Pola Zielonej Tarczy

Lord Chester, władca Zielonej Tarczy spoglądał na zbieraninę chłopstwa ze swej wyspy. Byli to jego poborowi, ludzie odpowiedzialni za to, by dać łupnia Żelaznym, jeśli ci zechcą się za bardzo zbliżyć do Tarcz i sięgnąć spróbują swymi brudnymi łapami ku wybrzeżom Reach. Ostatnimi czasy słyszał o zorganizowanym napadzie, większym niż większość rajdów. Żelaźni złupili wybrzeża ziem Banefortów, Piękną Wyspę oraz napadli poddanych Oakhearta. Takie przynajmniej wieści słyszał. I w obliczu tych wieści postanowił, iż rozsądnym będzie zainwestować posiadane środki w przetrenowanie części swych poddanych. W końcu czego złego by o mieszkańcach Żelaznych Wysp nie mówić, wielu żyło z wojaczki i twarde to były skurwysyny. On też potrzebował zaprawionych w boju ludzi, by skutecznie wypełniać swą powinność.

Pierwszego dnia dwunastego księżyca w okolice zamku dotarli ostatni ze zobowiązanych do pójścia pod broń prostaczków. I tutaj trafili pod czułą opiekę zamkowego zbrojmistrza oraz wydzielonych do pomocy mu czempionów. Kiedy miną dwa księżyce... No, może nie będą żreć piorunów i srać grzmotami ani jeść miodu, żując pszczoły, ale przynajmniej będą wiedzieli, jak skutecznie użyć broni, którą wsadza im się w łapy.