Aula

Lord Jordayne akurat miał chwilę przerwy w wypełnianiu swoich obowiązków, toteż zgodził przyjąć się swojego syna. Zakończył właśnie przyjmowanie wszystkich audiencji na ten dzień toteż przyjął syna w sali tronowej. Gdy zobaczył jak wchodzi do sali zszedł ze swojego tronu i podszedł do Daemona.
- Witaj synu - odparł, po czym wysłuchał co ten miał mu do powiedzenia. A więc prosił o pieniądze... pokaźną sumę zresztą. Za tysiąc złotych smoków mógłby żyć w Essos przez kilka miesięcy jak pan. O ile lord Jordayne był skłonny zgodzić się na tę darowiznę dla swojego syna, o tyle chciał wiedzieć nieco więcej o tym, na co Daemon miał zamiar przeznaczyć te środki. - Prosisz o sporą sumę, synu. Jeśli mam Ci dać tysiąc złotych smoków, chcę wiedzieć co dokładnie planujesz z nimi zrobić - powiedział, pocierając palcami o swoją szpiczastą brodę.

- A więc handel - stwierdził krótko, zwięźle i stanowczo lord Jordayne kiedy Daemon skończył swoją wypowiedź. Właściwie takie wytłumaczenie by mu wystarczyło, ale nie przerywał synowi kiedy ten opowiadał o swoich planach. Cóż, skarbiec nie był pusty, żadna wojna na razie się chyba u nich nie szykowała, więc lord Tor uznał, że może uszczuplić go o tysiąc złotych monet. A kto wie, może synowi uda się pomnożyć ten majątek i zarobi swoją małą fortunę i przestanie ciągnąć pieniądze z rodzinnego skarbca. - Dobrze, zgadzam się. Wydam natychmiast polecenie aby zarządca wydzielił Ci tysiąc złotych smoków z naszego skarbca. Najwcześniej jutro będziesz mógł je zabrać - powiedział, sprawiając wrażenie, że nie ma więcej czasu na dalsze rozmowy i zbędne zagłębianie się w temat. Jeśli jego syn nie miał do niego już innych spraw, lord Jordayne udał się do swoich lordowskich powinności.