Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wzgórze Naggi

Go down

Wzgórze Naggi Empty Wzgórze Naggi

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lut 07, 2019 1:25 am

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wzgórze Naggi Empty Re: Wzgórze Naggi

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lut 14, 2019 10:25 pm

19 lipca 336 AC

Pomimo że został jeszcze jeden dzień do zapowiedzianego Królewskiego Wiecu, większość kandydatów już przybyła pod wzgórze Naggi. Na Starej Wyk swoje obozy miały w zasadzie wszystkie znaczące rody. Na północnej części wybrzeża rozbili się Farwyndowie pod dowództwem starego lorda z Lonely Light. Przez swoje doświadczenie był traktowany najbardziej poważnie i jego młody krewniak z Sealskin Point (którego ojciec zginął na Niedźwiedziej Wyspie, a dziadek z Euronem), w dodatku przez swoje otwarte i tolerancyjne podejście do wszystkiego nietraktowany poważnie, udzielił poparcia swojemu starszemu krewnemu. W środku, na wysokości Wzgórza Naggi, rozbili się Goodbrotherowie, którym przewodził ich lord i jego brat Gormond. Na południu zaś, w towarzystwie swojego młodego siostrzeńca, a także lorda Wyncha, cumowały okręty Theona Greyjoya, dawno utraconego na Północy syna króla Balona. Pomiędzy dwoma ostatnimi znajdowały się jeszcze okręty lorda Saltcliffe'a, których jednak nie było wiele. Po obozach chodzili także przedstawiciele gospodarzy z rodu Drummów, na czele z młodym lordem, choć ten spędzał ostatnie noce na swoim zamku.
Nieznajomy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wzgórze Naggi Empty Re: Wzgórze Naggi

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lut 17, 2019 4:27 pm

20 lipca 336 AC

Wszyscy kapitanowie z Żelaznych Wysp czekali ze statkami zacumowanymi w Kołysce Naggi - niewielkiej zatoce, która leżała u stóp wzgórza, na którym tradycyjnie odbywały się Królewskie Wiece. Na szczycie wzgórza z ziemi wyrastały czterdzieści cztery monumentalne, kamienne żebra, przypominające pnie wielkich drzew. Nagga była kiedyś strasznym smokiem morskim, najstraszniejszym z bestii zrodzonych z morskich fal. Żywiła się krakenami i lewiatanami, a wściekła zatapiała całe wyspy. A mimo tego Szary Król zabił ją i przy błogosławieństwie Utopionego Boga z jej szczęki wykuł swój tron, a kości zostawił tu jako pomnik. Przypominały one Żelaznym Ludziom o ich dawnej chwale i inspirowała, by próbować powtórzyć dzieła przodków. A teraz zawsze odbywał się tu Królewski Wiec.
O świcie utopieni Aerona zaczęli bić swoimi pałkami z drewna wyrzuconego z morza. Wszyscy zaczęli zjawiać się pod wzgórzem, by wysłuchać co stary kapłan ma do powiedzenia. - Z morza się zrodziliśmy i do morza wrócimy! - zaczął pewnie Mokra Czupryna. Głos miał lekko zachrypły, wargi wyschnięte od słonej wody. - Stary król Harras został skuszony przez Boga Sztormów, opuścił nasze wyspy wraz z wieloma innymi zdrajcami! Jego dusza została zabrana i Bóg Sztormów go opętał! Został tylko skorupą, wewnątrz martwy, a jego dusza jest skazana na potępienie! Król Harras nie żyje! - krzyczał, z wyraźną wściekłością, a utopieni mu wtórowali. Harlaw był pieprzonym zdrajcą i Aeron najchętniej sam by wyrwał jego chore serce i zakończył to szaleństwo. - Ale co jest martwe nie może umrzeć! Jeden król odszedł, ale nadejdzie kolejny, by założyć na skronie koronę z drewna wyrzuconego z morza, władać Żelaznymi Wyspami i przywrócić nam naszą dawną chwałę! Nadejdzie, musi nadejść! - krzyczał, przy wtórze swoich utopionych. Ale kto nim będzie? Kto zostanie naszym nowym królem? - spytał zgromadzonych, a po chwili dodał: - Ludzie z Żelaznego rodu muszą mieć króla, więc pytam po raz drugi: kto czuje się godzien być naszym królem? - zakończył swoją mowę Aeron i przełknął ślinę. Liczył, że jego bratanek albo pobożny lord Farwynd zostałby królem... Ale już nie raz się zawiódł. Ukoronował dwóch złych króli. Eurona, chociaż wtedy był pewien że zostanie nim Victarion, który poprowadził na rzeź. I Harrasa Harlawa, przez którego wybuchła wojna domowa, a na koniec uciekł z połową ich ludzi i opustoszył Żelazne Wyspy. - Nie trzeba było zwoływać Wiecu. Wystarczyło wtedy nałożyć koronę na skronię Ashy. Nie wszyscy byliby zadowoleni, ale pogodziliby się z tym - pomyślał. Żałował, że przez jego niechęć do kobiet Żelazne Wyspy mogły upaść tak nisko. Teraz mógł naprawić swój błąd...
Pierwszy okrzyk nadszedł od strony jednego z mniejszych kapitanów. - Ja! - krzyknął, a zaraz przedstawił się: - Jestem Andrik Nieuśmiechnięty, dawny towarzysz króla Balona! stary kapitan był już słaby, ale na pewno cieszył się uznaniem pośród Żelaznych Ludzi. Nie pochodził jednak z żadnego z większych rodów i niewielu wierzyło, że będzie miał siłę utrzymać władzę. Andrik opowiedział im, że poprowadzi ich znowu na Reach, tak jak Euron zajmą Tarczowe Wyspy, ale zamiast płynąć na spotkanie innej potężnej flocie, ruszą w górę Manderu i splądrują Reach. Nieuśmiechnięty został kiedyś przez Wronie Oko mianowany lordem Południowej Tarczy i odkąd Tyrellowie go stamtąd wypędzili, wciąż pragnął na nich zemsty. Jego wystąpienie spotkało się z oklaskami i okrzykami, choć, jak sądził Aeron, nie mogło to starczyć by zostać Żelaznym Królem.
Następny wystąpił lord Drumm, władca tej wyspy. Młody lord miał przy sobie swojego brata Ulfryka oraz dwóch zaufanych ludzi - Kalkhada Krzepkiego i Gylberta Grota. Opowiadał im o swych licznych wyprawach, na pokaz wysypał część swoich skarbów i obiecał, że zbudują na nowo największą flotę w Siedmiu Królestwach. Że z jej pomocą zaniosą ogień i pożogę na Siedem Królestw, że ruszą w ślady królów Hoarów i zdobędą władzę nad Dorzeczem. Porwał wielu ludzi, choć Mokra Czupryna rozpoznał pośród nich głównie jego własnych, ale przypadające mu oklaski uległy nawet Andrikowi.
Jako trzeci wystąpił na wzgórze lord Goodbrother, wraz z swym bratem i dwoma kapitanami. Zaczął od wyklęcia Harrasa, co przypadło do gustu Mokrej Czuprynie. Potem opowiedział o historii swego rodu, jej znaczeniu i pozycji, dzięki której to im należy się Tron. Potem powrócił do czasów świetności i obiecał, że znowu splądrują wybrzeże Westeros... myśląc tym razem o Zachodzie. Obiecał góry złota, które kryły jaskinie Casterly Rock, a na potwierdzenie już od razu wysypał przed kapitanów kilka kufrów złota. Porwał ludzi i usłyszał wiele dobrych głosów. Miał spore poparcie i na pewno musiał się liczyć w walce o tron.
Następny wystąpił stary lord Gylbert Farwynd. Lord był bardzo pobożny. Oczy miał różnego koloru. Kiedyś Mokra Czupryna widział w nich szaleństwo, ale z wiekiem mógł nabrać więcej mądrości. Wystąpił z swoimi dwoma synami i krewniakiem z Wielkiej Wyk i opowiedział o tragedii, jaka ich spotkała. Powiedział, że jako Żelazny Człowiek się nie ugiął i rzucił wszystkim na dowód głowy zabitych i złoto, które rzekomo odzyskał. Potem opowiedział o swych dalekich wyprawach, które poczynił w czasie swej młodości. Opowiedział o dziwach poza Westeros i przypomniał o sukcesach Żelaznych na Stopniach. W końcu obiecał, że zaprowadzi Żelaznych do dalekich krain, przez Arbor na Stopnie, Wyspy Letnie, wybrzeże Sothorys, Zatokę Niewolniczą i Qarth, aż po Yi-Ti i Asshai przy Cieniu. Aeron nie wątpił, że lord Farwynd był najlepszym żeglarzem na Żelaznych Wyspach, ćwiczony na wodach Morza Zachodzącego Słońca. - Popłynę na koniec świata, by dopaść tego zdrajcę Harlawa! - rzekł lord Gylbert przy aprobacie i okrzykach zgromadzonych. Wielu było gotowych iść za nim i, jak Aeron się zorientował, więcej nawet niż za Goodbrotherem.
Przed wszystkich wystąpił wtedy Theon Greyjoy. Mokra Czupryna ufał mu, ale nie był pewien co kapitanowie powiedzą o nim. W końcu krewniak kapłana wychował się poza Żelaznymi Wyspami i wielu mówiło, że ich nie zna. - O Euronie też tak mówili... - przypomniał sobie Aeron. Theon obleczony w czerń i złoto Greyjoyów wyglądał jak prawdziwy król. Stanął w towarzystwie Nute Balwierza - dawnego towarzysza szanowanego Victariona, a także lordami Wynchem i Saltcliffem i zaczął mówić: - Wszyscy mówicie o dalekich wyprawach, ale jak chcecie to zrobić, gdy nasze Wyspy są tak niezamieszkane. Trzeba mieć do czego wracać, by płynąć na wyprawę - zaczął. Niedługo obiecał, że nie ruszy od razu na wyprawę. Najpierw doprowadzi do porządku Żelazne Wyspy, te niezamieszkane zasiedli i odda pobożnym lordom i kapitanom. - Niektórzy mówią, że nie jestem prawdziwym Żelaznym Człowiekiem, chociaż podzielam naszą wiarę i jestem zrodzony z tej samej krwi - powiedział. - Ostatni, który powiedział mi to prosto w twarz, pływa teraz martwy w morzu! - stwierdził i zaśmiał się, a w ślad za nim tłum także się roześmiał. Theon podszedł wtedy do Mokrej Czupryny i powiedział stanowczo: - Pobłogosław mnie! - Aeron kiwnął głową i polał mu twarz słoną wodą, mówiąc: - Co jest martwe nie może umrzeć.
- Lecz odradza się twardsze i silniejsze! - po tym Theon znowu zwrócił się do tłumu i spytał: - Wciąż wątpicie, że jestem jednym z Was? Wychowałem się w Winterfell, ale dzięki temu lepiej znam wroga. Zawsze nosiłem ze sobą Utopionego Boga i uczyłem się, jak walczyć z lordami z Zielonych Krain! Biłem się z Freyami, sprawdzałem lordów na Północy... Wychowałem się w Winterfell, ale jestem synem Balona Greyjoya! Pytacie co Wam dam? Dam Wam spokój. Odbudowę. Sojusz z Północą. Odbudujemy Żelazną Flotę i gdy będziemy gotowi... znowu wyruszymy na najwspanialszą wyprawę od czasów Smoczego Podboju - krzyknął, a tłum zaczął skandować jego imię. "Theon Greyjoy, Theon królem..." rozlegało się po wzgórzu Naggi. Aeron nie miał już wątpliwości, że się udało.
Nieznajomy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wzgórze Naggi Empty Re: Wzgórze Naggi

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach