Dziedziniec
Strona 1 z 1 • Share
Re: Dziedziniec
Piąty dzień pierwszego księżyca, dziesięć lat od Zagłady,
Lord Roderyck wraz z orszakiem wrócił po wielu dniach podróży, ciągnąc za sobą swoją zdobycz w postaci zbója, który dopuścił się morderstwa męża wdowy wraz ze swoim niedoszłym towarzyszem, którego spotkała zbyt łagodna kara jak na przewinienie jakiego się dopuścił. Nie mniej sam Blackwood był zadowolony z samego wyniku wyprawy, dotrzymał danego słowa, a jego śmierć mordercy na stryczku będzie stanowić idealną przestrogę dla pozostałych niegodziwców.
- Ser Davosie - Zwrócił się do rycerza stojącego w pobliżu - Zaprowadźcie Ser Antona do maestera - Rozkazał, gdy sam pomagał rannemu zejść ze swojego rumaka - A tego zabierzcie do lochu, to i tak zbyt wygórowane warunki jak dla tego paskustwa, niech się jeszcze nacieszy życiem.- Zwrócił się kolejno do zbrojnego oraz Ser Thanasa który miał wszystkiego dopilnować.
Bardowi nie wydał specjalnych poleceń, aby nie wybić go z artystycznej weny więc otrzymał swój czas wolny. Gdy służba zajęła się oporządzeniem rumaków, sam Roderyck udał się do swoich komnat, aby uwolnić się od ciężaru swojego pancerza, który dokuczał mu przez ostatnią godzinę jazdy, by udać się potem do zamkowego maestera, który ponownie oczyści oraz opatrzy jego drobną ranę. Wdowa zaś została poinformowana o przybyciu łowczych oraz przeprowadzona do Wielkiej Sali, gdzie lord opowie jej o skutkach wyprawy.
Roderick Blackwood- Liczba postów : 52
Data dołączenia : 04/03/2020
Re: Dziedziniec
Nie tylko ser Anton wymagał pomocy, ale także i inni uczestnicy wyprawy. Sam lord nie powinien ruszać się z zamku przez co najmniej trzy dni; ser Davos tydzień, a ser Antona walka unieruchomiła na zgoła trzy tygodnie! Ostatecznie jednak maester zapewnił, że z wszystkimi będzie dobrze, jeżeli tylko będą go często odwiedzać i stosować się do jego zaleceń. Lord cierpiał jeszcze na jeden przypadek - po całym dniu spędzonym w zbroi płytowej czekały go odciski, które męczyć go będą także przez przynajmniej trzy do czterech dni.
Kobieta-wdowa okazała się z kolei całkiem przydatna w kuchni. Potrafiła gotować wiejskie potrawy i szybko uczyła się także tego, co inni kucharze lorda proponują. Pozostawał jeszcze oczywiście problem jej dzieci... Tak czy inaczej, gdy tylko lord był gotowy, sprowadzona została do wielkiej sali, by wysłuchać opowieści o wyprawie - i trzeba przyznać, że ulżyło jej, gdy dowiedziała się o wymierzonej zemście. Choć wciąż pełna żalu, kłoniła się nisko, łzawszy trochę, i roztrzęsiona wyjąkała:
- Dzię-dzię-dziękuję mil-lordzie. O winc-inc-incyj prosićm nie mog-og-gła.
Jeszcze popołudniu powieszono mordercę. Ceremonia nie była szczególnie widowiskowa - zebrało się trochę gawiedzi, lord Roderick z drobną świtą, a także pokrzywdzona wdowa. Kat uczynił swą powinność raz-dwa, nie czekając na zbędne oklaski zawiązał pętlę i kopnął pudło pod nogami bandyty, pozwalając mu zawisnąć. Umarł od razu.
Pozostała kwestia ballady... bard próbował ułożyć ją przez kolejne trzy dni i w końcu udało mu się, choć nie wyszłą szczególne wybitna. Dało się jej słuchać - to prawda, melodia nie była jednak oryginalna, a słowa wręcz epatowały uwielbieniem lorda Blackwooda, które po kilku wysłuchaniach ballady stawały się już nieznośne.
Kobieta-wdowa okazała się z kolei całkiem przydatna w kuchni. Potrafiła gotować wiejskie potrawy i szybko uczyła się także tego, co inni kucharze lorda proponują. Pozostawał jeszcze oczywiście problem jej dzieci... Tak czy inaczej, gdy tylko lord był gotowy, sprowadzona została do wielkiej sali, by wysłuchać opowieści o wyprawie - i trzeba przyznać, że ulżyło jej, gdy dowiedziała się o wymierzonej zemście. Choć wciąż pełna żalu, kłoniła się nisko, łzawszy trochę, i roztrzęsiona wyjąkała:
- Dzię-dzię-dziękuję mil-lordzie. O winc-inc-incyj prosićm nie mog-og-gła.
Jeszcze popołudniu powieszono mordercę. Ceremonia nie była szczególnie widowiskowa - zebrało się trochę gawiedzi, lord Roderick z drobną świtą, a także pokrzywdzona wdowa. Kat uczynił swą powinność raz-dwa, nie czekając na zbędne oklaski zawiązał pętlę i kopnął pudło pod nogami bandyty, pozwalając mu zawisnąć. Umarł od razu.
Pozostała kwestia ballady... bard próbował ułożyć ją przez kolejne trzy dni i w końcu udało mu się, choć nie wyszłą szczególne wybitna. Dało się jej słuchać - to prawda, melodia nie była jednak oryginalna, a słowa wręcz epatowały uwielbieniem lorda Blackwooda, które po kilku wysłuchaniach ballady stawały się już nieznośne.
Ojciec
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
Dwudziesty drugi dzień pierwszego księżyca dziesiątego roku od Podboju,
popołudnie
popołudnie
Patataj, patataj, patataj...
Po rychłym wyjeździe z Riverrum Edmund wraz z skromną świtą skierował się w stronę Raventree Hall. Dotychczasowa wyprawa była udana jedynie połowicznie. Fakt - udało mu się po drodze załatwić dobry interes z młynem i zostawić bratanka u Vanców, z jego zdaniem niemałą szansą na udany mariaż. Lord Vance zgodził się także przyjechać na ucztę. To były plusy...
Patataj, patataj, patataj...
A minusy? Na pewno brak porozumienia z Vancem w prywatnych interesach. Liczył na ubicie jakiegoś interesu, a tak? Nie zarobi na tej wyprawie pewnie ani grosza. Gorzej było z Tullym, którego nawet nie zastał na zamku. A teraz to...
Patataj, patataj, patataj...
Wjechali na dziedziniec. Wjechali - on, jego drobna świta i zbrojni Blackwooda. Zebrali go po drodze, jak jakichś bandytów; do cholery! Prywatna eskorta zwykle była oznaką szacunku, ale w takim wydaniu?! Po Blackwoodzie mógł się tego spodziewac. Już zaczynało się źle, a po takim przyjęciu tym bardziej nie spodziewał się udanych rozmów z lordem.
Iiiihaa!
Zabrali im konie i kazali czekać, aż przyjdzie lord. Ponoć go zawiadomili. Pozostało jedynie czekać i mieć nadzieję, że będzie jednak bardziej rozsądny, niż z początku mógł sądzić...
Edmund Bracken- Liczba postów : 194
Data dołączenia : 04/03/2020
Re: Dziedziniec
14/10/10 PZ
I właśnie dlatego Findis nie chwaliła sobie bycia członkiem rodziny królewskiej. Wszystko w zasadzie dało się znieść, dopóki nie trzeba było występować publicznie, podczas gdy oczy wszystkich były zwrócone na ciebie. Na całe szczęście jako księżniczka Doliny Arrynówna była do tego typu sytuacji na tyle przyzwyczajona, że podeszła do tego ze spokojem wymalowanym na twarzy i charakterystycznym sobie chłodem. Nawet podróż, o dziwo, nie była bardziej przykra niż rejs z Gulltown do Duskendale w stanie upojenia alkoholowego.
Kiedy zatem księżniczka wraz ze swoją świtą dotarła już na miejsce, to jest to sławetne i stare Raventree Hall, nie wyglądała za bardzo na zmęczoną. Poczekała tylko, aż któryś z Żelaznych lub jakiś miejscowy sługa pomoże jej wysiąść z powozu, a następnie rozejrzała się po zgromadzonych. Bez trudu rozpoznała brzydką żonę lorda Rodericka, dziewczynę o końskiej twarzy pochodzącą z rodu Brackenów. Ta sama kobieta jeszcze kilka miesięcy temu brała ślub u jej boku, a teraz ponownie spotykała ją, tyle że w nieco mniej przyjemnych okolicznościach.
-Lady Blackwood - przywitała prosto panią tych włości. -Przykro mi, że jesteśmy zmuszone widzieć się ponownie z takiego, a innego powodu. Niemniej jednak w imieniu Korony chciałabym Ci osobiście podziękować za lojalność, którą, jak widać, nie każdy może się poszczycić - rzekła w stronę brzydkiej niewiasty, robiąc jednocześnie niewielki przytyk w kierunku jej zdradzieckiego męża. Mimo wszystko Findis dla samej żony Rodericka nie chciała być nieprzyjemna, stąd też zdobyła się na dosyć szczere podziękowania. Poza tym trzeba było nagradzać lojalnych wasali, choćby i tylko dobrym słowem.
