Brzeg Rhoyne
Strona 1 z 1 • Share
Re: Brzeg Rhoyne
20 lipca
Dwie godziny podróży w górę rzeki, po wypłynięciu z portu Selhorys i upewnieniu się, że nie przepływają tędy akurat żadne statki, Nagga zatrzymała się przy brzegu. Żeby wystawić zarażonych na brzeg. Dagon nie chciał ryzykować epidemii na statku i straty większej liczby swoich ludzi. Powoli też zaczął żałować, że w ogóle wyruszyli, bo mieli złoto, ale co im z niego, jeśli byli między młotem a kowadłem, w których jednym z nich było wrogo nastawionym miastem, a drugie było wrogo nastawioną fauną. Zakażeni mieli oczekiwać, w specjalnie wydzielonej strefie kwarantanny. W tym czasie statek miał zostać postawiony na ląd i ukryty przed widokiem ludzi. Następnym celem Pyke'a było zbudowanie dodatkowego drakkaru z części, które już mieli na Nadze, oraz w lesie i ewentualne dokupienie ich w Selhorys, gdzie mieli zostać wysłani ludzie z częścią złota, zdolną zakupić najpotrzebniejsze rzeczy. Ludzie owi przede wszystkim mieli być tymi, którzy nie byli wcześniej widoczni dla strażników miasta, a wraz z nimi miał wybrać się tłumacz, który również — jeśli takowy się w ogóle znalazł — był skryty przed oczami Selhoryan. Dodatkowo mieli oni zakupić niewolników, tym razem nie było też co wybrzydzać, brali każdego mężczyznę, który wyglądał na zdatnego do pracy i walki. Co zaś najważniejsze, idąc do miasta, mieli je okrążyć i przybyć do niego od południa, nie nastręczając podejrzeń przynależności do wygnanego drakkaru, który odpłynął na północ.
Dagon Pyke.- Liczba postów : 23
Data dołączenia : 09/03/2019
Re: Brzeg Rhoyne
Zatrzymywanie się i wysadzanie kogokolwiek lepiej było wstrzymać i zastanowić się dwa razy. Za drakkarem płynęła bowiem od portu volantyjska galera wojenna, a nietrudno było się domyśleć, że na jej pokładzie znajdują się żołnierze gotowi do zabicia zarażonych. W końcu zawsze pilnowano by chorzy dotarli do ruin Chroyane i tam pozostali... Tym razem nie miało być inaczej. Okręt Volantyjczyków pozostawał poza zasięgiem strzału z łuku, ale jego machiny z pewnością mogły dosięgnąć statku Dagosa. Oczywiście mógł on próbować uciekać używając potencjalnie większą prędkość swojej łajby, ale trzeba było się liczyć z tym, że zaalarmuje to wroga.
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9650
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Brzeg Rhoyne
Dagon nie miał za bardzo wyboru i jeśli płynęła za nimi galera, nie chciał ryzykować potencjalnej potyczki, zważając na to że prawdopodobnie mieli ciągle załadowaną katapultę, której na rzece nie trudno było użyć. Do tego miał uszczuploną załogę, jedna część była na inspekcji w Selhorys, a druga zajęta była umieraniem. Mógł spróbować przekupić galerników, lub też uciekać, ale pierwsza próba skończyła by się prawdopodobnie fiaskiem, w końcu nikt o zdrowych zmysłach nie ryzykowałby swojego życia w ten sposób, a druga nawet jeśli by się udała, zaalarmowałaby miasto i skazało jego ludzi na pewną śmierć. Na razie miał zamiar w odpowiednim tempie podróżować do ruin Chroyne. Tym razem mieli skutecznie wypatrywać Mostu Marzeń, używając różnych sposobów, jakie tylko indywidualnym osobom przyszły do głowy, co by go nie minąć. A gdy tylko statek strażniczy ich odpuścił, Nagga po paru godzinach, miała zamiar zacząć wracać powoli w dół rzeki, zatrzymując się kilkanaście mil za przeklętą ziemią i tam dokonując większości poleconych zadań. Pilnując się oczywiście, czy w pobliżu nie ma wroga, w postaci okrętów miasta, które skazało ich na śmierć.
Dagon Pyke.- Liczba postów : 23
Data dołączenia : 09/03/2019
Re: Brzeg Rhoyne
26/07/336 AC
Wędrowali wzdłuż brzegu rzeki już dobre cztery dni i rany coraz bardziej doskwierały Lahire'owi. W końcu na którymś postoju przysiadł na kamieniu, nachylił się nad nogą i powąchał.
- Hmm, jebie - skonkludował. - Dobra, chopcy - zwrócił się do swych podwładnych. - Zrobimy tak jak kiedyś mój ziomek Albert z Nachor. Co prawda wtedy ten ranny typ umarnął, ale może teraz wyjdzie - dał sobie nadzieję. Kazał rozpalić ognisko i napełnić wodą jakiś hełm. W sumie to rozejrzał się teraz po żelaznych, bo sam hełmu nie miał i byłoby strasznie niefajnie jakby oni też nie mieli nawet jednego. W każdym razie jak był lub znalazłoby się jakieś naczynie to miało się je napełnić wodą i ustawić nad ogniem aż się zagotuje i wtedy zdjąć na bok, żeby choć trochę ostygło. W między czasie Étienne pożyczył jakiś nóż lub użył własnego miecza, jeśli noża nie było na stanie. Wsadził ostrze w ogień i czekał aż się rozgrzeje, a także sięgnął po jakiś kij, żeby se go do mordy wsadzić tak między zęby. Po rozgrzaniu noża zamierzał pogrzebać nim w ranie lub dać zrobić to komuś, jeśli jemu ból nie pozwalał. Potem rana miała zostać zalana gorącą wodą. Jeśli były jeszcze jakieś śmierdzące rany to powtórzył z nimi operację, a po wszystkim pozwolił sobie i wszystkim na odpoczynek do wieczora, by następnego dnia wznowić marsz w dół rzeki. Musieli dotrzeć do miasta, żeby znaleźć jakiegoś wykształciucha co to lepiej leczyć potrafił. Złoto mieli, więc mogli takiemu zapłacić.
Étienne Lahire.- Liczba postów : 57
Data dołączenia : 12/03/2018
Similar topics
» Wybrzeża Dorzecza Rhoyne
» Burdel "Dotyk Rhoyne"
» Brzeg Solanek
» Lewy brzeg Selhoru
» Brzeg na ziemiach rodu Westerling
» Burdel "Dotyk Rhoyne"
» Brzeg Solanek
» Lewy brzeg Selhoru
» Brzeg na ziemiach rodu Westerling
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|