Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wielka sala

Go down

Wielka sala Empty Wielka sala

Pisanie  Edmund Bracken. Nie Mar 22, 2020 11:10 am

***
Edmund Bracken.
Edmund Bracken.

Liczba postów : 194
Data dołączenia : 04/03/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Edmund Bracken. Nie Mar 22, 2020 11:39 am

Siedemnasty dzień pierwszego księżyca dziesiątego roku od Podboju,
późny wieczór


Do Riverrum Edmund dotarł pod wieczór, drugiego dnia od wyjazdu z Wayfarer's Rest. Wizyta ta okazała się klapą, więc humor z początku mu nie dopisywał; z czasem jednak świeże powietrze i możliwość rozmyślania w samotności skutecznie mu go przywróciły. Miał jeszcze dwa zamki do zwiedzenia i dwóch lordów do przekonania, więc, choć każda zapowiadała się na coraz trudniejszą, wszystko mogło jeszcze się zdarzyć.
Uboższa o brata Amosa świta dotarła w końcu do zamku Tullych. Przodem wysłał jeszcze kruki z Wayfarer's, na wieczór przed wyjazdem, coby mogli na czas przygotować się na jego przyjazd. Wystające z wody czerwone mury robiły wrażenie nawet na nieczułym Brackenie. Zanim wjechał do zamku, objechał go jeszcze dwa razy, podziwiając piękne wieże i okoliczne lasy; oprzytomniał dopiero gdy na zewnątrz zaczęło mroczyć. Wjechał do zamku, zostawił konie i oddelegował służbę, obejrzał komnatę, wziął kąpiel, przebrał się i wyperfumował. Przyszedł tedy jeszcze coś zjeść, a na posiłek zjawił się także Elston, kasztelan zamku, a zarazem wuj lorda Axela. Jak się okazało, lorda na zamku nie było.
- Szkoda zatem - powiedział Edmund, w przerwie pomiędzy dwoma łyżkami zupy. - Przyjeżdżam w zasadzie z zaproszeniem na wizytę. Uczta będzie w Kamiennym Żywopłocie, ósmego dnia przyszłego księżyca. Będzie jeszcze paru lordów, chcieliśmy omówić interesy. Planujemy inwestycje w Dorzeczu, wspólne, to i koszta niższe będą, ale nie wiem czy bez Waszmości lorda warto rozmawiać; gdyby zdążył to zapraszam, tedy wszystkiego się dowie, a i zabawi się na pewno przednio, a jak nie to może Waszmość by wpadł i potem przekazał wszystko? - spytał, wpadłszy jeszcze na jeden pomysł. W końcu dokończył posiłek, wypił kielich wina i spytał jeszcze, czy z kruczarni będzie mógł skorzystać. Skoro zaś nie było sensu zostać tu dłużej, uprzedził, że z rana wyjedzie w dalszą podróż.
Edmund Bracken.
Edmund Bracken.

Liczba postów : 194
Data dołączenia : 04/03/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mariya Mallister Sro Sie 19, 2020 1:39 pm

2 dzień 5 księżyca 10PZ

Ostatnie tygodnie mijały dla wdowy bardzo ciężko. Częściej jadała w samotności niż przy jednym stole z ludźmi, których nienawidziła. Jednak musiała grać pozory, chociaż do czasu, aż wymyśli jak wybrnąć z tej całej sytuacji. W prawdzie pierwsze kroki zrobiła, jednak czy one wypalą? Tego nie wiedziała. Opuszczając zamek mogła tylko w towarzystwie ludzi Żelaznych, gdzie by nie poszła poza mury również w ich towarzystwie. Musiała przyznać, że ich obecność nie różniła się zbytnio od obecności jej małżonka gdy ten jeszcze dychał. No i do tego minęło nieco czasu i postanowiła spotkać się z synem, jednak by to zrobić, musiała powiadomić nowego "zarządcę". Kazała przygotować suty posiłek, na którym tym razem miała zamiar się pojawić. Trzeba było podjąć odpowiednie kroki i zacząć działać, przyszłościowo dla własnego dobra.
- Jestem niezmiernie wdzięczna, że dotrzymałeś Ser Stanie słowa i Twoi ludzie nie są brutalni wobec moich sług. Powiedz zatem...jak mogę Ci się odwdzięczyć?
Zapytała przyglądając się mężczyźnie z uwagą. Ona sama ubrana w coś luźnego i dość...prowokującego. Wszak nie była już mężatką, a przyszłość jej własnego życia leżała w jej rękach. Starała się być rozluźniona i nie tak bardzo spięta.
Mariya Mallister
Mariya Mallister

Liczba postów : 100
Data dołączenia : 18/03/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Celia Tully Pon Lis 08, 2021 1:34 pm

25/11/11 PZ


Żegnając się z Martym, Celia przykazała stajennym, aby dobrze go traktowali. Nie chciała wszak potem słyszeć, jak to ktoś kopnął jej zorsę tylko dlatego, że jest w paski. W komnatach gościnnych sama panna Tully nie spędziła zbyt wiele czasu, bowiem nawet niekoniecznie chciało jej się przebierać. Zresztą i tak nie miała odzieży, którą aktualnie nosiły damy w Dorzeczu, a co więcej – nie interesowało ją to. W Wielkiej Sali Riverrun pojawiła się zatem w typowym dla siebie ubraniu, choć darowała sobie bury płaszcz i maskę Śledźmy. Nie mogła za to rozstać się z potężnym kosturem i towarzyszącym jej pieskiem Leszkiem. Jedyne, co zmieniła, to może zapach, ponieważ wyjątkowo przy takiej okazji nie chciała pachnieć rybą.
Ten mężczyzna, który siedział u szczytu stołu, musiał być tym całym Stanem Krabem, ponieważ otaczali go parszywi Żelaźni. Co się zaś tyczyło rodziny… o śmierci ojca wiedziała od dawna, jednak liczyła chociaż na obecność matki, brata lub siostry. Niestety nie uświadczyła tego, bowiem przy stole siedzieli Tully, których nie potrafiła za bardzo rozpoznać. Sądząc jednak po wieku, ten starszy mógł być jej stryjem, a młodsi może kuzynami?
-Wielce szanowny panie Stanie Krabie – zaczęła od przywitania osoby najwyższej tutaj rangą. –Stryju? Yyy… i wy… moi kuzyni? – dodała po chwili niepewnie, obserwując reakcje zebranych. –Na imię mi Celia. Jestem córką zmarłego ser Lucasa z rodu Tullych i lady Lynesse z rodu Hightowerów. Z dekadę temu zaginęłam podczas napadu na orszak mojej pani matki, lecz teraz powracam, aby odwiedzić swą rodzinę. Zapewne interesuje was, co działo się ze mną przez ten czas. Otóż wychowywała mnie stara zielarka, która nauczyła mnie swego fachu. Jednakże rok temu natknęłam się przypadkowo na Edmunda Brackena, który poprosił mnie o odzyskanie nogi dla jego bratanka. W tym celu udałam się do dalekiego Gorgonzo… to jest Gogossos, gdzie poznałam obecnego tutaj księcia Jala. Na tym jednak nie zakończyła się moja podróż. Przemierzyłam pół świata, by wreszcie w tajemniczym Asshai uzyskać interesujące mnie informacje – przerwała na chwilę, by zwilżyć gardło. –Lecz gdy po wszystkim wróciłam do Westeros, okazało się, że moja mentorka nie żyje, a chatę moją spalili wieśniacy podburzeni przez wędrownego septona. Swoją drogą od kiedy to w Dorzeczu septoni mogą ot tak palić czyjąś własność? No ale do rzeczy… Od mieszkańców okolicznych wiosek dowiedziałam się, iż Amos Bracken nie żyje. No, myślę: „Cholera, niedobrze…”, ale nic to! Przecież Roderick Blackwood stracił też nogę, czyż nie? Może chociaż jemu na coś się przydam. I co? I, kurwa, jajo, że się tak wyrażę. Ten też musiał umrzeć? Nosz cholera, to ja podróżuję po jakimś Gogossos, Qarth i Asshai, by dowiedzieć się, że Blackwooda kruki rozdziobały? Nie mogły go chociaż nie dziobać? Albo dziobać wolniej? Miałabym wtedy, co przyszywać, ale dobra, już jakoś się z tym pogodziłam, także… - przerwała, bo w sumie to nie wiedziała, do czego tak w zasadzie zmierzała. W myślach klęła teraz na tego jebanego Harwyna, który pozbawił ją aż dwóch pacjentów. –A tak, wiem, że mój ojciec również nie żyje, ale to nic. Chciałabym się zobaczyć chociaż z matką lub rodzeństwem – zakończyła swój przydługi wywód, oczekując, że dowie się chociaż, gdzie to też może znaleźć swoich najbliższych.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Jalabhar Qhoqua Pon Lis 08, 2021 5:43 pm

Szybko i sprawnie przygotowali się do wizyty w Wielkiej Sali, a Jal docenił, że Celia nie zabrała ze sobą maski. Cóż, mogłoby to zniechęcić Cradda do rozmowy z nimi, a po coś jednak ten kawał drogi przebyli. Gdy weszli, Celia rozpoczęła monolog. Ach, cóż to był za monolog. "Tak było, nie zmyśla!" - chciałoby się rzec, ale nie zamierzał jej przerywać. Miał nadzieję, że ich gospodarz uwierzy w jej słowa, choć historia zdecydowanie brzmiała na nierzeczywistą. Czy była potrzeba opowiadać Żelaznym wszystko z takimi szczegółami? Pewnie nie. Czy Jal zdążył się już przyzwyczaić do osobowości Celii? Jak najbardziej. Właściwie to doceniał, że nie zaczęła rozmowy od okładania Żelaznych kosturem, gdyż to mogłoby skończyć się niewesoło. Gdy jego ukochana skończyła, postanowił sam dodać kilka słów, w razie gdyby Żelazny nie uwierzył i z marszu uznał ich za wariatów lub kretynów. -Regencie. Na wstępie chciałbym podziękować za gościnę, z której chętnie skorzystamy. Zwę się Jalabhar Qhoqua i tak jak zapowiedziałem przy bramie, jestem dziedzicem Ostatniego Lamentu na Wyspach Letnich i podróżnikiem. Choć historia, którą przed chwilą usłyszeliście może brzmieć niewiarygodnie, to zaświadczam za jej prawdziwość. Poznałem lady Celię w Gogossos, a od tej pory pomagam jej i wspieram. Choć pochodzi z rodu Tullych, to zaginęła jako mała dziewczynka i dalsze życie spędziła z dala od rodziny. Tę rodzinę właśnie chciałaby poinformować o tym, że żyje i nic jej nie grozi. - podsumował słowa ukochanej. Może teraz całość przybrała trochę bardziej przystępna formę dla słuchaczy?
Jalabhar Qhoqua
Jalabhar Qhoqua

Liczba postów : 140
Data dołączenia : 04/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mistrz Gry Sro Lis 10, 2021 7:08 pm