-Jak mniemam, pani, nie jesteś zbytnio stęskniona za swym małżonkiem - zaczęła, kompletnie nie widząc nic złego w tym, co powiedziała, choć zapewne bardziej wrażliwe niewiasty mogłyby się oburzyć takim stwierdzeniem. -Zatem... kiedy możemy zaczynać? - zadała pytanie, które było skierowane zarówno w stronę lady Blackwood, jak i też królewskiego emisariusza przybyłego razem z księżniczką. Findis była ciekawa, jak ostatecznie zakończy się sprawa tego jednonogiego zdrajcy, król Harwyn bowiem nie zdradził jej żadnych szczegółów co do decyzji, jaką podjął.
Kiedy zatem księżniczka wraz ze swoją świtą dotarła już na miejsce, to jest to sławetne i stare Raventree Hall, nie wyglądała za bardzo na zmęczoną. Poczekała tylko, aż któryś z Żelaznych lub jakiś miejscowy sługa pomoże jej wysiąść z powozu, a następnie rozejrzała się po zgromadzonych. Bez trudu rozpoznała brzydką żonę lorda Rodericka, dziewczynę o końskiej twarzy pochodzącą z rodu Brackenów. Ta sama kobieta jeszcze kilka miesięcy temu brała ślub u jej boku, a teraz ponownie spotykała ją, tyle że w nieco mniej przyjemnych okolicznościach.
-Lady Blackwood - przywitała prosto panią tych włości. -Przykro mi, że jesteśmy zmuszone widzieć się ponownie z takiego, a innego powodu. Niemniej jednak w imieniu Korony chciałabym Ci osobiście podziękować za lojalność, którą, jak widać, nie każdy może się poszczycić - rzekła w stronę brzydkiej niewiasty, robiąc jednocześnie niewielki przytyk w kierunku jej zdradzieckiego męża. Mimo wszystko Findis dla samej żony Rodericka nie chciała być nieprzyjemna, stąd też zdobyła się na dosyć szczere podziękowania. Poza tym trzeba było nagradzać lojalnych wasali, choćby i tylko dobrym słowem.
-Jak mniemam, pani, nie jesteś zbytnio stęskniona za swym małżonkiem - zaczęła, kompletnie nie widząc nic złego w tym, co powiedziała, choć zapewne bardziej wrażliwe niewiasty mogłyby się oburzyć takim stwierdzeniem. -Zatem... kiedy możemy zaczynać? - zadała pytanie, które było skierowane zarówno w stronę lady Blackwood, jak i też królewskiego emisariusza przybyłego razem z księżniczką. Findis była ciekawa, jak ostatecznie zakończy się sprawa tego jednonogiego zdrajcy, król Harwyn bowiem nie zdradził jej żadnych szczegółów co do decyzji, jaką podjął.
Ostatnio zmieniony przez Findis Arryn dnia Czw Sty 21, 2021 5:23 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Dodanie wcięć w akapitach)
Findis Arryn- Liczba postów : 880
Data dołączenia : 08/05/2020
Re: Dziedziniec
Jeden ze strażników księżniczki, oczywiście, od razu pomógł jej wysiąść z powozu. Nieopodal dziewczyna zobaczyć mogła jak z konia zsiada dowódca oddziału Żelaznych posłanego z nią do Raventree - Theon "Śmieszek" z Wielkiej Wyk. Podobno inni wyspiarze mówili tak na niego przez uśmiech, który nigdy z gęby mu nie schodził, a także przez zamiłowanie jegomościa do żartów oraz różnorakich przytyków.
- Pani - lady o końskiej twarzy dygnęła przed Findis. - Dziękuję za dobre słowo. Przykro mi, że mój małżonek nie mógł zrozumieć czym jest lojalność i odpłacić Jego Miłości za okazaną nam dobroć w odpowiedni sposób - odpowiedziała. - Czym prędzej będziemy mieć to z głowy, tym lepiej.
Nowa pani Rabentree, nie wyglądała jednak na szczerze zmartwioną. Nienawiść jaką darzyli się Blackwoodowie i Brackenowie była sławna, a sama Findis mogła zobaczyć jej pokaz na własne oczy. Niewątpliwie stojąca obok księżniczki dama była zachwycona, że to właśnie ona doprowadziła do upadku głowę znienawidzonego domu swych rywali, a jakby tego było mało, to przejęła władzę nad jego siedzibą. Findis mogła powitał ją mianem "lady Blackwood", acz zapewne na zamku wymagane będzie by zwracać się do jego gospodyni mianem "lady Bracken".
- Dobrze, bardzo dobrze - skomentował odpowiedź Śmieszek, podchodząc do dam. - W takim razie nie traćmy czasu.
Dowódca Żelaznych Ludzi dał sygnał swoim ludziom, którzy wyciągnęli skutego lorda Rodericka z wozu i doprowadzili na środek dziedzińca. Theon wyciągnął królewski zwój i złamał pieczęć.
- Lordzie Rodericku Blackwood! - zaczął powoli i głośno, jednocześnie szybko chłonąć oczyma spisany wyrok monarchy. Uśmiechnął się szyderczo. - Za spiskowanie z wrogami korony, wyrokiem Harwyna z Domu Hoare, skazany zostajesz na śmierć!
Domownicy Raventree wydawali się być w szoku, najpewniej liczyli na to, że poddanie zamku przekona króla by okazał chociaż cień łaski ich panu.
- Zawiśniesz we wroniej klatce na czardrzewie Raventree, ku uciesze miejscowych kruków i wron!
Findis mogła teraz zobaczyć, jak Żelaźni Ludzie zdejmują dużą, żelazną klatkę z drugiego wozu jaki towarzyszył im w czasie podróży.
- Pani - lady o końskiej twarzy dygnęła przed Findis. - Dziękuję za dobre słowo. Przykro mi, że mój małżonek nie mógł zrozumieć czym jest lojalność i odpłacić Jego Miłości za okazaną nam dobroć w odpowiedni sposób - odpowiedziała. - Czym prędzej będziemy mieć to z głowy, tym lepiej.
Nowa pani Rabentree, nie wyglądała jednak na szczerze zmartwioną. Nienawiść jaką darzyli się Blackwoodowie i Brackenowie była sławna, a sama Findis mogła zobaczyć jej pokaz na własne oczy. Niewątpliwie stojąca obok księżniczki dama była zachwycona, że to właśnie ona doprowadziła do upadku głowę znienawidzonego domu swych rywali, a jakby tego było mało, to przejęła władzę nad jego siedzibą. Findis mogła powitał ją mianem "lady Blackwood", acz zapewne na zamku wymagane będzie by zwracać się do jego gospodyni mianem "lady Bracken".
- Dobrze, bardzo dobrze - skomentował odpowiedź Śmieszek, podchodząc do dam. - W takim razie nie traćmy czasu.
Dowódca Żelaznych Ludzi dał sygnał swoim ludziom, którzy wyciągnęli skutego lorda Rodericka z wozu i doprowadzili na środek dziedzińca. Theon wyciągnął królewski zwój i złamał pieczęć.
- Lordzie Rodericku Blackwood! - zaczął powoli i głośno, jednocześnie szybko chłonąć oczyma spisany wyrok monarchy. Uśmiechnął się szyderczo. - Za spiskowanie z wrogami korony, wyrokiem Harwyna z Domu Hoare, skazany zostajesz na śmierć!
Domownicy Raventree wydawali się być w szoku, najpewniej liczyli na to, że poddanie zamku przekona króla by okazał chociaż cień łaski ich panu.
- Zawiśniesz we wroniej klatce na czardrzewie Raventree, ku uciesze miejscowych kruków i wron!
Findis mogła teraz zobaczyć, jak Żelaźni Ludzie zdejmują dużą, żelazną klatkę z drugiego wozu jaki towarzyszył im w czasie podróży.
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
-Okazaną nam dobroć? - ta fraza odbiła się mocnym echem w głowie Findis, sprawiając, iż księżniczka uświadomiła sobie, jak bardzo stojąca przed nią kobieta jest zdeterminowana, by przedstawić siebie w jak najlepszym świetle, ściągając tym samym na Rodericka Blackwooda jeszcze większą nieprzychylność. Chyba że naprawdę uważała swój ślub, zaaranżowany ostatecznie przez Jego Wysokość, za coś niezwykle dobrego. Tylko że patrząc na to, jak zachowywała się obecnie, to bardzo ciężko było w to uwierzyć. Nie dość, że wydała swego pana męża, nie starając się go nawet w żaden sposób bronić, to teraz jeszcze zdawała się być zachwycona takim obrotem spraw. To oznaczało, że niechęć między tymi dwoma rodami jest tak silna, iż wolą oni pozabijać najpierw siebie, niźli zjednoczyć się przeciwko obcym im Żelaznym. Ach, Dorzeczanie, oni to jednak nigdy nie przestaną zaskakiwać jej swoją... głupotą? Tak, to chyba było odpowiednie słowo. Oczywiście tego wszystkiego Findis nie zamierzała mówić tej dziewczynie o końskiej twarzy, miast tego posłała jej miły uśmiech na znak, iż jest zadowolona z jej odpowiedzi.
Przynajmniej nie musieli dłużej czekać z odczytaniem wyroku, bowiem zarówno lady Blackwood, jak i emisariusz Harwyna - Theon "Śmieszek" - byli gotowi. Findis zatem ze spokojem na twarzy odsłuchiwała królewskiego wyroku, choć uważnie obserwowała czytającego Żelaznego, dzięki czemu mogła zauważyć jego wyszczerzoną w dziwnym uśmiechu mordę. Szybko okazało się, czym była spowodowana właśnie taka reakcja ze strony mężczyzny. Lord Roderick Blackwood został skazany na śmierć. Bardzo okrutną śmierć. Śmierć, do której w niemały sposób przyczyniła się sama Findis. Księżniczka spojrzała po kolei na wszystkich zebranych. Najpierw na domowników Raventree Hall, którzy wydawali się być zszokowani taką decyzją króla, potem na małżonkę ich lorda, a wreszcie na samego skazanego, który stał skuty na środku placu. I ku swojemu zdziwieniu nie czuła litości, ni współczucia dla żadnej z osób znajdujących się tam. Wszyscy dostawali wszak to, na co sami zapracowali. Jednakże Findis lekko przerażało to, iż cieszyła się z tego, że Harwyn Hoare wziął jej sugestię pod rozwagę i postąpił zgodnie z nią. To oznaczało, że wreszcie ktoś jej słuchał. Naraz cała jej sympatia do dobrego ojca zaczęła wzrastać. W duchu dziękowała też Siedmiu, że ci wszyscy zgromadzeni tu ludzie winą za tak okrutny wyrok obarczą samego króla, a nie ją, bo przecież nie mogli wiedzieć, kto podsunął taki pomysł ich władcy. Teraz już pozostało tylko ze spokojem obserwować, jak Żelaźni przygotowują najpierw narzędzie kaźni, by potem umieścić w niej Rodericka Blackwooda.
-I jak ci się widzi królewski wyrok, lady Blackwood? Nie jest aby nazbyt surowy? - zagadnęła do stojącej obok niej niewiasty, chcąc poznać jej zdanie, choć spodziewała się już, co też usłyszy w odpowiedzi. Findis sama natomiast obiecała sobie, iż jeszcze dziś pomodli się do Siedmiu, ale też i do Starych Bogów za duszę tego nieszczęśnika, aby przez swoje cierpienia mógł uzyskać odkupienie win.
-Theon - zwróciła się teraz do królewskiego emisariusza, obserwując nadlatujące pierwsze ptaszyska. -Jak myślisz, ile to potrwa, nim Blackwood skona? A co ważniejsze - jak długo powinnam tutaj stać i to obserwować? - zapytała, zdając sobie sprawę, jak bardzo powolna będzie to śmierć. Bynajmniej nie chodziło jej o to, że przerażają ją takie widoki. Raczej była po prostu zmęczona po podróży i nie zamierzała stać tam cały dzień.
Przynajmniej nie musieli dłużej czekać z odczytaniem wyroku, bowiem zarówno lady Blackwood, jak i emisariusz Harwyna - Theon "Śmieszek" - byli gotowi. Findis zatem ze spokojem na twarzy odsłuchiwała królewskiego wyroku, choć uważnie obserwowała czytającego Żelaznego, dzięki czemu mogła zauważyć jego wyszczerzoną w dziwnym uśmiechu mordę. Szybko okazało się, czym była spowodowana właśnie taka reakcja ze strony mężczyzny. Lord Roderick Blackwood został skazany na śmierć. Bardzo okrutną śmierć. Śmierć, do której w niemały sposób przyczyniła się sama Findis. Księżniczka spojrzała po kolei na wszystkich zebranych. Najpierw na domowników Raventree Hall, którzy wydawali się być zszokowani taką decyzją króla, potem na małżonkę ich lorda, a wreszcie na samego skazanego, który stał skuty na środku placu. I ku swojemu zdziwieniu nie czuła litości, ni współczucia dla żadnej z osób znajdujących się tam. Wszyscy dostawali wszak to, na co sami zapracowali. Jednakże Findis lekko przerażało to, iż cieszyła się z tego, że Harwyn Hoare wziął jej sugestię pod rozwagę i postąpił zgodnie z nią. To oznaczało, że wreszcie ktoś jej słuchał. Naraz cała jej sympatia do dobrego ojca zaczęła wzrastać. W duchu dziękowała też Siedmiu, że ci wszyscy zgromadzeni tu ludzie winą za tak okrutny wyrok obarczą samego króla, a nie ją, bo przecież nie mogli wiedzieć, kto podsunął taki pomysł ich władcy. Teraz już pozostało tylko ze spokojem obserwować, jak Żelaźni przygotowują najpierw narzędzie kaźni, by potem umieścić w niej Rodericka Blackwooda.
-I jak ci się widzi królewski wyrok, lady Blackwood? Nie jest aby nazbyt surowy? - zagadnęła do stojącej obok niej niewiasty, chcąc poznać jej zdanie, choć spodziewała się już, co też usłyszy w odpowiedzi. Findis sama natomiast obiecała sobie, iż jeszcze dziś pomodli się do Siedmiu, ale też i do Starych Bogów za duszę tego nieszczęśnika, aby przez swoje cierpienia mógł uzyskać odkupienie win.
-Theon - zwróciła się teraz do królewskiego emisariusza, obserwując nadlatujące pierwsze ptaszyska. -Jak myślisz, ile to potrwa, nim Blackwood skona? A co ważniejsze - jak długo powinnam tutaj stać i to obserwować? - zapytała, zdając sobie sprawę, jak bardzo powolna będzie to śmierć. Bynajmniej nie chodziło jej o to, że przerażają ją takie widoki. Raczej była po prostu zmęczona po podróży i nie zamierzała stać tam cały dzień.
Findis Arryn- Liczba postów : 880
Data dołączenia : 08/05/2020
Re: Dziedziniec
Lady Blackwood najpewniej bardziej kłuło to jak Findis ją nazywała od tego co spotkało jej "biednego" małżonka. W obecnej sytuacji była jednak gotowa przełknąć to i nie kłócić się z księżniczką, a nawet nie próbować zwracać jej na to jakiejkolwiek uwagi.
- Nasz król już nie raz pokazał, że umie kreatywnie wymierzyć sprawiedliwość - odpowiedziała kobieta, która wkrótce miała zostać wdową. - Wyrok może i jest surowy, ale czy podobna zdrada nie na taki właśnie zasługiwała? - odpowiedziała pytaniem. - Chociaż moje serce boli to co się dzieje, ponieważ małżeństwo to miało przynieść zgodę pomiędzy zwaśnionymi rodami i koroną jednocześnie, to mam nadzieję, że zamysł Jego Miłości uda się jeszcze spełnić.
Brzydka dziewczyna położyła dłoń na brzuchu, gdzie powoli rósł dziedzic - lub też dziedziczka - Raventree Hall, i uśmiechnęła się lekko do Arrynówny.
Królewski emisariusz stał nieopodal. Z rękoma podpartymi na biodrach i szerokim, usatysfakcjonowanym uśmiechem na twarzy obserwował zlatujące się powoli ptaki. Może nie był najurodziwszym mężczyzną, raczej przeciętnym, acz wciąż milszym dla oka niż mąż księżniczki.
- Nasz miły lord nie jadł za dużo w lochu, może być też trochę wycieńczony - stwierdził Żelazny Człowiek. - Trochę jednak w tej klatce jeszcze posiedzi, a przynajmniej mam taką nadzieję. W końcu gdyby umarł zbyt szybko wyrok byłby niekompletnie wykonany - zauważył. - Nie martw się o niego, pani, i udaj się na spoczynek. Jutro wciąż powinien dychać byś mogła jeszcze trochę na niego popatrzeć. Pewnie będzie miał wtedy też więcej aktywnych przyjaciół.
Śmieszek zaśmiał się ze swojego żarciku, a śmiech trzeba było przyznać, że miał całkiem ładny.
- Nasz król już nie raz pokazał, że umie kreatywnie wymierzyć sprawiedliwość - odpowiedziała kobieta, która wkrótce miała zostać wdową. - Wyrok może i jest surowy, ale czy podobna zdrada nie na taki właśnie zasługiwała? - odpowiedziała pytaniem. - Chociaż moje serce boli to co się dzieje, ponieważ małżeństwo to miało przynieść zgodę pomiędzy zwaśnionymi rodami i koroną jednocześnie, to mam nadzieję, że zamysł Jego Miłości uda się jeszcze spełnić.
Brzydka dziewczyna położyła dłoń na brzuchu, gdzie powoli rósł dziedzic - lub też dziedziczka - Raventree Hall, i uśmiechnęła się lekko do Arrynówny.
Królewski emisariusz stał nieopodal. Z rękoma podpartymi na biodrach i szerokim, usatysfakcjonowanym uśmiechem na twarzy obserwował zlatujące się powoli ptaki. Może nie był najurodziwszym mężczyzną, raczej przeciętnym, acz wciąż milszym dla oka niż mąż księżniczki.
- Nasz miły lord nie jadł za dużo w lochu, może być też trochę wycieńczony - stwierdził Żelazny Człowiek. - Trochę jednak w tej klatce jeszcze posiedzi, a przynajmniej mam taką nadzieję. W końcu gdyby umarł zbyt szybko wyrok byłby niekompletnie wykonany - zauważył. - Nie martw się o niego, pani, i udaj się na spoczynek. Jutro wciąż powinien dychać byś mogła jeszcze trochę na niego popatrzeć. Pewnie będzie miał wtedy też więcej aktywnych przyjaciół.
Śmieszek zaśmiał się ze swojego żarciku, a śmiech trzeba było przyznać, że miał całkiem ładny.
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
W miarę słuchania lady Blackwood Findis zastanawiała się, czy ta kobieta tylko udaje, czy jednak mówi całkowitą prawdę. Cóż, z pewnością nie można było powiedzieć, iż zdaje się być niezadowolona, ale chyba jakieś resztki współczucia musiała posiadać. No chyba że nienawiść Kamiennego Żywopłotu i Raventree Hall sięgała aż tak głęboko.
-Cieszę się, że taki wyrok ci odpowiada, pani - odrzekła wreszcie księżniczka. -Albowiem to ja podsunęłam Jego Wysokości pomysł z takim właśnie rodzajem śmierci. Kruki i zawiśnięcie na czardrzewie, zupełnie jak w herbie Blackwoodów. Zmyślne, nieprawdaż? - przyznała się do swego udziału w tym widowisku, spoglądając na lady Blackwood i uśmiechając się pod nosem. Sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Może dlatego, że akurat dziewczyna wspomniała o kreatywności tego pomysłu?
-Nie martw się, pani. Wszakże po królewskim zamyśle pozostał ślad, który nosisz w łonie. Być może przez twe dziecko ta zgoda będzie jeszcze możliwa - zdecydowała się pocieszyć kobietę, choć mało ją obchodziły spory Dorzeczan. Większość Dorzeczan była albo głupia, albo szalona, więc dla niej równie dobrze mogliby się powyrzynać.
Rozmowa z Żelaznym była natomiast dużo bardziej konkretna. Theon dał jej odpowiedź na wszystkie zadane pytania, dając przy okazji popis swego humoru, na co Findis parsknęła śmiechem, choć zapewne nie tak ładnym jak ten słyszalny u Śmieszka.
-No i świetnie. Postaraj się tylko, bym jutro miała jeszcze co oglądać - odpowiedziała mężczyźnie. Naraz jednak przypomniała jej się jeszcze jedna ważna kwestia. -Powiedz mi jeszcze, kiedy zamierzamy wracać? - uzyskawszy odpowiedź na to pytanie, Findis całkowicie straciła już zainteresowanie zamkniętym w klatce Blackwoodem i powoli próbującymi podskubywać go krukami oraz wronami. Zamiast tego wolała zwrócić się jeszcze raz do lady Blackwood.
-Będziesz tak dobra, pani i pokażesz mi zamek? - zagadnęła ją księżniczka. Jeżeli tylko kobieta się zgodziła, to Findis zamierzała być dla niej szczerze miła i przyjemna, bo w zasadzie czemu miałaby być opryskliwa w stosunku do jakiejś obcej niewiasty? Arrynówna planowała też jeszcze odwiedzić miejscowy sept.
-Cieszę się, że taki wyrok ci odpowiada, pani - odrzekła wreszcie księżniczka. -Albowiem to ja podsunęłam Jego Wysokości pomysł z takim właśnie rodzajem śmierci. Kruki i zawiśnięcie na czardrzewie, zupełnie jak w herbie Blackwoodów. Zmyślne, nieprawdaż? - przyznała się do swego udziału w tym widowisku, spoglądając na lady Blackwood i uśmiechając się pod nosem. Sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Może dlatego, że akurat dziewczyna wspomniała o kreatywności tego pomysłu?
-Nie martw się, pani. Wszakże po królewskim zamyśle pozostał ślad, który nosisz w łonie. Być może przez twe dziecko ta zgoda będzie jeszcze możliwa - zdecydowała się pocieszyć kobietę, choć mało ją obchodziły spory Dorzeczan. Większość Dorzeczan była albo głupia, albo szalona, więc dla niej równie dobrze mogliby się powyrzynać.
Rozmowa z Żelaznym była natomiast dużo bardziej konkretna. Theon dał jej odpowiedź na wszystkie zadane pytania, dając przy okazji popis swego humoru, na co Findis parsknęła śmiechem, choć zapewne nie tak ładnym jak ten słyszalny u Śmieszka.
-No i świetnie. Postaraj się tylko, bym jutro miała jeszcze co oglądać - odpowiedziała mężczyźnie. Naraz jednak przypomniała jej się jeszcze jedna ważna kwestia. -Powiedz mi jeszcze, kiedy zamierzamy wracać? - uzyskawszy odpowiedź na to pytanie, Findis całkowicie straciła już zainteresowanie zamkniętym w klatce Blackwoodem i powoli próbującymi podskubywać go krukami oraz wronami. Zamiast tego wolała zwrócić się jeszcze raz do lady Blackwood.
-Będziesz tak dobra, pani i pokażesz mi zamek? - zagadnęła ją księżniczka. Jeżeli tylko kobieta się zgodziła, to Findis zamierzała być dla niej szczerze miła i przyjemna, bo w zasadzie czemu miałaby być opryskliwa w stosunku do jakiejś obcej niewiasty? Arrynówna planowała też jeszcze odwiedzić miejscowy sept.
- Zaprzyjaźnijmy się!:
- Jeżeli brzydka siostra Brackena zgodzi się ze mną łazić po zamku, to chciałabym się spróbować z nią zaprzyjaźnić, albo przynajmniej zdobyć jej sympatię :3
Findis Arryn- Liczba postów : 880
Data dołączenia : 08/05/2020
Re: Dziedziniec
Lady Bracken wydawała się zaskoczona tym co powiedziała jej Findis, jednak prędko zebrała się w sobie i słowa uznania przeniosła z króla na księżniczkę.
- Ja zostaję na miejscu, aby czuwać nad zamkiem w imieniu króla - oznajmił Theon. - Ty, pani, możesz wracać tak prędko jak tylko zapragniesz, albo też zostać kilka dni. Twoja eskorta jest w stanie ciągłej gotowości.
- Oczywiście, pani - zgodziła się kobieta, która wkrótce miała zostać wdową. - Nie znam go na pewno tak dobrze jak Blackwoodowie, ale podczas ostatnich księżyców zdążyłam odkryć wiele jego sekretów.
Podróż po zamku miała być całkiem udana. Findis zobaczyła wielką salę, lordowskie komnaty, samotnię, bibliotekę, pokoje gościnne - w tym kwaterę przygotowaną dla niej - oraz oczywiście mały sept. Do bożego gaju nie trzeba jej było prowadzić, ponieważ dopiero co opuściła go pozostawiając lorda Rodericka w klatce.
Lady Bracken, która dotrzymywała jej towarzystwa, zaczęła pokazywać też powoli swoje prawdziwe oblicze. Kobietą była z pewnością niezwykle czystą, już od pierwszego spotkania księżniczka mogła zauważyć, że chociaż brzydka, to jest wyjątkowo zadbana, a dbałość ta przekładała się na cały zamek. Pod nową panią Raventree było, przynajmniej według samej lady Bracken, w końcu miejscem, w którym można mieszkać. Kiedy przybyła tu pierwszy raz ponoć wszędzie było pełno zalegających w rogach pokoi pajęczyn i innych niedociągnięć. Poza tym córa Brackenów zaczęła zdradzać swoje prawdziwe emocje, których najwyraźniej nie umiała trzymać skrytych długo. Sytuacja, w której mogła sama przejąć zarząd nad zamkiem najwyraźniej się jej po prostu podobała.
Koniec końców Findis z pewnością zdobyła sympatię lady Bracken, a gdyby spędziła z nią więcej czasu, to kto wie... Może nawet jej przyjaźń?
- Ja zostaję na miejscu, aby czuwać nad zamkiem w imieniu króla - oznajmił Theon. - Ty, pani, możesz wracać tak prędko jak tylko zapragniesz, albo też zostać kilka dni. Twoja eskorta jest w stanie ciągłej gotowości.
- Oczywiście, pani - zgodziła się kobieta, która wkrótce miała zostać wdową. - Nie znam go na pewno tak dobrze jak Blackwoodowie, ale podczas ostatnich księżyców zdążyłam odkryć wiele jego sekretów.
Podróż po zamku miała być całkiem udana. Findis zobaczyła wielką salę, lordowskie komnaty, samotnię, bibliotekę, pokoje gościnne - w tym kwaterę przygotowaną dla niej - oraz oczywiście mały sept. Do bożego gaju nie trzeba jej było prowadzić, ponieważ dopiero co opuściła go pozostawiając lorda Rodericka w klatce.
Lady Bracken, która dotrzymywała jej towarzystwa, zaczęła pokazywać też powoli swoje prawdziwe oblicze. Kobietą była z pewnością niezwykle czystą, już od pierwszego spotkania księżniczka mogła zauważyć, że chociaż brzydka, to jest wyjątkowo zadbana, a dbałość ta przekładała się na cały zamek. Pod nową panią Raventree było, przynajmniej według samej lady Bracken, w końcu miejscem, w którym można mieszkać. Kiedy przybyła tu pierwszy raz ponoć wszędzie było pełno zalegających w rogach pokoi pajęczyn i innych niedociągnięć. Poza tym córa Brackenów zaczęła zdradzać swoje prawdziwe emocje, których najwyraźniej nie umiała trzymać skrytych długo. Sytuacja, w której mogła sama przejąć zarząd nad zamkiem najwyraźniej się jej po prostu podobała.
Koniec końców Findis z pewnością zdobyła sympatię lady Bracken, a gdyby spędziła z nią więcej czasu, to kto wie... Może nawet jej przyjaźń?
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|