Ruiny Rhyos
Strona 2 z 2 • Share
Strona 2 z 2 • 1, 2
Ruiny Rhyos
First topic message reminder :
***
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Kwi 20, 2020 8:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Ruiny Rhyos
Dwudziesty siódmy dzień piątego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie
Night King
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Ruiny Rhyos
Jedenasty dzień szóstego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie
Night King
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Ruiny Rhyos
Dwudziesty piąty dzień szóstego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie
Night King
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Ruiny Rhyos
10/10/10PZ - okolice południa
Prowadzeni przez sprawdzonych na wcześniejszej wyprawie kapitanów dotarli do ruin Rhyos, gdzie wcześniej na ląd zeszli członkowie poprzedniej ekspedycji. Część z nich brała udział również w tej. Niebo było czerwonawe, ziemia szara, ruiny ponure... Jak na razie wszystko się zgadzało. Aemion nakazał podpłynąć jak najbliżej, pozostawiając ocenę odległości marynarzom, którzy już wcześniej tutaj byli. Jeżeli na wybrzeżu nie znajdowała się horda wygłodniałych demonów, to rozpoczęli spuszczać szalupy i schodzić na ląd. Koordynowali swoje działania tak by desantowała się jednocześnie jak największa liczba ludzi, aby mogli wspierać się w razie czego, a pierwsi do brzegu ruszali rzecz jasna najlepsi. Proporcje dwa do jednego strzelcy do pieszych. Jeżeli zeszli na ląd bez przeszkód, to zajęli się stawianiem umocnień i rozkładaniem obozu. Belaerys przez sporą część żeglugi planował koordynację budowy umocnień wraz z inżynierami oraz najbardziej doświadczonymi budowniczymi, więc czuł, że pójdzie im sprawnie.
Aemion Belaerys- Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019
Re: Ruiny Rhyos
Okazało się, że na miejscu widoki były naprawdę... No, coś tutaj konkret jebnęło! Żeby tak najwspanialsza cywilizacja znana światu w jednej chwili obróciła się w perzynę! Nawet ktoś tak nieskłonny do filozoficznych refleksji jak on musiał pod ciężarem tego widoku się zastanowić. Cóż było tego przyczyną? Przypadek czy zasłużona kara?
- Ha. - Mruknął, odpychając się od burty. - Niezły chuj, nie ma co. - Skwitował. Odwrócił się i ruszył czynić przygotowania. Niedługo schodzili na ląd.
Naturalnie brał swe wyposażenie ze sobą. Blachy już założył i tak samo uczynili jego kompani. Do starć był przygotowany z nowym refleksyjnym łukiem wyśmienitej jakości. Miał też swą kuszę z Myr na sytuację, gdyby skończyły mu się strzały lub gdyby przeciwnik znacząco skrócił dystans. Na krótkim dystansie jego kusza winna być skuteczniejsza od łuku. Ach... I gdyby znalazła się jeszcze jakaś ciężka kusza oraz pachołek, co by ją przeładowywał to byłoby wyśmienicie. Znacząco by to podniosło jego efektywność, ale jeśli nie ma to nie ma. Szkoda, że wcześniej mu to do łba nie przyszło.
Oczywiście miał na sobie blachy a dla lepszej widoczności uniósł zasłonę salady. Przy boku miał swój topór oraz miecz a na plecach gotową do użycia tarczę. Zajął miejsca wśród strzelców, by gromić przeciwnika z odległości. Szczerze żałował swojej pozycji, ale zdrowie i tak miał jeszcze mocno nadwątlone. Szkoda by było tracić życie.
Jeśli doszło do walk i w końcu można było użyć skorpionów, to zgłaszał się do tego. No bo to przecież taka wielka kusza a on na kuszach znał się z całą pewnością lepiej niż ktokolwiek z tutaj obecnych. Miał i wyszkolenie, i doskonałe oko, i naturalne predyspozycje w postaci kurewsko błyskawicznego refleksu. Mucha nie siada...
Jeśli chodziło o jego ludzi, to szli tam, gdzie było trzeba. Razem z nim służyli Aemionowi a to on dowodził. Dowódca dowodzi - tak to działa, inaczej jest chujnia. Jeśli jednak miałby coś poradzić, to i ich i Żelaznych dałby na wsparcie. Nie tyle jako odwody co raczej grupę szybkiego reagowania. W sensie... Jako najlepiej wykwalifikowani i wyposażeni wojownicy walczyliby tam, gdzie akurat będą potrzebni. Tam, gdzie demony akurat będą waliły z największą siłą. No ale, jego to akurat pewnie nikt o zdanie nie pytał.
