Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Nie Sie 30, 2020 10:21 pm

***
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Stać! To napad!

Pisanie  Gerold. Nie Sie 30, 2020 10:43 pm

01/09/10PZ



Byk miał plan. Wpadł na plan tak, kurde, genialny, że by mu można doczepić ogon i powiedzieć, że to ten lis. Bo przecież to te lisy były cwane, nie? Tak sobie pomyślał, że ten cały lord Harroway, to ma jedynie wieżę w tym swoim miasteczku, nie warowny zamek. I ma tam też tylko ledwie dwudziestu, czy tam trzydziestu zbrojnych. A oni przecież ostatnio najebali taki oddział zbrojnych od jakiegoś lorda Fjutli czy innego Chujoxa. No to skoro on miał tak z... pięćdziesięciu paru chłopa ze sobą. I babę. To czemu by nie mieli sami takiego miłego miasteczka sobie zająć? A jak już je podpierdolą, to on wyśle wiadomość do tego króla z hardymi łapami, że zajął miasteczko. A skoro je zajął, to pewnie jest lepszym lordem niż ten poprzedni. I powinni jego zrobić nowym lordem, to będzie mógł dla tego króla palić całkiem legalnie wioski na Ziemiach Burzy oraz w Reach. Takie to było wszystko cwane, że normalnie nie wiedział jak słowami swój geniusz określić. Po prostu był niezwykle mądry i chuj!
To cały atak sobie rozplanował tak, że wjedzie z Bessy i sześcioma konnymi do miasteczka. Jakby o co ich pytali to powie, że jest takim rycerzem wędrującym ze kompanami. W końcu płyty z kobitą mieli, a inni kolczugi jako jakie gyrmki. Jak tylko wjadą, to inni sygnał sobie dadzą i spokojnie w grupkach ruszą pod wodzą Robina, Yorena, Marwina i Baldricka do każdej z czterech bram w drewnianym murze, też podróżni do miasta zmierzający. A jak tylko się znajdą w obrębie, to hyc! Każda grupa atakuje bramę! Byk zaś ze swoimi ziomkami widząc, że za ich plecami atak się toczy popędzi do lordowskiej wieży, drzwi wyłamie z kopa czy młotem wraz z Bessy i zaraz lorda capną. Może też i rodzinkę całą! I wtedy raz dwa wiadomość do króla i lordostwo do sakwy wpadnie. I sobie taki herb zrobi z byczym łbem! O!
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Wto Wrz 01, 2020 3:30 pm

Przed planowanym, niezwykle sprytnym atakiem na miasteczko mieli pewne sprawunki i nieco zabawy. Otóż tak... Sprzęt posiadany, co przeznaczony był do sprzedania udało im się wymienić na ciężką kuszę, przy czym z kiesy musieli wysupłać niestety aż sześć złotych monet. Niestety zdobyczne kawałki metalu wiele warte nie były.

Strażnicy, owszem, wypytali Byka o zamiary, gdy przybył do miasta z częścią swych ludzi. Taką mieli robotę, by dbać o bezpieczeństwo miasteczka. Niemniej, faktycznie zbroję zacną miał i wyglądał na rycerza z całą tą swoją masą, klasą i ogólnie osprzętem wojennym.
Gorzej miała się sprawa z towarzyszami. Większość co prawda też względnie po rycersku wyglądała, ale towarzyszące im obdartusy wzbudzały podejrzenia. Niemniej... W momencie, gdy strażnicy w bramach - a było tam ich po jednym ze względu na niewielki stan liczebny - zaczęli ich wypytywać, banici i dowodzący nimi towarzysze arcyzbira Byka zaatakowali, niby te węże z trawy. W trzech przypadkach na cztery wszystko poszło w miarę gładko, wręcz nawet spektakularnie w jednej jednak bramie, u Robina konkretnie, strażnik uciekł im i dał dyla między zabudowania. Ludzie co to widzieli, zaczęli krzyczeć i panikować. Wiała gawiedź po kątach i znak to już był dla Byka, że atak się rozpoczął. Wzięli mieścinę z zaskoczenia!

Grupy zbirów pod przewodnictwem ludzi Byka wpadły do miasteczka bez przeszkód. Jak to zbiry, zabijali dla frajdy, natomiast rozproszeni po całym miasteczku strażnicy nie byli w stanie szybko się zorganizować. Na początku wiedzieli tyle, że jest zamieszanie - pojęcia nie mieli, co się stało. Rozproszeni strażnicy padli ofiarą rzezi połączonych sił. Przy bramie padło trzech, w miasteczku zaś czterech, co przy mikrej ich ilości i tak stanowiło problem. Bandyta nie padł żaden - taka siła zaskoczenia.
Siły zbirów w tym czasie zebrały się na rynku. Ludziska zwykłe się rozbiegli, zaś dzwon septu bił na trwogę i można było podejrzewać, że to chyba tam się skryje reszta strażników. W końcu jedyna solidna budowla poza kamienną wieżą lorda i tam mogli się kryć, częściowo, mieszkańcy jak i strażnicy.

Byk tymczasem dotarł pod kamienną wieżę na niewielkim wzgórzu. Nie było tam nic, co odgradzałoby ją od miasta, jednak zaniepokojeni krzykami z miasteczka i widokiem jeźdźców z obnażoną bronią, lokatorzy podnieśli kładkę. No ale cóż to ta kładka była, co? Ano coś takiego jak most zwodzony i łączyło się z rampą. Bo wejście do wieży było od drugiego poziomu - normalny system obronny, który przeznaczony był na właśnie takie sytuacje. Choć normalnie to raczej w rycerskich wieżach na włościach.
Kilka chwil później ze szczytu wieży rozległ się głos zaakcentowany złością. - Co to ma znaczyć?! Kim jesteście!? - Pytał.
W tym momencie rzeź w mieście jeszcze trwała, zaś zgrupowania bandytów dopiero się łączyć miały. Byk na razie o niczym nie miał pojęcie - jak poszło i tak dalej.

Wujas

Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Wto Wrz 01, 2020 4:04 pm

Dzwony biło, strażnicy padali, wszystko szło tak jak to sobie pomyśleli. Hehe... Pod wieżę to bez żadnego problemu dotarli nawet. Tylko tam się nieciekawie zrobiło, bo im kładkę podnieśli i nie było jak ich wyciągnąć za ucho.
- Chłopie - powiedział do jednego z bandziorów jakich miał ze sobą. - Weź tam jedź i powiedz pozostałym, coby sept okroili i wszystkie łupy tam na kupę rzucali. Tylko niech tych, no, wieśniaków nie okradają za bardzo i nie okładają, bo to będą moi wieśniacy - pouczył. Takich prostaczków to się dobrze tępiło i rabowało, ale ci tutaj to mieli być przecież jego. To głupio tak siebie okradać. - Ruchy, ruchy!
Wtem uniósł głowę by spojrzeć na wieżę. Kurwa, co by tu zrobić?
- Otwieraj drzwi, to wam nie wpierdolimy! - zaproponował. - A jak nie otworzysz, to wam... Hmm... - zastanowił się. - Ha! To wam taki ogień tu rozbuchamy wokół tej wieży, że się upieczecie w środku, że aż miło!
Przypomniał sobie jak kiedyś jednego grubego starszego wioski co pyskował w stodole zamknęli z innymi łachudrami i podpalili. To w sumie tutaj podobna sytuacja była. Jak się taki wielki ogień wokół całej wieży rozbucha, to ich przygrzeje, zadymi i pozdychają. Ciekawe czy drzeć się będą w agonii też tak zabawnie.
- Całe miasteczko już przejęte, a pomocy dla was, kurwy, znikąd! - zawołał, chociaż w sumie pewien tego nie był.
W razie odmowy był gotów jeszcze zaproponować, żeby się napierdalali o tę wieżę, tak jeden na jednego.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Wto Wrz 01, 2020 6:16 pm

Bandyci w miasteczku poczęli robić, co im przykazano. Podeszli pod sept i zagrozili, że wszystkich wyrżną, jeśli zaraz się nie poddadzą ci, co są w środku. W środku zaś byli strażnicy, owszem, ale w mikrej liczbie ośmiu. Trochę pewnie mogliby się bronić, jednak sporo mieli też dzieci i kobiet, których nie chcieli narażać na gniew przeważających siłą bandytów. W sumie sami też nie chcieli się narażać... To nie był donżon czy choćby wieża, że mogliby się opierać kupę czasu. Tu mieli tylko drewniane drzwi, które szybko przed toporami by ustąpiły. Także darowali drzwiom próby i sami ustąpili.
Świątynia została zdobyta i zbrukana brudnymi - dosłownie i w przenośni - stopy plugawych bezbożników. Strażników spacyfikowano i rozbrojono. Ludność zastraszono a dom Siedmiu przeszukano dokładnie. Dochód wielki nie był, ale znaleźli trochę sreber, cennych ozdób oraz obdarli skromne posągi bogów z czego się dało.

Przekonywanie lorda do walki nie miał specjalnie sensu. Bykowi brakowało umiejętności i siły przebicia w tym zakresie, natomiast Harroway był w wieży, w której mógł się dogodnie bronić. Dodatkowo niespecjalnie chyba chciało mu się ufać jakiemuś tam bandziorowi, który napada jego miasteczko.
Co zaś do oferty zaczadzania... Też lorda ona nie przeraziła. Otóż jego wieża nie była stodołą - była wieżą, budowlą obronną przeznaczoną na takie okazje jak ich małe oblężenie. Zrobioną z kamienia i na pierwszych jej poziomach okien wcale nie było lub były tylko takie przeznaczone do użytku dla strzelców. Generalnie było sporo miejsc, gdzie przed dymem dało się schronić. O ile akurat zwiałoby ów dym jakoś perfidnie na wieżę. Także ten... Raczej czynnik drażniący - jeśli już. Tak samo było z ciepłem. Ot mogli stajnię podpalić - tylko pierwej koniki lorda i rycerskie by się przydało zagarnąć. Mogli pomieszczenia gospodarcze podpalić. To jednak nic by nie dało - nie przylegały do wieży. Nie przylegały by nie dawać schronienia ewentualnym atakującym. Bo taka budowla, poza byciem mieszkalną, była też strukturą obronną. Ale... Próbować zawsze można. Nanieść drewna czy coś. Tylko pamiętać trzeba było, że w wieży byli też obrońcy. Znaczy pewnie jacyś byli.

- Nie widzi mi się ustępować! - Rzucił lord. - A i w błędzie jesteś, napastniku! - Dodał. Chwilę później, iście spektakularnie wypuszczono kruczysko, które pofrunęło na Południe. Kolejne za chwilę i poleciało na Zachód bardziej. Kogo zawiadamiał?... Tego nie wiedzieli, ale nie mieli też łuczników przy sobie, by choć spróbowali ptaki ubić.
- Czego od nas chcesz?! Odpowiadaj szybko! - Ryknął. - Dawać tutaj te kusze! - Krzyknął jeszcze, ale to już nie do Byka.

Bess to wpadła na taki pomysł, że może by haki i liny i te kładkę opuścić. Łatwo by nie było pewno, ale...



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Wto Wrz 01, 2020 9:07 pm

- Ha! Ale ty durny! - zaśmiał się z lorda Harrowaya, kiedy ten wypuścił kruki. - Przecież najbliższy inny zamek jest i tak w chuj daleko! - ryknął rozbawiony. - Zanim ktoś ci tu przyjedzie z oddziałem zdolnym nas wykurzyć, to już dawno będziemy szczać na wasze zwłoki! Haha!
No co za głąb z tego szlachciury. To w ogóle teraz widać było, że to Byk powinien być tutaj panem i lordem, bo przecież ten idiota to jak takie wiadro z dziurami - bezużyteczny. Co innego wspaniały herszt atakującej bandy - silny, zaradny i przedsiębiorczy. Każdy król by chciał takiego wasala.
- Chcemy, kurwa, zająć to miasteczko w imieniu króla Hardorękiego! - zakrzyknął. - Bo to ja od teraz będę tu dla niego lordował. A jak nie będę, to na chuj mi ono i wszystkich wymorduję, o! - zagroził. Bo w sumie jak tego Harrowaya się nie pozbędzie, to może mu Harwyn nie chcieć dać, więc to i lepiej będzie spalić wszystko i ubić każdego, a łupy zawinąć. - Więc opuszczaj most i w dupę się przeruchaj tą kuszą!
Na potwierdzenie swoich słów o zniszczeniu wszystkiego w razie niechęci lorda nakazał przyprowadzić jego pojmanych zbrojnych, rozbrojonych już, aby dobre wyposażenie się nie marnowało. Niby to byli dobrzy i wierni lordowscy ludzie, co? Więc Gerold kazał ich obalić na kolana i zabijał jednego po drugim póki pan zamku nie zechciał otworzyć. Robił sobie krótkie, kilkunastosekundowe przerwy między egzekucjami, aby głupiec w wieży mógł się namyślić.
Jeżeli lord nadal nie chciał otworzyć, to w sumie zrobić próbowali tak jak Bessy proponowała. Do tego Byk tak pomyślał, że te liny, to tak jak wozy można do konia uczepić. Taki koń to przecież więcej ma pary niż człowiek, a i co on się będzie męczył sam? Lepiej żeby zwierzak ciągnął!

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Wrz 03, 2020 12:19 pm

Lord słuchał w milczeniu. Chyba, bo Byk nie widział co się dzieje na zadaszonym szczycie wieży rycerskiej. Cisza trwała dopóki nie wspomniał bandzior, że przychodzi w imieniu "Hardorękiego" by przejąć to miasteczko dla siebie. Dotąd lord przemawiał stanowczo, ale bez wulgarnego słownictwa, które jego ustom raczej nie przystawało.
- Pojebało Cię?! - Ryknął ze szczytu swej wieży. No jakiś skurczyBYK zwyczajny przyłaził mu z bandą oberwańców pod jego posiadłość i oświadczał, że teraz on tutaj mieszkać i władać będzie a jak nie to wszystko spali. Co to miało w ogóle znaczyć?! Jeszcze gadał, że w imieniu króla to - w co akurat jeno głupi by uwierzył. Ani pod żadną chorągwią nie przyszli, ani powodu Harwyn nie miał... Ba, przecież on nawet żonę z Żelaznych wziął.
- Zabić go! - Rzucił stanowczo. I bełty poleciały. Widać chodziło o więcej kusz niż jedna a i musieli być jacyś ludzie w tej wieży inni. Tak czy siak, pociski albo nie trafiły, albo odbiły się od pancerza. Jeden wbił się w tarczę monstrualnie wielkiego bandziora a inny znowu drasnął konia, na którym ten siedział. Byk i jego ludzie się w takim razie wycofali na konikach poza zasięg. Ilości kuszników niestety nie poznali, bo nie było czasu przeliczyć bełtów leżących na ziemi. No... Było ich tak kilku do kilkunastu - gdzieś raczej środek tego przedziału.

Pomimo egzekucji nie było odzewu. Widać nikt nie chciał oddać się ręce mordercy, jakim okazał się być Byk. Może gdyby jeńcy byli ważniejsi... Ale takich nie miał. Tak czy siak, istniało jednak prawdopodobieństwo, że kaźń osłabiła morale niektórych z obrońców. Co to jednak da, dopiero dalsze wydarzenia pokażą. Póki mogli strzelać, pewnie się nie ulękną, ale w szturmie może będzie ich łatwiej złamać. O ile jakiś sukces nie przyćmi strachu, lub ich lord nie natchnie.

To tak... Liny i haki trzeba było skombinować, co w zasadzie trudne nie było. Pierwsze i drugie znaleźli w miasteczku. Wystarczyło odwiedzić zakład powroźniczy i kowalski - zdobyli aż sześć haków a z liną nie było problemu, tylko że.musieliby wejść raczej w zasięg ostrzału. Do tego konie już mieli i w zasadzie było można działać. Tylko jak? Skoro przeciwnik miał kuszników w wieży, to chyba wypadałoby rzucić jakimś pomysłem, żeby tak z dupy nie biec tam z tymi hakami bo ich wystrzelają.
Ogólnie to obrońcy pewnie będą im jakoś inaczej też niźli strzelając, próbowali przeszkodzić.  Sam szturm też może być trudny - wieże były po to, by się w nich, między innymi, można było bronić, szczególnie przed atakiem nieprzygotowanego do takiego ataku oponenta. Co prawda wrzącego oleju i skorpionów raczej nie mieli, ale mimo wszystko mogli i tak zaszkodzić szturmującym na wiele sposób.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Czw Wrz 03, 2020 1:14 pm

- W dupę sobie wsadźcie te kusze! - ryknął ze śmiechem, kiedy z wieży poleciały bełty i żadnej szkody mu nie uczyniły, o ile w ogóle idioci trafili. - Jełopy! Haha!

- Ale kutas - stwierdził Byk, kiedy powalił ostatniego ze zbrojnych, a lord nadal uparcie siedział w swojej wieży.

To pewnie potrzebowali czegoś żeby osłonić się od tych kuszników. To w sumie jakiś wielki kawał drewna by się przydał. Pomost? Nie no, pomostu nie zdejmą z przystani szybko. Bo na palach w ziemi stał. Ale... O! Takie drzwi od stodoły mogli sobie wziąć i nad głową trzymać! No i oczywiście tarcze mieli, no przecież. A jakby jeszcze mało tego było, to mieli Robina, który był łucznikiem ponadprzeciętnym oraz niezgorszego Baldricka. Dać im osłonę coby mogli się na okno przyczaić, to na pewno ustrzelą kogoś kto wyjrzy. Szpara może mała, ale Robin to wróbla ze stu metrów zdejmuje. A przynajmniej tak kiedyś Bykowi powiedział. Poza tym mieli kilkunastu innych łuczników, to by mogli czekać za jakimś wozem czy czym innym również na okazję. Jakby mieli proce, to by im mogli okna powybijać na wyższych piętrach, te takie już zwyklejsze. O ile były i o ile miały szyby, oczywiście. No dobra, jakiś zarys mieli, tarcze, drzwi od stodoły czy stajni, wozy i Robin.
- Dobra, panowie i Bessy - przemówił do swoich kompanów. Oczywiście nie zebrali wszystkich banitów, ponieważ część została pilnować wiochy. - Bierzemy się ze te tępe pizdy w tej wieży. Jak dostaniemy tego lordzika, to go Bessy zajeździ na śmierć. Gorszej śmierci nie będzie. Skacz po nim aż go połamiesz po prostu.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Sro Wrz 09, 2020 2:35 pm

Sprowadzono wozy i podpierdolono drzwi z jakiejś stajni w miasteczku. Wszystko to potrwało kilka chwil, które obrońcy wykorzystali zapewne, by lepiej się przygotować na przybycie gości. Przy okazji też doszły uszu Byka interesujące informacje, bo ponoć ludzie posłani do miasteczka zeznali, jakoby była tam taka karczma, co w niej się podejrzanie dużo zbrojnych kręci. Znaczy przyuważono kilku, chyba czterech czy pięciu, jak na chwilę stamtąd wychynęli po ławy z zewnątrz. Co to było? Jacyś ocaleli strażnicy? Najemnicy na służbie jakiś kupców? Ochrona karczmy? Jakby nie było, mieli dobre wyposażenie i nie wyglądali, jak tacy co to krowie się spod ogona wysypali. Chyba też się barykadowali.

Zaczął się szturm! Popychano wozy a pod drzwiami i osłoną z tarcz chowali się banici niosący liny. Z obu stron rozpoczął się ostrzał. Strzelcy Byka radzili sobie mocno do kitu, kompletnie nie mogąc podołać z trafieniem w schowanych za kamiennymi ścianami oraz blankami oponentami. Okien natomiast nie wybijali, bo do wybijania nic nie było - ot, brak szkła. Robin i Baldrick próbowali dopomóc swoim i choć u drugiego z nich na chęciach się skończyło, to Robin utrafił trzy razy w okienko. Czy trafił? Cóż, dalej stamtąd bełty leciały, więc albo tylko kogoś poranił, albo po prostu trafiony miał zmiennika. Tego nie wiedzieli.
Strzelcy z wieży ostry ostrzał dali. Nie byli w swojej robocie najlepsi, ale mieli dobre pozycji. Oczywiście prowizoryczna osłona z drzwi i tarcze mocno ograniczyły straty, ale i tak aż czterech bandziorów padło w drodze pod wejście do wieży. Byli pierwszymi ofiarami po tej stronie konfliktu. I raczej nie ostatnimi, jeśli faktycznie będą szturmować wieżę - te bowiem, nawet jeśli niezbyt bogate, miały zwykle uciążliwe dla napastników pomoce, które służyły obrońcom.

Zarzucili haki... Już się na oddech cieszyli ludzie bandyty, bo nikt przez chwilę strzału do nich nie oddał. W sumie byli trochę tak w martwym polu, więc może to to. Albo obrońcy zmienili pozycję, skoro wróg był już u wrót. Nieważne... Bo oto z góry spadła na drzwi trzymane nad głowami spora beczka, chyba z wodą a może. Kurde, farta obrońcy mieli, bo dobrze wcelowali a skutki ładne też były. Drzwi, ewidentnie podpróchniałe trochę pękły a dwóch bandziorów padło. Jednemu kark impet przetrącił a drugiemu kolano złamało. Ten drugi wyć począł okropnie. No ale liny były zarzucone, także można było ciągnąć. Z drugiej strony zaś nikt nie ciągnął, tylko ten... Kiedy odciągnęli kładkę, okazało się, że osłaniała mocne, naprawdę grube drzwi. Raczej trudne do wyważenia, pewnie dobrze umocnione.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Sro Wrz 09, 2020 5:18 pm

Pieprzony lord w pieprzonej wieży. Drzwi jak drzwi, pewnie z Bessy by je wyjebali młotami, ale ci durnie wokół padali jak ostatnie lebiegi. Nie było raczej sensu tracić tych wszystkich zebranych łotrów tylko po to żeby połamać jakiegoś lorda na kiju. Polecił się wycofać, zaś tymi co zostali trafieni przez strzelców zająć miał się Rybuch, czyniąc swoje medyczne sztuczki.
Oczywiście inni banici w tym czasie nie próżnowali. Zebrać mieli wszystkie konie w miasteczku, w tym te lordowskie, po czym wszystkich ludzi spędzić do septu. Jak miejsca nie starczyłoby tam, to mieli na następne miejsce spędu wybrać jakąś dużą drewnianą stodołę czy magazyn. Kiedy wszyscy wieśniacy - z wyjątkiem odizolowanej grupki do porwania - byli już w odpowiednim miejscu budynki miały zostać zastawione od zewnątrz i podpalone. Jeżeli ktoś chciał wyłazić oknami czy innym kominem to chłopcy mogli się pobawić strzelając i dźgając.
Mając mieszkańców z głowy mogli zagrabić całą osadę, zapakować wszystkie łupy na konie i ruszać w dalszą drogę. Chuj w dupę temu lordowi, niech żre popiół i rządzi spalenizną. Znajdą sobie inne miasteczko do zdobycia

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Wrz 10, 2020 2:01 pm

Byk zarządził odwrót i konie kazał ze stajni lorda brać. Ludziska, w tym z drużyny samego banity, chwycili tych rannych, co znaki życia wydawali się jakieś dawać. Wtem jednak z wieży głos się rozległ, bo ktoś "wycofują się" krzyknął. Zaraz potem kilku strzelców na pozycje skoczyło i będących w odwrocie banitów poczęli ostrzeliwać. Ci oczywiście, rozumu minimum mając jednak, tarczami się osłaniali, choć z braku szkolenia czynili to raczej indywidualnie.
W trakcie odwrotu padło trzech kolejnych towarzyszy zbirów, zaś reszta zmuszona została do porzucenia rannych. Udało się uratować tylko jednego rannego, którego przez bark przerzuciła sobie Bess.

Pochłonięci strzelaniem do uciekających, ludzie z wieży nie zoczyli tych banitów, którzy zakradli się razem z bandyckimi "giermkami zła" by ukraść koniki. Żaden z owych koników nie prychnął nawet a właściciel poznał, iż go okradziono, dopiero kiedy zoczył pędzących na jego zwierzakach zbirów. Wtedy było już jednak zbyt późno, by strzelać.
Finalnie odwrót udał się tak sobie. Zdobyli cenne zwierzaki, ale w sumie stracili kolejnych ludzi i nie uratowali niektórych rannych, teraz już pewnie ustrzelonych przez obrońców wieży.



Dotarli do zabudowań miasteczka. Tu był czas, by złapać na spokojnie oddech a potem rzucić się do dzieła zniszczenia. Oraz brania dziewuch... I chłopaczka dla Bessy. No i koni, o ile nikt nie użył ich by uciec z miejsca zamieszania. W końcu wysłani do pilnowania miasteczka banici nie mogli przypilnować wszystkich a podgrodzie z całą pewnością w większości opustoszało, nawet jeśli chłopi musieli uciekać pieszo.
Tak czy siak, jakie by te okoliczności nie były, udało się zdobyć całkiem spory łup w koniach a spośród spędzanych ludzi wybrano też całkiem urodziwe dziewczyny. Niektóre z nich, te zadbane z lepszych domów, były naprawdę całkiem ładne - poszłyby za niezłą cenę, gdyby można je było sprzedać jako niewolnice. Szkoda, że w Westeros nikt nie kupował niewolników. Choć może jacyś przemytnicy... Gdyby udało się nawiązać kontakt.

Już mieli podpalać zabudowania i iść rabować, kiedy dwóch zbirów przybiegło z wieścią o tej karczmie, co o niej tam wspominali. Zabarykadowali się tam jacyś obrońcy a pojmany przez nich człek z miasteczka rzekł, że karczma owa do jakiegoś majętnego człeka należy, ponoć szlachcica ale nietutejszego. Znaczy nie z okolicy. Skąd by jednak nie był, przybytek jego wyglądał na taki bardzo zadbany i mogło tam być coś do zrabowania poważniejszego. Monety, pierwszorzędne napitki, może nawet sam szlachciura, co ponoć tam pomieszkiwał. Tylko ci co się tam obwarowali... Trza by było ich się pozbyć siłą, albo przepędzić inaczej jakoś.



Wujas

Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Czw Wrz 10, 2020 8:16 pm

Będzie żałował ten kutas z wieży, jak zobaczy, że mu się wszystko jara, hehe... - pomyślał sobie Byk, kiedy ludziska ze wsi poza jeńcami zebrali już w sepcie. Dobrą zabawę przerwał jeden z jego ludzi, który przyniósł wieści. Hmm... Jakaś dorodna gospoda z zabarykadowanymi w środku obrońcami? Kurwa, zabawne to miasteczko.
- Robin! - zawołał Chudego. - Kontynuujcie z chłopakami podpalanie i grabież. Ja się zajmę tą gospodą, hehe... - Byk podniósł młot i oparł go sobie o ramię. - Bessy, Marwin, Yoren, Baldrick za mną!
Piątka bandytów ruszyła do gospody, w której zabarykadowali się nieposłuszni woli herszta bandytów obrońcy.
- Chopy! - krzyknął w stronę budynku, kiedy dotarli na miejsce. Gdzieś za nimi, albo gdzieś z boku, w niebo wzbijały się już pewnie tumany dymu z płonącego septu. - Mam dla was propozycję! Macie, kurwa, jaja, że tak się barykadujecie w jakiejś zwykłej karczmie, którą raz dwa możemy rozpierdolić, zamiast się poddać. To wam dam dwie szanse, he... - oznajmił. - Zaraz całe to miasteczko puścimy z dymem, ale wy możecie się do nas dołączyć. Hehe... Czeka was wspaniałe życie pośród bandyckiej braci, a na łupach się bardziej wzbogacicie niż pracują w jakiejś gospodzie, he... Jak wam to nie pasuje, to wyślijcie tu najlepszego z siebie. Jak ze mną wygra, to was zostawimy razem z całą tą budą - zaproponował. - Jak przegra, to otwieracie drzwi i rzucacie broń. A jak żadna z tych dwóch opcji wam nie pasuje, to wyjebiemy drzwi i wymordujemy was wszystkich. To jak będzie!?
Jeżeli ktoś chciał wyjść się bić, to wspaniale. Jak zechcieli się dołączyć, to jeszcze lepiej. Od razu by udowodnić swoje zaangażowanie w sprawę mogli złupić i podpalić gospodę. A jak żadna z dwóch opcji im nie pasowała... To piątka banitów ruszyła wyjebać drzwi i wymordować wszystkich w środku. Każdy z nich - poza stojącym z tyłu z kuszą Baldrickiem - w płycie, do tego nie mieli raczej wewnątrz żadnego wojownika mogącego się z nimi równać.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Pią Wrz 11, 2020 1:30 pm

Jegomoście w karczmie, w przeciwieństwie do tych ludków co w wieży siedzieli, nie mogli liczyć na kamienne mury i wielce korzystną pozycję. Oczywiście mogli się w karczmie zabarykadować i próbować bronić jakieś pozycji, wykombinować coś - jednak możliwości były srogo ograniczone. Ech, gdyby tylko wiedzieli o tym, co spoczywało w tym przybytku... Ale nie wiedzieli.

Wysłuchali propozycji Byka, który, jakby nie patrzeć, zdobył i sterroryzował całe miasteczko. O wszystkich jego czynach tutaj nie wiedzieli, ale chyba dotarło do nich, że Harroway nie panuje już nad miasteczkiem. To był solidny argument, który mocną konkurencją był dla ich poczucia obowiązku względem najemcy. Wywołało to kłótnię, wyraźnie słyszalną na zewnątrz. Najwyraźniej ludzie byli podzieleni co do tego, czy mają poddać przybytek, czy też bronić się w nim. Ktoś rzucił coś o tym, że nie chce tutaj spłonąć. Inny ktoś rzucił, że bandziorom nie zaufa za nic. Znowuż kolejna osoba proponowała, by dać im pieniądze i co tylko chcą, byleby przybytku nie palili nie ich nie atakowali. Ogólnie rzecz ujmując, Byk nie otrzymał żadnej odpowiedzi, nawet jeśli czekał te dobrych kilka chwil. Bess sugerowała, że może warto ich wziąć, póki się tam między sobą gardłują. Chuj, wskoczy się z buta czy młota i jak dobrze pójdzie, to część rzuci broń a może nawet na ich stronę przejdzie. Na pewno szanse na to, że się jegomoście ogarną moment i zorganizują obronę były małe.

W sumie taki był Byka plan, więc ruszyli na karczmę. On i Bessy przodem, z barów pojechali w drzwi, które pod ogromem tej siły po prostu puściły. Za nimi rozległ się dźwięk drzewna uderzającego o drewno. Pewnie prowizoryczna barykada się rozpadła. Strażnicy nie mieli wiele czasu, by zorientować się, więc jeno trzech ruszyło na wchodzących i na szczątkach barykady zmusiło ich do walki tak, że póki co pomoc nie mogła się wcisnąć. Pozostali strażnicy przybytku w skutek zaskoczenia albo rzucali broń, albo wiali gdzieś, albo - to w większości - czekali, może coś tam próbując podchodzić.
Bessy podjęła w walce dwóch. Z młotem i tarczą naturalnie. Obaj jegomoście stawali nawet godnie, drasnąwszy paskudną babę nieco w miejsca, których zbroja nie chroniła. W końcu jednak musieli ulec. Pierwszy padł na plecy, kiedy młot zmiażdżył mu ramię. Drugi jeszcze na nogach się trzymał, ale odstąpił szybko z pozycji, widząc, co spotkało jego kompana.
Byk trafił na jednego przeciwnika, ale twardszego za to i z buzdyganem w ręku. Obił mu ów człek trochę hełm, ale finalnie z rozbitym przez wielki młot łbem padł na łopatki, tracąc przytomność i niebawem pewnie też ducha wyzionie.
Reszta spanikowała. Zostało na miejscu ośmiu, którzy broń rzucili i ręce rozłożyli, że oni nic ten tego. Reszta pewnie przez okna powiała boczne czy inną drogą się wymknęła. Może na mieście ktoś ich zdybie...

Cokolwiek by bandyci nie postanowili robić ze strażnikami, zagarnąć mogli trochę złota, dobrego ekwipunku z każdego pobitego lub pojmanego i... Coś jeszcze.





Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Gerold. Pią Wrz 11, 2020 1:54 pm

No! W końcu trochę lepszej akcji! Debile się zaczęli ze sobą kłócić, to wjechali z buta i raz dwa poskładali towarzystwo. Do składania niestety nie było wielu, ponieważ po trzech pierwszych reszta postanowiła spierdalać albo się poddać. No cóż... Mówiło się trudno.
- Chopy, a mówiłem żeby się po dobroci dać, nie? - zapytał pozostałych, kiedy reszta banitów wchodziła do środka. - No nic, pomożecie budynek przetrząsnąć, co? Tylko żadnych śmieszków, bo wam Baldrick zapakuje bełt w dupę. Albo w czerep.
Wkrótce budynek został przetrząśnięty - wyniesiono z niego kosztowności, lepsze trunki oraz jadło, a także zabrano broń i opancerzenie strażników. Po wszystkim można było podpalić jak resztę osady. Byk jednak miał dzisiaj dzień całkiem dobry, bo może i plan nie wyszedł przez głupiego lorda z wieży, ale tak sobie chyba nigdy nie popalili. Więc tych ośmiu co ich wzięli w niewolę, to im zaproponował układ. Jak gospodę sami podpalą, a potem dziewki karczemne sobie do stodoły wezmą i siłą posiądą, jak na banitów przystało, to ich przyjmie do bandy. Jak nie chcą, to ich puści wolno. Ostatnia rzecz była oczywiście kłamstwem, bo każdemu rozbrojonemu mężczyźnie, który chciał się zawinąć, po tym jak wszyscy już się zdecydują, rozwaliłby łeb młotem. Karczmarza za to sobie mogła teraz na szybko Bessy wziął.
- Takie dziwne szkiełka, to jak coś dla Fausta. Co nie, Rybuch? - powiedział przyglądając się dziwnej fiolce, kiedy jego medyk go opatrywał.
Większość osady pewnie już płonęła, więc zaraz pewnie będą się zbierać. Szybkie opatrzenie ran, podłożenie ognia pod resztę budynków, mały gwałt jeżeli jakieś typy z gospody się zgodziły. Po wszystkim mogli się zbierać tak jak było wcześniej ustalone palić, grabić i odwieźć łupy. Jakby jaki typ z gospody do nich dołączył, to na razie broń mu oddali, ale nie zbroję, i pojechali z oddziałem Byka, bo ich chciał na oku mieć. Chciał też zobaczyć jak wieśniaków rżną i terroryzują, żeby zobaczyć czy rzeczywiście będą z nich dobrzy banici.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Wrz 12, 2020 6:20 pm

Czterech ze strażników okazało się być całkowitymi głupcami, pomimo, że kłamstwo palącego i rabującego miasteczko Byka, tak by się zdało, to bujda w którą jeno głupi by uwierzył. Ta, daruje życie... I może jeszcze w czółko pocałuje, co? No ale aż czterech dało temu wiarę i skończyło z roztrzaskanymi łbami. Pozostali czterej, choć może nigdy nie śnili o byciu wyjętymi spod prawa banitami, zgodzili się karczmę podpalić i brać dziewki w stodole. Po prawdzie, to żeby zachować życie mogli nawet palić dziewki i brać sęki w deskach karczmy. Bez broni i opancerzenia to nawet na specjalnie godną śmierć nie mogli liczyć.

Kwestia szkiełek to wyglądała tak, że nazwy opisane z grubsza ich medyk rozumiał. I twierdził, że dobrze trzeba je zabezpieczyć, bo cenne są. Przynajmniej niektóre. I bardzo niedobrze by było, gdyby z którejś się ulało albo żeby się rozbiła. No jakby strażnicy wiedzieli, że coś takiego mają i jak tego użyć... Broń by posmarowali i jedno cięcie mogłoby do mogiły posłać. Nie od razu, prawda, ale mimo wszystko gdyby nawet zwyciężyli w walce, długo pewnie by się owym zwycięstwem nie nacieszyli.

Dobrze, skoro Byk już sprawunki w miasteczku załatwił, to należało się zbierać. Robin wziął swojego młodego i sześciu konnych oraz luzaki, by zdobycz oraz rannego (jednego mieli) przewieźć do ich kryjówki. Na starym dobrym Robinie można było w tej kwestii polegać. Miał też sporo czasu, by zacierać ślady. Nawet jeśli ktoś zobaczył dymy, minie trochę czasu, nim ktokolwiek z okolicy - jakiś rycerz z włości czy ktoś tam - zorganizowałby grupę, aby sprawdzić, co się stało. Wątpliwe też, by ludzie z wieży szybko ją opuścili.
Także ten... Normalnie poszedł a potem trochę kluczył, zacierał ślady w leśnym runie, kluczył strumykami. Nawet psi nos by ich nie znalazł.



Dwie grupy podzieliły między siebie ludzi i ruszyły łupić. Baldrick zasugerował, by nowym "rekrutom" dać konie juczne. Nadążą za resztą, ale nie przyjdzie im do głowy uciekać a nawet jeśli przyjdzie, to szybsze wierzchowca prędko je dognają.
Ruszywszy w trasę, w pierwszej wiosce odkryli, że nikogo tam nie ma. Nic dziwnego to nie było. Zasiali w miasteczku panikę i wielu ludzi zabili, ale nie mieli dość ludzi, by powstrzymać wszystkich przed ucieczką. Podgrodzie najpewniej opustoszało bez szwanku większego. Tacy ludzie ruszyli na cztery w każda możliwą stronę, nie tyle by nieść informacje, co po prostu siać panikę. Ot, uciekali - czasem na jakiś tam jucznych konikach, jeśli mieli. Wieści niesione przez takich mogły być różne. Może faktycznie ktoś mówił o bandzie, może ktoś inny po awangardzie wojsk Burzy... Za parę dni pewnie będzie się gadać, że to smok spalił miasteczko - szczególnie, że ostatnio smok pojawił się na kontynencie i narobił bałaganu u jakiś Rosbych czy Srosbych. Ludzka fantazja była potężna, ale teraz ludzie, widząc na horyzoncie dymy i widząc uciekinierów, sami też uciekali. Ci z najbliższej okolicy mieli na to trochę czasu, bo jednak zbiry co nieco w miasteczku zabawiły. Także pierwsza wioska na jaką trafili była opustoszała - ludzie najpewniej majątek najważniejszy w rękę chwycili i uszli w las. Druga była taka sama. Można było palić lub ostawić, jak tylko chcieli. Następnego dnia trafili na karczmę, w której mogli trochę popić i zrabować mikrą ilość dobytku nie zabranego przez klientów. Późnym popołudniem trafili zaś na hodowlę koni. Nie jakąś zacną i też opustoszałą, niemniej znaleźli tam trochę sreber właściciela i możliwość. Otóż, koniki wzięte gdzieś zostawiły wyraźny ślad, nawet dla kogoś kto tropić nie umiał. Pewnie z czasem byłoby tropić trudniej i niepewna sprawa, czy koniki zabrane zostały gdzieś w okolicę, czy dalej. Ale można było sprawdzić. Może zyskaliby kolejne zwierzaki. Z drugiej strony... Na miasteczko napadli wczoraj i okolica pewnie powoli prawdę poznaje. Być może niedługo zaczną coś organizować.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya Empty Re: Ulice Miasteczka Lorda Harrowaya

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach