Rezydencja Gerolda Hilla

Gerold Hill nie mylił się co do swoich inwestycji, przebudowa burdelu oraz budowa rezydencji zostały zakończone. Po wkroczeniu do gabinetu i zadaniu maesterom pytań doczekał się odpowiedzi. Co do winnicy trzeba będzie poczekać kilka lat aż winorośle urosną wystarczająco, by dawać owoce o dostatecznej ilości i jakości do produkcji wina. Co prawda klimat Lys służy im niezwykle dobrze i już zauważalnie rosną, ale nadchodzi zima. Dokładnie tak, maesterzy poinformowali Karła o wieściach z Cytadeli jakie przyniosły do Lys statki kupieckie płynące ze Starego Miasta. Konklawe ogłosiło nadejście jesieni. Co prawda to tylko nieznacznie ochłodzi tutejszy klimat, ale pracownicy już wykonują osłony przed zimniejszym wiatrem. Za pośrednictwem maesterów Hill dowiedział się, że taki chłodniejszy wiatr najbardziej szkodzi młodej winorośli. Dodatkowo potwierdzili całkowite ukończenie remontu burdelu - budynek jest w gotowości do wypełnienia go kobietami i mężczyznami, których usługi wniosą do kufrów Gerolda niemały zysk. Prace nad infrastrukturą również zostały zakończone.
Przygotowania do turnieju szły pełną parą. W większości sprawy były już załatwione. Czego nie dało się kupić już teraz ze względu na ryzyko zepsucia się do czasu turnieju (żywność) to zostało złożone zamówienie do odpowiednich osób i te rzeczy zostaną dostarczone na turniej w stosownym czasie. Dajmy na to takie owce również zamówiono na później, żeby nie martwić się ich wyżywieniem w czasie oczekiwania na sam turniej. Za to trunki zostały już kupione i stały w chłodnych piwnicach rezydencji Gerolda. Artyści się już znaleźli, zwierzęta podobnie, choć ze sprowadzeniem ich na miejsce również poczeka się trochę, żeby nie było problemów z wyżywieniem. Nie chodziło o same koszta żywności dla takich zwierząt, a raczej o koszta zapewnienia im odpowiedniej diety, tj. ludzi znających się na tym i upewnienie, że nie umrą, bo ktoś dał im do jedzenia nie to co powinien był dać. A budowa aren ruszyła tuż po ukończeniu rezydencji i niedługo się zakończy.
Wezwane nałożnice zapewniły Karła, że niewolnice szkolone w sztuce miłosnej są gotowe do pracy. Jedna nawet pokusiła się o stwierdzenie, że są już w swoim nowym fachu nawet zajebiste. Żołnierze zaś dostali hajs. Cieszą się.

Natury nie pogonią, ale stosowne wyjaśnienia były potrzebne. Otóż miną jeszcze przynajmniej dwa cykle księżyca zanim sadzonki winorośli wyrosną na tyle, by dawać owoce. Dopiero wtedy będzie można sporządzić wino z pierwszych gron i nawet wtedy potrzeba przynajmniej kilku lat leżakowania, aby wino stało się lepsze. Co prawda można też po prostu mocno schłodzić takie dopiero co wyprodukowane wino i wtedy będzie trunkiem smakującym po prostu jak sok, w którym nie czuć alkoholu.

Obwoływacze miejscy zostali wynajęci, podobnie jak kuglarze i bardowie. W tak ludnym mieście nie trudno było o znalezienie ludzi chętnych do pracy. Również dodatkowe trunki zostały zakupione.

Przygotowania do turnieju szły doskonale.

W zasadzie to spędzając w Lys już jakiś czas Karł mógł zauważyć, iż pogoda jest iście słoneczna. Z rzadka siąpił mały deszczyk, dzięki czemu na wyspie nie było suszy. Słońce przygrzewało mocno, ale morska bryza równoważyła to chłodząc rozgrzaną skórę.

Gerold w istocie kupił jeden z magazynów znajdujących się w porcie. Rzecz jasna dzięki swym umiejętnościom targowania się zapłacił nieco mniej niż początkowo życzył sobie tego były właściciel. Co do machin oblężniczych należało podkreślić, że Lys jest dużym miastem, jeśli nie jednym z największych na świecie. Dlatego ludzi znających się na produkcji machin oblężniczych i robotników nie brakowało. Do końca miesiąca zdołali wykonać wszystkie zamówione przez Karła machiny.
W przypadku poszukiwań informatorów znalazł ich trochę. Większość była żebrakami, a tylko kilku z nich biedniejszymi kupcami. Zaś jeden z kupców, ach, tryskał talentem niczym fontanna wodą. Rzecz jasna on i ten znaleziony wcześniej przystali na propozycję Gerolda.
Znalezienie kog do wynajęcia nie było problem. Żołnierze zaś zgodnie z rozkazem zaczęli przygotowywać się do wyruszenia i do walki w różny sposób. Część trenowała, a część po prostu ostatni raz poszła się porządnie uchlać i naruchać.

Po powrocie do rezydencji Gerold mógł się przekonać, że zdecydowanie absolutnie wszystkie pokoje są gotowe do przyjęcia gości, a przygotowania do uczt idą najlepiej jak mogą - idealnie. Posłańcy ruszyli do magistrów i w jakieś dwie godziny wrócili. Otóż ze znaczniejszych gości przypłynął Archont Tyrosh wraz z większością magistrów tego miasta, ich krewniakami i bardzo licznymi orszakami. Do tego około połowy magistrów z Myr podobnie z krewnymi i orszakami, bardzo niewielu ludzi starej krwi z Volantis, kilku książąt z Wysp Letnich, w tym książę Miasta Lotosów, wraz ze świtami. Jeszcze dwa księżyce wcześniej Aemon Blackfyre i Alayne Lannister potwierdzili swoje przybycie, więc ich również trzeba uwzględnić, choć jeszcze się nie zjawili. Co do mniej znaczących gości - przybyła cała rzesza żądnego chwały, sławy i bogactw ludu z wielu zakątków Essos i Westeros, zakuci w stal rycerze; włochaci Ibbeńczycy; najemnicy, rzezimieszki i łotry z wolnych miast; przeraźliwie bladzi Qartheńczycy; Letniacy o skórze barwy drewna tekowego i hebanu; piraci z Wysp Bazyliszkowych, którzy udawali, że wcale nie są piratami i wielu, naprawdę wielu innych.