Port Starego Miasta

Po opuszczeniu Starfall okręty Belaerysów udały się w dalszy rejs ku Arbor. Tam, podobnie jak w małym królestwie nad Torrentine, miał nadzieję znaleźć obiecujące kontrakty. Od swoich bardziej lokalnych towarzyszy podróży dowiedział się, że wyspa znana była z produkcji wina. Był to całkiem dobry znak. W razie czego miejsce to nie było jednak priorytetem, więc jeżeli próby przekonania jego władców i dobicia targu spełzłyby na niczym, to nie miał zamiaru zostawać tam dłużej siląc się na coś więcej.

Ważniejszym punktem było Stare Miasto, do którego dane im było dotrzeć po opuszczeniu Arbor. Jeden ze swoich okrętów Aenarion wyprawił z wyspy Redwyne'ów odrobinę wcześniej, aby zdążył dotrzeć do portu i zapowiedzieć królom Wysokiej Wieży ich przybycie. Przy okazji mieli też przekazać na ich ręce niewielki podarek, który był wstępem do paru innych drobiazgów niesionych przez samego Belaerysa. Po zakotwiczeniu okrętów oczekiwał oczekiwał więc na wieści od swoich - albo lokalnych - ludzi w sprawie wizyty u władcy miasta.

Aenarion przyjrzał się małemu komitetowi powitalnemu, który wysłali na spotkanie z nim gospodarze. Co za bieda ~ pomyślał, patrząc na "czempionów" w kolczugach z brązu i strażników w koszulkach kolczych. ~ I ludzie tak tutaj żyją? To przecież ponoć największe miasto na kontynencie. W Starfall i na Arbor nie było lepiej, ale jego oczekiwania tam były też o wiele mniejsze. Może dlatego wyczuł chłód w powitaniu od Hightowera? Był w jego wieku lub nawet ciut młodszy, może wstydził się ubóstwa swojego rodu? Smutne...
Mając powitanie za sobą, Belaerys udał się ze swoimi ludźmi w ślad za gospodarzami w stronę Wysokiej Wieży. Po drodze postanowił zadać parę pytań o miasto i jego okolicę. Z jednej strony niektórych rzeczy rzeczywiście był ciekaw, przede wszystkim ze względu na użyteczność w handlu i dalszej podróży, z drugiej strony było to po prostu okazanie zainteresowania ze względu na uprzejmość. Poza tym jedynie rozglądał się po mieście, układając sobie w głowie co powiedzieć tutejszemu królowi.



(z/t)

Podróż minęła spokojnie. Drakkary królowej trzymały się wybrzeża i spokojnie doprowadziły wędrowców do Starego Miasta spokojnym tempem. Książę miał czas by ćwiczyć z bronią, niemniej... Przyszło mu zauważyć, że używanie jednocześnie młota oraz długiego miecza nastręcza problemów. Taka kompozycja nie była zbyt wygodna. Poza ręką dominującą, czyli w drugiej dłoni, lepiej było - aby sprawnie wykorzystywać obie bronie - umieścić broń lżejszą. Być może sztylet lub krótki miecz? Ewentualnie lagę, jeśli książę koniecznie chciał, aby był to obuch.

Jeden z okrętów pośpieszył do Starego Miasta, by uprzedzić o wizytacji księcia. Dobrze, niezapowiedziane wizyty były raczej w złym guście, jeśli nie miało się stosownego wyjaśnienia.
Komitet powitalny stanowił najstarszy brat króla, Harys Hightower. Towarzyszyła mu stosowna obstawa czempionów, członków dworu oraz służby, która miała zająć się książęcymi bagażami, jeśli ten takowe posiadał. Kwestia prezentów została przełożona na później. Król dowie się o podarkach i zapewne zechce stosownie podziękować za nie, te zaś same w sobie zostaną złożone do królewskiego skarbca. To jednak przyszłość. Tymczasem książę oraz całe towarzystwo mogli ruszyć do siedziby władcy. Tam zostaną im przydzielone kwatery. Książę otrzyma komnatę na zamku, zaś jego kompania zostanie ulokowana w koszarach lub w kwaterach dla czeladzi, jeśli przybył także ze służbą. Co jasne, Alhion był oczekiwany na wieczornej uczcie, gdzie prócz jadła oraz napitków będą także rozrywki w postaci tańców oraz, dla młodszych na ten przykład, teatr cieni. Oczywiście zostałoby mu też udzielone posłuchanie przed ucztą, jeśli chciał rozmawiać z królem w jakieś ważkiej sprawie.