- Ha. - Mruknął, odpychając się od burty. - Niezły chuj, nie ma co. - Skwitował. Odwrócił się i ruszył czynić przygotowania. Niedługo schodzili na ląd.
Naturalnie brał swe wyposażenie ze sobą. Blachy już założył i tak samo uczynili jego kompani. Do starć był przygotowany z nowym refleksyjnym łukiem wyśmienitej jakości. Miał też swą kuszę z Myr na sytuację, gdyby skończyły mu się strzały lub gdyby przeciwnik znacząco skrócił dystans. Na krótkim dystansie jego kusza winna być skuteczniejsza od łuku. Ach... I gdyby znalazła się jeszcze jakaś ciężka kusza oraz pachołek, co by ją przeładowywał to byłoby wyśmienicie. Znacząco by to podniosło jego efektywność, ale jeśli nie ma to nie ma. Szkoda, że wcześniej mu to do łba nie przyszło.
Oczywiście miał na sobie blachy a dla lepszej widoczności uniósł zasłonę salady. Przy boku miał swój topór oraz miecz a na plecach gotową do użycia tarczę. Zajął miejsca wśród strzelców, by gromić przeciwnika z odległości. Szczerze żałował swojej pozycji, ale zdrowie i tak miał jeszcze mocno nadwątlone. Szkoda by było tracić życie.
Jeśli doszło do walk i w końcu można było użyć skorpionów, to zgłaszał się do tego. No bo to przecież taka wielka kusza a on na kuszach znał się z całą pewnością lepiej niż ktokolwiek z tutaj obecnych. Miał i wyszkolenie, i doskonałe oko, i naturalne predyspozycje w postaci kurewsko błyskawicznego refleksu. Mucha nie siada...
Jeśli chodziło o jego ludzi, to szli tam, gdzie było trzeba. Razem z nim służyli Aemionowi a to on dowodził. Dowódca dowodzi - tak to działa, inaczej jest chujnia. Jeśli jednak miałby coś poradzić, to i ich i Żelaznych dałby na wsparcie. Nie tyle jako odwody co raczej grupę szybkiego reagowania. W sensie... Jako najlepiej wykwalifikowani i wyposażeni wojownicy walczyliby tam, gdzie akurat będą potrzebni. Tam, gdzie demony akurat będą waliły z największą siłą. No ale, jego to akurat pewnie nikt o zdanie nie pytał.
Rickard Tarth- Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020
Re: Ruiny Rhyos
Znowu powracał do tego piekielnego miejsca, tylko tym razem w znacznie większej grupie i znacznie lepiej przygotowani niż poprzednim razem teraz, jeżeli dobrze rozumiał plany Aemiona to chciał tutaj stworzyć stały obóz z przystanią, mogło to całkiem dobrze działać w kolejne wyprawy, mieć taki twardy, pewny punkt gdzie mogą odpocząć, wycofać się i być w miarę bezpieczni, bo nie wiadomo co jeszcze czaiło się w tych zgliszczach. Gdy tylko ujrzał, że zbliżają się do brzegu zszedł z pokładu i poszedł do swojej kajuty, aby przyszykować się do desantu, tak samo nakazał swoim ludziom, których oczywiście wziął, byli z nim od miesiąca, ale teraz czekał ich prawdziwy test, jeżeli przeżyją to, to będą zdolni do wszystkiego.
Ubrał na siebie swoją czernioną zbroje, hełmu póki co nie zakładał, wolał jeszcze móc pooddychać w miarę dobrym powietrzem za nim założy blachę na swój czerep. Tradycyjnie dla siebie nosił za paskiem toporek do rzucania, a tak to standardowo miał przy sobie miecz oraz tarcze, a i teraz dodatkowo jeszcze nosił przy sobie nóż podarowany od Aemiona, ciekawiło go jak valyriańska stal radzi sobie z demonami - może są na nią bardziej wrażliwi? - zapytał się sam siebie w umyśle... Wiedział, że na pewno to sprawdzi. Ostatecznie z Burzowcami teraz miał współpracować, więc może parę rad od starszego stażem będą dla nich zbawienne. Podszedł do jednego z nich, tego, który był ich przywódcą - Rickard Tarth.
Wspomniał Aemionowi, że w ostatniej wyprawie raczej byli rzucani na pierwszą linie od razu i całkiem to dobrze działało, ale jeśli chce ich zachowywać jako grupę szybkiego reagowania to mogłoby też to się sprawdzić, ale musi być pewien, że jego ludzie zdołają wytrzymać lawinę mięsa do przybycia reszty ludzi.
Ubrał na siebie swoją czernioną zbroje, hełmu póki co nie zakładał, wolał jeszcze móc pooddychać w miarę dobrym powietrzem za nim założy blachę na swój czerep. Tradycyjnie dla siebie nosił za paskiem toporek do rzucania, a tak to standardowo miał przy sobie miecz oraz tarcze, a i teraz dodatkowo jeszcze nosił przy sobie nóż podarowany od Aemiona, ciekawiło go jak valyriańska stal radzi sobie z demonami - może są na nią bardziej wrażliwi? - zapytał się sam siebie w umyśle... Wiedział, że na pewno to sprawdzi. Ostatecznie z Burzowcami teraz miał współpracować, więc może parę rad od starszego stażem będą dla nich zbawienne. Podszedł do jednego z nich, tego, który był ich przywódcą - Rickard Tarth.
Wspomniał Aemionowi, że w ostatniej wyprawie raczej byli rzucani na pierwszą linie od razu i całkiem to dobrze działało, ale jeśli chce ich zachowywać jako grupę szybkiego reagowania to mogłoby też to się sprawdzić, ale musi być pewien, że jego ludzie zdołają wytrzymać lawinę mięsa do przybycia reszty ludzi.
Aeron Drumm- Liczba postów : 70
Data dołączenia : 05/03/2020
Re: Ruiny Rhyos
10-16/10/10PZ
17/10/10PZ - ranek
Aemion Belaerys- Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019
Re: Ruiny Rhyos
Zyski - do których i tak mu nic nie było - płynące z przeczesywania ruin nie interesowały wojaka nazbyt - a jeśli już coś go interesowało, to na pewno nie było to złoto. Miał przy tym wrażenie, że ich mocodawca takoż na złoto specjalnie nie zważa, jeno za okrasę dla możliwych tutaj do znalezienia niezwykłości je mając. No ale, tego rodzaju zgadywanki czy rozmyślania nie miały nic wspólnego z jego zadaniem, toteż wiele czasu im nie poświęcał.
Kolejna wyprawa do ruin nie dała nikomu zysku. Następna z kolei... No cóż, poszukiwania skarbów wreszcie przyniosły jakiś efekt. Kiedy zaś w drodze powrotnej zaatakowały ich demony, okazało się, iż dla każdego będzie coś dobrego. Nie najgorzej to i żołnierze też nie spisywali się źle. Przynajmniej do czasu.
Od początku jednak... Rickard trzymał się z łukiem w pobliżu jednego z wozów mieszczących na sobie skorpiona. Czynił tak ponieważ ataki jakie ich podczas pobytu tutaj spotkały dawały więcej okazji strzelcom niźli wojownikom. To znaczy mógł sobie postrzelać a jak będzie się więcej działo, to nic nie stało na przeszkodzie, aby do zabawy ze swym toporem dołączył. Dopóki jednak szkaradne poczwary padały pod ostrzałem, zabawiał się prując do nich z podarowanego mu niedawno, wyśmienitego łuku.
Wreszcie się zadziało! Pojawił się - ale chybie nie znikąd i nie niezauważony, prawda? - ogromny demon. Cholerka, dokładnie takie bydle, jakie opisywał mu Aeron - a przynajmniej tak pomyślał. Co zaskakujące, rzeczone bydle poczęło nieskrępowanie mordować im kompanów a strzelcy i liczne wozy z machinami, poza jednym, chyba go ignorowały. Odkąd usłyszał opowieść o podobnej maszkarze, począł zdawać sobie sprawę, iż skorpiony to właśnie na taki wypadek.
- Ha! - Ryknął. Odłożył łuk i chwycił za swą wyśmienitą myryjską kuszę - to kolejny powód trzymania się w pobliżu wozu ze skorpionem; zrobił sobie z niego transport dla paru pierdółek. - Wal w wielkiego! - Rzucił do obsługi, samemu ładując narzędzie mordu. Zamierzał oddać strzał z potężnej kuszy a potem ją odłożyć i za oszczep, topór oraz tarczę chwycić, by w bój osobiście ruszyć. Oczywiście, choć walkę kochał, to nie miał złudzeń, że przyda się pomoc. Szukał tedy wzrokiem swych kompanów, nowych i starych, razem z nimi zamierzając przygwoździć i ubić bydlaka. No i jeśli jeszcze nikt nie przykazał obsłudze skorpionów ostrzeliwać wielkiego demona, to chyba musiał to być on. O ile sami już do tego nie doszli. Podobnie ze strzelcami, o ile nie byli zajęci pilnowaniem, by w wyłom - bo chyba był jakiś wyłom, skoro demon brał ich ja chciał - po wielkim nie pakowali się jego mniejsi koledzy. Dowódcą nie był, ale jeśli nie byłoby komu...
Tak czy siak... Strzał z kuszy. Oszczep z bliższej odległości. Na koniec topór i tarcza, i do walki z zwarciu. Naturalnie walczył w swym najlepszym pancerzu i z saladą na łbie.
Kolejna wyprawa do ruin nie dała nikomu zysku. Następna z kolei... No cóż, poszukiwania skarbów wreszcie przyniosły jakiś efekt. Kiedy zaś w drodze powrotnej zaatakowały ich demony, okazało się, iż dla każdego będzie coś dobrego. Nie najgorzej to i żołnierze też nie spisywali się źle. Przynajmniej do czasu.
Od początku jednak... Rickard trzymał się z łukiem w pobliżu jednego z wozów mieszczących na sobie skorpiona. Czynił tak ponieważ ataki jakie ich podczas pobytu tutaj spotkały dawały więcej okazji strzelcom niźli wojownikom. To znaczy mógł sobie postrzelać a jak będzie się więcej działo, to nic nie stało na przeszkodzie, aby do zabawy ze swym toporem dołączył. Dopóki jednak szkaradne poczwary padały pod ostrzałem, zabawiał się prując do nich z podarowanego mu niedawno, wyśmienitego łuku.
Wreszcie się zadziało! Pojawił się - ale chybie nie znikąd i nie niezauważony, prawda? - ogromny demon. Cholerka, dokładnie takie bydle, jakie opisywał mu Aeron - a przynajmniej tak pomyślał. Co zaskakujące, rzeczone bydle poczęło nieskrępowanie mordować im kompanów a strzelcy i liczne wozy z machinami, poza jednym, chyba go ignorowały. Odkąd usłyszał opowieść o podobnej maszkarze, począł zdawać sobie sprawę, iż skorpiony to właśnie na taki wypadek.
- Ha! - Ryknął. Odłożył łuk i chwycił za swą wyśmienitą myryjską kuszę - to kolejny powód trzymania się w pobliżu wozu ze skorpionem; zrobił sobie z niego transport dla paru pierdółek. - Wal w wielkiego! - Rzucił do obsługi, samemu ładując narzędzie mordu. Zamierzał oddać strzał z potężnej kuszy a potem ją odłożyć i za oszczep, topór oraz tarczę chwycić, by w bój osobiście ruszyć. Oczywiście, choć walkę kochał, to nie miał złudzeń, że przyda się pomoc. Szukał tedy wzrokiem swych kompanów, nowych i starych, razem z nimi zamierzając przygwoździć i ubić bydlaka. No i jeśli jeszcze nikt nie przykazał obsłudze skorpionów ostrzeliwać wielkiego demona, to chyba musiał to być on. O ile sami już do tego nie doszli. Podobnie ze strzelcami, o ile nie byli zajęci pilnowaniem, by w wyłom - bo chyba był jakiś wyłom, skoro demon brał ich ja chciał - po wielkim nie pakowali się jego mniejsi koledzy. Dowódcą nie był, ale jeśli nie byłoby komu...
Tak czy siak... Strzał z kuszy. Oszczep z bliższej odległości. Na koniec topór i tarcza, i do walki z zwarciu. Naturalnie walczył w swym najlepszym pancerzu i z saladą na łbie.
Rickard Tarth- Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020
Strona 2 z 2 • 1, 2
Strona 2 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|