Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Królewski Las

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Królewski Las Empty Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Kwi 28, 2022 10:27 pm

~***~
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Kwi 28, 2022 10:45 pm

1-14/07/7PP

Boros Pobożny wraz ze swoim hufcem wycofał się po walkach z Darklynami i rozbił obóz na południowym brzegu Czarnego Nurtu. Mężni wojownicy odpoczęli tam kilka dni i wylizali rany, po czym postanowili pomaszerować na wschód - ku królestwu Bar Emmonów. Najwyraźniej musieli połączyć siły ze swoimi pobratymcami jeżeli chcieli mieć szanse na odniesienie jakiegoś wielkiego zwycięstwa.
Podczas marszu przez gęste lasy porastające ziemie na południe od Zatoki Czarnego Nurtu padł jednak niefortunny rozkaz. Boros, wypełniony po brzegi wolą Siedmiu, nakazał swoim ludziom ścinać wszystkie "democzniczne" drzewa, na które natrafili. Na ich nieszczęście okazało się, że w głębinach tej puszczy czają się istoty starsze i groźniejsze, pod pewnymi aspektami, od ludzi. Dzieci Lasu z łatwością wciągnęły Andalów w pułapkę pośród drzew, a siła wspierających je Pierwszych Ludzi zamieszkujących osady nad brzegami rzeki Wendwater zniwelowała znacząco jakiekolwiek przewagi, jakie najeźdźcy mogli posiadać nad drobnymi przedstawicielami starszej rasy.
Boros zginął przeszyty tuzinem strzał o obsydianowych grotach, zaś jego hufiec poszedł w totalną rozsypkę. Trzy grupki i wielu pojedynczych ludzi ocalało z rzezi i próbowało uciekać, większość z nich jednak nigdy nie wydostała się z puszczy. Dzieci, wzburzone napaścią na czardrzewa, polowały na nich niczym na zdziczałe zwierzęta. Koniec końców dwie niewielkie grupy przetrwały spotkanie i wydostały się z lasu na północy oraz wschodzie. Pierwsza z nich, nie widząc innej możliwości, rozpoczęła powolny marsz w stronę Doliny Arrynów. Druga miała więcej szczęścia, ponieważ trafiła do miejsca, do którego na początku zmierzała - na ziemie Bar Emmonów. Tam ocalali zaoferowali swoje miecze andalskiemu królowi, opowiadając na jego dworze historie o leśnych demonach, potworach i innych straszydłach czających w się w głębi puszczy...



Maester (Marsz Andalów)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Nie Maj 15, 2022 10:18 pm

Czas między Drugim a Piątym dniem Ósmego Księżyca roku Siódmego po Podboju



Tak, jak zaplanowano, Rickard wraz z towarzyszami wyforsowali się do przodu, wyprzedzając kolumnę o parę dni, by zaciągnąć języka u miejscowych. A jakie miejsce mogłoby być lepsze na wyznaczenie strefy zero, jeśli nie Drwalnia, mała drwalska osada otoczona niewysokim ostrokołem. Kompania Durrandona natrafiła na nią jakieś pół dnia po tym, kiedy po ich prawej stronie las zaczął mocno gęstnieć. Mieszkańcy wioski natomiast potwierdzili przypuszczenia, ot znajdowali się u stóp wielkiej puszczy, zwanej Królewskim Lasem, tuż na jej północno-zachodnim krańcu. Stąd mogli obrać kurs na północ, jakieś sto mil prosto jak w mordę strzelił, znajdą ujście Czarnego Nurtu, bądź też na wschód przez las. Na oko tak ze sto dwadzieścia mil dzieliło ich obecnie od domu pana Wendwater.

Pozyskiwanie informacji szło dość opornie, przynajmniej Rickardowi, koniec końców jednak relatywnie skutecznie. Być może przez nieufność kmieci, przez brzydką jak noc gębę Jelenia, czy też posturę zimnego mordercy, która w połączeniu z wyglądem sprawiała, że ludzie bardziej się bali, niż podziwiali. Ba, nawet złoto nie dało oczekiwanego rezultatu, prawdopodobnie ludzie woleli by coś bardziej namacalnego i zużywalnego, niźli błyszczący krążek. Objazdowi kupcy pojawiali się rzadko, to i ze złotem nie było co zrobić. Acz, jak już zostało wspomniane, pewne informacje zdołali panowie pozyskać.

- Niech ci Bogi sławią, paniczyku złoty. - rzucił chłop z obandażowanym łokciem, którego Rickard spotkał przy jednym z domostw. Ów mąż siedział przed chałupą, naprawiając wiklinowy kosz. - Aleście paniczyku pytali, jużem śpieszę odpowiadać. Tak, my tu wiele małych mieszkańców puszczy mamy, choć nie tutaj, we wiosce. One tutaj nie chcą pomieszkać, wiecie panie..? One, znaczy te tancery leśne to tamoj, daleko we puszczy siedlisko uwiły, tam nasze myśliwi nie lza nogę postawić.  - mężczyzna machnął zdrową ręką w stronę lasu. - Pytacie czy wiemy gdzie się zagnieździły..? My proste ludzie jesteśmy, nam nie w głowie takie pomyślunki, ale panicz Wendwater wie. A skąd mi ta myśl postała..? Ano, nie dalej jak dwa tygodnie temuj panicz Wendwater, co to ma ten las w posiadaniu, wraz z leśniakami poprowadził drużynę przeciw psu bratom, łajnem ich opchać, andalom co to na Hak Masseya chcieli przejść. - chłop zaklął, siarczyście splunął i obejrzał się na Rickarda.. - Sam żesiem w drużynie znajdował, panicz nas wezwał. Znaczy prze się, czempion jego przyjechał na koniu, jako wy i rzeknął do starszego: "Pan Wendwater wzywa swych poddanych, by stawili się wraz u jego bram i udział w kampanii wojskowej wzięli." Tako dziesięciu chwatów, jak Drwalnia przyobiecała, poszło z czempionem. I ja żem w tej drużynie się znalazł. Stąd i mnie, robacze syny, ci zza wody mieczem potraktowali, łokieć przetrącili. Ale żem się rozgadał... - mężczyzna podrapał się po czubku głowy i odkaszlnął. - No to ten, leśne dzieci wciągły psu braci w jar, bo tamte strasznie zacięte na Czardrzewa byli i wycinali każde jakie im weszło w drogę. No i jak oni weszli w jar, to my ich strzałami i włóczniami potraktowali, z zasadzenia. Ot chłopy nie wiedziały co ich trafiło, a już byli martwi. Bobu im strasznegośmy zadali, choć paru zdołało umknąć w lasy. Czy ich złapali, nie wiady my, wkrótce żeśmy wracali do domów. Leśni mieszkańcy zajęli się łuskaniem przeklętników po puszczy, oni lepiej teren wyznają. Takoj rzeknę ci paniczyku, jedźta na wschód, do paniczyka naszego, zaświećcie mu tym pierścieniem, co mi go przed oczy wystawiliście i na pewnoj pomoże, jeśli prawdę prawicie i ojciec wasz Burzą włada. - wojak z pospolitego ruszenia wydawał się wyczerpać swój zasób informacji, jakie mógł przekazać przybyszowi.

- Paniczu Durrandonie... - inne, równie ciekawe informacje miał do przekazania starszy osady. Podstarzały, gruby mężczyzna podpierający swoją masywną posturę grubym kosturem. - Nie dalej, jak przed księżycem odwiedził nas wędrowiec opowiadający historię o wielkiej bestii zamieszkującej okolice ujścia Czarnego Nurtu. Zaklinał się na wszystkie leśne duchy - a lepiej nie kłamać w takim miejscu powołując się na nie - że na północy widziano ogromnego, prawdziwie gigantycznego niedźwiedzia, którego ów miejscowi nazwali Grzmotem za sprawunkiem jego potężnego ryku. Ponoć było kilku co śmielejszych łowczych i myśliwych chcących okryć się chwałą i łupem, lecz, jak mówił, słuch po nich zaginął. - staruszek pochylił się, lecz Rickard nie wiedział, czy chcąc mu powiedzieć coś bardziej na osobności, czy po prostu próbując złapać równowagę. - Wędrowiec przekonywał nas, że tamtejsi mieszkańcy wystawili nawet nagrodę, jeśli kto zechce stwora ubić na śmierć, bo strasznie ich napada. Jeśli wierzyć opowieści, bestii nie straszna jest rzeka, ni zbrojny mąż. Przepływa Czarny Nurt i atakuje po obu stronach, zabijając po równo nieostrożnych ludzi i bydło. - władyka Drwalni również potwierdzał słowa poborowego co do wspólnej kampanii Dzieci Lasu i Pierwszych Ludzi przeciw Andalom.

Jaime i Cleos tymczasem wieczorem dnia czwartego powrócili ze swoimi wieśćmi. Następnego dnia, niedługo przed południem w Drwalni miał pojawić się orszak Aenariona...

Zebrane informacje:

Wojownik


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Maj 16, 2022 1:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Maj 16, 2022 12:20 am

Zaiste, wyglądał groźnie a mordę miał zakazaną. Złoto i pochodzenie były jego jedynymi atutami w tym działaniu wywiadowczym. Pierwszego miał przy sobie tyle, że pewnie mógłby kupić tę wieś a drugie mógł udowodnić. Ba, jeśli chłopi by chcieli, mógł być nawet wielkopański, czy jakoś tak. Wychował się na dworze, więc wysławiał się nieco inaczej od nich. Jego odzienie było wykonane z lepszym materiałów a koń i jego rząd były bynajmniej nie byle jakie. Złoto chyba jednak finalnie starczyło.

