Tindalos

01/06/07 Po Podboju

Siłował się ze smyczą psa, nim dotarli wreszcie w nieco odludniejsze miejsce poza zabudowaniami obfitujące w zieleń. Henry doceniał wczesno poranne spacery. Dobrze mu się myślało, kiedy ludzie nie zdążyli jeszcze wsadzić mu na głowę różnych spraw, miał czym oddychać i nikt mu nie przeszkadzał. Wreszcie przyklęknął, by odpiąć smycz od obroży, a pies wystrzelił jak z procy. Przynajmniej on nie był zmartwieniem, bo zawsze wracał, jak przystało na przetrenowaną bestię.

Przechadzał się w cieniu drzew, odgarniając czasem włosy z czoła i popatrując to w dal ścieżki, to na niebo wypełnione chmurkami w kolorze jego cery. Wiatr był przyjemny. To była ta chwila dla siebie w ciągu dnia i zapowiadało się, że wszystko jeszcze przed nim. Zobowiązał się wobec swego pracodawcy - Lucera, że wspólnie rozplanują inwestycje dla trzech rodzin w ogólnej formie na następne trzy księżyce. Lathi w sprawach zawodowych starał się zawsze dotrzymywać danych obietnic mimo, że prawdopodobnie opuści to miejsce na długo albo i na zawsze.
Poza tym remanent tego co udało się pozyskać i cotygodniowy raport z rekrutacji - w końcu nie robili niczego na rympał - narwańcy chcący wypływać tu i teraz mogli szukać gdzie indziej lub inni im podobni za jakiś czas u nich. Poza tym miał umówionych kilka rozmów - a to w temacie statków, ustalenie czy chcą na pewno stały kontrakt na zaopatrzenie, czy jednak biorą co trzeba ze sobą, a potem się martwią, poszukiwania rzemieślników, medyków i tego typu fachowców oraz kilku różnych interesantów, w końcu nie brakuje małych grupek, które chciałyby się podłączyć, ani zamożnych człeków chętnych zainwestować trochę, by mieć perspektywy na start z wysokiej pozycji w nowym królestwie. O ile planu szlag nie trafi, oczywiście. Wszystkiego tego jednego dnia zrobić nie mógł, ale gdzieś tam siedziało mu to w głowie. No i trzeba będzie wytłumaczyć dzieciom dlaczego tata chce je zostawić z mamą oraz, że to nic złego, bo to tylko przejściowe. Do tego ponoć jego odległy kuzyn był w mieście, a i nie zawadziłoby dopieścić z bratem szczegóły tego, że pod jego opieką pozostawia rodzinę na czas swej nieobecności.

Dotarł do niewielkiego strumyczka, gdzie biegnący zaraz obok murek mógł służyć za całkiem niezgorsze miejsce do posiedzenia. Pies czekał tam już na niego siedząc i zamiatając ścieżkę z liści. Henry rozejrzał się, znalazł kij, który wykorzystywali parę dni temu i nieco się pobawił, po czym rzucił gdzieś daleko. Po kilku powtórzeniach wyjął z sakwy trochę suszonego mięsa i wydał psu parę podstawowych komend, a jeśli ten się zachowywał, to dostał smakołyk. Lathi usiadł sobie na murku i sam zaczął przeżuwać kawałek dobrze przyprawionej wołowiny. Robiąc dłonią daszek nad oczami do zasłonienia się przed słońcem wypatrywał osoby, z którą umówił się tu na spotkanie. Niektóre rzeczy lepiej załatwiało się w spokojnym miejscu.

Lucer rzeczywiście miał ciężką sytuację - mógł siąść obok i spoglądać w twarz Henremu lub usiąść na murku od drugiej strony i odkryć swe plecy, choć oczywiście żadne zagrożenie nie czyhało. - To w końcu Ogar z Tindalos. Nie znam bardziej łebskich, a zarazem morderczych sztuk, niż nasze. - Pies chyba zwęszył nastrój i pojawił się krótki, gardłowy warkot dobiegający z trzewi, a chwilę później rozwarł szczękę szczerząc ozor i szybko oddychając po psiemu.

- Oczywiście.* Mam generalnie pewien pomysł i sam będziesz musiał ocenić czy rzeczywiście jest dobry, czy to ja już myślę odmiennymi kategoriami przez przygotowania do wyprawy. No więc, generalnie coraz bardziej rośnie ruch ku temu, żeby wypływać za morze, prawda? No prawda. I czego każdy potrzebuje? Ano statków, jedzenia, to co zawsze. I broni. A w tym akurat jesteśmy lepsi od tych dzikusów. Czego najwięcej schodzi w kuźniach? Żelazo i węgiel. Produkcja stali, produkcja oręży, pancerzy, narzędzi i tak dalej. Kopalni żelaza nie da się założyć od tak w środku lasu, za to węglarnię jak najbardziej. Wystarczą niewykwalifikowani pracownicy, kilku szefów zmian, transport, umowy i są pieniądze z niczego. Rynek nisko konkurencyjny, bo nikt nie chce się w tym babrać, ale marża jest niezgorsza, a zwrot z inwestycji przewidywalny. Zakładam, że przy obecnym trendzie kuźni w portowych miastach będzie przybywać, a więc zapotrzebowanie na węgiel wzrośnie. Niewielki kapitał inwestycyjny pozwoli rozkręcenie tego komukolwiek. No i nie zapominajmy o tym, że możesz się też z tym zwrócić do bogatszych przedstawicieli - tak sobie myślę, że kowal, co ma swój warsztat, trzech chłopa i pięciu młokosów, to raczej średnio ma czas, a złota niezgorzej. Możesz to oferować jako inwestycja bezpośrednio dla nich - wykładają pieniądze, ty załatwiasz co trzeba, oni mają o wiele tańsze dostawy, a ty swój procent, wszyscy szczęśliwi.

Wyciągnął notes, coś tam policzył, pokreślił, pokazał - Jak na moje, to po księżycu na rozruch można mówić o trzech do pięciu procentach zwrotu z inwestycji co trzy księżyce, czyli całkiem nieźle.

- Swoją drogą, widziałeś się może ostatnio z Cedrykiem? Miał mi w zeszłym tygodniu zorganizować raport co do zakupu większej ilości naszych psów, co by się nie trzeba było z Pierwszymi Ludźmi ganiać po lasach zbytnio, a ostatecznie nie przyszedł i zaczynam się martwić, bo to do niego niepodobne, a i ważna dla mnie sprawa. - Zwykle nie sprawiał problemów, ale licho tam zna człowieka. Bo to trudno wpaść w alkoholowy cug, dostać wpierdol gdzieś albo dostać skrętu kich? - No nic, w każdym razie pozdrów małą. - Miał się już zbierać, ale Lucer chyba też, a wspólny spacer raczej nie był na rękę, więc taktycznie zajął się jeszcze psem, póki znajomy się nie oddali i można było ruszyć do kolejnych spraw. Pewnie zacząłby od zebrania raportów, w końcu nowy księżyc już mieli - o ile nic nowego o dużym priorytecie nie wpadnie po drodze.

*Wszystkie wyliczenia są całkowicie wzięte z głowy i nie obrazują prawdziwych wartości/cen/kosztów/zysków. Nie jest to także porada inwestycyjna w rozumieniu ustawy. W razie potrzeby obliczenia kosztów lub przeprowadzenia inwestycji skontaktuj się ze swoim Czeladnikiem lub Mistrzem Gry.

Raport!:

- Generalnie chodzi o to, że zdaje się, że popyt na surowiec wzrośnie, koszty jego pozyskania są tanie, a na pracownika nada się każdy, więc to stosunkowo tania i potencjalnie stabilna inwestycja z potencjałem, jeśli nad tym przysiąść. - Podsumował. To nie było rozkręcanie kuźni za setki monet, czy stawianie portu w Qarthyjskich kwotach, lecz mały biznes, który powinien szybko się zwrócić i łatwo rozrosnąć. Przynajmniej w wizji Lathiego.

- Wyliczenia wręczyłem wieczorem posłańcowi. Powinieneś mieć je na biurku kiedy wrócisz do siebie. Zobacz, pomyśl. Jutro ci nie ucieknę... chociaż kto wie. - Ostatnie słowa wypowiedział poważnie, jak też poprzedzającą sentencję. - A powinno. Bywaj. - Klepnął go w ramię na pożegnanie.


Powitał człeka słowami: - Wyglądasz jak gówno. Spałeś coś w tym tygodniu? - Nie żeby tam kogoś obrażać. Po prostu szczerość bez cackaniny. Trochę się poszczypali, po czym wysłuchał raportu.
- Rozumiem. Doceniam wysiłek. - Spojrzał mu w oczy z aprobatą.

- Ostatnie w które spojrzałem pękło, a to nie są tanie rzeczy. - Odparł. Doprawdy dziwna sprawa. Z resztą wszystko wokół było jakieś takie... kruche.

Cedryk w sumie to nie wiedział, czy śmiać się z żartu Henry'ego czy też lepiej nie, ale ostatecznie i tak się zaśmiał. Hehe.