Guillaume

Guillaume nie jest wysoki, mierzy sobie sto sześćdziesiąt centymetrów czystego szaleństwa. Nosi krótką i nierówno przystrzyżoną brodę w kolorze czarnym. Równie ciemne włosy długości krótkiej zaczesuje do tyłu i tak już zostają, bo rzadko je myje. Wiek wcale nie pozbawił ich koloru, wciąż wyglądają jak dawniej. Budową ciała mógłby zachwycić człowieka pierwotnego, ale też nigdy mu się nie przelewało, więc tuszy u niego brak. Z twarzy nigdy nie znika uśmiech, bo wszystkie jest takie fajne i zabawne. Oczy błękitne wiecznie rozbiegane uciekają ku wszelkim nowym widokom jakie tylko zdoła ujrzeć. Z twarzy siedem nieszczęść, choć nawet nieszczęścia mogłyby poczuć się urażone tym porównaniem. Na co dzień nosi ubrania z wełny. Wełny? Kiedyś to może i była wełna, teraz bardziej brud. Przymocowana do pleców topornie oprawionym pasem skóry ciężka kusza nieodzownie towarzyszy mu w trudach dnia. Jak na rodowód z pospólstwa o dziwo uzębienie posiada pełne, choć nieco pożółkłe. Nos ma wyjątkowo garbaty. Kochana praprababcia Hildegarda mawiała że jakby wujo Heniu i stryj Jerry złapali go za nogi to nosem mógłby pole orać.