Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Areny Volantis

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys Pon Mar 09, 2020 10:53 pm

First topic message reminder :

Wprawdzie nie są tak wielkie i popularne, ani też nie tak sławne, jak te w Meereen, ale i w Volantis można znaleźć areny zapewniające gawiedzi rozrywkę poprzez prezentowanie krwawych walk, w których udział biorą zarówno udział ludzie wolni, jak i niewolnicy, a także dzikie zwierzęta.
Aemion Belaerys
Aemion Belaerys

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down


Areny Volantis - Page 2 Empty Bogowie, walka!

Pisanie  Mistrz Gry Czw Wrz 24, 2020 9:53 pm

28/09/10PZ

Tego dnia na największej arenie w mieście zgromadził się spory tłum, miejsca na widowni wypełnione były co do jednego. Nawet loże dla bogatszych widzów zostały zarezerwowane bez wyjątku. Na jednej z nich zasiadał pracodawca występującego Sarnorczyka, a pośród innych możnych widzów znalazło się kilku przedstawicieli Słoni, którym chciał on zaprezentować swojego czempiona. Taki stan rzeczy nie był też szczególnie dziwny, ponieważ walczyć miał sławny Biały Lew, ulubieniec publiczności. Jego oponentem miał być niejaki Rickard Tarth, rycerz z Westeros. Wystąpił on kilka razy na arenach odnosząc zwycięstwa, a także w niektórych kręgach ludzie usłyszeli o nim odrobinę za sprawą wszystkich gladiatorów oraz najemników przewijających się przez Skałę. Położenie na rękę Dwayne'a, który sam niegdyś był sławnym wojownikiem i od dawna niepokonanym czempionem swego przybytku również pomogło jego sławie. Nie był może tak słynny jak Lew, ale dodać ich obu i wychodziła dobrze rokująca walka, która została odpowiednio nagłośniona na ulicach.
Biały Lew pojawił się na arenie w swoim zwyczajowym stroju - skórze potężnego hrakkara, sandałach i płóciennej przepasce biodrowej. Za oręż służył mu topór z valyriańskiej stali, który dzierżył oburącz. Rickard zaś uzbrojony był nietypowo. W prawej dłoni ściskał morgenstern, w lewej zaś rapier. Na głowę założył porządnie wykonaną barbutę.
Na sygnał obaj wojownicy ruszyli. Obaj wojownicy, jeszcze świeży i żwawi, zwinne uskoczyli przed pierwszymi ciosami swojego oponenta. Chwilę krążyli wokół siebie badając swoje możliwości, aż w końcu Rickard wyskoczył naprzód i uderzył celnie - kolce morgensterna naznaczyły bok Sarnorczyka, zaś rapier drasnął go w bark. Pierwsza krew spłynęła na piasek. Biały Lew odpowiedział szybko, posyłając swój rzadki oręż w ślad za Tarthem i naznaczając jego tułów długą, krwawą szramą od lewego biodra po mostek.
Pośród piasku areny, na którym przelano krew tysięcy wolnych i niewolników, dopingowani okrzykami z tysięcy gardeł, dwaj wojownicy zmagali się ze sobą bez wytchnienia. Z każdym ciosem wydawało się, że przewaga Białego Lwa rośnie. Rickard widział zaś, że jego oponent nie wydaje się zwalniać czy też kontrolować w jakim stanie jest Tarth. Raczej nie zatrzyma się by w razie czego zaproponować możliwość poddania się. Po kilku minutach Sarnorczyk był już mocno poraniony i krwawił z licznych ran, jednak trzymał się jeszcze pewnie. Rycerz natomiast czuł, że tylko jego silna wola trzyma go na nogach. Niedobrze... Teraz przydałoby mu się trochę tego szczęścia, które tak go nie lubiło.
Biały Lew ryknął i ruszył naprzód, unosząc topór do prawdopodobnie ostatecznego ciosu. Za szybko, zbyt pewnie... Chociaż Rickard słaniał się już na nogach to zobaczył to - błąd. Mobilizując całą siłę jaka pozostała w jego ciele uskoczył w bok, a mijając Sarnorczyka wbił rapier po rękojeść w jego pierś, zaś morgensternem uderzył w nogi. Trafił. Nie widział dokładnie jaki punkt, ponieważ pociemniało mu przed oczami, ale trafił. Słynny gladiator zwalił się na ziemię. Tłum wokół zamilkł zaskoczony, po czym zerwał się nagle, wydając z siebie dziki ryk. Rickard postąpił jeden ciężko wywalczony krok. Drugi. I zwalił się na twarz w piasek...

~~~

Rickard obudził się w pomieszczeniu, które przypominało mu jeden z pokoi medyków na arenie. Wszystko go bolało i czuł się niezwykle słabo, ale wydawało mu się, że żyje...
- Obudził się! Dalej, dalej... Podnieś mu głowę - usłyszał głos, który rozpoznał jako należący do jego niewolnika. - Pij - usłyszał, a do ust powoli przystawiono mu drewnianą misę ze słodkawym płynem. - Musisz pić...
Trudno było odmówić, był spragniony jak diabli. Każdy łyk był niczym błogosławieństwo. Po chwili ponownie osunął się w ciemność...



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Orys Flowers Czw Gru 10, 2020 9:19 pm

Szósty dzień Dziesiątego Księżyca roku Dziesiątego po Zagładzie


Kiedy tylko zasłyszał plotki o nowych wojnach w Westeros, natychmiast przebudziła się w nim ciekawość. Nie żeby tęsknił za domem, który nigdy nim nie był. Ot wciąż pozostawał w nim jakiś tam sentyment do tego odległego kontynentu. Co wieczór więc chadzał do portu i pobliskich spelun, by znaleźć jakichś kupców i marynarzy z Westeros. U nich to próbował się wywiedzieć wszelkich szczegółów na temat sytuacji panującej na kontynencie. Może to była okazja do powrotu i zarobku..? Zdobycia chwały..?
Niee, takie myśli miał tylko przez chwilę. Nie miał w planach powrotu tam, jego nowym domem stały się Wolne Miasta i Essos. Tutaj widział swoją przyszłość i większe szanse na zdobycie chwały. Tak nieco ponad tydzień po sławetnej walce Rickarda Tartha z Sarnorczykiem, Orys wraz z przyjaciółmi powrócił na areny. Czy zazdrościł pobratymcowi..? Co najwyżej jedynie nowo zdobytej broni. Valyriański topór był w zasadzie bezcenny dla dobrego wojownika i od dawna o takowym bękart marzył. Może niekoniecznie toporze konkretnie, ale broni z tego niezwykle rzadkiego metalu. Na sławę burzowiec naturalnie zasłużył, więc pozostawało mu tylko pogratulować i iść w jego ślady.
Flowersa jak zwykle interesowały przede wszystkim walki w pancerzach. Bez znaczenia zbiorowe, czy jeden na jednego. Nie ufał sobie na tyle, by stawać do walki bez pancerza...

Orys Flowers
Orys Flowers

Liczba postów : 26
Data dołączenia : 25/09/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sob Gru 12, 2020 11:24 pm

Po dotarciu na areny i rozeznaniu w obecnej sytuacji Orys posiadł garść informacji związanych ze spektaklami, w których mogli wraz z towarzyszami wziąć udział. W pancerzach walki toczyły się na razie na mniejszych arenach, gdzie nie było tak wielkiej publiki i gdzie występowali raczej słabsi wojownicy. Cóż... Mniejsze ryzyko śmierci oraz ran, ale również mniejsze perspektywy zarobku. Starcia nie odbywały się obecnie indywidualnie. Większym zainteresowaniem cieszyły się walki z większą ilością krwi, bez stalowych płyt, a ścierali się teraz całkiem znani i wprawieni w boju gladiatorzy. Również zespołowo. Istniała również możliwość by samodzielnie lub z kompanami stanąć przeciwko dzikiej zwierzynie - tygrysy, lwy, niedźwiedzie, dziki oraz wiki, były tym co rzucano na śmiałków na arenie. Oczywiście przeciwko zwierzętom również nie walczono w pancerzach. Tym razem wszyscy towarzysze Orysa gotowi byli walczyć. Shiera nie widziała problemu w walce ze śmiałkami żądnymi krwi bez zbędnych osłon czy też zwierzętami. Thomas, podobnie jak jego brat, pewniej czuł się w swojej zbroi.

~~~

Kiedy cała trójka zdecydowała się wystąpić na arenie razem zapisali się na walkę przeciwko innej grupie gladiatorów w pancerzach. Niestety, te konkurencje, zwłaszcza dzisiaj, nie był zbyt dochodowe. Przeciwko awanturnikom Flowersa wystawiono trzech najemników, również szukających zapewne sławy i bogactwa. Każdy odziany w kapalin oraz koszulkę kolczą, dwóch dzierżyło toporki oraz tarcze, trzeci zaś wielki topór. Tego ostatniego też upatrzyła sobie Shiera, która kazała towarzyszom czekać na wroga. W końcu nie chciała by wchodzili jej w linię strzału. Łuczniczka ubiła swój upatrzony cel, niezwykle uparty, piątą trafioną strzałą - prosto w oko. Wrogowie byli wówczas już ledwie kilkanaście metrów od drużyny Orysa, więc zaraz też bliźniacy skoczyć mogli naprzód i zetrzeć się z pozostałymi dwoma najemnikami. Shiera tymczasem dobyła miecza i ruszyła pomóc Thomasowi, zapewne uważając, że Orys poradzi sobie sam lepiej. Jej pchnięcia z doskoku z pewnością pomogły wojownikowi powalić swojego oponenta i we dwójkę ruszyli pomóc w pozbyciu się ostatniego konkurenta.
Niestety organizatorzy nie do końca zadowoleni byli z "widowiska", ponieważ Westerosyjczycy okazali się zdecydowanie lepsi od swoich przeciwników, a nie silili się też by pobawić się nimi ku uciesze tłumu. Wypłacono im nagrodę za walkę, jednak dzisiaj do olejnych podobnych starć nie chciano ich dopuścić. Pojawiła się dla nich za to okazja by z wyprzedzeniem zapisać się na "występ", tym razem stając naprzeciw trochę lepszych przeciwników. Mogli to zrobić grupowo lub indywidualnie.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Orys Flowers Wto Gru 15, 2020 12:42 am

A więc udało się stanąć przeciw grupie! Bardzo się z tego cieszył, bo w takich walkach mogli na żywo poćwiczyć swoją współpracę, by być jeszcze lepszymi. Oponencie okazali się niezbyt ciężkimi przeciwnikami. Poradzili sobie z nimi z łatwością, lecz tym samym stracili w oczach organizatorów. Tłum bowiem wymagał krwi i to jak najdłużej się lejącej. Następnym razem będą musieli pamiętać, by czasami nieco przedłużyć swój występ i zadowolić publikę.
Jak się okazało nie dane im było już tego dnia zetrzeć się z kimkolwiek. Z drugiej jednak strony mogli stanąć do walki z jakąś specjalną grupą. Naturalnie więc zapisali się na walkę... O ile rzecz jasna odpowiadał im jej dzień. Orys starał się wytargować u mężczyzny przynajmniej walkę za dwa, a najlepiej trzy dni. A także wywiedzieć się kim ów wojownicy są i przeciw jakiej liczbie mieliby stawać. Bo nie było innej możliwości, jak walczyć grupowo.
Jeżeli osiągnęli sukces i zapisali się na sprzyjający im dzień, mieli czas by również na mieście - szczególnie w Skale - zaciągnąć języka na temat ich przeciwników. Naturalnie zabrali też swoje zdobycze, by następnie je sprzedać i coś zarobić...

