Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Grób Lorda

Go down

Grób Lorda  Empty Grób Lorda

Pisanie  Arjan Estermont. Czw Cze 21, 2018 8:35 pm

Mogiła z kamienną tablicą, na której jest wyryte słowa "Roland Estermont. Zmarły 336 AC". Znajduje się ona pośród wielu bezimiennych mogił i niedaleko od zamku, może coś około stu metrów bardziej w kierunku małego miasteczka portowego rodu Estermont.
Arjan Estermont.
Arjan Estermont.

Liczba postów : 293
Data dołączenia : 08/12/2017

Powrót do góry Go down

Grób Lorda  Empty Re: Grób Lorda

Pisanie  Arjan Estermont. Czw Cze 21, 2018 9:21 pm

Noc - 20 Maja 336 AC

Arjan szedł z lampą przez pola swej rodzinnej wyspy. Pod drugą ręką miał worek, który co krok pobrzękiwał uderzeniami szkła o siebie. Padał lekki deszczyk, więc naciągnął na swoją głowę kaptur. Gdy był już blisko grobu ojca, czuł jak serce, podbija mu do gardła. Czuł się tutaj strasznie dziwnie, wręcz nieswojo. Zrobił dwa dłuższe kroki i już stał obok jego mogiły. Spojrzał na kamienną płytę z wyrytym imienia Lorda Zielonego Kamienia, wcześniej oczywiście przystawiając do niej lampę, bo było strasznie ciemno. Wciągnął głęboko powietrze, po czym je wypuścił. Chciał mu się wyżalić. Spojrzał w kierunku brzegu. - Powinieneś mieć grób na brzegu, w jakieś krypcie, nie czymś takim. - Rzekł zdenerwowany. - Lubiłeś się patrzeć na morze, wiem o tym. Na pewno wolałbyś być na brzegu i oglądać ten niekończący się horyzont wody. - Prychnął. - Byłeś jak te morze wręcz. Raz spokojne, a gdy wstąpił w ciebie gniew na mnie, to potrafiłeś być jak sztorm. Sztorm co zmiata liczne statki na dno, a rano nie ma po nich słychu. Ech. - Westchnął, po czym ułożył worek z wódką obok siebie, to samo poczynił z lampą. Wyciągnął jedną butelkę, by to zaraz ją odkorkować i przy tym spojrzeć na ojca. - Ty przecież nie pijesz. Nigdy nie piłeś. - Rzucił, chłodnym tonem patrząc się na nocne niebo nad morzem. Następnie upił łyka z gwinta. Pokręcił głową z pomrukiem, w końcu wódka.
- No powiedz mi, o co Tobie chodziło? - Wrócił wzrokiem na ojca. - Nagle się kurwa obejrzałeś, że żyję? Co kurwa? Choroba Cię dopadła, to nagle się zrobiłem potrzebny. Ja pierdole. - Pociągnął kolejnego łyka. - Skurwisyn z ciebie, wiesz? Zwykły Skurwisyn. Ślepy Skurwisyn na dodatek. Tak ciężko było Ci zrozumieć przez te lata, że mnie książki nie interesują? Mam w dupie poezję i te dworskie zabawy? Chciałem być elitarnym żołnierzem do kurwy nędzy, nie jakimś dworskim i kolorowym kolibrem. - Kolejny łyk. - Traktowałeś mnie jak jebaną zabawkę. Rozumiesz? Jebaną
z a b a w k ę bez uczuć! Tyle razy próbowałem się z tobą pogodzić, że mogę być dobrym dziedzicem, który po prostu zajmuje się tym, co lubi, czyli walką, nie dworactwem! Ale nie! Na cholerę!?
- Pokręcił głową wkurzony, pokazując przy tym paluchem na niego. - Nie zwracałeś na mnie uwagi, chętnie byś się zamienił z kimś innym na synów?! CO!? Przecież jestem tylko jebanym debilem w zbroi i toporem, po co komu taki dziedzic? Było trzeba mnie wypierdolić mnie stąd wcześniej! I wiesz co!? Wiesz czemu uciekałem!? Bo nie mogłem! Nie mogłem tego wytrzymać! Tych ciągłych, cholernych kłótni z tobą. Ciągle chciałeś czegoś innego, ojcze! Zero marzeń! Żadnego zostawania rycerzem! Niech Cię Siedmiu Diabłów! - Rzucił butelką w grób ojca, która pod siłą rzutu się rozbiła. Patrzył tak przez dłuższy moment na tą cholerną płytę. - Jak jebaną zabawkę, rozumiesz?! Może coś Ci wyjaśnię. Wiesz, czemu wracałem, wiesz, czemu wracałem po każdej ucieczce?! - Tutaj się zawiesił na moment. - Bo Cię pomimo tego wszystkiego kochałem. - Wyrzucił to w końcu z siebie z zaciśniętymi dłońmi. Padł na kolana. - Bo Cię kochałem, ojcze. - Zwiesił wzrok ku dołowi i czuł, jak jego oczy nachodzą łzami.
- Przepraszam! - Krzyknął, uderzając przy tym pięścią w ziemię. - To wszystko przeze mnie, gdybym był dobrym synem, to by do tego nie doszło. - Za każdym słowem coraz mocniej uderzał w ziemię pięściami. Próbował się wyzbyć emocji. - Zajebałbym każdego cholernego najemnika, co by wlazł na nasze mury! Broniłbym siostry! Broniłbym Ciebie! Was wszystkich! Przepraszam! Jestem gnidą, nie synem! Jebaną gnidą! - Uderzył ostatni raz w ziemię z jękiem wysiłku. Patrzył tak na dwie dziury w ziemi które udało mu się zrobić. Kipiał w nim gniew na samego siebie.
- Nikt mnie tutaj nie chce. - Wyrzekł z żalem na sercu. - Jestem wyrzutkiem, ojcze.
Posępił się nad sobą dobrą chwilę. Zaraz to sięgnął po kolejną butelkę wódki i upił parę długich łyków. Czuł jak gorąco, rozpływa mu się po gardle. - Ach! - Pokręcił głową z powodu iskry wódki. Najzwyczajniej siedział tak, i pił. Siedział jak ten wyrodny syn, pijąc, bo nic zbytnio innego nie mógł zrobić. Pozostało mu jedynie picie. Minął dłuższy moment, a on się szczerze zaśmiał.
- Po prostu stąd wyjadę. Jeśli tak bardzo tego tak wszyscy chcą. - Pobawił się kciukiem wokół gwinta butelki, po czym przechylił ją na grób ojca. Najzwyczajniej mu "nalał".
- Taaaa, wiem, ale na pewno kiedyś piłeś. No...to za mą lepszą siostrę, Rebekhe, żebyś był z niej dumny, a ja żebym...zrobił coś ze sobą. No, ugh, zdrowie. - Polał mu jeszcze, po czym sam dopił całą butelkę. Całą noc spędził na piciu z ojcem i wyżalaniem się mu z powodu tych wydarzeń, przepraszając go za to, że zawiódł swego ojca.
Arjan Estermont.
Arjan Estermont.

Liczba postów : 293
Data dołączenia : 08/12/2017

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach