Dziedziniec
Strona 1 z 1 • Share
Re: Dziedziniec
16 sierpnia,
późny wieczór
późny wieczór
Adrien dotarł do zamku już jakiś czas po zmroku; jedynie delikatna czerwona łuna oświetlała im drogę. Po drodze mieli chwilę, by porozmawiać z dwoma rycerzami. Ser Arthur Brownhill i jego były giermek Oskar Hotwater okazali się na tyle rozmowni, że w krótkim czasie drogi do zamku Storne dowiedział się wiele o ich przeszłości. Pierwszy z nich pochodził z okolic Stonehelm, swojego giermka zabrał kiedyś, jako jednego z braci, w czasie wspólnej podróży z ser Jalarem Baratheonem. Poza tym mieli za sobą kilka przygód, głównie na Pograniczu. I, jak starszy się przechwalał, osobiste zabicie jednego Sępiego Króla.
Dzięki wstawiennictwu dwóch rycerzy bez problemu przedostali się przez bramę i wjechali na główny dziedziniec, gdzie od razu miał zająć się nimi zarządca. A był to człowiek lekko wychudły, o pociągłej twarzy poznaczonej kilkoma bliznami i zmarszczkami. I do tego całkowicie łysy, jak księżyc w pełni.
- W czym Panom pomóc? - Zachowywał kamienny wyraz twarzy.
- To Adrien Sterne, rycerz w służbie króla Durrana. - wskazał starszy Arthu. - I Dratane, jego przyboczna. Znajdź im jakiś pokój do snu.
- A Panowie? - spytał, kiwnąwszy wcześniej głową.
- Nas już zakwaterowano. - Konny zszedł konie i ruszył powoli w kierunku stajni. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz. I że jeszcze się zobaczymy, może niedługo? - rzucił na odchodne, odwracając głowę ostatni raz. Chwilę później Adrien i Dratane musieli zmierzyć się z namolnym spojrzeniem starego zarządcy.
- Wolą Państwo pokój dwuosobowy czy ulokować w grupowych posłaniach w jadalni i na korytarzach? Jak już się zdecydujecie, to zapraszam na ucztę, a w jej czasie podejdę albo podeślę kogoś, żeby powiedzieć gdzie miejsce się znajdzie. I czy życzą Państwo powiadomić lorda?
Dzięki wstawiennictwu dwóch rycerzy bez problemu przedostali się przez bramę i wjechali na główny dziedziniec, gdzie od razu miał zająć się nimi zarządca. A był to człowiek lekko wychudły, o pociągłej twarzy poznaczonej kilkoma bliznami i zmarszczkami. I do tego całkowicie łysy, jak księżyc w pełni.
- W czym Panom pomóc? - Zachowywał kamienny wyraz twarzy.
- To Adrien Sterne, rycerz w służbie króla Durrana. - wskazał starszy Arthu. - I Dratane, jego przyboczna. Znajdź im jakiś pokój do snu.
- A Panowie? - spytał, kiwnąwszy wcześniej głową.
- Nas już zakwaterowano. - Konny zszedł konie i ruszył powoli w kierunku stajni. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz. I że jeszcze się zobaczymy, może niedługo? - rzucił na odchodne, odwracając głowę ostatni raz. Chwilę później Adrien i Dratane musieli zmierzyć się z namolnym spojrzeniem starego zarządcy.
- Wolą Państwo pokój dwuosobowy czy ulokować w grupowych posłaniach w jadalni i na korytarzach? Jak już się zdecydujecie, to zapraszam na ucztę, a w jej czasie podejdę albo podeślę kogoś, żeby powiedzieć gdzie miejsce się znajdzie. I czy życzą Państwo powiadomić lorda?
Ojciec
Mistrz Gry- Liczba postów : 9650
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
Adrien miło spędził czas z dwoma rycerzami, dzięki czemu droga praktycznie się nie dłużyła i wręcz zdziwił się, kiedy w oddali zobaczył mury zamku.
- Cholera, aż ciężko rozstawać się z tak doborowym towarzystwem! - uśmiechnął się do obu mężczyzn. Wysłuchał trochę ich opowieści, każda wiedza była cenna, a jeszcze cenniejsze były znajomości, które w przyszłości mogły wydać owoc. Samemu również podzielił się co nieco swoją przeszłością, szczególnie zatrzymując się na oblężeniu Wendwater roku trzysta dwudziestego ósmego. Podkreślał także swoje przywiązanie do tej prawowitej spuścizny rodu Baratheonów, to jest tej po Robercie i Renly'm.
Dratane tymczasem, jak to Dratane, snuła się w milczeniu i słuchała rozmów mężczyzn. Nie przejmowała się upośledzonym aparatem mowy, już dawno się przyzwyczaiła i po prostu trzymała się swojego zadania; za wszelką cenę chroniła Adriena. Nic innego ją za bardzo nie obchodziło.
Kiedy dotarli na miejsce przyszedł czas na pożegnanie, co też Sterne uczynił, choć z delikatnym żalem. Mimo, że nie podróżowali krótko, to jednak istniała różnica pomiędzy podróżowaniem we dwoje i w większej grupie. W tej drugiej znacznie raźniej, a tak to zaraz by się słyszało wyłącznie ciszę...
- Bywajcie! - podniósł dłoń w pożegnalnym geście i zwrócił się ku zarządcy. Z uprzejmym uśmiechem skinął głową i zaczął mówić.
- Och, czyli jednak zdążyliśmy na ucztę? No dobrze, dobrze. Co zaś tyczy się pokoju, to dwuosobowy jeśli łaska i z góry wielkie ci dzięki. I tak, byłbym rad, gdyby lord został powiadomiony. Nie chciałbym go nachodzić bez zapowiedzi. - rzekł, po czym prawdopodobnie zarządca zaprowadził ich do sali, gdzie już zapewne zebrało się sporo gawiedzi rozprawiającej na tematy polityczne, błahe, różne i różniejsze. Na pewno też, jak to na ucztach, ludzie chlali na umór, jednak Adrien z góry postanowił zachować wstrzemięźliwość. Nie po to tu przybył.
- Cholera, aż ciężko rozstawać się z tak doborowym towarzystwem! - uśmiechnął się do obu mężczyzn. Wysłuchał trochę ich opowieści, każda wiedza była cenna, a jeszcze cenniejsze były znajomości, które w przyszłości mogły wydać owoc. Samemu również podzielił się co nieco swoją przeszłością, szczególnie zatrzymując się na oblężeniu Wendwater roku trzysta dwudziestego ósmego. Podkreślał także swoje przywiązanie do tej prawowitej spuścizny rodu Baratheonów, to jest tej po Robercie i Renly'm.
Dratane tymczasem, jak to Dratane, snuła się w milczeniu i słuchała rozmów mężczyzn. Nie przejmowała się upośledzonym aparatem mowy, już dawno się przyzwyczaiła i po prostu trzymała się swojego zadania; za wszelką cenę chroniła Adriena. Nic innego ją za bardzo nie obchodziło.
Kiedy dotarli na miejsce przyszedł czas na pożegnanie, co też Sterne uczynił, choć z delikatnym żalem. Mimo, że nie podróżowali krótko, to jednak istniała różnica pomiędzy podróżowaniem we dwoje i w większej grupie. W tej drugiej znacznie raźniej, a tak to zaraz by się słyszało wyłącznie ciszę...
- Bywajcie! - podniósł dłoń w pożegnalnym geście i zwrócił się ku zarządcy. Z uprzejmym uśmiechem skinął głową i zaczął mówić.
- Och, czyli jednak zdążyliśmy na ucztę? No dobrze, dobrze. Co zaś tyczy się pokoju, to dwuosobowy jeśli łaska i z góry wielkie ci dzięki. I tak, byłbym rad, gdyby lord został powiadomiony. Nie chciałbym go nachodzić bez zapowiedzi. - rzekł, po czym prawdopodobnie zarządca zaprowadził ich do sali, gdzie już zapewne zebrało się sporo gawiedzi rozprawiającej na tematy polityczne, błahe, różne i różniejsze. Na pewno też, jak to na ucztach, ludzie chlali na umór, jednak Adrien z góry postanowił zachować wstrzemięźliwość. Nie po to tu przybył.
Adrien Sterne.- Liczba postów : 9
Data dołączenia : 23/05/2019
Re: Dziedziniec
- Tak, zdążyliście - mruknął zarządca i po chwili dodał: - Ale z większością obecnych nie porozmawiasz, Panie. Będą zbyt napici, jak sądzę. - Ukłonił się i szybkim krokiem oddalił się od pary, zostawiając ich samych. Tylko na chwilę na szczęście, bo zaraz wyszedł do nich parobek, machając ręką, sygnalizując, by poszli za nim. - Tądy, milordy, tądy - powiedział, idąc już w kierunku wielkiej sali.
Ojciec
Mistrz Gry- Liczba postów : 9650
Data dołączenia : 20/11/2017
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|