- Witajcie, goście, siadajcie i częstujcie się - zdążył przywitać przybyłych Stan Cradd, zanim Celia rozpoczęła swój długi wywód.
Reakcje? Żelaźni Ludzie nie podchodzili do sprawy osobiście, więc niezbyt się nią przejmowali. Jeden uniósł zdziwiony brew, drugi uśmiechał się rozbawiony absurdem sytuacji, trzeci wyglądał na zszokowanego. Sam regent był raczej mieszanką pierwszych dwóch z dodatkiem gniewu, który ukazał się na jego twarzy w momencie wspomnienia przez dziewczynę o septonach palących czyjekolwiek chaty w Dorzeczu. Chyba był to pewnego rodzaju czuły punkt. Tully tymczasem... Starszy mężczyzna zachowywał kamienną twarz, jednak młodsi wydawali się zirytowani całą sytuacją.
- Co to za ponury żart, Cradd? - odezwał się w końcu jeden z młodszych Pstrągów, starszy z dwóch braci zmarłego lorda Axela. - Zaprosiłeś znajomego zza mórz i postanowiłeś sobie przy okazji zakpić z kolejnej tragedii w naszej rodzinie? Czym w ogóle jest ten Ostatni Lament? Jakaś nora piratów na Stopniach lub Wyspach Bazyliszkowych?
- Zważ na język, Tully - odpowiedział regent, którego twarz momentalnie spoważniała. - Przyjąłem na zamek wędrowców, którzy prosili o gościnę. Lord Jalabhar jest szlachetnie urodzony, a jego towarzyszka powołuje się na więzy krwi z wami, jak mógłbym więc im odmówić? - Cradd uśmiechnął się niewinnie. - Jeżeli zaś kłamią i próbują robić głupca zarówno z was, jak i reprezentanta króla, to spotka ich odpowiednia kara. Nawet wam pozwolę o niej zdecydować, jako że wasz ród znieważyliby nawet bardziej niż królewski majestat.
- Jeżeli...
- Starczy, chłopcze - uciszył bratanka najstarszy z Tullych, który, jak słusznie Celia się domyśliła, był jej stryjem Elstonem. - Dziewczyno - spojrzał na Celię. - masz urodę po nas, ale to samo można powiedzieć o niejeden pannicy latającej po Dorzeczu - stwierdził. - Mówisz, że zaginęłaś i kiedy, to każdy wie. Później opowiadasz nam jakieś niestworzone historie o zielarkach, nogach i wschodnich krainach. Stawiasz się z Letniakiem i powołujesz na pracę dla Brackena, który nie jest nam przyjacielem. Jak to niby ma świadczyć o twojej wiarygodności? - zapytał. Z poświadczenia Jalabhara nic sobie nie robił i zignorował go na razie, ponieważ ten sam przyznał, że dziewkę spotkał przed rokiem. Mogła mu więc sprzedać takie samo kłamstwo, jakie teraz chciała sprzedać im. - Jednak... Historia twoja jest tak nieprawdopodobna, że tylko skończony dureń próbowałby użyć jej jako dowodu. Dlatego dam ci szansę... Przede wszystkim - dlaczego nie wróciłaś do domu wcześniej? Wiesz kim jesteś i gdzie twoje miejsce. Czyżby ta stara zielarka cię przetrzymywała? - zechciał się dowiedzieć. - Po drugie zaś - czemu ulubionym owocem mego brata, a twojego ojca, były brzoskwinie z Reach?
Stryjek okazał się chytrym lisem, jednak Celia nie powinna się dać wciągnąć w pułapkę. Doskonale wiedziała, że ulubionym owocem jej ojca były pomarańcze z Dorne, a nie jakieś reachowskie brzoskwinie!

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9614
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Celia Tully Nie Lis 14, 2021 10:48 pm

Hm, dziwni byli ci Żelaźni, którzy nie dość, że zapraszali ich do stołu, to jeszcze pozwolili Śledźmie przemawiać. Cholera, jeść to jej się akurat nie chciało, bowiem średnio wyobrażała sobie przełykanie czegokolwiek wobec takich mężczyzn, jednakże napitkiem wyjątkowo nie pogardziła. Może to był jakiś wpływ Jalabhara, który próbował nakłonić ją do testowania także innych trunków poza własnymi. W każdym razie ponowne zdziwienie chwyciło dziewczynę, gdy pierwsze słowa oburzenia popłynęły z ust jej własnego krewniaka. Co za zdrada! To ona wraca po tylu latach nieobecności do Riverrun, a ci tak ją witają? Skandal! Obecność Żelaznych zdaje się źle wpływała na szlachetne rody Dorzecza.
-Książę Jalabhar, regencie - wtrąciła się Celia. -Mój towarzysz jest letniackim księciem. Nawet wy, kuzynie jak mniemam, chyba słyszeliście o Wyspach Letnich, hm? - zwróciła się do jednego z młodszych Pstrągów, chcąc mu nieco dopiec. Mimo wszystko dało się odczuć zmianę w jej zachowaniu, jakby z lekko szalonej dziewki stała się kimś, kto jednak umiał się ładnie i zgrabnie wyrażać. Być możliwe niewiara rodziny tak bardzo ją zabolała, iż postanowiła im udowodnić, że naprawdę pochodzi z Tullych, a być może nagle odezwała się jej urażona duma. Spojrzała się oschle na stryja, który chciał ją testować. W tym samym czasie czujny Leszek wlepił mądre oczyska w swą panią, jakby wymuszając na niej jakąś reakcję.
-Gdybym to wszystko sobie zmyśliła, to nie zadawałabym sobie tyle trudu, by pakować się z zorsą na wasz zamek, stryju. Nie dbam też o wasze animozje z Brackenami czy innymi lordami. Mówię, jak jest - odparła, głaszcząc pieska Leszka po jego wielkim łbie. -Ale niech będzie... Stara mnie w żadnym wypadku nie przetrzymywała, ale tuż po moim zaginięciu Dorzecze zaczęło odczuwać skutki wojny Durrandona z Żelaznymi, więc ona chyba najzwyczajniej w świecie bała się ruszać gdziekolwiek. Uznawała, iż na bagnach jesteśmy bezpieczne. Kiedy zaś wreszcie mogła już swobodnie podróżować, to cóż... wtedy to ja nie chciałam wracać. Stara zielarka oferowała mi dużo ciekawsze życie niż rodzina na zamku. Nie myślałam wówczas o rodzinie, a jeno o sobie. Teraz chciałabym nieco naprawić ten błąd - przyznała, choć w istocie miała coraz mniejszą ochotę na kontakty z krewnymi. Może chociaż pani matka okaże się przyjemniejsza... -Jakie znowu reachowskie brzoskwinie? I to ja mam udowadniać, żem Tully? Ulubionym owocem twego brata, a mego ojca były dornijskie pomarańcze - prychnęła, kręcąc z dezaprobatą głową. A, chyba że to znowu podstępny stryj ją testował... Cholera, ale to Riverrun zrobiło się mało gościnne, od kiedy zamieszkali w nim Żelaźni.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Jalabhar Qhoqua Pon Lis 15, 2021 2:16 pm

Regent sprawiał wrażenie, jakby sytuacja częściowo go bawiła, co właściwie nie dziwiło, gdyż historia brzmiała jak żywcem wyjęta z teatralnej sztuki. A jej prawdziwość, choć pozornie niewiarygodna, nadawała jej dodatkowego smaku. Choć wiele o Żelaznych słyszał, to Jal musiał przyznać, że Cradd okazał się gościnny, nawet jeśli nie całkiem na swoim i pewnie tylko dlatego, by dodatkowo zadrwić z Tullych. Książę uniósł brew, słysząc brednie, które wypluwał z siebie młodszy z Pstrągów? Żeby samemu mieszkając na takim zadupiu, jego dom zrównywać z pirackimi siedliskami, to jednak trzeba było mieć tupet. Albo nierówno w głowie, skoro widząc Letniaka do głowy nie przyszły Wyspy Letnie. Za głupca uznał więc Jalabhar tego człowieka i jako głupcowi nie zamierzał poświęcać mu więcej swej uwagi. Słowa wypowiedziane przez durnia zaboleć nie mogły, a więcej można stracić zniżaniem się do jego poziomu. Zresztą, Cradd i tak szybko usadził mężczyznę, zanim ten postanowił obrazić gości jeszcze bardziej. Stryj przynajmniej okazał się człowiekiem bystrzejszym, który nie odrzucał z góry tego, że Celia mówi prawdę. Spróbował ją też przetestować, co Jal uznał za całkiem niegłupie podejście. Dziewczyna natomiast znów odparła szczerze, a na dodatek nie wpadła w zastawioną przez krewniaka pułapkę. Co więcej, jej historia stała się bardziej spójna i konkretna. Jal nie odzywał się więcej, zamiast tego zakosztował wina i przyglądał się Tullym, by zobaczyć ich reakcje na jej słowa. Właściwie całkiem dobrze się bawił, o ile oczywiście żadne ujadające kundle nie zamierzały ponownie obrażać jego domu.
Jalabhar Qhoqua
Jalabhar Qhoqua

Liczba postów : 140
Data dołączenia : 04/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lis 18, 2021 10:09 pm

- Czyżby dziedziców również tytułowano na Wyspach Letnich książętami? Wydawało mi się, że to tytuł zarezerwowany dla realnych władców - odpowiedział Cradd, uśmiechając się trochę złośliwie i sięgając po piwo. - Strasznie niepraktyczne w takim razie, zupełnie jak u Dornijczyków...
Buta i zadzieranie nosa ze strony Celii nie przysporzyły jej sympatii ze strony stryja. Rodzina Tullych w ostatnim czasie dotknięta została przez szereg tragedii oraz upokorzeń, a z myślą o zgonie dziewczynki zwanej Celią pogodzili się już dawno. Co więc mieli pomyśleć, kiedy ot tak pojawiała się w Riverrun z - rzekomo - Letniackim księciem, odziana jak wioskowa zielarka, z wielkim kijem i psem? Mieli uwierzyć jej na słowo, ponieważ jest ruda? Równie dobrze Stan mógł sobie spróbować z nich zakpić. W końcu jeżeli ktokolwiek na zamku miał mieć kontakty z Letniakami to właśnie on i inni Żelaźni Ludzie, którzy znani byli z dalekich wypraw morskich.
- Owszem, były to dornijskie pomarańcze - potwierdził sucho ser Elston. - Dureń umiał wydać na nie wszystkie pieniądze, kiedy tylko zobaczył jakieś na targu w Duskendale lub Maidenpool - prychnął rozbawiony, na ułamek sekundy zapominając o trudnych czasach i wracając myślami do swojej młodości. - To wasza kuzynka, chłopcy - oznajmił do młodszych Pstrągów i powstał z miejsca. - Twoja matka wróciła do Wysokiej Wieży, dziewczyno, zabrała ze sobą twoje rodzeństwo - poinformował. - Starczy dla mnie tej wieczerzy...
Po tych słowach Elston posłał jeszcze twarde spojrzenie w stronę Cradda i ruszył w stronę wyjścia. Widząc odchodzącego stryja młodsi Tully również wstali. Służba w tym czasie postawiła półmisek ze smażoną rybą na stole.
- Uważaj, aby nie zakrztusić się ością, "regencie" - rzucił na odchodne jeden z nich.
Ponure spojrzenie Stana podążyło za Tullymi do wyjścia, po czym uśmiechając się powrócił wzrokiem do gości.
- Mówiliście coś o septonie, który spalił jakąś chatę i wieśniakach, którzy mu pomogli - podjął temat. - Gdzie to było? - zapytał. - Król wygnał zakony Wiary Wojującej z Dorzecza, a septoni nad prawem nie stoją. Ludzie, o których mówicie, to bandyci, a bandyci nie mają długiego życia w tym kraju.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9614
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Celia Tully Wto Lis 23, 2021 5:40 pm

Żelaźni to jednak jacyś ograniczeni byli, czego dowodziły kolejne słowa Stana Kraba. No a jak ma być niby tytułowany syn księcia? Oczywiście to wszystko zależało od tego, czy w danym kraju przyjęto nazywać mężczyzn książętami w zależności od posiadania danej ziemi, czy też był to najzwyczajniej w świecie tytuł honorowy, zarezerwowany dla męskich przedstawicieli rodziny książęcej. W każdym razie Celię obchodziło to tyle, co ostatnia zima, jaką widziała, toteż kwestię ewentualnego komentarza pozostawiła Jalabharowi.
Idiotami okazali się być również jej krewniacy, którzy właśnie odstawiali jakieś dziwne przedstawienie. Miast porozmawiać coś więcej z dawno niewidzianą bratanicą i kuzynką, ci postanowili rzucić kilka suchych informacji i zawinąć się czym prędzej. Dziewczyna obserwowała całe to zajście z mieszanką zażenowania i żalu.
-Czyli również i Tully są durniami - podsumowała głośno własną rodzinę, nie siląc się nawet na półszept. -Co ich ugryzło? - zapytała, choć mogła się już tego domyślać. Krew nie woda i skądś ta wielka nienawiść do Żelaznych musiała się wziąć w umyśle i sercu Śledźmy, jednak w sumie to sami poniekąd doprowadzili do takiego stanu rzeczy.
Sama Celia spięła się dopiero wtedy, gdy Stan wrócił tematem do septona i palenia wiedźmich chat. No i tak... Sama nie przepadała za ludźmi Wiary, jednak Żelaznych Ludzi chyba nie lubiła bardziej, toteż z pewnością żadnemu Krabowi nie zamierzała pomagać.
-Nie pamiętam, dużo się od tego czasu wydarzyło, a nigdy nie miałam dobrej orientacji w terenie - skłamała, wzruszając ramionami. -Zresztą ci bandyci, jak mówicie, już dostali nauczkę. Septon i jego gromadka uciekali przed nami z nagimi zadami, a Leszkowi nawet udało się ich trochę popodgryzać - dodała, głaszcząc wielkiego, czarnego psa, który cały czas przy niej warował.
-My i tak się będziemy wkrótce zbierać, gdyż najwyraźniej czeka nas jeszcze podróż do tego paskudnego Reach - zrobiła zbolałą minę. Naprawdę nie chciało jej się wchodzić w ten cały raj rycerzyków i głupich kwiatków, jednak nie miała chyba wyboru, jeśli chciała jeszcze zobaczyć się z matką i rodzeństwem. -A, prawie bym zapomniała... Wieśniacy mówili, że Blackwooda powiesili we wroniej klatce. Wisi to jeszcze? Mogę zabrać ze sobą jedną z jego kości? - zapytała, planując wykonać z niej sobie nowy kolczyk lub sproszkować i przetrzymywać na szczęście. W sumie i tak ponoć był zdrajcą, więc komu miało zależeć na jego szczątkach?
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Jalabhar Qhoqua Czw Lis 25, 2021 1:29 am

Oho, najwyraźniej nie tylko Celia miała być dziś testowana. Regent, nie bez pewnej dozy złośliwości, zapytał go o jego pochodzenie, jednakże Jal miał nad nim zasadniczą przewagę - pochodził z Wysp Letnich, więc wiedział o czym mówi. -To w sumie dość interesująca kwestia, więc pozwolę sobie zaspokoić ciekawość naszego gospodarza. - rzekł do Celii, po czym kontynuował. -Otóż język, którym posługujemy się na Wyspach dość poważnie różni się od waszego. Mianowicie, sporą rolę odgrywa w nim akcent, który kładziony w odpowiedni sposób modyfikuje lub całkowicie zmienia znaczenie konkretnego słowa. I tak, w naszym języku na określenie władcy i członków jego rodziny istnieje tylko jedno słowo, które jednak w zależności od wymowy oznacza inną osobę. Dla przykładu - mówiąc o mnie, o moim ojcu czy o mojej siostrze, Letniacy posłużą się tylko jednym słowem, za to za każdym razem zabrzmi ono inaczej. Przynajmniej w naszych uszach. Z naszego punktu widzenia jest to idealnie praktyczne, choć przyznam, że rzeczywiście konfundować może naszych przyjaciół zza mórz. Jako, że przyjęło się w Westeros określać naszych władców książętami, to i ja posłużyłem się tym słowem, podług logiki, którą sami stosujemy. Ot i cała historia. - wyjaśnił całą sprawę, po czym sięgnął po kielich, by po długim monologu dać gardłu odetchnąć. W międzyczasie Tully zebrali się do wyjścia, co właściwie rozczarowało Jalabhara. Nie takiego powitania oczekiwał po wielu dniach wędrówki. W sumie starszego jeszcze rozumiał i nawet żałował - pewnie przybycie Celii przypomniało mu brata, którego zdążył już pogrzebać i opłakać, a ona sama okazała się inna od tego, czego mógłby się spodziewać. Natomiast ostentacyjne zachowanie młodszych spowodowało jedynie wywrócenie oczu przez Letniaka. Na retoryczne pytanie Celii, odparł tylko wzruszeniem ramion, pozostając na tyle dyplomatycznym, by nie obrażać jej rodziny. Jacy by nie byli, to pozostawali jej krewnymi, a przez to zachował do nich przynajmniej minimalny szacunek. -No wiesz, może mieli dość towarzystwa kogoś, kto wypełzł z pirackiej nory. - rzucił z uśmiechem. Nie chował jednak urazy do młodszego krewnego Celii, bardziej go to bawiło. Żelazny jął wypytywać o wydarzenia z septonem, a skoro dziewczyna nie zdradzała konkretów, to i on nie zamierzał. -Sami wiecie najlepiej, gospodarzu, że chłop do chłopa podobny, a i wioski w Dorzeczu nie bardzo się od siebie różnią. Grunt, że ostatecznie nikomu nic się nie stało, a następnym razem porządnie się zastanowią, zanim zaczną nękać uczciwych ludzi. - odparł. Uniósł brew, słysząc o wyprawie do Reach. Niby go to nie zaskoczyło, biorąc pod uwagę, czego się dowiedzieli, ale doceniłby, gdyby Celia najpierw swoje pomysły konsultowała z nim. Mimo to fortunnie się wszystko składało, bo i nowe miejsce będą mogli zobaczyć, a i towary się przy okazji sprzeda, toteż Jal nie planował narzekać. Liczył za to po cichu, że dalsza część rodziny Celii, będzie ciut bardziej chętna do rozmowy. Tymczasem jednak dziewczyna zeszła na temar szczątków Blackwooda, on zaś sam skupił się na jedzeniu, słuchając jednym uchem.
Jalabhar Qhoqua
Jalabhar Qhoqua

Liczba postów : 140
Data dołączenia : 04/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mistrz Gry Pią Lis 26, 2021 12:02 am

Stan przyjął wyjaśnienie Jalabhara kiwnięciem głowy. Powiedzieć więc można było, że i miał rację, i jej nie miał. Słowo to samo, ale intonacja zmieniała mu całkowicie znaczenie. Oni takich cudów nie mieli, więc z grzeczności nazwał Jalabhara "lordem", tak jakby można było uczynić z nieposiadającym własnego tytułu synem władcy jakiegoś zamku czy innej mieściny. Ciekawa sprawa.

- Jakkolwiek zabawne to musiało być, to nie tak tutaj się sprawy załatwia. To, że "nikomu nic się nie stało", to nie jest radosna nowina - rzekł Cradd, którego odpowiedź w sprawie septona najwyraźniej nie usatysfakcjonowała. Prawdopodobnie wolałby, aby duchownemu i jego gromadce coś się bardzo stało. - Ci przeklęci fanatycy będą teraz złorzeczyć coś pod nosem o czarach i demonach, a później wrócą dalej palić i niszczyć. Karą za bandytyzm jest topór lub sznur, ewentualnie Mur - wyjaśnił. - Tak się utrzymuje tutaj spokój. Rok temu jacyś bandyci spalili Brackenowi parę wsi i zaraz tutejsze paniczyki zaczęły sobie skakać do gardeł. Bracken oskarżył Blackwooda, Blackwood zaprzeczył i się obraził, a Axel Tully wykorzystując zamieszanie pociął się własnym sztyletem w wychodku Kamiennego Żywopłotu i oskarżył gospodarzy o próbę otrucia i morderstwa - streścił ostatnie wydarzenia, ponieważ nie wiedział jak bardzo na bieżąco goście są z mentalnością Dorzecza. Zwłaszcza dla Jalabhara mogła być to nowość skoro był z daleka. - Do dzisiaj część moich chłopców straszy się na warcie wychodkowym zabójcą - zaśmiał się. - Ech... Tak czy inaczej... Dorzeczanie kochają zabijać się nawzajem, więc król musi szczególnie ich pilnować. Fanatycy z Wiary Wojującej są za to popierdoleni jeszcze bardziej. Dlatego nie ma miejsca na jakąkolwiek pobłażliwość dla tego typu incydentów. Jak się nazywała ta wioska, przy której była chata i w jakiej okolicy leży?
Pytanie o Blackwooda trochę Stana zdziwiło, a trzeba było przyznać, że raczej nie należało do takich jakie słyszy się codziennie. Co jednak mógł powiedzieć? Dorzecze, Tully, popierdolony ten kurwidołek...
- Skazali go przed rokiem, więc nie wiem czy jeszcze tam wisi. Żona pewnie chciała go zdjąć raczej szybko, a króla pewnie nie obchodziło to aż tak żeby co księżyc sprawdzać - odpowiedział. - Śmierć miał całkiem ironiczną, ma w herbie czardrzewo i masę ptaków, to na jego własnym czardrzewie go powiesili i jego własne kruki go rozdziobały. Ponoć pomysł wyszedł od żony naszego księcia, tej z Doliny. Tam też mają nierówno pod sufitem, trochę jak Dorzeczanie, ale najwyraźniej coś dobrego czasem spłodzą. Tak samo w Dorzeczu się zdarzy, taki lord Frey na przykład jest bardzo rozsądnym człowiekiem.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9614
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Celia Tully Nie Lis 28, 2021 4:23 pm

Jalabhar mówił całkiem z sensem i rzeczywiście Celia przypomniała sobie, że gdy uczył ją języka swego ludu, wiele razy powtarzał, iż te same słowa wypowiedziane z różnym akcentem mogą oznaczać odmienne rzeczy. Generalnie pannie Tully niezbyt dobrze wychodziło powtarzanie akcentów, toteż nieraz zdarzyło jej się powiedzieć coś oburzającego, gdy miała na myśli coś zupełnie innego.
Stan Krab bardziej niż językami i dialektami interesował się sprawami dotyczącymi bandytyzmu na ziemiach Dorzecza. Dla Śledźmy było jasnym, że skoro Żelaźni tak bardzo chcieli utrzymywać spokój w tej krainie, to ich winą było niedopilnowanie owej grupy szalonego wyznawcy. Coś jej jednak wewnątrz mówiło, aby tym razem trzymała język za zębami. W okolicy nie było żadnego lorda Theoderica, który mógłby ocalić ją przed czekającą karą. Wysłuchała zatem całego wywodu o zwalczaniu niegodziwców, a do rozmowy włączyła się dopiero wtedy, kiedy posłyszała, jak to lordowie Dorzecza próbowali robić jakieś dziwne intrygi, kłócąc się przy okazji między sobą.
-A tak, to zupełnie pasuje zarówno do Brackena, jak i Blackwooda. A Axel... no cóż, martwych nie wypada mi obrażać, a też nic mi do jego spisków. Wasz król i tak już wymierzył mu stosowną i pomysłową karę - zagadnęła na wpół ironicznie. Nigdy jakoś specjalnie na zależało jej na kuzynie, ale Harwyn i jego inwencja twórcza w wypadku kaźni była, jakby to ująć, pojebana.
-Nazwy wioski nie pamiętamy, regencie. Już mówiliśmy - upierała się dalej przy swoim. -Możemy ci za to powiedzieć, że tego całego septona i jego Braci Ubogich złapaliśmy gdzieś na południe od Atranty. A, i jeszcze jedno. W Reach podobno zebrał się jakiś ruch ludzi zwanymi Tropicielami Wiedźm. Generalnie banda zdesperowanych fanatyków, którzy przemocą chyba pragną tępić wszystko co podług nich gnuśne i tak dalej. Kaznodzieja pewnikiem nimi się zainspirował lub może nawet z Reach przyszedł - rzuciła mimochodem, chcąc zwrócić uwagę Żelaznego na inny temat.
Mężczyzna zaś opowiedział jej co nieco o okolicznościach śmierci Blackwooda. Celia tak tego wszystkiego słuchała i jęła się zastanawiać, skąd wytrzasnęli taką dziewkę, w której to głowie rodziły się pomysły. Teraz sobie przypomniała, że rzeczywiście Asgar Darklyn wspominał coś o sojuszu Żelaznych z Doliną.
-Powaleni ci Doliniarze... - skomentowała głośno. -To znaczy... cholera, szkoda. Czyli moja wyprawa do Dorzecza okazała się być chuja warta - dodała szybko, a w myślach zaczęła przeklinać tę głupią doliniarską dziewuchę, która to pozbawiła ją zajęcia. No chyba że Harwyn i tak chciał skazać Blackwooda na śmierć, ale wtedy i tak byli oboje winni. Lepiej jednak było o tym za dużo nie myśleć, bo jeszcze chlapnie przy Krabie za dużo. -O, czyli chociaż Frey żyje? No, to pierwsza dobra wiadomość od dawna... - ożywiła się na chwilę, choć już w głowie zaczęła planować, kiedy to mogą ruszać do Starego Miasta.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Jalabhar Qhoqua Sro Gru 01, 2021 8:17 am

Jal posmutniał wewnętrznie, choć starał się tego po sobie nie pokazać. On tu opowiada takie ciekawe lingwistyczne historie, a zainteresowanie słuchaczy pomknęło hen w pola i strumyki Dorzecza. Ehhh, cóż było robić, przynajmniej wyjaśnił w czym rzecz. Słuchał za to tych Dorzeczańskich historii i trochę nie dowierzał. Nie to, że nie słyszał plotek już wcześniej, ale i tak ciężko mu było uwierzyć w taką samowolę lokalnej szlachty. No, to Żelaźni mieli ciężki orzech do zgryzienia z tym Dorzeczem. Całe szczęście, że ich wycieczka już wkrótce miała ruszyć dalej, poza tę niespokojną krainę. Parsknął śmiechem, słysząc absurd historii o wychodkowym zabójcy. No przecież to jak scena wprost wyrwana ze sztuki teatralnej! Chociaż w sumie pewnie porządne teatry trzymały się zdala od Dorzecza, więc najwyraźniej miejscowi radzili sobie jak umieli.
Co do wioski... o wszyscy bogowie, mali i duzi, jak jej było? Stare Zupy? Małe Kupy? Strupy z Dupy? Dziki język, dziki kraj. Jalabhar ostatecznie poddał się w próbach przypomnienia sobie właściwej nazwy, choć prawdę powiedziawszy mocno się nie starał, zwłaszcza, że Celii chyba też nieszczególnie na tym zależało. -Na oko to kierowali się ku granicy z Reach, w tamtą stronę też umknęli. Tak ciula skopaliśmy, że mam nadzieję, że już nie będzie was niepokoił. Mimo to, przyjmijcie moje przeprosiny, regencie, żeśmy zbrojnemu ramieniu sprawiedliwości nie zaufali i wzięli sprawę w swoje ręce. - dodał uzupełniając słowa Celii. Regent rozwinął jeszcze wątki Dorzeczańskiej "sprawiedliwości" i Doliniarskiej pomysłowości. -Kreatywnie, trzeba przyznać. - pokręcił głową w zamyśleniu. Myślami lekko odpłynął ku podróży do Reach. Oj, z pewnością nie da się namówić na podróż lądową. Nie w sytuacji, gdy Dorzecze i pogranicze Reach prezentują sobą taki dziki obraz. A problem z fanatykami na granicy zdecydowanie nie był jego problemem, żeby chciało mu się weń mieszać i angażować ludzi.
Jalabhar Qhoqua
Jalabhar Qhoqua

Liczba postów : 140
Data dołączenia : 04/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mistrz Gry Sro Gru 01, 2021 5:25 pm

- Jakieś plotki obiły nam się o uszy przed paroma księżycami - powiedział Stan, trochę niezadowolony z braku miana wsi, kiedy Celia przedstawiła mu informację o Tropicielach Wiedźm. Banda fanatyków działała w Westeros już od ponad roku, więc istniała spora szansa, że już o niej słyszano w wielu częściach kontynentu. - Dziękuję za ostrzeżenie, jednak nie sądzę żeby odważyli się pojawić w Dorzeczu. Wasz septon był jakimś obszarpańcem z małą grupką, a Tropiciele są ponoć licznym oddziałem. Trudno byłoby im pozostać niezauważonymi, a kiedy tylko by ich wykryto, to ich los byłby marny. Nie tolerujemy fanatyków...
Dalszych komentarzy i słów Cradd nie komentował, przytaknął jedynie, że lord Theoderic Frey wciąż żyje i ma się dobrze. Jego Miłość nagrodził nawet lojalność i rozsądek pana Przeprawy darując mu część podatków jakie miały być wypłacone w najbliższym czasie.
- Swoją drogą poinformowano mnie, że większa część waszego orszaku podróżuje pieszo - rzekł Stan. - To się chyba nie godzi, aby lady Tully oraz książę podróżowali z tak niedoposażoną obstawą - zauważył i wydawało się z początku, że Żelazny zaczyna sobie z nich kpić, jednak wesoły uśmiech zaraz przyozdobił jego twarz. - Przyjmij więc proszę, pani, dwadzieścia koni w prezencie od króla. Pomogą wam z pewnością w podróży - zaoferował. - Jeżeli zaś zabronisz swoim kompanom z nich korzystać, to cóż... Nie wiem czym książę i jego ludzie cię urazili, ale to już nie mój problem - zaśmiał się regent.
Skąd ta szczodrość Cradda? Trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie konie jakie chciał im podarować były w jego władzy przez wzgląd na bycie obecnym regentem Riverrun, a tym samym mogło się okazać, że należą bardziej do Tullych niż do króla. Tully natomiast byliby pewnie bardzo niezadowoleni, gdyby dowiedzieli się po dzisiejszym zajściu, że Celię obdarowano wierzchowcami z ich stadniny...
Jeżeli nic więcej istotnego nie było do omówienia w czasie posiłku, to Stan rozmawiać mógł z gośćmi o sprawach błahych. Nie miałby też im za złe jeżeli woleli już udać się na spoczynek.



Maester (Los)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9614
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Celia Tully Nie Gru 05, 2021 2:03 pm

Skoro Żelaźni byli tak pewni tego, iż żadni Tropiciele Wiedź nie szkodzą ich ziemiom, to w porządku, niech tak sobie myślą. Zresztą Celii nic było do tych spraw, póki żaden śmierdzący kaznodzieja nie terroryzował jej dobytku. W zasadzie to bardziej jej chodziło o to, iż ów septon mógł się zainspirować tymi fanatykami niż bezpośrednio do nich należeć, jednak szkoda jej już było strzępić na to języka. Ona, Jal i inni wkrótce opuszczą tę opuszczoną przez zdrowy rozum krainę i zaczną szukać własnego miejsca w świecie.
Nagle jednak słowa Stana Kraba dużo bardziej zainteresowały Śledźmę, gdyż zwrócił się do niej lady Tully. O ile Jalabhar był księciem, a ona w istocie urodziła się Tullym, to żadna była z niej lady, więc początkowo myślała, iż mężczyzna chce z niej po prostu zakpić. Nim jednak zdążyła jakoś się obronić, ten postanowił najwyraźniej zaskoczyć wszystkich tu zebranych. Dwadzieścia koni?! Zapewne kalekie... lub chore! Tak, roznoszące straszliwą zarazę! Haha, na szczęście mądra Celia zamierzała przechytrzyć głupich Żelaznych i nie przyjąć daru. Chociaż może...
-Cóż za niespodziewana szczodrość - odezwała się wreszcie dziewczyna. -Dziękujemy, regencie. Widzę, że jednak nie wszyscy w Dorzeczu podobni są Tullym, Brackenom czy Blackwoodom - te słowa ledwo przeszły jej przez gardło, jednak dziewczyna postanowiła się poświęcić, aby nie budzić u głupich Żelaznych podejrzeń. Niech sobie myślą, że goście przyjęli ich podarek, niech myślą, że wygrali. Ona jednak zamierzała poważnie przyjrzeć się owym koniom, gdy tylko je zobaczy. Teraz zaś pragnęła już udać się na spoczynek, o czym zaraz poinformowała siedzących przy stole. Chyba Jal nie myślał, że będzie wspólnie biesiadować z tymi dzikusami...
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Jalabhar Qhoqua Sro Gru 08, 2021 8:02 am

Jako, że westeroscy fanatycy obchodzili go naprawdę bardzo mało, póki oczywiście nie wchodzili mu w drogę, dalszą wymianę zdań poświęconą temu tematowi śledził jedynie z umiarkowanym zainteresowaniem, zamiast tego odpoczywając po podróży i korzystając z rozkoszy stołu. Odnotował jedynie z zadowoleniem, iż Cradd odpuścił temat wioski. Najwyraźniej Żelaźni nie zawsze byli takimi barbarzyńcami, za jakich ich uważano gdzieniegdzie. Barbarzyńcy nie mieliby oporów, by plunąć na prawo gościnności i przesłuchiwać gości do skutku. A tu proszę, pełna kultura. Po chwili regent miał zaskoczyć ich raz jeszcze, prezentując Celii wierzchowce dla całego orszaku. Miły był to gest, tym bardziej, że całkowicie niespodziewany. Czy Jalabhar spodziewał się po tym jakiejś ukrytej złośliwostki? Otóż nie. Nikt nie wyciągnąłby z kapelusza dwudziestu chorych wierzchowców, gdyż takie się leczyło, bądź ubijało, gdy to konieczne, a nie oczekiwało na przypadkowy przyjazd zamorskich gości. Felernych koni też raczej nie byłoby po co trzymać. Czy więc złośliwość mogła być skierowana przeciwko komu innemu? No, to już było bardziej prawdopodobne. Dorzecze było krainą podbitą, więc pewno i rekwizycje się zdarzały. Zwłaszcza jeśli było się regentem w buntowniczym zamku. Pewnie gdyby Tully potraktowali ich inaczej, to Jal mógłby mieć opory przed przyjmowaniem daru, ale przypominając sobie dąsy na cudem odnalezioną krewną i głupie komentarze, stwierdzał, że te konie po prostu im się należały. Znaczy, Celii, w końcu to jej prezent, ale on by brał. Tymczasem dołączył się do podziękowań, a gdy dziewczyna wyraziła chęć opuszczenia komnaty, dołączył do niej wymawiając się zmęczeniem po podróży. Wszak jej towarzystwo milszym mu było, niż bratanie się z okupantami podbitej krainy, niezależnie od tego, jak słodkie były ich dary i hojny stół. Nawet pomimo tego, że jej rodzina nie zrobiła najlepszego pierwszego wrażenia. Ale cóż, tej się nie wybiera.
Jalabhar Qhoqua
Jalabhar Qhoqua

Liczba postów : 140
Data dołączenia : 04/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Mistrz Gry Sro Gru 08, 2021 1:24 pm

Konie, wbrew obawom Celii i zgodnie z przewidywaniami Jalabhara, okazać się miały zdrowe. Dwadzieścia ładnych koników, zdrowych i sprawnych. Nie były to najlepsze wierzchowce ze stajni Riverrun, ale też z pewnością nie były to zwykłe szkapy, ot, przyzwoite, silne konie jeździeckie. Wyjście gości Stana nie uraziło, jakiekolwiek cele miał przyjmując ich na zamku, najwyraźniej zdołał je już osiągnąć. Miał jednak jeszcze jedno pytanie do Czarnego Księcia - o ile z Celią mieli zamiar dzielić jedną komnatę, a nie prosić o dwie osobne - którego chciał zapytać czy lady Tully jest dobrą żoną. Ot, nie chciał wyjść na nachalnego pytając "czy" jest jego żoną, więc postanowił poznać prawdę idąc trochę od innej strony.
Rano goście liczyć mogli na posiłek i pomoc w uzupełnieniu zapasów. Nikt nie zatrzymywał ich przed opuszczeniem zamku, a wszelka broń ludzi Jalabhara została im zwrócona. Chyba że mieli zamiar jeszcze parę dni zostać, co oczywiście mogli zrobić... Pytanie tylko po co?

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9614
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka sala Empty Re: Wielka sala

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach