Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Dziedziniec

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Dziedziniec

Pisanie  Sebastion Grafton Nie Kwi 12, 2020 9:49 pm

First topic message reminder :

Centralny plac o nieregularnym kształcie. Niby kilka słów, a za to jakie trafne. Dokładniej do rzeczy podchodząc zamek w Gulltown jak to z zamkami bywa został zbudowany w celach obronnych, nie dla samego wyglądu. W dodatku osoby znające się na historii Doliny przynajmniej średnio mogą sobie przypomnieć, iż kiedyś przed przybyciem Andalów ten zamek należał do dawno wymarłego rodu Pierwszych Ludzi i w istocie ich styl budownictwa różnił się na tyle, by co bardziej spostrzegawcze oko mogło je dostrzec. Co za tym idzie owe wpływy są również widoczne na dziedzińcu, wokół którego rozpościera się właściwa część zamku. Grunt tutaj nie jest tak do końca równy jak można sobie wymarzyć. Na pewno droga do donżonu jest dosyć równa, ale też i kręta, by w razie czego obrońcy wciąż czuwający w wieżach mogli razić napastnika pod wieloma kątami. Przy samej bramie znajdują się stajnie, w których na co dzień konie trzymają Graftonowie i ich rycerze, a i dla gości miejsce zostaje. Gdzieś po drodze można natknąć się na takie budynki jak kuchnie, kwatery służby i garnizonu zamkowego. Tu i tam stoją murowane studnie zaopatrujące mieszkańców w wodę. Zaś najbliżej donżonu kawałek dziedzińca jest całkiem wyrównany i stoi przy nim zbrojownia. Ewidentne miejsce specjalnie do ćwiczenia umiejętności walki.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down


Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Sebastion Grafton Pią Lip 31, 2020 4:01 pm

Pierwszy - dziesiąty dzień trzeciego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie

Będąc już jakiś czas po turnieju Sebastion wziął się nieco za siebie. Niby oglądając zmagania turniejowe świetnie się bawił, ale po fakcie trochę wstyd mu się zrobiło, że on by miał nie być w stanie równie mężnie stawać. Dlatego też pierwszego dnia nowego księżyca wdział zbroję, ujął stępiony buzdygan oraz tarczę i ruszył na dziedziniec, by w towarzystwie swych rycerzy domowych i zbrojnych ćwiczyć się w walce pieszej. Robił to przez aż dziesięć dni, ponieważ po tym czasie jego słomiany zapał się wypalił, ale póki mu się chciało, póty na dziedziniec przychodził i zajmował się ćwiczeniami przynajmniej przez kilka godzin dziennie. Oczywiście były to ćwiczenia i treningi osobliwe i niepodobne do tych mających miejsce w innych zamkach, bo cały czas towarzyszył mu sługa gotowy w każdej chwili podać kufel pełen piwa. Bez tego jakże ważnego elementu nie było mowy o jakimkolwiek zapale, gdyż Grafton najzwyczajniej w świecie nie wytrzymałby pełnej godziny bez spożycia przynajmniej kilku łyków tego jakże zacnego trunku. Z kolei po dziesiątym dniu trzeciego księżyca był już zbyt obolały i zwyczajnie nie chciało mu się więcej ubierać zbroi i wychodzić na dziedziniec w innym celu niż przejście przez niego.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Wto Wrz 01, 2020 8:07 pm

Pierwszy dzień dziewiątego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie
wczesne popołudnie

Durwald, jak to Durwald, swój dzień spędzał na dziedzińcu, okładając zamkniętych w pancerze ludzi. Mury zamku, jak zwykle wypełnione były głośnymi odgłosami stali uderzającej o stal, okazjonalnie przeplatanych głośnymi przekleństwami to zbrojmistrza, to jednego z rycerzy, który akurat wyjątkowo mocno dostał w łeb. Pomiędzy nogami mężczyzn plątali się młodzi giermkowie, ubrani w watowane kaftany, mające tłumić ciosy treningowych mieczy.
Książę, mówiąc szczerze, troszkę się zaczynał nudzić, jeśli chodziło o „doznania” bojowe. Większość rycerzy Graftonów i ich sztuczki, znał już doskonale, jak własną kieszeń, kolejne pojedynki stawały się więc coraz bardziej monotonne. Co prawda miał teraz nowe obowiązki, w postaci małego Arreca Swanna, przekazanego mu pod opiekę przez Arreca nieco starszego. Dotąd jakoś sobie radził bez giermka, ale chłopak był dość pocieszny i całkiem nieźle radził sobie z zajmowaniem się końmi, oraz czyszczeniem rynsztunku, to też nie miał większego problemu z zaopiekowaniem się chłopcem.
Był właśnie w trakcie oglądania, jak młodzieniec okłada się z drugim giermkiem, radząc sobie przy tym całkiem niezgorzej. Durrandon jednak, ziewnął potężnie i odwrócił wzrok, przeciągając po najbliższym otoczeniu, zatrzymując się na chwilę na mężczyźnie, którego nigdy przedtem nie widział. Zmarszczył brwi, obserwując przez chwilę długowłosego, zastanawiając się przez chwilę. Może on chciałby odrobinę poćwiczyć? Chyba nawet się do tego szykował.
- Ćwicz dalej, Arrec. Radzisz sobie doskonale. – rzucił, po czym odwrócił się na pięcie, pozostawiając go w opiece zbrojmistrza. Ruszył w stronę nieznanego jegomościa. – Hejże, panie! Nie widywałem Cię tu wcześniej, acz widzę, żeś rycerz. Może miałbyś ochotę na mały sparing?
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Wto Wrz 01, 2020 8:45 pm

No i jak wcześniej myślał, tak właśnie się stało, zbyt długie myślenie o bracie, Simonie, popsuło mu dzień tak bardzo, że po powrocie na zamek, skłonny był się jakoś wyżyć. Gdzie najlepiej to zrobić, jeśli właśnie nie na dziedzińcu, gdzie znalazłby jakiegoś sparing partnera. Początkowo oglądał tylko zmagania giermków, no ale przecież dorosły mężczyzna nie weźmie i nie stanie do walki z byle chłystkiem, zwłaszcza że był rycerzem i nie miał zamiaru się powstrzymywać przed mocniejszym uderzeniem. Można by zaproponować jeszcze kukłę treningową, no ale to nie było to samo, Leonard chciał poczuć tę ekscytację, tylko to w jakiś sposób pomagało mu zapomnieć o zadanej mu przed laty krzywdzie. Z wybawieniem przyszedł mu jakiś mężczyzna, mniej więcej w jego wieku, a w dodatku wyglądający na rycerza.
- Pytasz dzika czy... Ech zawalczę. - rzucił w odpowiedzi, choć musiał się powstrzymać, to dokończył w kulturalny sposób i w końcu założył na głowę hełm, wcześniej trzymany pod ramieniem, szybko zapiął odpowiednie rzemyki i po kilku minutach przygotowania był już gotowy do walki. W międzyczasie postanowił jednak odpowiedzieć, kim jest.
- Ser Leonard Redfort, prawowity władca Redfort i zaprzysiężony wróg tej głupiej kurwy Simona Redforta, niech go Siedem Piekieł pochłonie. A ty? W ogóle to proponuje do rozbrojenia lub zadania pięciu ciosów. - przedstawił swój pomysł i gdy byli gotowi rozpoczęli walkę, początkowo Leonard miał zamiar być w defensywie i dopiero później wyprowadzić znad tarczy pewny atak. Nie miał zamiaru też się dać złapać, na sztuczki z okrążaniem go, żeby słońce zaczeło mu świecić w oczy.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Wto Wrz 01, 2020 9:15 pm

Ku zadowoleniu Durwalda, nieznany mu mężczyzna z chęcią przyjął propozycje sparingu. Czarnowłosy wyszczerzył szeroko zęby i odwrócił się na pięcie, prędkim krokiem ruszając w stronę miejsca, gdzie dalej ćwiczył Arrec. Był on, póki co, ubrany jedynie w kolczugę, a więc przywołał giermek, żeby zgarnął prędko zwyczajny rynsztunek, ledwie używany i to tylko w sparingach. Kilka chwil później, uzbrojony był od stóp do głów w zbroje płytową, wciskając jeszcze salade na głowę i zniżając osłonę. Sam w dłoniach ściskał swój ulubiony, dwuręczny młot. Lubił mieć spory ciężar w dłoniach, ciosy miały wtedy większy impet.
Gdy przeciwnik wywołał natomiast swe imię, postanowił odpowiedzieć tym samym, przez chwilę zastanawiając się, czy aby na pewno powinien wspominać swoje prawdziwe imię. Był to odruch, którego niełatwo się było wyzbyć, acz podobne zatajanie prawdy nie miało większego sensu. Znaczna większość zamku poznała jego prawdziwą tożsamość podczas wizyty Lorda Tartha, nie wspominając już o ślubie Lorda Sebastiona.
- Ser Durwald Durrandon, książę królestwa Burzy, brat Arreca, Pierwszego tego Imienia. – odpowiedział, z lekkim rozbawieniem przyjmując profanacje Leonarda wobec jego krewniaka. Sądząc po słowach mężczyzny, to chyba się nie lubili. – Trzy starcia, do pięciu ciosów, jeśli wystarczy nam sił.
Zgodził się, przeciągając dłonią po trzonku młota, wznosząc go w pozycji bojowej. Lewą nogę wystawił nieco do przodu, stojąc raczej plecami, lub bokiem do słońca, coby nie świeciło mu w oczy. Oślepić Leonarda też nie próbował, chciał bowiem wyrównanego, honorowego pojedynku, a nie jakiegoś tam z brudnymi sztuczkami. Kręcił lekko drugim końcem młota, aby nieco zamaskować kierunek ciosu. Gdy się starli, wpierw zamiar miał zaczepić głowice swej broni o tarczę i wyrwać ją z rąk Leonarda, dopiero wtedy ruszając do pełnoprawnego natarcia.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Czeladnik Gry Sro Wrz 02, 2020 4:26 pm

Stanęli naprzeciw siebie dwaj rycerze a tłumek mały giermków i innych trenujących tutaj osobników otoczył. Szykowało się coś ciekawego, skoro ser Durwald miał walczyć. Wszakże dowiódł on, no może akurat nie w batalii z piratami, że siłę w łapach ma a i doświadczenie tak w boju potrzebne też.

I się zaczęło! Pierwszy ruszył książę z Burzy, frontalnie wpadając na oponenta z ciosem dwuręcznego młota ćwiczebnego. Cios ów rąbnął oponenta w łeb nad tarczą, której ten na czas nie zdołał podnieść. Cofnął się więc Redfort niedbale zamachując się swą bronią, by zabezpieczyć odwrót. O dziwo trafił dość solidnie w ramię Durwalda i to nawet mocno, tak, że na pewno siniak będzie. Burzowiec jednak wiele sobie z tego nie robił, wszak nie z takimi już wojował! Ruszył za Leonardem i kolejny raz go raził. Potem odparł wymierzony weń atak, zbijając go trzonkiem młota i raz jeszcze grzmotnął swego oponenta, tym razem w bark. Człek z Doliny odpowiedział mu na to ciosem obuszka wymierzonym w udo, w zemście zgarniając jeszcze jedno uderzenie książęcej broni, tym razem na hełm.
Redfort już ledwo stał na nogach, słaniał się i zdać się mogło, że to łatwy cel. Tak to jednak w życiu często bywa, że za niedbałość przychodzi nam płacić. Durwal natarł nieco zbyt agresywnie a oponent jego ostatkiem sił do przodu poszedł, atak młotem na trzonku hamując i jednocześnie pchnął go mocno swą bronią w hełm. Nie było to najlepsze użycie dla buzdyganu, ale dało się rzecz poczuć. Niezrażony Burzowiec przebić się przez obronę próbował, pretendent do ziem Redfortów jednak na tarczy go utrzymał jeszcze chwilę i tym razem prawidłowo a mocno po łbie poczęstował głowicą swej broni.
Książę się chyba zeźlił, bo jedną łapą za rant tarczy złapał, pchnął Redforta wycieńczonego swą masą, podciął pod nim nogę i oburącz łapiąc młot, siepnął od dołu w hełm tak, że ów wylądował na ziemi, prawie się nogami nakrywając.

Pierwszą rzeczą jaką Leonard obaczył była twarz młodego chłopaka. Chłopak ów poklepywał go po policzku, by przywrócić świadomość. Nie żeby tam jakoś mocno oberwał, ale guz będzie porządny raczej.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Wrz 02, 2020 4:53 pm

Starli się, niczym dwa wściekłe psy, wpadając prędko w kotłownie. Większość dotychczasowych pojedynków została przerwana, niecodziennie bowiem przecież widziało się dwóch szlachciców o tak wysokiej randze, wymieniających się ciosami na ubitej ziemi.
Durwald stąpał do przodu, zażarcie atakując oponenta, mając nadzieje, że nowo poznany mąż da mu prawdziwe wyzwanie. Trochę się przeliczył i zawiódł, acz troszkę się spocił, to też w sumie był zadowolony. Pierwszy młot uderzył w hełm, omijając tarczę, acz Leonard odpowiedział całkiem porządnie, prosto w ramię, trochę zarysowując mu wypolerowany naramiennik. Zabolało i najpewniej formować się zaczął tam siniak, acz ten niezłomnie parł dalej, zdeterminowany, by zdobyć przewagę już w pierwszym starciu.
Zakończyć chciał pierwszą część tego małego sparingu, widząc, jak Redfort ledwo trzyma się na nogach, to też trochę odsłonił się, opuszczając gardę. Nim zdążył zareagować, buzdygan zadzwonił o stalowy hełm. W uszach zaszumiało, lecz miał zamiar walczyć dalej, gdy chłop ponownie się odciął, tym razem porządniej, aż ciemnowłosego zamroczyło. To dodało mu jedynie animuszu – poskładał gościa w czterech ruchach, trochę przy tym przesadzając z siłą ciosu, bo ten chyba stracił przytomność.
- Ło kurwa, nie chciałem. – zdjął hełm z głowy, rzucając go stojącemu nieopodal Arrecowi. Prędko posłał dwóch giermków po wodę i trochę ale, żeby spłukali gardło alkoholem po wysiłku. Chłopak podniósł Leonardowi osłonę, zsunął powoli hełm i chlusnął mu wodą w twarz, jeszcze waląc parę razy w policzek, coby szybciej się obudził. Durwald, trochę zmieszany i zawstydzony, stanął obok, pociągając spory łyk z bukłaka.
- Wybaczcie panie, trochę mnie poniosło. Maestera potrzebujecie? – zadał pytanie. Wpierw jednak, podał mu najlepszego uzdrowiciela, w postaci alkoholu oczywiście.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Sro Wrz 02, 2020 7:47 pm

- Jelenie tutaj? - zapytał zdziwiony, z czego wiedział, to Durrandonowie mieli pewne problemy z Żelaznymi, którzy w ostatnim czasie sprzymierzyli się z Arrynami. Ciekawe było, co też niejaki Durwald robił w takim miejscu jak to, zamiast szykować się na wojnę, która niechybnie miała wybuchnąć.
- Niech i tak będzie. - odparł i w końcu rozpoczęła się walka. Plan defensywy na początku, nie wyszedł dokładnie tak, jak by Leo to sobie wymarzył. Oberwał mocno po głowie, ale to nic, nadal był wstanie skutecznie walczyć. Podczas kontrolowanego wycofywania się, uderzył przeciwnika w ramię, chcąc następnym razem spowolnić jego atak. Wyszło całkiem nieźle. Później jeszcze trochę ze sobą tańcowali, aż nie doszło do decydujących chwil tego pojedynku. Redfort już wyraźnie zmęczony, starał się natrzeć na wroga i go szybko rozbroić lub znokautować, nieszczęśliwie miał do czynienia z lepszym od siebie i po dobrym ataku w głowę, szybko poczuł Jego Furię. Najpierw chwycił za tarczę, a potem podciął go i mocno uderzył w hełm. Leonard został pokonany. Chwilę po ocknięciu się jeszcze poleżał, spojrzał w niebo i cicho powiedział sam do siebie.
- Tego mi było trzeba ehh... - westchnął i przy niechybnej pomocy służby, powstał na własne nogi, nadal jednak opierając się o jakiegoś chłopca. - No i to było pierdolnięcie. - spojrzał na Durwalda z zadowoleniem. - Ale gdybym wcześniej z Sebastionem tyle nie wypił, pewnie inaczej by się to skończyło. - uśmiechnął się i podał rękę w stronę księcia. W sumie, to najpierw się trochę napiję, potem zajdę do maestera, co by mnie obejrzał.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Wrz 02, 2020 9:20 pm

Dla niego to nic specjalnego nie było, że jelenie były tutaj. W końcu można było je znaleźć w każdym lesie, a przynajmniej tak mu się wydawało, z nikłego doświadczenia łowieckiego, jakie zdobył podczas podróży z wędrownym rycerzem. Chociaż oni to zwykle króliki łapali, w takie pułapki prowizoryczne. Niby to mięsa mało, ale też zachód niewielki, bo wystarczyło poczekać i sprawdzić, czy się coś złapało, a jak nie to po prostu jeszcze raz zastawić.
W każdym razie, wraz z małym Swannem, dźwignęli Leonarda na równe nogi, coby chłop tak na ziemi nie leżał i wilka nie złapał. Durwald pociągnął jeszcze spory łyk z bukłaku, po czym podał Redfortowi, pozwalając, żeby również gardło przeczyścił. Bo walce, nawet tak krótkiej i raczej mało ambitnej, warto było rozgrzać się kapką alkoholu.
Książę z uśmiechem przyjął fakt, że Doliniarz się na niego nie boczył, tak jak niektóre panienki, których dupy też skończyły w piasku po sparingach. Ba, wydawał się być nawet zadowolony, że w łeb dostał, co było trochę dziwne, ale on tam od oceniania nie był. Sam lubił czasem ostry wpierdol dostać, wtedy przynajmniej wiedział, że żyje.
- Z Sebastionem? Ach, to nic dziwnego, żeś taki niemrawy. – pokręcił głową, przypominając sobie tą feralną noc, gdy w Gulltown ubyło jednego magazynu. – Z nim pić to trzeba umieć, niestety. W ogóle tutaj, to im chyba coś do mleka dodają, jak berbeciami są. Uwierzysz, że raz przepiła mnie jego siostra? Takie to mikre, takie to chuchro, a trzewia to ma ze stali.
Pokręcił głową, rozkładając szeroko ręce, gdy Arrec podbiegł z powrotem, odrobinę już zdyszany, zajmując się odpinaniem kolejnych płyt i zdejmowaniem elementów zbroi. Na szczęście, buzdygan nie pozostawił większych szkód, poza kilkoma rysami, które akurat były mile widziane. Wiadomo, rycerz w błyszczącej zbroi to taki, który nigdy nie został przetestowany w prawdziwym starciu.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Sro Wrz 16, 2020 3:47 pm

- Tak, z lordem Sebastionem. Miałem wrażenie, że gdy wszedłem do jego samotni, już wówczas był napity, a to, że częstował mnie ciągle kolejnymi alkoholami to cóż.. czasami przy rozmowach biznesowych potrzebne jest trochę alkoholu. Niestety, niedane mi będzie kiedykolwiek go przepić, a nawet dogonić. - uśmiechnął się. - Ma najwyraźniej piekielnie mocną głowę. - podsumował temat, po czym wysłuchał opowiastki o siostrze lorda, która ponoć ma równie mocną głowę.
- Widać co zamek, to inne zwyczaje. Mnie na przykład ojciec od małego zabierał na polowanie, ale słyszałem o takim lordzie, co organizuje wielkie grzybobranie. Uwierzysz? Chodzą po lesie i szukają maślaków. - uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie tego lorda, ale jak to mu było? Leo w tej chwili niestety nie pamiętał, ale pewnie w końcu, sobie o tym przypomni. Patrząc tak na młodego giermka, Redfort się zamyślił, obejrzał przez chwilę jego pracę i głośno pomyślał.
- Też by mi się przydał jakiś giermek, bo obecny pachołek, który zajmuje się moimi rzeczami, to jak widzisz, nawet go tutaj nie ma. Ech w tych czasach trudno o dobrego pomocnika, tego swego już ostrzegałem, że jak nie będzie się starał, to dostanie gardło albo na Mur. - opowiedział, powoli ściągając z siebie zbroję i dokładając ją obok na jakiś stojak.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Wrz 16, 2020 11:28 pm

- Sebastion? Napity? Nie, to raczej niemożliwe. Z tego co pamiętam, dziennie pije przynajmniej dziesięć kufli, ale to tylko na rozgrzanie. – zażartował, śmiejąc się pod nosem. Miłość Seby do piwa była całkiem zabawna, acz Durwald zwykł już unikać jego samotni, lub miejsc, gdzie zwykle przebywał, żeby nie zostać zmanipulowanym w kolejną libacje alkoholową. Ostatnio się rozbili karocą i z tego co słyszał, właśnie z tego powodu zakupił nową, pancerną, zapewne już siejącą spustoszenie pośród portowych magazynów.
- No, my na przykład chodziliśmy na mury i oglądaliśmy burzę. Potem zbieraliśmy resztki rozbitych statków z plaż. – wzruszył ramionami. Ostatecznie, co innego można było robić w krainie nazwanej „Ziemie Burzy”? No właśnie. Zawsze to jakaś zabawa, a obserwowanie tak potężnego żywioły mogło być całkiem przyjemne, pod warunkiem, że nie robiło się tego zbyt długo. Durwald nadal pamiętał genezę herbu rodu Dondarrion. Historia zabawna i z przestrogą: Dornijczycy tu chuje.
- Ano, giermkowie zaskakująco przydatni są. Sam do niedawna nie miałem, ale brat mi załatwił, to pomyślałem, dlaczego nie? Chłopak uszczknie trochę przygody, zanim będzie musiał kisić się w zamku i ziemiami rządzić. – wspomniał, przeciągając kolczugę nad głową. Rozmasował obolałe mięśnie i przysiadł obok na skrzyni, samemu już odpinając nagolenniki. – Mówiłeś, żeś Redfort, tak? Co Cię do Gulltown sprowadza, jeśli spytać można?
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Pią Wrz 25, 2020 1:21 pm

- Dziesięć kufli? - zdziwił się. - Ja nawet do tylu dojść nie dam rady, mam za słabą głowę na alkohol. Zazwyczaj kończę na siedmiu czy ośmiu kuflach, żeby jeszcze mieć jasność umysłu i nie robić głupich rzeczy. Po dziewiątym tracę panowanie nad sobą i mogę być niemiły, ale do tego rzadko dopuszczam. - wyjaśnił, a w jego głowie pojawiła się myśl, skoro Sebastion pił tyle na rozgrzewkę, to ile potrzebował, żeby się upić, trzeba by było kiedyś to sprawdzić.
- Brat w sensie kto? Król Burzy, Arrec Durrandon, dobrze pamiętam? - zapytał, nie był od kilku lat w Westeros i w sumie nie wiedział, czy na tronach królestw nie pozachodził jakieś zmiany.
- O to Twoim giermkiem, jest jakiś dziedzic. To nie byle giermek w takim razie, musisz o niego dbać, to, czego nauczy się teraz, zostanie mu w łepetynie na całe życie. Pamiętaj, żeby wyrobić w nim dyscyplinę, ona jest najważniejsza. - poradził, ale nie wiedział w sumie, czy ktoś pokroju Durwalda potrzebował rad od lorda Redforta.
- Ano Redfort. Byłem na wygnaniu w Essos, gdzie zbierałem popleczników i złoto, żeby teraz tej głupiej kurwie, memu bratu Simonowi odpowiedzieć za zdradę, jakiej się dopuścił. Bo widzisz, jestem drugim synem, o rok młodszym, ale to mnie ojciec widział na tronie i nawet mam na to papier. Ale ta imitacja lorda postanowiła mnie uprzedzić i wygnała mnie ze swoich ziem. Teraz będę musiał się postarać o zebranie większej liczby stronników i po to jestem w Gulltown, lord Sebastion ma konflikt z uzurpatorem na Redfort, co w sumie daje nam naturalny sojusz. Ponoć ma też dobre stosunki z królem, a posiadanie po swojej stronie monarchy, albo kogoś z rodziny królewskiej w tym konflikcie to też dobry pomysł.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Pią Wrz 25, 2020 9:12 pm

Wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, jakim cudem Sebastion mógł tyle wypić, jednocześnie nie umierając na zniszczoną wątrobę, czy jak to tam maesterowie zwali.  
- Ano, mówiłem. Coś im niechybnie dodają do jedzenia za maleńkości, albo to już, cholera, z mlekiem matki wysysają. – stwierdził, wreszcie zdejmując całą zbroję. Arrec prędko zabrał się za czyszczenie ubrudzonych, rysów, rzecz jasna, nie tykając, bo wiadomym było, że rycerz w lśniącej zbroi to taki, co jeszcze nigdy prawdziwej walki nie widział. – No, w każdym razie, nie polecam z Sebastionem pić. W jednej chwili, człowiek siedzi sobie w karczmie, spokojnie Żelaznych szkalując, a tu ani się obejrzysz i pośród rozbitego, drewnianego magazynu siedzisz, poharatany jakby Ci ktoś mieczem dopierdolił.
Pokręcił głową z pewnym niesmakiem. Generalnie, w Gulltown chodzić trzeba było, jak pośród wilczych szańców, tylko zamiast na zaostrzone pale, trzeba było na rude wąsy uważać, żeby człowieka w kolejną libację nie wciągnął.
- Ten sam. – przyznał, głową kiwnąwszy. – Jeszcze na królewskich poduszkach siedzi i całkiem nieźle się trzyma.
Gdy Leonard dał mu kazanie na temat giermka wychowywania, wzniósł tylko brew, nie odzywając się, zerknąwszy tylko w stronę młodzieńca. Chłopak towarzyszył mu od kilku miesięcy i sprawował się całkiem niezgorzej w powierzonej mu roli. Miał zadatki na wojownika, a i Lordem dobrym w przyszłości mógł być, tylko trzeba było go trochę doszlifować. W sumie, jakby tak teraz pomyśleć, to nie był pewien, czy dwór na Gulltown był aby dobrym przykładem dla młodzika..
- Ach, dysputa rodzinna. Rozumiem. – przeczesał ciemne włosy, gdy Leo wyłożył mu historię swego życia. Zrobiło się trochę niezręcznie, Durwald bowiem w sumie nie wiedział, jak na podobne wyznanie odpowiedzieć. – Ciężka sprawa, chłopie. Co masz zamiar zrobić z tą głupią kur.. znaczy, z Simeonem, gdy już ludzi zbierzesz? Chyba go nie zabijesz, nie?
Zapytał, wznosząc brew. Taka wojna, brata z bratem.. brudna sprawa. Powinni byli się jakoś dogadać, a nie tak od razu, z wykałaczkami na siebie.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Nie Wrz 27, 2020 9:26 am

Zaśmiał się na ponowne wspomnienie, że muszą im coś podawać za dziecka do jedzenia. Być może rzeczywiście tak było, ale Leo nie sądził, że byłoby to do końca zdrowe dla takie malca, a sam lord czy lady Melody nie wyglądali, jakby brakowało im piątej klepki. Może mieli to po prostu w krwi.
- Zapamiętam. Wystrzegać się picia z lordem Sebastionem, bo może się to skończyć marnie. - w zasadzie to zaciekawił się, co wydarzyło się, że z pijatyki w karczmie Durwald skończył ledwo żywy w jakimś magazynie, trzeba się więc było tego dowiedzieć.
- Co się konkretnie stało, że kulturalne picie w gospodzie, tak się zakończyło? - zapytał zaciekawiony i rzucił do jakiegoś służącego przechodzącego obok, żeby przyniósł mu coś do picia i znalazł jego sługę, wszak jego zbroja sama nie doprowadzi się do porządku. Redfort powoli zaczynał też zazdrościć, że sam nie ma żadnego giermka, będzie musiał po powrocie z wyprawy lorda Graftona, rozejrzeć się za jakimś malcem wśród lordów Doliny.
- E, a w sumie to coś mi się przypomniało. Jak to jest, bo Dolina właśnie ma sojusz z Żelaznymi, a Burza to tak średnio się z nimi lubi. Nie boisz się przebywać w Dolinie? - zapytał, nie żeby myślał, że ktoś podniesie na niego rękę z mieszkańców zamku Graftona, ale zawsze ktoś mógł wysłać jakichś porywczy i doprowadzić go przed oblicze Alestera lub Harwyna.
Po daniu "kazania" Durwaldowi Leo również spojrzał na chłopaczka i machnął do niego ręką, żeby podszedł. Gdy ten to zrobił, lord uśmiechnął się do niego i dał mu radę od serca, a nuż mu się kiedyś przyda.
- Pamiętaj, że rządzenie nie polega na mówieniu, tylko na słuchaniu. Naucz się słuchać, a będziesz dobrym lordem. - oznajmił i klepnął go w ramię, była to jedna z pierwszym rzeczy, jaką nauczył go ojciec po powrocie z jego służby u króla. Zapamiętał to na całe życie i miał zamiar dalej obdarzać tą mądrością kolejnych aspirujących dziedziców.
Na nazwanie Simona "głupią kurwą" w oku Leo pojawił się błysk, a na twarzy uśmiech.
- Powoli zaczynam Cię lubić, nie musisz się poprawiać, Simon to nic więcej jak głupia kurwa. - podsumował, a na pytanie Durwalda, jedynie wzruszył ramionami. - Tak właśnie mam zamiar zrobić, najpierw sąd, bo w końcu żyjemy w praworządnym królestwie, a później egzekucja, jeśli okaże się winny, a zapewniam, że winny jest. Inna kwestia, jeśli stanie naprzeciw mnie na polu bitwy, nie wiem, czy będę, dał radę się wówczas ograniczyć i nie przypierdolić mu za mocno. - był szczery i bezpośredni, jeśli komuś nie podobało się to, że planował bratobójstwo — choć uzasadnione — to już nie jego sprawa, on jedynie był ręką sprawiedliwości.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Nie Wrz 27, 2020 10:25 pm

- Wystrzegać, wystrzegać, chociaż mówiąc szczerze, trochę to trudne. – wyznał. – Chociaż.. teraz picie z Sebastionem jest trochę bezpieczniejsze, z tego co słyszałem, ale chyba wypada zacząć od początku. Piliśmy, jak to zwykle bywa, w gospodzie, wymienialiśmy trochę opowieści i wszystko było cacy. No, ale potem wsiadamy do karocy, nie? No i tą karocą powodzi gajowy tutejszy, Hagritt, trochę nie ten teges, ale w gruncie rzeczy swój chłop, przedtem mnie pijanego odnosił. W każdym razie, on wtedy też trochę dziabnął, a powozić to lubi jak szalony.. no więc, wjeżdżamy w zakręt, a tu jak się karoca nie przychyli, jak nie pierdolnie, aż magazyn poszedł w drobny mak! – opowiadał, gestykulując przy tym dziko. – Aż się w powietrzu wznieśliśmy. Dobrze, że Seba złoto przy sobie nosi, bo jakby nie jego sakiewka, to pewnikiem bym tu nie stał. W każdym bądź razie, z tego co słyszałem, po tym wypadku, lord Grafton postanowił załatwić nowy środek transportu, cały pancerny. Normalnie, można by nim do bitwy jechać.
Jak tak teraz myślał, to w sumie przydałoby się trochę piwa, żeby gardło zwilżyć, bo mu trochę zaschło od takich historii. Wtedy w gospodzie, to przynajmniej mieli co się napić, a tutaj, wbrew plotkom, nie chodzili ciągle słudzy z dzbanami pełnymi piwa, chociaż byłoby to całkiem użytkowe.
- Można powiedzieć, że jestem przyzwyczajony do podróżowania przez wrogie krainy. Co prawda pod przykrywką, ale.. – wzruszył ramionami, obserwując Leonarda przez dłuższą chwilę. Przestąpił z nogi na nogę. Niby chłop sprawiał wrażenie miłego, ale rozmawiał też z nim o zabiciu swego brata, natomiast dostarczenie księcia z wrogiej krainy zapewniłoby mu przysługę od króla. Przysługę, którą mógłby wykorzystać, gdy wreszcie wyruszy na Redfort. – W każdym razie, nie zostanę tu długo.
Uciął, uważając temat za zakończony. Zapewne powinien był być odrobinę bardziej ostrożnym. Wątpił, żeby Sebastion go wydał, ale zawsze mógł znaleźć się jakiś ambitniejszy rycerzyk, czy inny prawowity lord, który chciał wybić się w społeczeństwie.
W każdym razie, Leo zaczął kolejne kazanie, tym razem zwracając się do młodego Swanna. Mówił całkiem sensownie, to też Durwald go nie powstrzymywał, głównie dlatego, że sam się na takich rzeczach nie znał. Nie miał pozycji, którą mógłby w przyszłości odziedziczyć – był od bicia ludzi po hełmach.
- Nie rzucałbym takimi słowami na wiatr. Brat może być i głupią kurwą, ale to wciąż rodzina. –spoważniał nieco, gdy Redfort zaczął mu opowiadać o swoich planach co do Simeona, czy jak mu tam było. On raczej nie patrzyłby z czystym sercem na śmierć własnej krwi, o własnoręcznemu zabijaniu już nie wspominając. – Ja to bym spróbował się dogadać, jak brat z bratem. No, ale Twoja to sprawa, zrobisz, jak uważasz za słuszne.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Nie Wrz 27, 2020 10:44 pm

Leo czując, że może to być dłuższa historia, rozsiadł się wygodnie na schodach, nie bojąc się, że złapie wilka czy innego wilkora i wsłuchał się w opowieść. W sumie była całkiem zabawna, nawet raz czy dwa Redfort prychnął pod nosem.
- No mi to szkoda życia by było, żeby wsiadać do powozu z pijanym woźnicą. - skomentował na sam koniec, Leo nie lubił ryzykować w tak głupi sposób, przecież to normalnie można by kark przekręcić i umrzeć na miejscu. - A co ma sakiewka do tego, że przeżyłeś? W sensie opłaciliście medyka na miejscu, czy jak? - zapytał zaciekawiony i wyrwał z rąk służby bukłak z winem, gdy ten zbliżył się do niego. Duszkiem wypił połowę i podał w stronę księcia.
Chwilę później dane mu było obejrzeć dziwne zachowania Durrandona, w sumie, to Redfort pomyślał o tym, że ów człowiek nie chce mu zdradzać swojej sekretnej przykrywki. No cóż, bywa, Leonarda takie błahostki i tak nie zajmowały. A o porywaniu Durwalda, nawet nie pomyślał, miał już pewne łaski u króla, gdyż mu giermkował w dzieciństwie, a zresztą, to jeśli król nie uzna go za prawowitego pana na Redfort, to najwyraźniej nie zasługuje na dalsze panowanie.
- Ruszasz w drogę? Pewnie do Końca Burzy, co by ruszyć na wojnę? - dopytał, choć brał też pod uwagę to, że mógł mówić o ekspedycji lorda Graftona na wschód, ale w takim razie, to i Leo brał w niej udział.
Po dwóch "kazaniach" Leo, przyszła też kolej na Durwalda. Słysząc rzeczy, które mówił, rycerz tylko westchnął.
- Simon stracił przywilej dogadywania się ze mną, gdy mnie wygnał i zagroził mi, że oskarży mnie o zamordowanie ojca, jeśli nie odpuszczę. Rodzina czy nie, prawo jest prawem, a zdrada karana jest śmiercią, na Mur mu nie dopuszczę, bo znając tego cwaniaka to jeszcze mi sporo krwi natruje.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Pon Wrz 28, 2020 3:34 am

Historia rzeczywiście była odrobinę dłuższa, chociaż w porównaniu do pijanych opowieści Sebastiona, podczas ich popijawy w gospodzie, była to jedynie kołysanka opowiadana małym dzieciom przed snem. Mówiąc szczerze, Durwald był pewien, że połowa tamtejszych opowieści była przez Graftona wymyślona, co było całkiem imponującym osiągnięciem. Zapewne lata praktyki.
- Mi też. Problem był jednak taki, że sam byłem pijany, to też nie do końca zdałem sobie sprawę, że facet jest zalany w trupa. – wzruszył ramionami. Może wydawało się to być dość nieodpowiedzialne, ale było, minęło. Najważniejsze, iż wszyscy przeżyli i to w miarę bez szwanku, poza kilkoma zadrapaniami. – Ano, od dechy oderwała się spory kawał drewna, ostry, jak cholera. Jakby nie latająca sakiewka Sebastiona, to bym chodził teraz z o, taką drzazgą w gardle.
Zademonstrował, rozszerzając nieco dłonie, mniej więcej do połowy wiszącego przy książęcym pasie miecza. Można było powiedzieć, że Durwald przeżył tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności i noszonym przez Sebastiona „oszczędnościom”.
- Cóż, jestem rycerzem, pasowanym i namaszczonym. Klękałem, przysięgałem, krew mi upuszczono, to i trzeba tego wszystkiego dopełnić. – wzruszył ramionami. Była to rzecz naturalna. Każdy rycerz, nawet tak wysoko urodzony, miał obowiązki do spełnienia, wobec rodziny, kraju, oraz ludzi, których przysiągł chronić. – Żaden ze mnie wielki dowódca, mędrcem też nie jestem, a i na maestera się nie nadawałem, za to ja zabijać potrafię. Chociaż tak się mogę bratu przydać.
Stwierdził. O żadnej innej wyprawie nic nie wiedział, a i nawet gdyby była ona wielce zyskowna i ciekawa, to raczej nie brałby udziału. Dalekie kraje dalekimi krajami, on miał sprawy do załatwienia znacznie bliżej.
- Chciał Cię oskarżyć o śmierć ojca? – zapytał z niedowierzaniem. Żeby tak brat bratu wilkiem? Nie do pomyślenia, cholera. Ten cały Simon to naprawdę strasznym chujem zdawał się być. – Szczerze, to sam nie wiem, co bym zrobił z gagatkiem w takim wypadku.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Leonard Redfort Pon Wrz 28, 2020 9:42 pm

- To trochę tłumaczy sytuację, no cóż, szkoda, że nikt tego nie zobaczył i nie zareagował. Widać, miałeś szczęście, los tak chciał. - oznajmił, trzeba było mieć naprawdę dużo szczęścia, żeby człowieka ocaliła lecąca w powietrzu sakiewka, no bo w sumie jak inaczej to nazwać? Cudem? Cudów nie było. Reakcją bogów? Ich też nie było.
- Hmmm... brzmisz, jakbyś nigdy nikogo nie zabił. - zastanowił się, nie znał w końcu człowieka, który aż tak emocjonowałby się byciem rycerzem i jego przymiotami, jak giermek, albo świeżo pasowany rycerzyk. - Wiesz, potrafić zabić a móc zabić to inna kwestia, znałem takich, co to strzały z łuku nie puszczali, bo mieli jakiś strach przed tym. Potem co prawda chodzili z połamanymi palcami za niewykonanie rozkazu, no i się nauczyli. - oznajmił, w sumie to nie chciał osądzać Durwalda, być może źle wywnioskował z jego słów.
Przechodząc do rozmowy o Simonie, choć wcześniej już przestał być nim tak rozemocjonowany, gdy Leo znów zaczął o nim mówić, jakaś żyłka na jego głowie zaczęła pulsować.
- Uwierzysz? Mnie o spisek na życie ojca oskarżać i to specjalnie, bo świadków tego zajścia było kilku, tak samo maester widział ranę po łapach niedźwiedzia, a zresztą to mieliśmy jego cielsko. - było dużo dowodów na to, że Leo tego nie zrobił, a Simon chciał wszystko perfidnie uknuć.
- Śmierć, a co innego. Ahh Durwaldzie, ja się będę zbierał, bo znowu zaczynamy o nim pierdolić i niepotrzebnie się denerwuję, zresztą mam kilka spraw do załatwienia. Miło było poznać, do później. - wstał ze schodów, pożegnał się z nowym znajomym i otrzepał pośladki, po czym ruszył w swoim kierunku. Jakiś czas później odnalazł swojego służącego i kazał mu wyczyścić zbroję, później, gdy to zrobił, został surowo ukarany, za swoje niedbalstwo.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Durwald Durrandon Wto Wrz 29, 2020 2:10 am

- Zabiłem. – odparł, trochę urażony podobnymi przypuszczeniami. – Walczyłem pod Fairmarket, jako giermek.
Dodał krótko. Niektórzy najzwyczajniej byli idealistami i brali swe przysięgi śmiertelnie poważnie, spełniając swe dziecięce marzenia, zostając „prawdziwymi” rycerzami, podtrzymującymi honor tego wspaniałego stanu. Durwald może i takowym nie był, acz zdecydowanie aspirował, by przynajmniej zbliżyć się do sławnych herosów, czy to fikcyjnych, czy też prawdziwych. W każdym razie, zabijać z pewnością mógł i Leo nie musiał martwić tym swojego wąsa.
Podobne rozsierdzenie Leonarda byłoby całkiem zabawne, gdyby jego historię na temat fałszywego lorda Redfort nie był tak niepokojące. Niby z jednej strony, Simon był pierworodnym, a więc i „prawowitym” dziedzicem, acz skoro stary patriarcha rodu wybrał na swego następcę Leonarda, tamten powinien był wybór respektować, a nie takimi oskarżeniami perfidnymi zarzucać.
- No, masz wojnę do zaplanowania. Nawzajem i powodzenia. – rzucił, gdy Leonard postanowił się z nim pożegnać. Sam miał jeszcze zamiar trochę na dziedzińcu się pobawić, mięśnie rozgrzać, może paru rycerzyków na dupę położyć. Arreca Małego zaraz do roboty też zagonił, aby chłopak ćwiczył do wyczerpania, tak jak niegdyś on sam pod okiem lorda Carona.

[z/t]
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lis 22, 2020 8:39 pm

23/09/10PZ - późny wieczór

Po nieudanej serii pożarów jakie próbowano wywołać w stoczni Gulltown pora przyszła na zamieszanie na zamku. Straże były na obiecującym tropie sprawców niedawnego ataku i ktoś z bliskiego kręgu lorda Sebastiona musiał nie czuć się przez to bezpieczny, ponieważ znacząca liczba nowych rekrutów pośród zbrojnych postanowiła, podburzona przez kogoś, zaatakować weteranów ze starego garnizonu. Cel? Zabić straże i rozkraść ile mogli, po czym zniknąć pośród wielu uliczek miasta. Plan nie wyszedł niestety po myśli spiskowców. Starzy strażnicy nie ufali nowym rekrutom i po kilku już przypadkach wykroczeń z ich strony mieli na nich wszystkich oko, toteż zdrajcom nie udało się zaskoczyć pozostałych na zamku resztek garnizonu. Rekruci nie zbuntowali się też w całej swojej sile - kilkudziesięciu lojalnie wsparło weteranów, a połowa złapała co mogła i uciekła z zamku wypychając kieszenie łupami.
Wkrótce straż wsparta przez lojalnych rekrutów uporała się ze zdrajcami, których marzenie o szybkiej walce z zaskoczenia, łupach i ucieczce zostały rozwiane. Najbliższe dni miały wszystko wyjaśnić...

24/09/10PZ

Straże pochwyciły jednego z przywódców spiskowców, którzy odpowiadali za podpalenia w dokach - Paskudnego Starego Rona, żebraka z Gulltown. Nie mając wiele do stracenia, a litość do zyskania, wydał on wszystkich, którzy z nim współpracowali oraz wyjawił wszystko co wiedział. Jego zeznania pokrywały się z tym co udało się dowiedzieć od części innych pochwyconych podpalaczy oraz od zdradzieckich rekrutów. Zbrojmistrz Gulltown stał za buntem na zamku, wykorzystując go by uciec nim jego udział w spisku się wyda, zaś zleceniodawcą tego wszystkiego był wrogi Graftonowi sąsiad - lord Redfort. W mieście mogli pozostawać jednak wciąż inni organizatorzy spisku.
Lady Manderly natychmiast nakazała wyznaczyć nagrodę za głowę zbrojmistrza oraz innych podpalaczy, zaś straż miejska zdwoiła wysiłki by pochwycić współpracowników Rona. Wyłapywano też po mieście dezerterów. Zdrajców czekał stryczek, zaś dezerterzy mogli wybrać Mur.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9579
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Findis Arryn Czw Wrz 23, 2021 9:32 pm

28/11/11 PZ


Księżniczka Findis nie zamierzała zbytnio zwlekać z powrotem do Orlego Gniazda z kilku powodów. Przede wszystkim w Gulltown nie było bezpiecznie, gdyż szpiedzy Sebastiona nadal mogli się czaić gdzieś w mrokach miasta. Kolejną niepewną kwestią była jej świeża regencja, dlatego też zależało jej, aby możliwie jak najszybciej uporządkować wszystkie sprawy, dlatego też po ewentualnych rozmowach z lady Melody* i królem Harwynem zdecydowała zabrać swój orszak do stolicy Doliny. Oczywiście towarzyszyć jej mieli rycerze Feanora, jak również Żelaźni Ludzie, których użyczał jej dobry ojciec. W ostatnią wspólną podróż zabrała także odpowiednio zabezpieczone i przygotowane ciało brata, które miało spocząć w siedzibie Arrynów.
Królewna zatem pożegnała się z wszystkimi, z którymi miała się pożegnać, po czym ruszyła w drogę powrotną. Klacz Mewa, kocica Frigg oraz jej kocięta: Idunn, Sif i Wąs oczywiście także zostały zabrane, gdyż w ciągu tych ostatnich czarnych dni były one jedyną radością i pociechą w życiu młodej księżniczki. Z tego też powodu starała się spędzać z nimi dość sporo czasu, ucząc je brzmienia swego głosu i odpowiedniej reakcji na poszczególne słowa. Te kudłate zwierzątka nie mogły co prawda całkowicie złagodzić żalu i bólu po śmierci ukochanego brata, jednak były jakąś oazą spokoju i bezpieczeństwa. A właśnie przy okazji bezpieczeństwa... to Findis jakoś tak teraz wolała już nie pijać wina...

Bum, bum, bum...:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 899
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach