Pracownia alchemiczna

Roslin z rzadka zachodziła do swego alchemika, głównie dlatego, że nie "szlachetnej sztuki alchemii" szczególnymi względami. Oh, oczywiście miała ona swoje zastosowania - w leczeniu czy pozbawianiu swych wrogów życia w sposób iście spektakularny lub całkowicie naturalny. Jednakże ona sama nigdy nie miała głowy do siedzenia w zimnej klitce, odważania odczynników, ucierania roślin na proszek czy destylowania czystego alkoholu, który miał z ingrediencji wyciągać to co najlepsze. Wiedziała, że jej kuzyn, Ranulf lubił tu przesiadywać. Nic zresztą dziwnego, z taką paskudną mordą sama zaszyłaby się w jakiejś ciemnej dziurze i nie wyściubiała z niej nosa. Może też w alchemii szukał sposobu na upiększenie się?
W każdym razie to było celem wizyty lady u jej alchemika. Ostatnimi czasy nie miała dla niego żadnych specjalnych zadań toteż pracował on niestrudzenie nad tym... czym pracował. Prawdę mówiąc nigdy się nie wgłębiała w jego badania, zresztą wątpliwym jest by do końca je rozumiała. Jej potrzeby były proste - trucizny, odtrutki, upiększające mazidła. On zaś dostarczał tego co potrzebowała, nie zaprzątając sobie głowy na kogo potrzebowała rzeczonych trucizn. Jako też, że dawno nie była u Tannera zdecydowała się do niego zajrzeć by upewnić się, że zamek będzie stał jak stał od tysięcy lat i poprosić go o coś na wizytę Hornwooda.
Lady weszła z głośnym skrzypnięciem drzwi i bez trudu odnalazła mężczyznę, gdy ten starannie odważał kolejne odczynniki do swoich eksperymentów. Przeszła się więc chwilę po komnacie, obserwując tutejsze eksponaty i spoglądając na tytuły ksiąg wiedząc, że nie lubił gdy ktoś mu przerywał pracę. W końcu nieważne czy było się lady czy też nie, ale osobę, która dostarczała ci specjalnych specyfików nie należało niepotrzebnie antagonizować. Jeszcze zdecyduje ci się dostarczyć takowy specyfik do jedzenia. W końcu jednak Robard zwrócił się w jej stronę z zapytaniem i świadomością jej obecności.
- Wkrótce spodziewam się gościć na zamku lorda Hornwooda. - Powiedziała Roslin bez ogródek. - Dobrze by było bym prezentowała się lepiej niż zwykle. Z pewnością będziesz mógł przygotować jakąś dobrą partię kosmetyków bym wywarła na gościu odpowiednie wrażenie, prawda? - Zadała pytanie. Po dłuższej chwili zaś rozglądania się po komnacie zadała kolejne pytanie. - Masz tu wszystko czego potrzebujesz? Zwykle siedzisz w tej komnacie i praktycznie cię nie widuje. Nad czym pracujesz całymi dniami?

- Hmm. Perfumy? Być może... - Powiedziała przez moment zamyślona. - Tak, myślę, że subtelne perfumy mogłyby być idealne. Nie chcę się narzucać lordowi Hornwoodowi ani wyjść na bardziej zniewieściałą niż jestem, choć z pewnością dwa cycki z przodu nie pomagają mojemu wizerunkowi na "męskiej Północy". W każdym razie trzeba wywrzeć na nim i jego towarzyszach odpowiednie wrażenie. Nazbyt mocne mazidła mogłyby być niewskazane, ale coś subtelnego.... Hmm. Tak, myślę, że będzie to odpowiednie. Nic nazbyt otwartego co można zaobserwować i posądzać mnie o to, że więcej czasu spędzam szydełkując czy co tam innego kobiety robią w wolnym czasie dla zabawy, ale dość by podkreślić moją bardziej... delikatną naturę. - Pozwoliła sobie na skromny uśmieszek nim spoważniała.
Tak jak Roslin się spodziewała jej alchemik nie zajmował się niczym co by ją zainteresowało. Maści i balsamy? Brzmiało to wiele bardziej nudno od trucizn i odtrutek. Ale skoro lubił to robić to czemu miała mu przeszkadzać? Niech się bawi, może w końcu wyjdzie z tego coś użytecznego. Zresztą miała z niego pożytek od czasu do czasu.
- Jeśli potrzebujesz czegoś specjalnego lub dodatkowego finansowania to zawsze możesz przyjść do zarządcy lub do mnie. Z pewnością damy rady wysupłać odrobinę złota na twoje... badania. Czymkolwiek by one nie były.

z/t