Chłop rzeczywiście był trochę gadatliwy, ale Rick nie hamował go. Łowił z tego potoku słów a finalnie podziękował rannemu i pożyczył rychłego powrotu do zdrowia, na osłodę życia dając jeszcze złotą monetę. Podobnie było ze starszym wioski, którego też na spokojnie wysłuchał i któremu również podziękował za informację oraz, chyba, poradę a także dał na odchodne złotą monetę. Być może zajmie się tym niedźwiedziem. Być może, jeśli czas i okazja pozwolą. Niemniej, niedźwiedzie, nawet takie duże to on na arenie zjadał jeszcze przed śniadaniem. Może gdyby wiązały się z tym łowy i cała ta zabawa. Szkoda, że jego pan tak gnał do przodu i nie chciał spróbować tradycyjnych westeroskich rozrywek.
Ciekawe wieści przynieśli mu również kompani. Jakiś potężny olbrzym! Genialnie! I więcej olbrzymów w głębi lasu. Do tego potwierdzały się informacje o Wendwaterze i kampanii przeciwko Andalom. Trochę szkoda, że najpewniej będzie trzeba podróżować do Wendwater... Niemniej, liczył, że najpewniej to czego szukają, będzie gdzieś w centrum terenów leśnych a nie na obrzeżach. W końcu na swoje enklawy Dzieci najpewniej wybrały miejsca z dala od dużych skupisk ludzkich osad.

Dnia piątego o poranku wysłał swoich dwóch kompanów w kolejną podróż. Zgadywał, że ich pan, skoro Wendwater to pewniak, zechce się udać w dalszą wędrówkę. Takoż wysłał ich w kierunku centrum lasu, które mieli niejako po drodze chyba. Zapewne zahaczą też o Pieczary, więc uznał, że tam będzie punkt zborny, gdzie powinni czekać na pochód z informacjami. Mieli pytać w drodze o Dzieci Lasu, olbrzymy i tego potężnego olbrzyma. Dał im jeszcze trochę monet, żeby mieli czym zachęcać i za co wynająć sobie przewodnika lokalnego, co szczerze im radził, nawet jeśli oni sami byli w miarę "lokalni". Wszyscy pochodzili z Ziem Burzy. Niemniej, las to las, i dobrze, aby prowadził ich ktoś, kto zna położenia osad i ścieżki.
On sam został z ostatnim z Bellaro oraz młodym wychowankiem. Czekał na swego pana. Kiedy ten zaś przybył, streścił mu wszystko, czego się dowiedział. O miśku wspomniał w ramach ciekawostki, ale skupiał się na Dzieciach oraz olbrzymach.
- Wysłałem swoich w kierunku centrum lasu, do tej wsi Pieczary. Winni tam na nas czekać z informacjami, jako ja teraz na was czekałem. - Dodał do całości "zeznań". - Być może nie będzie trzeba udawać się do Wendwater, choć to najpewniejszy trop. - Dopowiedział. No i co?... Należało działać.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pon Maj 16, 2022 11:43 am

Po kilku dniach drogi dotarli do Królewskiego Lasu, o którym mówił wcześniej Rickard. Tak jak Durrandon zapowiadał, kiedy wyforsował naprzód, czekał tam na nich w jednej z pierwszych osad. Mieszkańcy Drwali z pewnością nieprędko mieli zapomnieć ten dzień, kiedy valyriański orszak przejechał przez ich wioskę. Pięć dziesiątek zbrojnych na dumnych rumakach, przyodzianych w pancerze solidniejsze i zdobniejsze niż czempioni okolicznych lordów oraz królów. Każdy o bladym obliczu, srebrnym włosie i oczach barwy fiołków. Do tego kilkanaście innych osób ciągnących za nimi wraz z dziwnymi zwierzętami im towarzyszącymi - małpy, lemur i biały lew.

- To niesamowite - powiedział stojąc na ziemi, ponieważ zeskoczył z konia żeby wysłuchać Rickarda, który doń wyszedł. Poza tym był to dobry moment na krótki postój. - Ziemie te zamieszkują tysiące prostych ludzi, ale wszystko zawsze wie tylko lord. Nawet o rzeczach pozornie prostym ludziom bliższych - stwierdził na podstawie ostatnich doświadczeń. - Człowiek zaczyna się zastanawiać czy rzeczywiście tak niewiele poza plotkami wiedzą, czy może tak są nieufni i tak wysokie mniemanie mają o swoich panach, że kłamią, decyzję o dzieleniu się informacjami pozostawiając wyłącznie w ich rękach.
Mieli tym razem chociaż więcej niż ostatnio, nawet o wiele więcej. Pomyśleć, że wystarczyło tylko opuścić Reach, tę krainę wariatów. Dobrze zrobili, że po pożegnaniu się ze Starym Miastem podróżowali dla prędkości w górę Manderu, zamiast jechać i męczyć się tam kolejne dni.
- W takim razie jedziemy do Pieczar i zobaczymy czego tam się zdołali dowiedzieć - zdecydował. - Jeżeli nic ciekawego, to dalej do Wendwater - stwierdził, bowiem co innego im pozostawało. Ewentualnie dowiedzą się czegoś więcej o tym "wielkim" olbrzymie i zahaczą jedynie o jego pieczarę zanim skierują się dalej do zamku. - Prędzej czy później będziemy kierować się na północ, do Duskendale, więc może zobaczymy tego niedźwiedzia - dodał. - Jeżeli rzeczywiście jest taki ogromny jak straszą, chociaż to pewnie przesada, to może nawet dobrze byłoby go złapać. Chciałbyś zamienić konia na niedźwiedzia? - zapytał Durrandona. - Może to byłby wierzchowiec nadążający za waszymi talentami?
Nie było powodów żeby dłużej zwlekać, tak więc po krótkim popasie ruszali w dalszą drogę. Ku Pieczarom, gdzie towarzysze Rickarda czekać mieli z informacjami jakie jeszcze udało się im uzbierać. Oczywiście sami po drodze również uważnie się rozglądali - mieli paru dobrych zwiadowców, a Belaerys, o ile w danej chwili nie był zajęty rozmową, uważał na mniej przyziemne znaki i wrażenia.
- Co ciekawego możecie powiedzieć mi o tej części kontynentu? - zapytał Rickarda, kiedy już ruszyli, ponieważ ten pochodził z okolicy. - Jest tu coś interesującego na wschodnim wybrzeżu, a przynajmniej w tej jego okolicy? - doprecyzował. - Coś konkretnie ten region wyróżnia, mają tutaj jakieś specjalności?
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Maj 16, 2022 7:17 pm

Rickard nie miał jednoznacznej odpowiedzi na zapytanie swego pana. Miał tylko przypuszczenia.
- Być może tak jest, że prostaczkowie są nieufni. Na Haku mają Andalów a ci ostatnio w okolicy dokazywali. Prosty człek specjalistą w rozpoznawaniu Andalów nie jest, więc nieufny wobec wszystkiego, co wygląda złowrogo i obco. Ja zaś wyglądam złowrogo a wy... - Wskazał na Aenariona otwartą dłonią. - Naprawdę obco. - Powiedział z uśmiechem. Odchrząknął w kułak. -  Może być też tak, że na obrzeżach lasu mało wiedzą. Głębiej mogą wiedzieć więcej, ale... Ale z góry was uprzedzę, że sprawa zaufania może wyglądać gorzej. Głębiej w lasach osady są zwykle mniejsze i rzadko rozsiane. To też zwykle drwale i węglarze. Jedni i drudzy pracują w obozach, często ostawiając rodziny w domach. Wypalanki i wycinki, tak to się zwie. Małe, odizolowane społeczności zwykle są zżyte, ale nieufne wobec obcych. No i ostrożne, szczególnie, gdy chłopów nie ma w domu. - Rzekł. - Sądzę jednak, że możemy ich przekupić i udowodnić dobre intencje. Póki jesteśmy na obrzeżach, gdzie więcej osad, kupić można trochę narzędzi czy zapasów. Złotem w głuszy raczej pogardzą, ale z pewnością docenią bardziej praktyczne rzeczy albo medykamenty. - Dodał. Taka była jego rana na przekupienie chłopków z dzikich ostępów.
Pytanie o wierzchowca misia trochę go skonfundowało. Nie był pewien, czy to nie żart.
- Nie wiem, czy można w ten sposób oswoić niedźwiedzia. Ja się na tym nie znam, ni też magicznych talentów w tym kierunku nie posiadam. - Orzekł. - Niemniej, jeśli znacie sposób, to i owszem, chętnie bym zamienił. Ba, najchętniej to na bazyliszka a nie na niedźwiedzia. To by było dopiero coś! Wielki bazyliszek w tyryjskim pancerzu. Bynajmniej nie smok, ale też niezgorzej. - Dodał z wesołością. To o bazyliszku było raczej żartem. Te stworzenia słynęły z agresywności. Ba, ich krew ją powodowała, jeśli ktoś był na tyle głupi, by spróbować. Nie sądził, by dało się oswoić stworzenie, które myślało tylko o tym, by przetrwać i zabić. Niemniej niedźwiedź, jeśli to było możliwe... Dlaczego nie? Byłby chętny, tylko nie znał sposobu.

- Co ciekawego mogę rzec... - Powtórzył i westchnął. - Nie ma tego wiele. Ziemie te i domena mego wuja to tereny raczej lesiste i górzyste, słabo zaludnione. Trudno liczyć na cuda dokonane ludzkimi rękami, skoro te wiecznie urobione są przy pracy w polu. O Dzieciach zaś wiecie. Przynajmniej taki plus z miernej urbanizacji. - Rozłożył ręce. - Poza tym w okolicy możecie znaleźć dobrych traperów i pewnie sprawdzonych łuczników. To wielki las, nie wątpię, że pełen kłusowników. Kłusowników, którzy z, emm... z fachem mają do czynienia od smarkacza. Może jacyś skorzystaliby z szansy na lepsze życie, choćby za morzem. Jeśli zaś trzeba wam marynarzy, to ci z naszych wybrzeży są silni i odważni. Ziemie Burzy, ta nazwa nie wzięła się znikąd. Najlepsi pewnie jednak są na wyspie Tarth, gdzie i mają znakomity marmur w górach. Szkoda jeno, że to teraz włości andalskie. Czy coś jeszcze?... - Podrapał się po podbródku. - No, poza domem Durrandonów nic więcej mi do głowy nie przychodzi. Jeśli jednak interesuje was architektura, to warto go zobaczyć. Nie zrozumcie mnie źle, nie pali mi się widzieć krewnych. Niemniej, Koniec Burzy to wspaniała warownia. Mury wysokie na sto stóp a grube na czterdzieści miały się oprzeć rozgniewanym bogu morza i bogini wiatru, których córkę posiadł Durran Smutek Bogów. Wcześniejsze domy mu burzyli, ale Koniec Burzy się im oparł. Ponoć jego mury są magiczne i... I w sumie można w to uwierzyć. Kamienie ułożono tak, że nie widać szczelin między nimi. Ząb czasu i niepogoda nie mogą ich ruszyć, choć powstały w czasach, które znamy tylko z legend. - Opowiedział. Po czym uśmiechnął się znowuż. - Wam jednak pewnie obraz tej wspaniałości umniejszy fakt, iż smok mógłby bez problemu spalić wnętrze zamku... - Dodał i spojrzał tak trochę pytająco na swego pana.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pon Maj 16, 2022 8:37 pm

- Wydaje mi się jednak, że nawet nie widząc w życiu Andala nie dałoby się nas z nimi pomylić - stwierdził dość pewnie. Na spytki jednak ludzi brał Rickard i jego kompanii, którzy byli z jednej strony lokalni, ale z drugiej ich z Andalem łatwiej było pewnie pomylić. Zwłaszcza, że nosili się w stali, a nie w brązie jak inni Pierwsi Ludzie. - Niemniej jednak wciąż mamy wiele więcej informacji niż wcześniej. Jesteśmy nawet, można by rzec, praktycznie u celu - powiedział, ponieważ nie było już dużej różnicy w tym czy Dzieci wskaże im Wendwater czy znajdą je bez niego dzień lub dwa wcześniej. Za to olbrzymy w okolicy również były i mniejszy lud mógł ich do nich doprowadzić. - Można oswoić smoka, czemu więc nie niedźwiedzia?
Uśmiechnął się jedynie i tematu nie kontynuował. Na razie nie musiał się tłumaczyć czy żartował, czy jednak mówił poważnie.

- Nie będę stąd kradł łuczników, pewnie przydadzą się przy kolejnym ataku Andalów - powiedział, a uszami wręcz zastrzygł na wieść o jakiejś wyspie. - Ukradli wam wyspę? - zapytał, ciekaw tego, że to "teraz" andalskie włości. - Może w drodze powrotnej uda nam się zobaczyć Koniec Burzy, skoro leży nad wodami - stwierdził, ponieważ opisane przez Rickarda mury rzeczywiście brzmiały intrygująco. - Hmm... Nie można polegać na smokach, aby wykonały całą pracę.
Jego ojciec i dziad mogliby pewnie coś na ten temat powiedzieć. Mogliby, gdyby nie to, że przez zbytnią wiarę w smoki spotkała ich śmierć wraz z nimi.
- A poza Ziemiami Burzy? - postanowił jeszcze zapytać. - Po zbadaniu Królewskiego Lasu będziemy jechać zapewne na północ. Może na Oko Boga, o którym wspomnieli w Cytadeli, a na pewno do Duskendale, gdzie powinny już być moje statki - powiedział. - Czy tam jest coś ciekawego lub wyróżniającego się w jakikolwiek, nawet niewielki, sposób?
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Wto Maj 17, 2022 1:26 am

- Może w takim razie i bazyliszka. - Rzucił, niekoniecznie w odpowiedzi ale w jej miejsce na pewno. W sumie... Jeśli wziąć pod uwagę praktyki magiczne, to granice niemożliwego nagle dalece się przesuwały, takoż i on mógł chyba nadzieję żywić, iż kiedyś zastąpi on swego bojowego rumaka czymś więcej groźnym. Teraz jednak już tematu nie podejmował, skoro jego pan nie zamierzał więcej tłumaczyć. W swoim czasie sprawy się wyjaśnią. Albo i nie. Pierwej jednak trzeba by było przynajmniej złapać tego niedźwiedzia a póki co nie było pewnym, czy w ogóle próba dokonania tego będzie miała miejsce. Najpierw Dzieci i olbrzymy.

Westchnął ciężko, ale też i uśmiechnął się.
- Tak, ukradli nam wyspę. - Odparł. - Po prawdzie to ukradli nam dwie wyspy. Dwie wyspy i dwie wysepki, gdyż przy obu większych znajduje się jedna mniejsza. Pierwej jest wspomniany Tarth i jego marmur a druga to Estermont i... I nic, to zadupie. Niemniej, nadal strategiczna pozycja dla kolejnych fal tnących się w gwiazdki fanatyków. - Dodał, starając się w powietrzu nakreślić położenie obu wysp i rozdzielającego je półwyspu, gdzie władali sobie królowe małych domen, czyli kolejnego powodu do zmartwienia.
- Wuj powinien zmusić tych ludzi do klęknięcia. Są zbyt łatwą pożywką dla Andalów. No ale, ja mam swoje życie w Valyrii i to nie moje zmartwienie. - Wzruszył ostatecznie ramionami.
- Jeśli macie wolę obejrzeć zamek, to dołożę wszelkich starań, by ugoszczono was tam, jak należy. Cała przyjemność po mojej stronie, jak to się mówi. Jeśli jednak postanowicie go ominąć, to ja wobec tego najmniejszych pretensji nie będę miał. - Zapewnił. W kwestii smoków niewiele powiedział, właściwie tylko kiwając głową przytakująco i rzucając krótkie "prawda".
- Duskendale to Duskendale, miasto. Kiedyś zrobiło na mnie wrażenie, teraz już nie zrobi. Na was też, to mogę stwierdzić. Jest jeszcze Maidenpool. To też miasto i też nie zrobi wrażenia. Ziemie małego królestwa Maidenpool sięgają od granic ich z domeną Muddów, władców królestwa Wzgórz i Rzek, do Szczypcowego Przylądka. Szczypcowy Przylądek to zobrazowana definicja słowa "zadupie". Na wodach zatoki pomiędzy Hakiem a Szczypcowym Przylądkiem są też jakieś wyspy. Jedna to chyba nawet ma wulkan. Nie wiem, czy są zamieszkałe, ale pewnie tak. Nie przypominam sobie, by było na nich coś ciekawego, ale też i po prawdzie, to nigdy nie starałem się dowiedzieć. - Powiedział. - No a Dorzecze znam słabo. O Oku Boga i Wyspie Twarzy pewnie wam w Cytadeli powiedzieli więcej, niźli ja bym mógł. To samo tyczy się Wysokiego Serca. Poza tym... Dorzecze ma dużo rzek, stąd nazwa. To żyzne tereny, ludne w okolicach rzek. Z perspektywy czasu i doświadczeń dziwię się, że nie ma tam wielu konkretniejszych osad w głębi lądu. - Dodał. Miał trochę zagwozdkę, czy to on jakiś w ocenach swoich głupi jest, czy to może lokalna ludność nie wykorzystywała potencjału tych wszystkich cieków wodnych.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pią Maj 20, 2022 5:47 pm

- Ilu ludzi byli w stanie zmobilizować wasi poddani z Tarthu?
Ciekaw był jakie siły mogły pomieszkiwać na takiej wyspie, ponieważ nie pamiętał dokładnie jak duża ona była z oglądania map, a też nie zawsze można było polegać na ich dokładności. Dochodziły też oczywiście różne inne zmienne, ale nie czas był żeby głowić się nad tym co sprzyja rozrostowi dużej populacji.
- Rozumiem, że ten Estermont jest jeszcze mniej znaczący nie tylko pod względem braku marmuru czy innych istotnych surowców? - zapytał, chociaż określenie "zadupie" nie zapowiadało, aby nadchodząca odpowiedź miała być inna niż twierdząca. - Hmm... Ciekawe...
Musiał przyznać, że podróż po Westeros była raczej nużąca. Przynajmniej od kiedy opuścili Stare Miasto, a wraz z nim bardziej żywe i gościnne dwory lokalnych władców. Miał nadzieję, że wkrótce się to zmieni, jednak jeżeli tak się nie stanie... Może mogliby po drodze zająć taką wyspę? Oczywiście nie tak jak Andalowie, a raczej odbić ją z ich rąk i oddać prawowitym właścicielom. W podzięce za przysługę oczywiście mogliby coś przyjąć. Na przykład marmur.
- Ci Muddowie są wielkimi królami czy też są bardziej jak... reszta?
O Mootonów nie pytał, gdyż Rickard określił ich królestwo mianem "małego". Ich miasto tymczasem miało nie robić wrażenia.
- Wulkan, tak? - rzucił cicho. - Hmm...
Smoki lubiły wulkany. Można też było w ich pobliżu znaleźć obsydian, a nawet inne kruszce. Przynajmniej tak sprawa miała się z Czternastoma Płomieniami.
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Maj 20, 2022 11:36 pm

Ajajaj... Trudne się wylosowało. Podboju Tarth i Estermont dokonano jeszcze za panowania jego dziadka, Ericha. On sam natomiast bardziej interesował się wojaczką i przygodami, niźli lekcjami historii. Musiał sięgnąć naprawdę daleko w pamięć, by podać choćby ogólnikową odpowiedź.
- Sam Tarth to może około tysiąca. Estermont z połowę tego. - Odrzekł wreszcie. - Nie wiem, ilu osadników sprowadzili zdobywcy. Wiem, że Tarthowie dalej mieli swoją siedzibę. - Dodał. Jeśli był zamiar wyzwolenia, to może Tarthowie by się przyłączyli. O ile nie rządził nimi wychowany w wierze Siedmiu lord, który byłby już oddany swym władcom. Oczywiście zasugerowałby to tylko, jeśli jego pan podzieliłby się z nimi potencjalnym planem. Jeśli nie, to o niczym po prostu nie wiedział a odpowiedzi udzielał w przekonaniu, że to czysta ciekawość kogoś, kto z dowodzeniem i wojną ma po prostu do czynienia. Zapytanie o Estermont miało łatwą do przewidzenia odpowiedź - to była położona u targanych sztormami wybrzeży wyspa bez żadnego znanego źródła znaczących bogactw. Położenie strategiczne... Można było na jednej i drugiej wyspie utrzymywać flotę czy przerzucać siły wokoło półwyspu, jeśli wuj chciałby go podbić. To było możliwe pragnienie, szczególnie po tym, jak jego ojciec utracił wyspy, ignorując zagrożenie od strony morza i bagatelizując zapędy Andalów.

- Muddowie... - Zaczął. - Ich domena jest rozległa. Podejrzewam, że siły takoż. Przynajmniej jak na standardy Westeros. - Odpowiedział. - Jeśli pytacie o gościnność ich domu, to jej nie znam. Jeśli chcecie wiedzieć, czy wyróżniają się czymś na tle innych władców, to rzekłbym, że raczej nie. Hightower ma duże miasto a w jego obrębie mieści się Cytadela, więc on może uchodzić za wyjątkowego. Lannisterowie mają Skałę, złoża złota i całkiem niemały Lannisport, więc też pewnie inaczej widzą świat. Muddowie żyją w swoim zamku, z niego władają włościami. - Dodał. Obecność większych osad czy zbiorów wiedzy wiązał z otwartością na świat, przedsiębiorczością... Po prostu postępem.
O wulkanie więcej nie wiedział. Lokalizacji wyspy też by nie wskazał, bo ani na nawigacji, ani na mapach się nie wyznawał.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Sob Maj 21, 2022 10:13 pm

Czyli Andalowie mieli na tylu ludzi, aby okiełznać około tysiąca lokalnych mieszkańców. Gorzej uzbrojonych, ponieważ jak zdążył już zauważyć Pierwsi Ludzie zdawali się używać przede wszystkim brązu. W takim razie wychodziłoby na to - skoro nie zdobyli nic więcej - że mieli siły najpewniej porównywalne z tymi, których pokonali. Przynajmniej tak zakładał, albowiem nie sądził, aby tłoczyli się na jednej wyspie w liczbach, których nie byłaby w stanie ona utrzymać.
- Większa niż domeny innych królów? - zapytał, kiedy Rickard określił włości Muddów jako "rozległe". Byłoby to całkiem zabawne, gdyby to niewyróżniający się niczym ród władał największym z królestw Pierwszych Ludzi. Chociaż wtedy nie byłby chyba aż tak niewyróżniający się. - Chyba nie mam więcej pytań.
Najbliższy kawałek postanowił jechać już w ciszy, sam ze swoimi myślami. Ilu on ze sobą zabrał łącznie ludzi? Będzie chyba pod cztery setki jeżeli odliczy się tych, których zostawił w Dorne i Reach. Powinno wystarczyć żeby nawet łatwo uporać się z tysiącem Andalów, gdyby dalsza wędrówka wciąż była tak nużąca.

07/08/7PP

Dalsza część podróży przebiegała odrobinę sprawniej. We wskazanej wiosce znaleziono kłusownika łowcę, który był w stanie wskazać wędrowcom miejsce, w którym można znaleźć wspomnianego w pogłoskach olbrzyma. Belaerys postanowił zapłacić mężczyźnie za przewodnictwo przedniej jakości łukiem oraz paroma złotymi monetami. Chciał się też przygotować na spotkanie. Skoro do siedzib ludzi przychodził jako gość z prezentem, to czemuż inaczej miał postąpić z olbrzymem. Niefortunnie nie wiedział co takie stwory, a już na pewno ten konkretny, szczególnie lubią. Z tego co dowiedział się jednak od swoich strażników z Północy pozyskiwanie żywności zawsze było dla nich wysoko na liście priorytetów. Z tego względu postanowił zapytać się wieśniaków co ich sąsiad przede wszystkim je i tak się też zaopatrzyć. Jeżeli nie wiedzieli, to chciał zakupić krowę - czy inne największe zwierzę jakie mieli - oraz parę skrzyń warzyw.
Po dotarciu na miejsce wszyscy mieli postępować ostrożnie i spokojnie, aby nie sprowokować gospodarza gwałtownymi ruchami czy innym niepożądanym zachowaniem. Tłumacz miał zaprosić go do rozmowy i przekazać podarunki jakie przywieźli. W sumie czy olbrzymy piły alkohol? Jeżeli tak, to mogli mu dać też beczkę miodu. Jeżeli zaś operacja nie przebiegłaby pomyślnie i gospodarz postanowiłby ich zaatakować bez zamieniania słowa, to... Dwudziestu sprawnych łuczników mogło obrać go za cel, do tego dość spory jeżeli wierzyć opowieścią, a później Rickard mógł się bawić. Oczywiście jakby zabawa szła mu źle, to kolejna salwa i wkroczenie paru innych zbrojnych powinny go uratować.

Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Nie Maj 22, 2022 10:24 am

Tego zapewne na Tarth należało się spodziewać. Część ludności niechybnie wyginęła w czasie podjazdów oraz walk, inni zaś mogli nie chcieć przyjąć wiary w Siedmiu, co w sumie takoż mogło równać się ze śmiercią. Pustki te zapchali kolonizatorzy. Być może po owej ich kolonizacji ludności na wyspie nawet przybyło, tego nie wiedział. Niemniej nigdy nie słyszał, by z wyspy wylewała się poszukująca lepszego życia ludność, toteż najpewniej do przeludnienia tam nie doszło.
Co do Muddów... Władali dużą domeną. Ogromną. Jeśli dobrze pamiętał, to nawet największą. Chyba jedynie Wysogród mógłby im dorównać siłą, albowiem tam kontrą dla rozmiaru była żyzność ziem, która przyczyniała się do zaludnienia i bogactwa regionu. Poza tym nie wiedział o Muddach nic, co mogłoby wydawać się być interesującym. Oczywiście jego brak wiedzy nie przesądzał o tym, iż faktycznie coś wartego uwagi w sobie mają.

07/08/7PP

Znaleźli osadę i przewodnika do olbrzyma. Dobrze. Gorzej, że jego pan chciał z ów olbrzymem gadać. Wedle plotek ten okaz był wyjątkowo silny i sprawny a to kwalifikowało go jako idealny cel do pokonania. Jeśli udałoby mu się tego dokonać, z pewnością byłby rad. Nie żeby pragnął krwi kudłatego stwora. Być może byłoby wojownikowi nawet żal, jeżeli ostatecznie odebrałby życie. No ale przepuścić taką okazję do sprawdzenia się...
Wyglądało jednak na to, iż okazję będzie zmuszony sobie odpuścić. Jasne, miał nadzieję, iż stwór okaże się być agresywny i ich zaatakuje. Niemniej, wola mocodawcy był inna i jeśli olbrzym zechce rozmawiać, to rozmawiać a nie walczyć będą. Trudno, ale przysięga to przysięga. Zaś jeżeli nawet w przysięgi Rickard nie wierzyć - ku czemu nie dał chyba powodów -, to zawsze szło liczyć na rozsądek. U boku Aenariona zyskał dość sprzętu, majątku i przyszłych perspektyw, by jedna walka nie mogła się temu równać.
Bajki czasem mówiły, że olbrzymy jedzą ludzi. Niemniej... Ponoć te stworzenia miały takie zęby jak tłuczki bardziej, co nie korespondowało dobrze z szarpaniem mięsa. Z tego co słyszał, jadły zieleninę. To głównie doradzałby kupić. Krowę to nie był pewien, czy wiedzą, jak wydoić a zjeść chyba nie zjedzą. Tutaj lepiej byłoby dopytać prostaczków.

Szedł nieco zmarkotniały w towarzystwie swoich ludzi. Miał cień nadziei na walkę, więc był do niej przygotowany. Wielkich nadziei jednak nie żywił.
Założył jeno przeszywanicę, bo jeśli przyjdzie bojować, to wolał ciosów unikać, niźli konfrontować z nimi pancerz. Tak walczył ze słoniem i tak by walczył z innym, nawet dwunożnym, kolosem. Poza tym miał hełm, swoje dwa ulubione narzędzia walki w zwarciu i oczywiście gotowy w sajdaku łuk ze smoczej kości. Jego sztukmistrz miał trzymać broń i mu ją uczynić groźniejszą, jeśli do walki by doszło. On sam zasadziłby z łuku i jeśli to możliwe, wolałby być jednym, który odda ewentualny strzał. Chciał żeby ta walka - EWENTUALNA WALKA - była jego. Jasne, mogliby go odratować, jeśli coś poszłoby grubo nie tak, ale wygrać wolałby sam.
Ale ale... Miało być gadanie a nie walczenie, także na razie czekał.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Wto Maj 24, 2022 8:54 pm

Następnego dnia po wyruszeniu z Drwalni, przybysze mogli na własne oczy zobaczyć czemu osada, do której zmierzali nosi taką, a nie inną nazwę. Okolica Pieczar była pełna rosnących wszędzie grzybów, w większości jednak pieczarek. Inni zaś twierdzą, że nazwa wzięła się od mnogości pieczar i jarów przecinających okoliczne, lesiste wzgórza. Tak, czy inaczej miejscowi przekonani byli, iż olbrzym zagościł w ich okolicy właśnie z powodu wszędzie rosnących i łatwo dostępnych grzybów, oraz jadalnych roślin porastających gęsto jary i wąwozy. Potwierdzili także, iż "gość" jada głównie zieleninę, choć czasami zdarza mu się zapolować na leśne zwierzęta. Nie niepokoi jednak osady, jest raczej typem samotnika wybierającego własne ścieżki i nie narzucającego się innym, jeśli nie nadepną mu na piętę.
No dobra, mieli mały incydent przed kilkoma księżycami, ale nic wielkiego i sprowokowane z zewnątrz. Trafił się bowiem wędrowny wojownik, co to chciał zdobyć sławę i ubić olbrzyma. Jak mówią, jego truchło wciąż leży przed jaskinią samotnika, przygniecione wielkim głazem. Potem zaginęło dwóch łowczych, oraz trzy kobiety, którzy wyruszali w las, czy to na polowanie, czy zbieranie darów leśnych. A potem znowu nastał spokój.
Radę wobec olbrzyma mieli jedną - zostawić go w spokoju. Nie potrzebowali więcej zaginięć i obaw, czy będzie tyle samo powrotów, co wyruszeń w las. Ale jeśli już, to zamiast krowy, lepiej wziąć kilka kurczaków. I warzywa, których olbrzym nie znajdzie sobie w lesie.
Kiedy już wszystko było ustalone - a monety i towary zmieniły swoich właścicieli - Kron, bo tak zwał się nowy przewodnik Aenariona, poprowadził przybyłych sobie znanymi ścieżkami. Zawczasu polecił pozostawić wierzchowce w osadzie, co okazało się dobrą radą. Wkrótce po wejściu w las, teren mocno pofałdował się, poprzecinany niezliczoną ilością parowów, jarów i pieczar. Konie nie dość, że by ich spowalniały, to dodatkowo istniała wysoka szansa na to, iż któryś skręci lub złamie kopyto. Łowczy, pewnie wybierając drogę, prowadził przybyszów mniej więcej cztery do pięciu godzin leśnymi ścieżkami, w końcu wychodząc na polanę, przy której swe leże założył gigant.
Na nieszczęście - choć tylko chwilowe - gospodarza nie było w domu, musiał więc wybyć na popołudniowy żer, jak stwierdził Kron. Decyzję więc podjęto szybko, zaczekają. W tym też czasie, co ciekawsi - nie wchodząc do jaskini - mogli dostrzec leżące sporo kości leśnych zwierząt nieopodal wejścia, oraz kości w sumie trzech ludzi w okolicy jaskini. Kron wytłumaczył, że to pewnie nieopatrzni łowczy, którzy nazbyt naruszyli cierpliwość olbrzyma, i że gdyby poszukać, pewnie znajdzie się w okolicy resztki po ich łukach.
Poza tym, oczywiście - niemal posągowo - jakieś piętnaście metrów przed jaskinią leżał wielki głaz, mniej więcej taki wielkości konia, przygniatając ciało. Niegdysiejszy wojownik, obleczony w półpłytowy pancerz z brązu, teraz był niemal nierozpoznawalną kupką kości, resztek gnijącego i cholernie cuchnącego mięsa, oraz powyginanych blach pod wielkim głazem. Mimo, że jego głowa musiała zdecydowanie wystawać poza obręb uderzenia głazu, to widać było, iż rozwaliło ją coś dużego z dużą siłą, robiąc dość głębokie wgniecenie w ziemi.
Tak, czy inaczej, oczekiwanie na olbrzyma okazało się dość długim procesem, prawdopodobnie dłuższym, niż szukanie go. Trwało to bowiem około dwóch kolejnych godzin, nim jeden z rozstawionych wokół polany zwiadowców zameldował o nadchodzącym gospodarzu.
Pierwsze co mogli zobaczyć, to wyłaniającą się zza wzgórza mocno kudłatą wielką głowę z małymi, cały czas mrużonymi oczkami i wystającym ponad nią, długim i grubym konarem pozbawionym gałęzi.. Chwilę później olbrzym widoczny był w całej swej okazałości i dopiero po dłuższej chwili spostrzegł gości na swoim podwórku. Do tego czasu przybysze mogli sobie go ocenić. Był to bowiem potężnie masywny humanoid o długich kończynach, porośnięty grubym niczym pancerz, skudłaconym i brudnym futrem. Jego wzrost był doprawdy imponujący. Do czego go porównać..? To tak, jakby Jaime stanął na barki Cleosowi, a Rickard stanął na barki Jaime'go, wtedy ten ostatni mógłby nieco z góry spoglądać olbrzymowi w oczy. Gdyby zaś ten dał się zmierzyć szewcowi, ten orzekłby iż samotnik mierzy sobie nieco ponad siedemnaście stóp wzrostu, po czym by zemdlał z wrażenia, bowiem musiał to być kolos nawet pośród olbrzymów.
Wracając jednak do wchodzącego giganta na polanę... Ten zauważywszy Aenariona wraz z jego drużyną, w pierwszej chwili puścił trzymanego w jednej ręce za uszy królika, po czym oburącz chwycił coś, co wojownik mógł nazwać ogromną maczugą. Niby tylko wielki kawał drewna, ale jak taki olbrzym przyjebie, to mógłby zabić. Ten jednak, miast ruszyć do ataku za wtargnięcie mu na podwórko, skonsternowany spoglądał rzucał okiem na sporą kupkę warzyw przed jego jaskinią, definitywnie przyniesioną przez przybyszów. Chwila... Czy tam nawet było sześć kur w małych, plecionych klatkach..?





Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Wto Maj 24, 2022 9:41 pm

Lokalni ludzie zdawali się trochę wiedzieć o olbrzymie, tak więc dostosowali się do jego poznanych upodobań kulinarnych i użyli usług lokalnego przewodnika. Okazało się to całkiem skutecznym posunięciem. Przynajmniej w porównaniu do dotychczasowych poszukiwań, które były całkowicie bezowocne. Stracili trochę czasu, kiedy okazało się, że olbrzyma nie ma w jego "domu", ale czymże są dwie godziny czekania w obliczu wyprawy trwającej długie tygodnie?

- Nareszcie - rzucił do siebie, kiedy jeden ze zwiadowców zameldował o nadchodzącym gigancie.
Gospodarz okazał się nawet większy niż Belaerys się spodziewał. Prawdziwie zasługiwał, aby nazywać go "olbrzymem". Wszyscy zbrojni oraz strzelcy gotowi byli do walki, gdyby gigant okazał się agresywny, jednak na razie zachowywali spokój, jak na profesjonalistów przystało. Zwłaszcza, że i tak na pierwszy ogień miał iść przecież Rickard.
- Ekhm... - Aenarion szturchnął łokciem swego tłumacza, aby ten powitał giganta i przekazał mu, że przybyli rozmawiać oraz ofiarować mu dary. Jeżeli zostało to przyjęte, a podstawowe sprawy - podarki, rozmowa, imiona - wyjaśnione, to mógł dyktować tłumaczowi dalej. Co ja dokładnie od niego chciałem? A, tak... - Powiedz mu, że mam ofertę dla niego i innych przedstawicieli jego ludu - nakazał. - Chcę im zaoferować pakt i przyjaźń. Dostaną ode mnie ziemie w odległej krainie, gdzie nie będą musieli martwić się o ludzkich osadników, którzy by ich niepokoili - przedstawił podstawy swojej oferty, odnosząc się po części do tego, że bliskość wścibskich ludzi najwyraźniej nie do końca odpowiadała olbrzymowi. - Poza tym jestem gotów zapewnić im więcej żywności lub innych dóbr, które mogliby uznać za potrzebne.
W razie wstępnej akceptacji podobnych warunków, albo przynajmniej gotowości do dalszego słuchania, mógł to doprecyzować. Chciał zamiar zaoferować olbrzymom ziemie - raczej żyzne i obfite w zwierzynę oraz roślinność - na których nie mogliby osiedlać się ludzie, a tym byłoby znacznie mniejsze ryzyko, że będą ich niepokoić. Poza tym, jak wspomniał, chciał obdarować ich hojnie żywnościom oraz innymi dobrami. Czego chciał w zamian? Cóż... Olbrzymy były niewątpliwie silne, wydawały się wspaniałymi pomocnikami dla budowniczych lub wojownikami. Chciał, aby kilka z olbrzymów, zależnie od wielkości grupy, pełniło służbę jako straż honorowa - wyjaśnił, że to wielki zaszczyt wiążący się oczywiście z wieloma przywilejami oraz wielkim szacunkiem - u jego boku. W razie konfliktu zaś, większa część populacji gotowa byłaby stawić się do walki u jego boku. Ta druga rzecz wynikała też poniekąd z tego, że ktoś kto atakowałby jego byłby również potencjalnym zagrożeniem dla nadania ziemskiego samych olbrzymów.
Miał nadzieję, że nietypowość tej sytuacji zawróci ich dużemu koledze w głowie na tyle, aby się zgodził. Z tego czego dowiedział się od Rega i Grega, to olbrzymy nie miały tak pokojowych stosunków z ludźmi jak Dzieci Lasu, więc mogła to być dla nich nowość, iż ktoś oferuje im podobne układy zamiast próbować je przepędzić. Tak jak ten król z Wysogrodu, o którym opowiadali mu w Reach. I na co im to było? Teraz ich ziemie są nudne jak flaki z olejem.
- Swoją drogą - dodał, jeżeli olbrzym się zgodził, od razu lub po próbie przekonania, albo też kategorycznie odmówił, ale gotów był im poświęcić jeszcze trochę czasu. - Wie on może gdzie znaleźć innych jego pobratymców lub Dzieci Lasu?
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Sro Maj 25, 2022 7:00 pm

Olbrzyma nie zastali a rozkaz padł, by zaczekać. Do jaskini jego mieli się nie zapuszczać - taki rozkaz. Zrozumiałe, nikt nie lubił, jak mu się po domu grasowało bez przyzwolenia a Aenarion chciał rozmawiać przecież. Inna sprawa, że Rickard - może mylnie, może nie - przypuszczał, iż olbrzym raczej żadnych skarbów nie ukrywa. Te wielgusy to były proste raczej, niezbyt rozgarnięte stworzenia a przynajmniej on tak słyszał. Co mogłoby tam być? Jakaś zielenina? Kości zwierząt, które najwyraźniej chyba jednak przedstawiciele gatunku spożywali? Barłóg z roślinności? No właśnie. Znaczy się, gdyby tak ubił kudłacza, to i może by sprawdził, ale była to myśl daleka od bycia wielce kuszącą.

- O w dupę jebany... - Rzucił pod nosem, podziwiając wielkiego stwora. Zaprawdę był to kolos i musiał być też potężny. Jeśliby go odpowiednio wyposażyć i uzbroić, to żaden człowiek nie miałby szans w starciu z takim oponentem. Bydle - w dobrym tego słowa znaczeniu - było po prostu zbyt wielkie. Już teraz nie był pewien, czy by podołał. Tym bardziej go korciło. Niemniej, służba to służba. On miał to szczęście, że jego służba wiązała się ze sporą wolnością i robieniu tego, co lubił. Teraz jednak przyszedł czas na wyrzeczeni i nie zamierzał się uchylać od złożonej przysięgi. Po cichu liczył - niemniej tracił tę nadzieję -, że walka jednak się odbędzie, ale nie zamierzał nic ku temu uczynić.
Pozostało mu być, jak reszta wojaków, gotowym do działania wedle potrzeby i czekać na rozwój wypadków.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Sob Cze 04, 2022 5:07 pm

Konsternacja giganta rosła wraz z kolejnymi słowami tłumacza. Konsternacja i irytacja. Na szczęście natychmiast z pomocą przyszedł Kron, który poprawił mężczyznę i poradził używać prostego języka. W zasadzie jak najbardziej uproszczonego, gdyż olbrzymy nie wykazywały niemal żadnej inteligencji, lub bardzo szczątkową.
Zostało więc wyjaśnione co miało być wyjaśnione, rzecz jasna w najprostszej formie, na jaką tłumacz mógł sobie pozwolić. Gigant choć wciąż nieufny i bacznie obserwujący gości, opuścił maczugę, podniósł królika i ruszył do kupki prezentów, wymijając małych ludzi. Podniósł garść warzyw, obwąchał, ostrożnie ugryzł wielkimi, kwadratowymi zębiskami. Zajrzał do klatek z ptakami, po czym wyraźnie zadowolony chwycił wszystkie i zaniósł je do jaskini, by wyłonić się po kilku chwilach. Olbrzym usiadł ciężko przy kamieniu przygniatającym wojownika i przemówił. Tłumacz słuchał, po czym szybko przełożył.
- Ten stwór nazywający siebie Mor mówi, że mu tu dobrze i najwyraźniej lubi samotność. Nie przepada za swoimi a ludzie nie przeszkadzają mu, póki nie chcą wejść do jaskini lub go zabić. - mężczyzna słuchał dość wolnej i trochę niewyraźnej mowy giganta. - Pyta, czy tam, gdzie mówisz panie też rośnie dużo takich grzybów, których tutaj ma pod dostatkiem i nie chodzi spać głodny. I czy są tam też zwierzęta, na które mógłby polować, czy dostanie taką samą jaskinię. I eee... Chce... Się bawić..? - gigant przy ostatnich słowach wstał, po czym podszedł do kupki kości i wygrzebał z niej ludzką czaszkę. Następnie ruszył w stronę Rickarda i - jeśli nikt go nie spróbował zatrzymać, ani nie zaatakował - schyliwszy się, uderzył nią "lekko" w pierś wojownika, drugą ręką wskazując coś na prawo od wejścia do jaskini. Oczywiście to lekko było na tyle delikatne, iż Rickard musiał jedynie cofnąć się o krok, by się nie przewrócić.
- Rzuci. - we wskazanym miejscu można było dostrzec opartą pod kątem o skałę, obręcz koła od wozu. W uśmiechu olbrzyma, Jeleń mógł dostrzec cień rywalizacji i wyzwania...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Sob Cze 04, 2022 7:35 pm

Jeśli jeszcze miał jakąś nadzieję na to, że przyjdzie mu w boju olbrzyma zabić, to właśnie ją stracił. Był to najbardziej dotkliwy cios, jaki ostatnio zdarzyło mu się otrzymać. Nawet ugryzienie przeklętego bazyliszka mniej bolało. No ale przecież składał przysięgę, więc nie wypadało ani przykazom się sprzeciwiać, ani jak jakiś dzieciak suczyć na własny los, jakoby "suczenie" owo miało cokolwiek zmienić. Rozmowy szły dobrze, więc zdjął hełm i podał go chłopaczkowi, którego dostał pod opiekę w Starym Mieście.
- Trzymaj się blisko. - Rzucił do młodzieńca. Nadzieja niby utracona, ale mimo wszystko powinni być w gotowości. Taka powinność.
Pogadali tłumacz i przewodnik, olbrzym też swoje odpowiedział. Rickard rozumiał rodzimą mowę, więc wiedział, o co szło bez problemu pojął. Olbrzymowi było na miejscu dobrze. W sumie z tego co mu oferowano miał wszystko, czego mógł chcieć a reszty nie chciał. Tylko tej zabawy trochę nie rozumiał a przynajmniej dopóty Mor nie podszedł doń z czaszką i... Nie wyzwał na pojedynek w rzucaniu do celu? Ciekawa sprawa. Aż się wziął i uśmiechnął pomimo trawiącego go od wewnątrz niezadowolenia. Przyjął czaszkę i wyzwanie.
- Dobra. - Odparł i ustawił się do rzutu. Jeśli miały być to rzeczywiście rzuty do celu, to chyba miał spore szanse, zważywszy, że olbrzymy raczej słabo widziały. Gdyby to był konkurs ciskania kłodami albo kamieniami na odległość, to już mógłby się poddać. No ale tak to przymierzył się i... rzucił. Niezależnie od wyniku, spojrzał na olbrzyma.
- Teraz twoja kolej, nie? - Zapytał. Mogli tak sobie trochę pograć. Walki i tak nie będzie. Po wspólnej zabawie to i nawet głupio by było zabijać, więc pozostało mu swoimi czynami przekonać Mora, że ma do czynienia z porządnymi ludźmi.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Nie Cze 05, 2022 10:00 am

W sumie... Jak bardzo olbrzym mógł najeść się królikiem? Tak porównując wielkościowo Aenarion doszedł do wniosku, że byłoby to porównywalne do przekąszenia jabłka. I te pieczarki. Ile on musiał tego cholerstwa zebrać żeby się najeść? Nic dziwnego, że te stworzenia były tak zacofane kulturowo i technologicznie. Cały czas w ciągu dnia musiały pewnie spędzać na szukaniu pożywienia zdolnego wypełnić ich wielkie brzuchy, ani chwili na jakiekolwiek głębsze przemyślenia.
- Pieczarki rosną w sumie prawie wszędzie po lasach - mruknął, jednak nie było to coś do przełożenia dla tłumacza. - Bardzo możliwe, że są. Na pewno będą to ziemie urodzajne i obfite w zwierzynę - powiedział. - Jeżeli o jaskinię idzie, to będzie mógł wybrać dowolną pieczarę czy jamę na darowanych olbrzymom ziemiach, która przypadnie mu do gustu. Możemy mu też zbudować porządniejszą i większą "jaskinię" jeżeli miałby taką ochotę.
Dom ze sklepieniem wygiętym w łuk, pół-kopuła, powiedzmy, nie powinna być to trudna konstrukcja.
- Nie ma wątpliwości, że zarówno pod względem jedzenia, jak i schronienia, lepiej mu będzie niż tutaj.
Poza tym chyba trochę przesadzał z tą samotnością. Z pewnością w pewnym momencie musiał znaleźć... No... Samicę, aby spłodzić trochę potomstwa. Jeżeli olbrzymy nie były zbyt bystre, to musiały polegać trochę bardziej niż ludzie na instynkcie, jak zwierzęta. A zwierzęta przecież chciały przetrwać i się rozmnażać.
- Eee... - zmrużył oczy, przyglądając się scenie z olbrzymem, który chce zagrać w grę. Co jednak czynić? Wzruszył ramionami i usiadł sobie na jakimś wygodnym kamieniu.
Mogli chwilę się z nim "pobawić". Kiedy gra się jednak zakończy chciał znać odpowiedź - czy Mor jest zainteresowany lub do przekonania, a także czy ma pojęcie gdzie się gnieżdżą inne olbrzymy oraz Dzieci Lasu. Skoro lubił być sam to powinien chyba co nieco wiedzieć, w końcu jeżeli wiesz gdzie ktoś mieszka, to wiesz jak na niego nie wpaść.
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Cze 09, 2022 8:02 pm

Rickard, ku zadowoleniu olbrzyma, przyjął wyzwanie. Odebrał czaszkę, popatrzył na koło i przymierzył się. Pocisk poleciał... i trafił idealnie w środek. Gigant huknął, zaklaskał i podskoczył. Jego lądowanie skutkowało malutkim wstrząsem w bezpośredniej bliskości, zaś liście zatrząsły się na drzewach oddalonych nawet o kilkanaście metrów.
- Zapowiada się emocjonująco. - rzucił Kron uśmiechnięty, po czym oparł się barkiem o pobliskie drzewo i skrzyżował przedramiona na piersi. Wyglądał, jakby coś wiedział.
Olbrzym tymczasem powrócił z drugą czaszką, spojrzał w stronę obręczy, mrużąc oczy i cisnął. Ta poleciała wysokim łukiem, niemal w korony drzew i spadła wewnątrz obręczy. Olbrzym klepnął Rickarda w bark, niemal mu go wyrywając i wskazał czaszkę. Jeleniowi nie pozostało nic innego, jak nie przegrać z kudłatą bestią. Kolejny rzut i kolejne trafienie. Mor ponownie obrał taktykę rzutu wysokim łukiem... i ponownie trafił. Trzecie podejście zakończyło się zwycięstwem obu panów, był więc remis.
- Czeka. - rzucił olbrzym i wszedł do swojej jaskini. Po kilku chwilach wychynął, niosąc na wpół pęknięte wiadro, niewiele większe od czaszki. Postawił je obok obręczy i ponownie ręczył Rickardowi czaszkę. Wojownik postanowił nieco zawstydzić olbrzyma i podnieść poprzeczkę, mając nadzieję że to pomoże, ustawił się więc tyłem. Popatrzył, wymierzył.
SIUP.
Czaszka ze stukotem wylądowała w wiaderku, co było nie lada wyczynem i zostało skwitowane brawami przez ludzi Aenariona. Mor spojrzał zmrużonymi oczkami na Rickarda, podrapał się po brodzie i przyjął wyzwanie. Ustawił się - tak jak poprzednik - tyłem, niezgrabnie odwrócił kilka razy, spoglądając w stronę wiaderka.
ZIUM.
Czaszka poleciała wysoko między liście koron, po czym spadła... obok, odbijając się od rantu i lądując na ziemi. Gigant tupnął gniewnie i plasnął otwartą dłonią w udo. Niby go tylko zapiekło, bo ledwo się skrzywił, ale zwykłemu człowiekowi to pewnie łeb by już odpadł. Wydawał się jednak zadowolony.
- Dobra. Wy mi dać miejsce bez małych ludzi. Nie przychodzić mnie często, ja pomóc wam kiedy chcecie. Ale nie często. - podkreślił ostatnie zdanie. Wyglądało na to, iż olbrzym rzeczywiście zgodził się przenieść w miejsce, które wspominał Aenarion. Był nawet gotów pomóc swoją siłą, choć nie określił dokładnie czy w budowie, czy na polu walki. A może w jego mniemaniu to było już określone tymi kilkoma prostymi słowami..?
Kiedy zaś Belaerys zaczął wypytywać o olbrzymy i Dzieci Lasu, podszedł do niego Kron.
- W zasadzie Dziecko Lasu to mamy tu pod nosem. - dyskretnie wskazał korony drzew, mniej więcej nad jaskinią i obręczą. Jeśli Aenarion nie zareagował gwałtownie, przyjrzawszy się, mógł dojrzeć pośród gęstych liści niewielką, kucającą na gałęzi postać ubraną w... liście..? Co zamierzał z tą wiedzą zrobić..? Postać zdawała się być przekonaną, iż nikt jej nie spostrzegł, a z dotychczasowej wiedzy wywnioskować mógł, iż Dzieci Lasu raczej stroniły od kontaktów z ludźmi.


Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Cze 10, 2022 9:57 am

Komiczna to sprawa. Odkąd usłyszał o wielkim przedstawicielu gatunku olbrzymów, wędrował do jego leża z nadzieją, iż dane mu będzie owego nadolbrzyma w boju powalić. Wyszło jednak tak, że interes jego pana uniemożliwił Rickardowi dokonanie tegoż czynu. Miast prawdziwego boju, w zabawie towarzyskiej się on i kudłaty kolos mierzyli. Finalnie wojownik zatryumfował w konkursie celności a Mor przystał na to, by z nimi do odległych krain się udać. Ciekawa to była zbieżność zdarzeń, co skłaniało do zadania pytania. Uprzednio jednak pogratulował przeciwnikowi dobrej gry, bo i ten o włos jeno przegrał a całkiem godne uznania umiejętności okazał. Potem przyszedł czas na wspomniane pytanie.
- Mor... Rzeknij mi. Czy nasza gra o czymś przeważyła? - Wysunął swe zapytanie w starym języku. Po cóż? Ano chciał wiedzieć, czy aby nie byli o włos od odmowy. Brał udział w zabawie, przeświadczony, iż to tylko zwykła chętka na rozrywkę olbrzyma jest jedynym powodem.
Niezależnie od odpowiedzi wrócił do kompanii swoich druhów. Dziecko Lasu nie on dojrzał a przewodnik. Ten zaś poszedł z tym do Aenariona i to od niego zależało, czy Rickard w ogóle się dowie. Tymczasem, jeśli Mor wyjaśnił już swoje, mogli pomówić też z nim. Zaś jeśli o leśnym stworze został poinformowany... Cóż, musiałby sam przed sobą przyznać, iż dobrze się stało, że do walki z olbrzymem nie doszło. Być może w razie takowej zostaliby uznani za kolejną bandę rzeźników, którzy przybyli na te ziemie jeno mordować i plenić czardrzewa. Obecność zbrojnych i interwencja łuczników zapewne nie malowałyby obrazu zdarzenia na ich korzyść. Mogłoby to wyglądać na kaźń na olbrzymie. To jednakże były tylko przypuszczenia wojownika a on nie miał zamiaru ich próbować potwierdzać, ni to czynem, ni też pytaniem. Póki co zresztą czekać by musiał na rozwój wypadków. Ze swojej strony był gotowy jakoś dopomóc, jeśli trzeba.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pią Cze 10, 2022 10:53 am

- Na pewno nie wolałbyś żeby czasem ktoś cię odwiedził? Chociażby po to żeby zagrać - skinął głową w stronę obręczy i wiaderka. Olbrzym ewidentnie nie lubił towarzystwa, ale może udałoby się to zmienić. Małymi kroczkami, oczywiście, a zacząć mogli od czegoś co zdawał się i tak lubić. Kto wie, może za rok czy dwa odwiedzać go będą zgraje dzieci, które będą śmiać się i dokazywać wraz z olbrzymem uwieszając się na jego wielkich łapach? - Taka luźna myśl...
Zaraz też dowiedział się trochę o położeniu innych olbrzymów, a także o tym, że są obserwowani. Wspaniale się składa, mniej trzeba będzie szukać! Teraz tylko trzeba było nawiązać kontakt tak żeby obserwatora nie spłoszyć, tak więc żadnych gwałtownych ruchów czy innych podejrzanych manewrów.
- W takim razie powinniśmy się przywitać - stwierdził i uśmiechnął się nieznacznie. - Zaproście naszego widza, aby zszedł i dołączył do naszego małego zgromadzenia.
Kiedy osoba mogąca zaproszenie przekazać była gotowa, Belaerys spojrzał w stronę strategicznego miejsca na drzewie i pomachał lekko do leśnego ludka, uśmiechając się przyjaźnie. Nigdy wcześniej nie widział takiego stworka, ale podejrzewał, że stworek nigdy wcześniej nie widział ludzi mu podobnych. Mieli więc remis.

Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pon Cze 13, 2022 2:03 pm

- Była zabawa. Mor lubić zabawa. - odpowiedział poklepując Rickarda po barku, a było to odczucie, jakby włożył je między kowadło a młot kowalski. Ścisnął lekko ramię mężczyzny, choć pewnie to "lekko" to było dla niego. - Silny. Dobry. - pochwalił i wrócił przed jaskinię, by wziąć sporą główkę kapusty, a następnie chapnąć jej dobrą ponad połowę.
- Mor mówić, wy nie słuchać Mor. Wy nie przychodzić często do Mor, Mor być wtedy szczęśliwy. - odpowiedział na pierwsze przetłumaczone słowa Aenariona. Kiedy wspomniano zaś o istocie czającej się pośród gałęzi, olbrzym wyglądał na kogoś, kto nie wie co zrobić z faktem, że odkryto jego wielki sekret.
- Mor i tak wygrać. Ale wy się nie zbliżać, bo wy być nim. - rzucił, wskazując przygniecionego głazem wojownika, po czym machnął do istoty na górze. Niezwykłym zbiegiem okoliczności, owe Dziecko Lasu znajdowało się ni mniej, ni więcej, jak niemal nad obręczą. Mały obserwator - jak nazwał go Aenarion - widocznie wahał się moment. Po chwili jednak postanowił zaryzykować. Z wrodzoną gracją skoczył przed siebie, opadając na gałąź poniżej. Ledwo zdążył ją jednak dotknąć stopami, odbił się, by uskoczyć na kolejną. Po trzecim skoku, istota wylądowała na gałęzi wiszącej nieco ponad barkami olbrzyma. Wprawne oczy Aenariona i Rickarda nie tylko mogły się teraz lepiej przyjrzeć Dziecku Lasu, lecz także dostrzec coś jeszcze. Otóż, gdy mały mieszkaniec lasu skakał między gałęziami - wypadła mu, lub być może wypuścił - nieopodal, między liśćmi spadła czaszka i wpadła za niewielkie krzaczki, teraz kompletnie niewidoczna.
Dziecko Lasu natomiast okazało się piękną, drobną, miedzianoskórą kobietą o czarnych jak noc włosach, pomiędzy które wpleciono drewniane koraliki z liśćmi. Jej ubiór także wyglądał na uszyty w całości z liści i strategicznie rozmieszczonych kawałków kory. Kobieta wyglądała na bardzo zwinną i definitywnie nieufną. Świadczyć o tym mógł trzymany w ręce krótki sztylet o błyszczącym, ciosanym ostrzu, zdecydowanie nie z żadnego metalu czy kości, o barwie przypominającej głębię mórz. Przez plecy kobiety przewieszony był krótki łuk z białego drewna, zaś u boku pęk strzał o lśniących jak sztylet grotach.
- To jest, eee...
- Czemu mam do was dołączyć, obcy..?  - przerwała olbrzymowi kobieta, zwracając się do Aenariona, rzecz jasna w języku Pierwszych Ludzi. Nawet najzdolniejszy bard pozazdrościłby jej tak niesamowicie melodyjnego głosu. - Ledwie przed księżycem obcy w takich samych pancerzach weszli do tej puszczy i chcieli wyciąć wszystkie napotkane Czardrzewa. Obcy w takich samych pancerzach wymordowali nasze siostry i braci w Dolinie i wycięli wszystkie Czardrzewa. To przez obcych w takich samych pancerzach nasi Zieloni Mędrcy odnawiają Pakt z królem Pierwszych Ludzi na Wyspie Twarzy. Nie wyglądacie jak oni, ale nosicie się tak samo. Obcy zza wód przynoszą tylko śmierć i ogień. Czego wiec tu szukacie..? - zakończyła swój wywód pytaniem...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Cze 13, 2022 2:52 pm

Ich nowy znajomy miał niebotyczną siłę, ale to już było wiadome. Jeszcze nim w rzucanie czaszką do celu grać poczęli, on mu ów czerep z taką siłą podał, że mało co rosłego wojaka na dupie nie posadził. Zaprawdę imponujące! Dobrze by mieć przyjaźń i przymierze z takim mocarzem. Zaszczytem i rzeczą niewątpliwie wspaniałą byłoby walczyć u jego boku, wespół gromiąc nieprzyjaciół. Szkoda, że Mor był tak nieprzystępny.
- Wiadomo, Mor. Obietnica rzecz święta. - Rzekł olbrzymowi. Aenarion już obiecał olbrzymowi i jego ziomkom ziemię bez ludzi, więc nie widział problemu, by potwierdzić. - Ale jak się do nas w drodze przekonasz, to rzeknij a od czasu do czasu możemy zagrać. Twoja wola, duży przyjacielu. - Dodał. Czy to w drodze, czy już na miejscu - o ile ziemie Mora byłby celem wędrówki nie tak straszliwie odległym od Valyrii - mogliby się pobawić. Olbrzym był samotnikiem, więc Rickard na przyjaźń nie liczył, ale... Może kolos się oswoi z ludźmi i kiedyś, dajmy na to, ruszą wspólnie, ramię w ramię gromiąc legiony Ghis. Na początek mógł się oswoić z jednym człowiekiem.

Co do Dziecka Lasu... Obserwował je. Czaszki nie rozumiał. Czy to był jakiś znak? Czy było tutaj więcej małego ludu? A może to ten mały ludek wrzucał za olbrzyma czaszki? Rickard spojrzał pytająco na myśliwego. Niemniej, nie było to specjalne istotne a i wypominać nie zamierzał ewentualnie, by nie złościć.
Mowę małej obserwatorki rozumiał doskonale, wszak to jego ojczysty język. Nie czuł się uprawniony do negocjacji, ale nie uważał, by złego coś się stało, kiedy mowę tłumaczyć będą Aenarionowi tłumacze.
- Nie wszyscyśmy są zza morza. Jestem Rickard z Durrandonów a na świat przyszedłem w Końcu Burzy. Dwóch z mych kompanów też. - Rzekł, ukłoniwszy się lekko. Następnie wskazał Jaimea oraz Cleosa. Ruszył spokojnie w kierunku Aenariona, kiedy zaś trochę się zbliżył...
- Jeśli złych uczynków nie planujecie i nie uważacie, by wam to uwłaczało, przysiąc możecie przed czardrzewem, że złych zamiarów nie macie. Powszechnie uważa się, że w obliczu Bogów kłamać nie można. - Zaproponował, oczywiście w Valyriańskim. Wierzył, że jego pan nie ma złych intencji a raczej chce zaproponować jakiejś grupie Dzieci enklawę, tako, jak i olbrzymom.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pon Cze 13, 2022 4:10 pm

Nie przychodzić często, ale jednak przychodzić czasem? Cóż, dalej nie miał zamiaru kontynuować tej dyskusji, albowiem byłaby ona niewątpliwie bezowocna. Zamiłowanie olbrzyma do "zabawy" było jednak niewątpliwie wartym zapamiętania punktem zaczepienia. Pozostawało mieć nadzieję, że inni z jego gatunku są przynajmniej odrobinę bardziej społeczni. Żyli, z tego co zrozumiał, w grupkach, tak więc były na to szanse. Tolerancja na ludzi pałętających im się pod nogami była bowiem wymagana, aby rzeczywiście mogli działać razem. W tej czy innej formie.

- Ponieważ niewygodnie rozmawia się z kimś siedzącym na drzewie - stwierdził z uśmiechem, kiedy przełożono mu pytanie. Mówiąc o dołączeniu na myśli miał oczywiście ich konwersującą tu na dole grupkę i nic bardziej zobowiązującego, miał nadzieję, że leśny ludek nie odebrał tego inaczej, ponieważ byłaby to niefortunna nadinterpretacja. Chociaż może to po prostu ta agresywna postawa stworka sprawiała, że doszukiwał się czegoś więcej w jego słowach. - Tak, tak... - zbył lekko Rickarda, ponieważ uwagę musiał już i tak dzielić między Dziecko Lasu, tłumacza i własne myśli. Zresztą nie uważał rozpoczynania rozmowy od "Może przysięgnę przed waszymi bogami, że ZUPEŁNIE NIC nie knuję?" za budzący zaufanie wstęp. Dość przemyślany i mocny akt jak na kogoś kto rzeczywiście nie ma złych zamiarów. - Ekhm... Przede wszystkim pragnąłbym zauważyć, że uwłaczające jest porównywanie tego - zapukał lekko w napierśnik stojącego najbliżej Opiekuna - do topornych wyrobów rzemiosła Andalów. Jestem stanowczo przekonany, że nie widzieliście takich pancerzy i nikt w w podobny sposób odziany czy też w podobny sposób wyglądający nie wycinał żadnych drzew, ani nie mordował niczyich pobratymców. - A przynajmniej nie tutaj... - Jeżeli o królów Pierwszych Ludzi się rozchodzi, to w przeciągu ostatniego księżyca widziałem dwóch i jedną królową, z którymi również poczyniłem pewne "pakty" - dodał, z lekka bagatelizując przymierze, o którym wspomniała rozmówczyni. W końcu sojusze są rzeczą powszechną, nie ma czym się tak unosić. - Przechodząc do ważnych pytań - Czego tu szukamy? Przede wszystkim szukamy olbrzymów. W jakim celu z pewnością wiesz, skoro przysłuchiwałaś się naszej rozmowie. Niezbyt dobrze się je traktuje na tym kontynencie, więc będąc w okolicy postanowiłem zabrać te, które zechcą, i zaoferować im lepsze warunki koegzystencji - uśmiechnął się, czekając na przełożenie swoich słów. - Jeżeli chcesz wiedzieć po co pytałem o was, to jest to wynik zwykłej ciekawości. Lubię wiedzieć rzeczy, podziwiać nowe miejsca i poznawać nowe ludy, a może i nauczyć się od nich czegoś interesującego. Liczyłem też na możliwość uzyskania sadzonki jednego z waszych drzew, albo i kilku, mają w sobie coś urzekającego, a nie rosną tam skąd pochodzę - wyjawił i nawet nie musiał kłamać. - Hmm... Ten sztylet. To obsydian, prawda? Robicie broń z tak kruchego materiału? - zdziwił się lekko. - My robimy z niego świece...
I kto tu jest agresywny, co? Jedni robią z barwnych, pięknych materiałów eleganckie i użyteczne świece, całkowicie niegroźne i pokojowe, a inni ciosają z nich ostrza sztyletów oraz groty do strzał. Tak też w czasie całej rozmowy Aenarion zachowywał się raczej przyjaźnie i luźno, zupełnie lekceważąc jakąkolwiek powagę sytuacji. Czy po prostu taki był, czy też może miał pewną nadzieję zbić Dziecko Lasu z pantałyku raczej nieoczekiwaną i daleką od konfliktowej postawą? Prawdopodobnie po trochu jednego i drugiego.
- Swoją drogą w całym tym zamieszaniu zapomniałem o podstawowych grzecznościach, przepraszam - dodał po chwili, jakby lekko rozbawiony własną zapominalskością. - Jestem Aenarion Belaerys z Włości Valyriańskich - przedstawił się. - A jak zwą ciebie, piękna leśna pani?
Może ryzykował, ale ciekaw był jak Dzieci Lasu reagują na komplementy.
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 180
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pią Cze 17, 2022 2:09 pm

Przedstawicielka pierwotnych mieszkańców kontynentu słuchała tłumaczonych słów przybysza, przekręcając lekko głowę w bok. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy obserwowała rozmówców, przeszywając ich wzrokiem swoich jasnobrązowych oczu. Dumała.
W końcu zręcznie zeskoczyła na ziemię, nie wydając najmniejszego dźwięku przy lądowaniu. Schowała sztylet do skórzanej pochwy i oparła się o drzewo ramieniem, krzyżując przedramiona na piersi.
- Co za różnica jacy ludzie..? - zapytała retorycznie, słowa Rickarda zbywając milczeniem. Najwyraźniej dla Dzieci Lasu nie miało znaczenia skąd jest i komu służy, wszak niektórzy ludzie tak robili, prawda..? Służyli i zabijali dla tych, którzy im płacili. - Od zarania dziejów pojawianie się nowych ludzi w naszych lasach, nieważne skąd są, jak wyglądają, czy jak siebie nazywają, przynosi to samo. Śmierć i zniszczenie. Z jednymi da się układać, innych należy tylko zabić. Ciekawiśmi, którymi wy zostaniecie. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Może i się układaliście, nic nam do tego, to sprawy ludzi. A olbrzymy mają własny rozum i wolę. Jeśli tak zechcą, Bogowie im pobłogosławią. - odparła, zamykając temat olbrzymów. A przynajmniej zamykając we własnym mniemaniu. - Nie jesteśmy zwierzętami, by nas podziwiać! - obruszyła się. Najwyraźniej porównywanie leśnego ludu do czegoś, co można podziwiać i oglądać, jak przedmioty na wystawie nie przypadało im do gustu. A może tylko jej..? - Nie mnie jednak decydować czy coś dostaniesz od naszego ludu. O tak ważnych podarkach mogą decydować tylko nasi mędrcy z Wyspy Twarzy. - zadecydowała. Na pytanie o obsydian zrobiła osobliwą, zdziwioną minę.  Zresztą jak Kron.
- To obsydian jest łatwopalny..? A te świece, lepiej się palą od tych zwykłych, łojowych..? - zapytał kłusownik łowca. Mała kobieta również wyglądała na zainteresowaną odpowiedzią na zadane pytania, choć starała się nie dać tego po sobie znać.
Nie próbowała też powtórzyć imienia przybysza, które brzmiało dziwnie i ciężko przechodziło przez gardło. Niewidoczne dla oka zmieszanie wystąpiło na twarz kobiety, gdyż natychmiast okryła je maska obojętności.
- Kamyczek.

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach