Lasy pomiędzy Starpike i Jasną Wodą
Strona 1 z 1 • Share
Trzygłowy Johnson- Liczba postów : 13
Data dołączenia : 04/04/2020
Re: Lasy pomiędzy Starpike i Jasną Wodą
6/02/10 PZ
Ocknęła się na drzewie, na gałęzi, z głową spuszczoną w dół. Wisiałą na niewielkiej polance, z której roztaczał się widok na niewielką polankę, na której obozowali chyba jej ludzie, i roztaczający się za nimi las. Wokół panował taki spokój... Czuła zapach żywicy i była pewna, że gdzieś nad nią świergotają jakieś ptaki.
Kto ją tak urządził nie chciało jej się nawet dociekać. Pewnie Timm znowu robił swoje głupie zabawy. Dźwignęła się i spuściła z drzewa na ramionach. Ach, te silne ramiona... To chyba najlepsza rzecz z tych, które je spotkały po tej przemianie. Zawołała Robina i, gdy tylko przyszedł, pocałowała go namiętnie w usta.
- Ach, kochanie... - powiedziała najmilszym tenorem, jakim dysponowała. Odsunęła się na długość ramion, wciąż trzymając go w swoich objęciach. - Nie mogłam się doczekać naszego spotkania... To pewnie wina Timma, jest tak zaborczy... Powiedz mi proszę, gdzie jesteśmy i co ciekawego mamy w okolicy? Wielki Kozioł domaga się ofiar. Ach... Najwyższy czas ruszyć się gdzieś. Który mamy dzień? Wszyscy są jeszcze żywi? - spytała niepewnie. Ostatnio jak pamiętała było ich szesnastu. Czasem te nieobecności były tak problematyczne... - Mówże, co się działo pod moją nieobecność?
Kto ją tak urządził nie chciało jej się nawet dociekać. Pewnie Timm znowu robił swoje głupie zabawy. Dźwignęła się i spuściła z drzewa na ramionach. Ach, te silne ramiona... To chyba najlepsza rzecz z tych, które je spotkały po tej przemianie. Zawołała Robina i, gdy tylko przyszedł, pocałowała go namiętnie w usta.
- Ach, kochanie... - powiedziała najmilszym tenorem, jakim dysponowała. Odsunęła się na długość ramion, wciąż trzymając go w swoich objęciach. - Nie mogłam się doczekać naszego spotkania... To pewnie wina Timma, jest tak zaborczy... Powiedz mi proszę, gdzie jesteśmy i co ciekawego mamy w okolicy? Wielki Kozioł domaga się ofiar. Ach... Najwyższy czas ruszyć się gdzieś. Który mamy dzień? Wszyscy są jeszcze żywi? - spytała niepewnie. Ostatnio jak pamiętała było ich szesnastu. Czasem te nieobecności były tak problematyczne... - Mówże, co się działo pod moją nieobecność?
Trzygłowy Johnson- Liczba postów : 13
Data dołączenia : 04/04/2020
Re: Lasy pomiędzy Starpike i Jasną Wodą
Robin chętnie odpowiedział na pocałunek, wyczyniając w ustach Mary prawdziwe akrobacje swoim językiem, a kiedy oderwali się od siebie dziarsko klepnął ją w tyłek.
- Jesteśmy gdzieś pomiędzy Starpike a Jasną Wodą, okolica trochę zdaje się opustoszała, ponieważ w Honeyholt jest jakiś turniej - odpowiedział mężczyzna. - Mamy drugi księżyc, szósty dzień. Albo siódmy... Cholera, trochę to się miesza w tej dziczy - mruknął. - No i, tak, wszyscy żyją i mają się dobrze. Zasłyszeliśmy, że pierwszego dnia kolejnego księżyca ma być turniej pod Horn Hill. I to całkiem duży.
Wspomnienie o turnieju było szczególnie ważne, ponieważ wiadomo było jaka panuje tutaj niechęć do gospodarza nadchodzących zmagań. Przemilczenie podobnej informacji pewnie mogłoby się wiązać z ostrymi konsekwencjami. Jednak do tego mieli jeszcze sporo czasu, zaś w okolicy mieli ziemie przerzedzone z rycerstwa za sprawą pobliskiego turnieju w Honeyholt. Można było się też rzecz jasna zasadzić na trakcie i poczekać na grupki ludzi z niego powracające.
- Jesteśmy gdzieś pomiędzy Starpike a Jasną Wodą, okolica trochę zdaje się opustoszała, ponieważ w Honeyholt jest jakiś turniej - odpowiedział mężczyzna. - Mamy drugi księżyc, szósty dzień. Albo siódmy... Cholera, trochę to się miesza w tej dziczy - mruknął. - No i, tak, wszyscy żyją i mają się dobrze. Zasłyszeliśmy, że pierwszego dnia kolejnego księżyca ma być turniej pod Horn Hill. I to całkiem duży.
Wspomnienie o turnieju było szczególnie ważne, ponieważ wiadomo było jaka panuje tutaj niechęć do gospodarza nadchodzących zmagań. Przemilczenie podobnej informacji pewnie mogłoby się wiązać z ostrymi konsekwencjami. Jednak do tego mieli jeszcze sporo czasu, zaś w okolicy mieli ziemie przerzedzone z rycerstwa za sprawą pobliskiego turnieju w Honeyholt. Można było się też rzecz jasna zasadzić na trakcie i poczekać na grupki ludzi z niego powracające.
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9584
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Lasy pomiędzy Starpike i Jasną Wodą
- Opustoszała okolica, wspaniale - stwierdziła, uśmiechnęła się i raz jeszcze pocałowała swojego ukochanego. - Tak... Czarny Kozioł będzie zadowolony - szepnęła czule. - Są tu jakieś wioski? Jak nie, to pojedziemy na północ i poszukamy jakiejś. Czarny Kozioł chce ofiar, o tak! - stwierdziła. - Idź zebrać ludzi, jutro ruszamy. Ja pójdę się przebrać z tych łachmanów, umalować i dziś wieczorem... Haha! - zaśmiała się i jeszcze raz pocałowała na pożegnanie. - O Tarlym jeszcze się zastanowimy. Ale wymyślimy coś... zadziwiającego.
Oblizała się. Nie chciała niczego bardziej niż zemsty nad Tarlym, ale potrzebowała dobrego planu. To musiała być wykwintna zemsta, żeby dobrze się skończyła. Znalazła swoje rzeczy, wybrała czerwoną sukienkę z dużym dekoltem i przebrała za drzewem, żeby inni nie podglądali. Nałożyła trochę pudru na twarz i wyszła do swoich ludzi, uśmiechnięta od ucha do ucha. Gestem dłoni przywołała Robina i Marika.
- Panowie - zmieniłam plany. Zasadzimy się najpierw na wracających z turnieju. Czarny Kozioł chwilę poczeka. A teraz zabawmy się... - Ostatnie zdanie wyszeptała, po czym gestem palca przywołała obu do siebie...
Obudził się na niewielkiej pryczy, w ramionach dwóch mężczyzn i ohydnej, czerwonej sukience. Słońce wisiało jeszcze nisko na horyzoncie, wciąż czerwone.
- Cholerna Mary... - wyszeptał wściekły. - Robin, co wczoraj mówiłem? Mówże! Coś planowała - potrząsnął nim, próbując go wybudzić. Gdy dowiedział się wszystkiego kiwnął głową. - Pieprzona fanatyczka... - Westchnął. - Ale łeb ma nie od parady. Coś na pewno wymyśliła. Przebiorę się i jedziemy.
Oblizała się. Nie chciała niczego bardziej niż zemsty nad Tarlym, ale potrzebowała dobrego planu. To musiała być wykwintna zemsta, żeby dobrze się skończyła. Znalazła swoje rzeczy, wybrała czerwoną sukienkę z dużym dekoltem i przebrała za drzewem, żeby inni nie podglądali. Nałożyła trochę pudru na twarz i wyszła do swoich ludzi, uśmiechnięta od ucha do ucha. Gestem dłoni przywołała Robina i Marika.
- Panowie - zmieniłam plany. Zasadzimy się najpierw na wracających z turnieju. Czarny Kozioł chwilę poczeka. A teraz zabawmy się... - Ostatnie zdanie wyszeptała, po czym gestem palca przywołała obu do siebie...
Następnego dnia, o poranku...
Obudził się na niewielkiej pryczy, w ramionach dwóch mężczyzn i ohydnej, czerwonej sukience. Słońce wisiało jeszcze nisko na horyzoncie, wciąż czerwone.
- Cholerna Mary... - wyszeptał wściekły. - Robin, co wczoraj mówiłem? Mówże! Coś planowała - potrząsnął nim, próbując go wybudzić. Gdy dowiedział się wszystkiego kiwnął głową. - Pieprzona fanatyczka... - Westchnął. - Ale łeb ma nie od parady. Coś na pewno wymyśliła. Przebiorę się i jedziemy.
- Plany:
- Zasadzamy się przy trakcie w lesie na jakąś łatwą do złapania grupkę kupców lub rycerzy (żeby ich za dużo nie było i jakiegoś wozu nie mieli), kto się nawinie. Czterech ludzi z jednej strony traktu, czterech z drugiej chowają się w krzakach. W obwodzie siedzi jeszcze czterech (w tym Robin), będą zagradzali drogę ucieczki. Ja dowodzę tymi w środku, walczę w kolczudze i kapalinie, zaczynam od salwy z kuszy w jakiegoś konia, potem walczę mieczem. Miejsce zasadzki wcześniej sprawdzamy naturalnie, Marik może przygotować jakieś sprytne pułapki (mi przychodzą do głowy dobrze zakryte wilcze szańce). W czasie walki Marik, Euzebia, Palmeria i Humphrey czekają w obwodzie z naszym dobytkiem (Humphrey niech ogląda i się uczy czegoś przy okazji).
Trzygłowy Johnson- Liczba postów : 13
Data dołączenia : 04/04/2020
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|