Orys Flowers
Orys Flowers

Liczba postów : 26
Data dołączenia : 25/09/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sro Gru 23, 2020 6:43 pm

Trzy dni mogły być, w takim razie oczekiwali ich na arenach dziewiątego i tym razem mieli dać im jakichś lepszych przeciwników. Jakich? A skąd mężczyzna przyjmujący zgłoszenie miał to teraz wiedzieć. Może znajdzie się pasująca grupa najemników, którzy też chcą zawalczyć o trochę grosza, a może wystawieni przeciwko nim zostaną gladiatorzy-niewolnicy. W tej chwili nie miał jak tego wiedzieć. Nie była to przecież ustawiana walka pomiędzy żadnymi konkretnymi, sławnymi wojownikami. Ewentualnie mógł już trochę sobie utrudnić dzień i przyjąć od Orysa jakieś sugestie odnośnie tego z kim chcieliby walczyć. Równa liczba wrogów? Może przeciwko paru więcej dla zainteresowania widzów nierównymi szansami? Tak czy inaczej lepiej było się streszczać, ponieważ panowie z areny mieli pełne ręce roboty i nie byli bardzo gadatliwi.
Wypytywanie o przeciwników było zarówno pomocne, jak i niepomocne. W mieście mówiono raczej o znanych gladiatorach takich jak Rickard Tarth czy zniewolony Mohaqar Jollo z Wysp Letnich, podczas gdy pozostali nie cieszyli się taką uwagą i często tonęli w morzu sobie podobnych. Wielu było amatorów takich jak ci, z którymi grupka Orysa zmierzyła się ostatnio, inni byli lepsi i przypominali wedle opisów bardziej westeroskich rycerzy odzianych w kolczugi i uzbrojonych w dobrą stal. Dalej pojawiali się już ciężko opancerzeni wojownicy będący weteranami wielu starć, nad którymi stali tylko tacy panowie jak ci wymienieni na samym początku. Amatorów Flowersowi i jego przyjaciołom już odmówiono, więc pewnie mogli spodziewać się kogoś bardziej zaprawionego w boju, acz nic nie wskazywało na walkę z najlepszymi.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Orys Flowers Nie Gru 27, 2020 3:59 pm

Ucieszył się z przesunięcia daty walki, gdyż dzięki temu mógł powrócić do pełnego zdrowia. A zawsze lepiej walczyć tak, niż z jakąkolwiek raną. Jeszcze taka się otworzy, brrr... Ze szczegółów walki w sumie nic się nie dowiedział. Nie mieli więc nikogo na już, a dopiero poszukają. No cóż, może tym razem będzie ciężej. Jedyną sugestię, jaką Flowers miał dla przyjmującego, to równa liczba wrogów. Skoro mieli być na podobnym poziomie, lepiej nie kusić losu. Jak sobie z nimi poradzą, to może następnym razem zdecydują się na większą liczbę wrogów...

Dziewiąty dzień Dziesiątego Księżyca roku Dziesiątego po Zagładzie



Minione trzy dni do walki - poza leczeniem - spędzili na dopracowywaniu wspólnej walki przeciw wrogom. Lał się więc pot strumieniami, kiedy cała trójka trenowała do nadchodzącej walki, zaś wieczorami Daenys smarowała ich sińce jakimiś maściami. Wyszukane plotki były mało pomocne. Nie były jednak bezużyteczne. Cała trójka walczących przez minione trzy dni także wyszukiwała zasłyszanych w plotkach wojowników i analizowała ich wygląd, oraz uzbrojenie. Jeśli dało się zobaczyć w walce - tym lepiej. Rzecz jasna rozdzielili się na pary - Orys z Daenys - by maksymalnie zwiększyć skuteczność swoich obserwacji. W końcu jednak przyszedł sądny dzień i po dobrym posiłku ruszyli na areny...
Orys Flowers
Orys Flowers

Liczba postów : 26
Data dołączenia : 25/09/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Pon Gru 28, 2020 4:40 pm

Pierwsza sprawa jaka pojawiała się przy chęci oglądania innych gladiatorów, zwłaszcza w akcji, to pieniądze. Chcieli oglądać walkę innych na arenie żeby się dokształcić? Musieli zapłacić. Miejsce na walki najbardziej znanych gladiatorów kosztowało nawet piętnaście srebrników! Cena oczywiście stosownie spadała, kończąc w okolicach miedziaków na arenach, gdzie rzucano ledwo uzbrojonych i niedoświadczonych żółtodziobów na pożarcie drapieżnym zwierzętom. Jeśli szło o obserwację poza arenami musieli zdecydować się kogo chcą szukać. Wielu gladiatorów piło w Skale, siłowało się tam oraz oddawało zapasom i jak mogli już Westerosyjczycy zaobserwować część z nich była równie silna lub nawet silniejsza niż oni sami. W kwestii bardziej znanych nazwisk dowiedzieli się jedynie tyle, że Rickard Tarth obecnie zniknął z areny i nie walczy, zaś Mohaqar Jollo - walczący w pancerzach - wciąż aktywnie zmaga się z przeciwnikami.

Kiedy nadszedł czas na kompanię Orysa przeciwko niej stanęło trzech niewolnych gladiatorów. Operujący włócznią oraz tarczą Ghiscarczyk oraz dwóch dzierżących młoty i tarcze Westerosyjczyków. Każdy odziany w kolczugę oraz z hełmem wciśniętym na łeb. Tym razem Shiera nie była w stanie już wykończyć swego przeciwnika w biegu i musiała zdać się na swój krótki miecz walcząc w zwarciu. Szczęśliwie, zdołała osłabić go na tyle by dać sobie z nim radę i mimo odniesionych ran natychmiast skoczyła pomóc Orysowi. Na wiele mu się to nie zdało, ale trochę jego oponenta dziabnęła. Tym razem - ku uciesze tłumu - bracia Flowers wykończyli swoich przeciwników jednocześnie.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Orys Flowers Sro Sty 20, 2021 8:23 pm

Po krótkiej naradzie stwierdzili, że nie ma sensu płacić za wstęp na arenę, by oglądać zmagania przeciwników. Tym bardziej, że z większością mogło im nie przyjść w ogóle walczyć. Tedy po co wydawać monety na oglądanie walki..? Przecież widzieli taką od "kuchni".

Tym razem walka była dłuższa i nieco bardziej wyrównana, kiedy przyszło mi zmierzyć się z trójką gladiatorów. Nawet organizatorzy byli na tyle uradowani, że wypłacono im dodatkową nagrodę za pokaz i zabawianie tłuszczy. Teraz pozostawało im odpocząć, zaleczyć rany i podjąć decyzję co dalej. Naturalnie Daenys poza zajmowaniem się kompanami, mogła dorabiać pod arenami oferując swoje medyczne zdolności.
A co potem..?
Potem zdecydowali ponownie podjąć się prostej, uczciwej pracy, w której nikt nie brudzi sobie rąk krwią. A przynajmniej dopóki nie pojawią się na horyzoncie jacyś bandyci, czy złodzieje...

Orys Flowers
Orys Flowers

Liczba postów : 26
Data dołączenia : 25/09/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pon Cze 14, 2021 1:34 am

01/10/11 PZ - godziny popołudniowe

Ach!... Arena. Ludzie rzekliby, iż w ogromnym a pełnym przepychu Volantis wiele jest piękna, które swą urodą przyćmiewa to miejsce jatki. Dla Tartha jednak nie było tutaj, ani nigdzie indziej, budowli bardziej pociągającej niźli właśnie arena. Żaden zamtuz, żadna karczma - nie mogły dać mu radości, którą dawał ubity, nasiąknięty krwią niezliczonych wojowników piach. To tutaj dawał upust największej swej namiętności i tutaj też oglądał z zamiłowaniem, jak czynią to inni. Dziś po raz kolejny przekroczył próg świątyni orężnej walki, aby za jego sprawą jucha nasyciła grunt. Nic specjalnego jednak. Miał zamiar się zbawić, może dać trochę radości oglądającym. Ot, niewinne igraszki.

Cóż jednak oznaczają te "igraszki"? Ano, skoro przeciwnika chciał średniego, to umyślił sobie, że da owemu oponentowi pierwszeństwo trafienia. Na pierwszy rzut oka może nie wyglądał na najbardziej ruchliwego zabójcę, ale kto widział go w stalowym tańcu, ten wiedział, iż atakuje Tarth rychło niczym wąż i mało kto jest mu w stanie odebrać inicjatywę. Tak więc tym razem miał zamiar unikać, póki rywal nie trafi. Co z tego wyjdzie, to się obaczy. Niemniej, dla rywala rzeczonego lepiej byłoby jak najszybciej trafić, albowiem rycerz prędzej komuś sprawnemu w walce daruje żywot. No naprawdę był nastawiony na litość, gdyż tę walkę pojmował jako zabawę - dość nierówną, ku uciesze tłumu i sprawdzeniu samego siebie.
Może jednak sam prosił się o nauczkę? Może los sprzyja jednak nie śmiałym a pokornym?

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Pon Cze 14, 2021 4:53 pm

Naprzeciw Rickarda wyszedł smagły mężczyzna o krótko przystrzyżonej, rudawej brodzie i gładko ogolonej głowie. Chyba Ghiscarczyk. Odziany był jedynie w sięgającą kolan spódniczkę i sandały, a uzbrojony w topór i okrągłą, drewnianą tarczę okutą brązem. Zaatakował pierwszy, ponieważ Tarth mu na to pozwolił. Odpieranie ataków oponenta nie sprawiało czempionowi areny najmniejszego problemu. Czasami uskakiwał lub parował, zasłaniając się swym mieczem, acz przez większość czasu wystarczało mu ledwie, aby uchylić się na czas. Parę razy Ghiscarczyk był naprawdę blisko zadania ciosu, jednak instynkt Rickarda pozwolił mu uniknąć obrażeń. Ponad połowa czasu jaki zajęła walka polegała jedynie na takiej zabawie, podczas której wielu z widzów śmiało się z kolejnych, nieudanych prób trafienia Tartha. Parę osób było jednak trochę zawiedzionych, że nie ma krwi i większych emocji.
W końcu jednak gladiator trafił! Zaciął Tartha w lewe ramię i polała się krew! Ludzie na trybunach wydali z siebie głośne "Ooo!" i Rickard przeszedł do kontrnatarcia, natychmiast mocno raniąc oponenta w prawą nogę i ograniczając mu możliwość ruchu. Widać ta zmiana postawy i przypływ adrenaliny pobudziły Ghiscarczyka, ponieważ trafił jeszcze dwa razy zanim został pokonany. Przeżył? Umarł? To już zależało od Rickarda, po paru ciosach wróg słaniał się na nogach tak, że mógł z nim zrobić praktycznie wszystko.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Wto Cze 15, 2021 3:17 am

Wyszło... No, wyszło całkiem przyjemnie - przynajmniej jak na niepełnowartościową walkę. Rycerz się trochę zabawił kosztem rudzielca, dał ludziom z tłumu okazję do śmiechu i w końcu zwyciężył bez większego wysiłku. Mógł być dumny ze swych umiejętności, jednak wynikiem tego starcia nie było się co chełpić. Przy okazji - gdy już rywal ledwo zipał i dał mu czas na konkluzję - przypomniały sobie boje, jakie ongiś stoczył z pewnym rycerzem z Doliny. Pojedynkował się on na kacu ze wzmiankowanym i jego towarzyszem broni, za każdym razem odnosząc zwycięstwo. Za każdym jednak też razem dostawał najmocniej pod koniec. Jak się okazuje, ranna bestia może być najgroźniejsza a pewny zwycięstwa myśliwy z kolei najmniej ostrożny. Warto to pamiętać i to nie tylko przy okazji walki czy polowania.
- Wolałbyś żyć? - Zapytał w bękarcim, opierając silną część płazu ostrza na prawym barku. Miał nadzieję, że rudzielec go rozumie. - To nie sztuczka, ni szyderstwo. Chcesz, to odejdź i żyj. - Dodał. Naprawdę, nie miał ochoty zabijać. Nie żeby nagle zmienił się w orędownika litości i dobrotliwą duszyczkę. Po prostu zarżnięcie ledwo żywego oponenta było bezcelowe i nie stanowiło wyzwania, czyli źródła podniety. Niektórzy padali w walce, bo tak się zdarzało. Białego Lwa, gdyby ten nie padł w boju a on sam z wycieńczenia, dobiłby dla topora. Tutaj brakło motywacji... Nie licząc ewentualnej presji ze strony żądnego krwi tłumu. Temu jednak da jeszcze krew w przyszłości, lepszą.
Jeśli gladiator go usłuchał, sam też odszedł. Jeśli jednak chciał walczyć do końca, to i walkę do końca dostał. Istniała też szansa, że "on być przybysz i nie rozumieć w lokalnym"... Jak tak i by nie pojął prostych gestów, to buła na ryj i dobranoc słodki książę.

Tak czy siak, mógł zrobić co chciał, bo wygrał, prawda? Wygrana zaś wiązała się z pieniążkami, czy tak? No i fajno... To teraz tylko do medyka, co by tam mu rany przeczyścił i zabezpieczył a potem cokolwiek zaszaleć. Zaszaleć zaś mógł, bo jak na jego skromne potrzeby to bogactwa miał aż nadto. Całą wygraną z dnia dzisiejszego postanowił dać na szynkwas w Skale i zafundować chłopakom - swoim oraz tamtejszym bywalcom - napitku oraz jadła na ile stanie. Może nawet na grajków by starczyło i jakieś ładne panie, co by dla nich pląsy po wyczyniały w ryt tej muzyczki.

Długo nie miał zamiaru bawić. Chciał jeszcze rozejrzeć się po targach. Jego pan miał mieć dzień imienia, więc wypadało... Chyba wypadało. Ostatnio byli wtedy w Valyrii, więc...  Emm, tak czy siak postanowił choć spróbować coś znaleźć a decyzję można było podjąć później. Czego zaś szukał? No wydawało mu się, że ozdób i fatałaszków to taki ktoś ma i tak zbyt wiele. Broni cennej też. Na choćby ozdóbki z valyriańskiej stali nie było go stać. Od biedy wartościowe napitki czy przyprawy były towarami, które dało się spożytkować w pożyteczny sposób, niezależnie chyba od posiadanej ich ilości. Słyszał jednak, że Aemion posiadał kolekcję dziwadeł. Chyba nawet je prezentował - czy coś - podczas poprzednich urodzin. Może coś takiego? Osobliwe dziwadło do kolekcji? Człek z brochą i siurem, albo taki z mordą na tyle głowy...

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sro Cze 16, 2021 3:43 pm

Ghiscarczyk spojrzał na Rickarda trochę zaskoczony i skonfundowany. Rzadko zdarzało się raczej na arenach, aby przeciwnik przystanął, aby zapytać oponenta o jego chęci do życia. Rudzielec zastanowił się chwilę, zmęczony i krwawiący z licznych, dość głębokich ran, aż w końcu skinął głową. Sekundę czy dwie jeszcze patrzył na Tartha, a kiedy zauważył, że ten rzeczywiście nie ma zamiaru go dobić puścił topór i padł na kolana, kapitulując.
- Dz... dziękuję... - stęknął zbolały, nim powstał z trudem i ruszył w stronę wyjścia z areny.
Tłum nagrodził zakończenie skromnymi owacjami w momencie upadku Ghiscarczyka na klęczki, co się pośmiali to ich, ale jednak walka nie należała do tak emocjonujących, aby podrywać się z wrzaskiem zachwytu z miejsca.

Rickardowi wypłacono stosowną do jego przeciwnika oraz sławy nagrodę, za którą z łatwością postawił kilkadziesiąt kolejek w Skale, gdzie był już bardzo dobrze znany i lubiany.

Pozostawało więc udać się na targowiska i zobaczyć czy nie ma tam żadnych ciekawych cudaków.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sob Cze 19, 2021 3:41 pm

Po zejściu z areny udał się wraz z medykiem oraz kompanami w spokojne miejsce, ażeby opatrzone zostały jego rany. Co prawda miał się raczej dobrze, ale na kiego miałby zdrowiem ryzykować, skoro mógł postąpić tak, jak należy? No właśnie... No. Tutaj też zaczekał na nagrodę lub wezwanie po jej odbiór. Wiadomo, muszą tam sobie policzyć, ile wygrał, chociaż on z góry wiedział, że wszystko rzuci w Skale na blat i naprawdę mało go obchodziło, ile to będzie. Przysłowiowych kokosów zaś się nie spodziewał, nie za taką lekką zabawę, jaką była jego konfrontacja z rudym Ghiscarczykiem.

Kiedy wreszcie mógł pomówić z organizatorami czy tam zarządcami areny, wyraził swoje zainteresowanie walką z jakimś nie byle jakim monstrum. Konkretniej to chodziło mu o bazyliszka, albo coś podobnego. Co prawda ze względu na siłę bestii nie walczyłby raczej sam, ale i tak stawiałby głowę, że organizatorom walk teraz stanęły, o ile nie byli eunuchami. Bestia z Tarthu konta prawdziwa Bestia! Co prawda jeszcze się nie namyślił, ale raczej tak będzie... Niemniej, dziś był już po walce i miał inne plany na resztę dnia a poza tym wątpił, żeby takie pokazy były organizowane na pałę, bez ogłaszania tego. Oczywiście na razie nie chciał by coś rozgłaszano, bo dopiero myślał nad opcjami.
To jak, mieli coś? Mogli mu powiedzieć, co tam siedzi w klatkach?

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sob Cze 19, 2021 5:32 pm

No, no, no... Oczy organizatora walk praktycznie przybrały kształt i połysk dwóch złotych monet, kiedy Rickard zapytał go o walki z potworami. Zazwyczaj gladiatorzy stawali przeciwko takim zwierzętom jak lwy, cieniokoty, wilki, niedźwiedzie czy słonie. Z bazyliszkami, mniejszymi, puszczało się natomiast do walki psy, które zazwyczaj wychodziły z nich w wielu kawałkach. Tak się jednak składało, że mieli tutaj jednego dużego bazyliszka, który byłby wspaniałym przeciwnikiem dla Tartha i jednocześnie mógłby być wspaniałym widowiskiem! Oczywiście, tak jak Rickard myślał, takie przedstawienie zostałoby wcześniej odpowiednio nagłośnione. Pewnie tydzień na rozgłoszenie wszystkiego by wystarczył. Oczywiście jeżeli obecny czempion chciał wziąć kogoś ze sobą do pomocy, to mogli się na to zgodzić jeżeli nie będzie tych partnerów zbyt wielu. W końcu wtedy emocje byłyby trochę mniejsze. Chyba że... Możnaby dać Rickardowi paru słabszych gladiatorów ekstra żeby bazyliszek rozerwał ich na sztuki, pokazując tym samym widowni jak realne jest zagrożenie!
Mówiąc krótko, bazyliszka akurat mieli, a wizja zorganizowania podobnej walki bardzo im się podobała.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sob Cze 19, 2021 7:17 pm

Mieli bazyliszka, dużego. Cudowanie! Może następnym razem, o ile wyżyje, będzie to te takie latające, ale co nie jest smokiem. Ze smokiem wolałby nie zadzierać. W sumie to bazyliszka, o ile zdecyduje się na walkę, też wolałby przeżyć, także ten... Chciał przedstawić wstępną propozycję.
No więc wejdą on i jego dwaj kompani. Niemniej, kompani będą do asekuracji i mają się trzymać z daleka, chyba, że ich naprawdę będą potrzebni. Bazyliszek wpuszczony zostanie natomiast na tyle daleko, by mógł oddać w niego strzał z kuszy. Potem kuszę odda towarzyszowi i ruszy walczyć sam. I jak rzekł, towarzysza lub dwóch wezwie, jeśli naprawdę będzie to konieczne. W sumie, mogą nawet stanąć gdzieś za wejściem na plac areny.
Był gotów przekazać dziesięć złotych monet na kilku zwykłych niewolników, którzy rozgrzeją bazyliszka. Nie chciał żeby stwór został raniony, ale dobrze, aby pokazał swoją krwiożerczość i sprawność. Ponadto truchło należy do niego. Truchło bazyliszka. Jeśli chcieli sobie za nie policzyć, to śmiało - oby w granicach rozsądku. Chciał tego trupa w całości. Zaprosiłby też swego pana, więc miałby on dostać najlepsze miejsce. No, o ile ktoś taki jak on nie miał własnej loży a pewnie miał. Jednak nie zaszkodziło się upewnić.

Dał im czas do namysłu i powiedział, gdzie można go znaleźć, jeśli to nie byłoby jasne. Niech prześlą mu odpowiedź. On tymczasem udał się na targi.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sob Cze 19, 2021 9:46 pm

10/10/11PZ

Przez ostatnie osiem dni nagłaśniano w Volantis informacje o największej walce tego roku. Bestia z Tarthu miała zmierzyć się sam na sam z jednym z największych bazyliszków jakie widziało Sothoryos! Monstrum wyższe od konia i silniejsze od niedźwiedzia, a zarazem zwinniejsze od najlepszych akrobatów! To starcie miało być materiałem na pieśni i legendy, czymś, o czym widzowie opowiadać mieli z zachwytem swoim wnukom! Na potrzeby wydarzenia przygotowano największą arenę w mieście, a pośród zaproszonych znalazły się najważniejsze persony w mieście. Potwierdzony był udział nawet jednego z Triarchów! Nic więc dziwnego, ze kiedy dzień walki nadszedł trybuny były pełne. Mało tego - zebrał się niemały tłum wokół areny, aby usłyszeć o wyniku walki tak szybko jak tylko to będzie możliwe.

Na początku, w ramach rozgrzewki, szansę dano czterem niewolnikom i awanturnikom, którzy mieli zająć się bestią. Trójka była gladiatorami należącymi do miejscowych panów - dwóch westerosyjczyków oraz Dothrak. Czwarty był poszukiwaczem przygód z Dorne, który dołączył z własnej inicjatywy. Dwaj niewolnicy z zachodu uzbrojeni byli w koszulki kolcze, kapaliny i tarcze, jeden z nich dzierżył topór, a drugi morgenstern. Dothrak, odziany lekko na modłę swojego ludu uzbrojony był w arakh i sztylet. Dornijczyk tymczasem przyodział lekką zbroję z utwardzonej skóry i za swoją broń wybrał, jakże oryginalnie, włócznię.
Mężczyzn wpuszczono na arenę, dano im chwilę na przygotowanie się i otworzono wrota, przez które wybiegł rozjuszony i świeżo wypuszczony z klatki potwór. Sześć umięśnionych łap, paszcza pełna ostrych zębów, masywny ogon, ponad półtora metra w kłębie - bestia jakich mało. Widząc świeże mięso bazyliszek wyskoczył przed siebie i zaraz wgryzł się w bark zaskoczonego jego zwinnością Dothraka. Dumny koniarz krzyknął, po czym zamilkł i zwalił się na ziemie z wciąż otwartymi szeroko oczyma. Jad zadziałał, paraliż. Pozostali trzej wojownicy skoczyli naprzód, acz jedynie temu z toporem udało się monstrum drasnąć. Zaraz też bazyliszek zwinął się i rozprężył, wykręcając podstępnie głowę i chwytając rękę woja w paszczę. Mężczyzna krzyknął i uderzył drzewcem topora w łeb, zmuszając monstrum by puściło. Dzierżąca tarczę ręka zwisała teraz jednak bezwładnie. Zaraz też stwór machnął ogonem i powalił obu zbrojnych, rzucając się na nich i rozrywając na strzępy pazurami.
Włócznik, nie tracąc zimnej krwi, skoczył naprzód i dźgnął stwora. Fatalna decyzja. Gdyby się wycofał, to miałby szansę przeżyć. Teraz jednak bazyliszek warknął i obrócił się prędko, skacząc na Dornijczyka. W ruch poszły zęby oraz szpony, a zbierać z pewnością nie będzie czego. Kiedy z ostatniego oponenta została jedynie krwawa plama na piasku areny, potwór zwrócił się w stronę sparaliżowanego Dothraka.

W takiej też sytuacji otworzyły się wrota z drugiej strony areny i wkroczyło na nie trzech pancernych - Rickard Tarth, zwany "Bestią z Tarthu", oraz jego kompani Ser Cleos i Ser Robert. Czempion areny uniósł do ramienia myryjską kuszę i wystrzelił, trafiając pięknie w bok monstrum i zwracając na siebie jego uwagę. Broń dystansowa trafiła w ręce jednego z towarzyszy i dwie bestie ruszyły ku sobie. Rickard trafił pierwszy, unosząc wysoko topór z valyriańskiej stali i uderzając w jedną z przednich łap bestii. Bazyliszek próbował się odegrać i ugryźć, zęby trzasnęły Tarthowi centymetr przed twarzą, w porę się odsunął. Zaraz jednak stwór odwrócił się i uderzył ogonem w jedną z nóg rycerza. Zabolało, ale utrzymał się na nogach. Wyczuwając już lepiej "rytm" z jakim poruszał się bazyliszek Rickard zaczął walczyć tak jak sugerowało jego przezwisko, jak bestia. Cios za ciosem ranił stworzenie, które już przestało być najgroźniejszym na arenie, a ono nie było w stanie nic mu zrobić. Ogon chybiał, łapy rysowały jedynie tarczę lub lekko zahaczały o stal napierśnika. Jeden z ciosów Tartha był tak potężny, że praktycznie wpół przeciął jedną z sześciu łap zwierzęcia, która zaczęła bezwładnie zwisać z jego ciała.
Bazyliszek tym razem czuł, że jest realnie zagrożony, a coraz głośniejsze wrzaski obserwującego starcie tłumu jedynie wzmagały jego gniew. Uderzył ogonem. Rickard uskoczył. Był to jednak podstęp, który miał skierować Tartha tam, gdzie stwór chciał. Paszcza poszła w ruch, zęby wgryzły się w lewy bark rycerza przebijając i wgniatając jej części w ciało. Tarth poczuł jak jego lewa ręka i bark zaczynają drętwieć i z całych sił uderzył toporem w bok potwora, trochę na oślep, ale trafił. Stwór puścił je i zaskomlał odskakując. Rycerz wycofał się kilka kroków żeby ochłonąć i poruszać ramieniem. Bolało i krwawiło, ale w gruncie rzeczy bywał już w gorszym stanie. Jad zdaje się poszedł w ruch, acz za mało by zadziałać trwale na Bestię z Tarthu.
Kolejny raz Rickard uderzył celnie i bazyliszkowi całe życie zaczęło już przelatywać przed oczami. Dżungle Sothoryos, polowania na zwierzynę lokalną i cętkowanych ludzi, zabijanie łowców i poszukiwaczy przygód, później moment, w którym go złapali, wtedy też paru zabił, a na koniec pobyt w niewoli, gdzie również rozrywał na sztuki wszystko co mógł. Tak piękne miał życie... I miało się teraz skończyć przez jakąś stalową puszkę? Nigdy! Pobudzony wolą przetrwania bazyliszek zawirował zwinnie i wyprowadził cios ogonem, uderzając Tartha w pasie i powalając na ziemię. Skoczył na rycerza siekąc szponami, acz ten zasłonił się tarczą i odturlał w bok. Rickard wstał i... Upadł. Kolejny celny cios ogona obalił go na piach. Widownia wydała z siebie głośne "Hy!" i wstrzymała oddech. Monstrum uderzyło łapami, Tarth poczuł jak w szpony rysują stal, a w paru miejscach znalazły szczeliny między płytami i wbiły się w ciało. Robert i Cleos ruszyli z odsieczą. Nim jednak dotarli na miejsce tnący wpół na oślep i kopiący Rickard opędził się od bazyliszka na tyle by zerwać się na nogi. Kolejny cios mocarnego ogona nie powalił go już na ziemię. Bazyliszek rzucił się z rozwartą paszczą i złapał rycerza za prawą nogę, zaś ten uniósł topór i wraził mu go w łeb. Stwór puścił i cofnął się chwiejnym krokiem. Tarth poprawił uderzenie ciosem między oczy. Kiedy jego towarzysze dobiegli z obnażoną bronią na miejsce potwór leżał już martwy. Cisza zalegała nad areną jeszcze sekundę, po czym wszyscy widzowie zerwali się z miejsc z okrzykiem zachwytu na ustach.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sob Cze 19, 2021 10:34 pm

Był obolały, krwawił a cholerny-kochany pancerz znów będzie trzeba dać do naprawy... Niemniej, nie sposób było nie odczuwać dumy. Pokonał wielkie, jadowite bydle, które kładło wojaków jak sierp kładzie łany zboża. Cień - w jego mniemaniu - co prawda na to zwycięstwo położyły rany zadane bazyliszkowi przez poprzedników, ale wierzył, że mimo wszystko by sobie poradził i, że dziś dokonał czegoś niesamowitego. Dziś był tryumfatorem!

Począł okrążać ciało bestii. Podał tarczę jednemu z towarzyszy i spojrzał na krew spływającą po stalowym ramieniu. Powolnym ruchem uniósł rękę, wcisnął guzek i podniósł zasłonę. Potem opuścił podbródek i wziął głęboki wdech, spoglądając w górę, po trybunach. Okrwawiony topór powędrował w górę.
- Walczę dla Rodu Belaerys! CHWAŁA MU! SŁAWA MU! POMYŚLNOŚĆ I WIECZNE BOGACTWO! - Zakrzyknął z całych sił w bękarcim, gdy tłumy poczęły cichnąć. Może nie był najbardziej charyzmatyczną osobą, ale dziś był jednak wielkim zwycięzcą. Prosty lud kocha zwycięzców. No a ten, od ostatnich wyborów nie zrobił nic dla rodu, któremu przysięgał. Zrobił to więc teraz.
Nacieszył się jeszcze chwilę i ruszył w kierunku wyjścia. Nie ma co się oszukiwać, rany były poważne. Poza tym chciał swoje truchło i nagrodę. Mogliby mu dać, nie? Zwycięzcy, który tak dał im zarobić nie odmówią, choć nie ma pięknych oczek, prawda? No i może magiczna pomoc by się zdała? Szybciej by wrócił do zdrowia i na dniu imienia pana by mógł się wygodniej bawić.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys Sob Cze 19, 2021 11:25 pm

Rickard chciał walczyć sam na sam z bazyliszkiem, jednym z tych wyrośniętych. Ciekawe postanowienie. Aemion wiedział, że Tarth zna się na swoim fachu - pokonał wielu przeciwników konwencjonalnych, w tym sławnego Białego Lwa, oraz paru innej maści. Te zwycięstwa z pewnością dobrze świadczyły o jego kondycji i szansach na zwycięstwo. Z drugiej jednak strony monstrum, o którym była mowa, było kawałem potężnego stwora. Belaerys nie wykluczał, że nawet trzymana w ogrodach rezydencji wiwerna mogłaby mieć problem w starciu z tak wyrośniętym okazem jak ten, z którym zmierzyć miał się Rickard. Z tego względu należało się zabezpieczyć. Triarcha miał ze sobą zawsze kilku ludzi, a jeżeli paru z jego strażników należało do jego wyborowych strzelców, to cóż, najwyraźniej nie lubił, kiedy zamachowcy uciekali z miejsca zdarzenia. Cóż z tego, że w razie czego mogli z wysokiej pozycji wpakować kilka strzał w łeb monstrum? Może mało uczciwe, ale jednak cenił sobie usługi Tartha bardziej niż pełny brzuch bazyliszka.
Poza odpowiednią świtą Aemion postanowił zabrać również Laenę, która najpewniej również wzięła ze sobą kilka osób. Przydzielone im miejsce, chociaż zapewne najlepsze jakie było do dostania na arenie, mogło więc być całkiem zapełnione. Nie wiedział czy jego mała kuzynka lubi takie rzeczy, jednak nawet jeżeli oglądanie samych walk nie było czymś co by do niej przemawiało, to z racji na skalę wydarzenia i jego popularność w mieście mogła chcieć się na nim pokazać. W końcu lubiła zwracać na siebie uwagę.

Walka zaczęła się krwawo, czterech żółtodziobów rozerwanych przez potwora na strzępy bez większego wysiłku. Dobry sposób na pokazanie jak wielkie jest zagrożenie. Wtedy dopiero wszedł Rickard, któremu towarzyszyło dwóch "asekurantów". Tarth oddał celny strzał z kuszy, pokazując najwyraźniej, że nie tylko z bliska umie przypierdolić, i ruszył na stwora. Na początku szło mu wyśmienicie, ciął bazyliszka raz za razem, a sam pozostawał praktycznie nietykalny. Na koniec jednak zrobiło się nieprzyjemnie... Monstrum z dżungli obaliło Rickarda na ziemię i rzuciło się na niego, zaraz też obaliło go ponownie i ponowiło manewr. Dwaj stojący z tyłu loży strzelcy postąpili krok naprzód, dyskretnie sięgając w stronę strzał, ale powstrzymał ich krótkim gestem. Jeszcze nie. Towarzysze Tartha ruszyli mu z pomocą, jemu samemu udało się wstać. Gdyby bazyliszek obalił go raz jeszcze posypałyby się pewnie strzały, ale szczęśliwie nie doszło do tego. Dwaj pozostali rycerze wystarczą mu do pomocy w takich warunkach. Ha! Nawet nie byli potrzebni. Jak się Rickard zerwał na równe nogi, tak bazyliszek się swoimi nakrył. Tłum zerwał się w wiwacie, natomiast Aemion oparł się wygodnie o fotel i uśmiechnął lekko. Dobre zakończenie.
Po chwili, kiedy okrzyki zachwytu zaczynały cichnąć, okazało się jeszcze, że Tarth ma coś miłego do powiedzenia. Na podobną deklarację ze strony zwycięzcy Aemion nie miał zamiaru kręcić nosem i podniósł się z miejsca, aby podejść do krawędzi loży. Pozdrowił zgromadzoną ludność krótkim uniesieniem dłoni, po czym pozdrowił Rickarda salutem stosowanym w volantyjskiej armii - przykładając prawą pięść do piersi. Kiedy Rickard ruszył w stronę wyjścia Triarcha rozejrzał się jeszcze po trybunach, po czym powrócił do reszty dzielących z nim przestrzeń widzów.
- Trystane - zwrócił się do przyjaciela. - Pójdź sprawdzić czy pomoc medyczna jest odpowiednia i użycz swojego talentu w razie czego - polecił, po czym spojrzał na Laenę. - Jak ci się podobało? Może chcesz osobiście pogratulować zwycięzcy?
Aemion Belaerys
Aemion Belaerys

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Laena Vaelaros Nie Cze 20, 2021 11:08 am

Walki na arenie nie były jej ulubioną formą rozrywki, krzyki, tłumy, często niezbyt przyjemne widoki, a nawet zapachy. Kiedy jednak nie ma za bardzo nic do roboty, a jest to jakiś tam powód do wyjścia z domu, to akceptuje się nawet taką ofertę. W ten oto sposób Laena siedziała przy kuzynie w biało-złotej sukni w towarzystwie strażników i dwóch służek, którzy stali za nią. Widziała wcześniej jedno czy dwa starcia Tartha, jej zdaniem więc jeśli ktoś miał szansę przeżyć podobną walkę, to właśnie on. Oczywiście oceniła to na podstawie swojej niesamowitej wiedzy i jeszcze większej praktyki w dziedzinie walki, więc równie dobrze kończyny mogły zaraz zacząć latać w powietrzu, ale kto by się tym przejmował?
Koniec końców bez latania kończyn i tak się nie obyło, kiedy to bestia poradziła sobie z wojownikami rzuconymi na rozgrzewkę. Laena na podobne widoki bardzo starała się nie krzywić, dla niej bowiem nie było tu póki co nawet grama emocji, a czysta jatka. Doprawdy jak można było ekscytować się czymś takim? Dopiero kiedy na arenie pojawił się Rickard można było mówić o prawdziwej walce. I chociaż bardzo starała się pozostać spokojna to jednak z każdą kolejną minutą nachylała się coraz bardziej, natomiast strażników sięgających po strzały nawet nie zauważyła, bo twarz ukryła w dłoniach, a kolejne wydarzenia oglądała między palcami, gotowa w każdej chwili zamknąć oczy. W końcu jednak bazyliszek padł martwy a ona wraz z resztą tłumu krzyknęła radośnie i klaskała zachwycona. Potem Tarth nie omieszkał podbić notować Aemiona, jak gdyby dało się je podwyższyć jeszcze bardziej i nawet jeśli z problemami, to jednak o własnych siłach opuścił plac.
-Myślisz, że możemy? Nie wyglądał najlepiej, nie chce mu przeszkadzać kiedy pewnie jest cały obolały - kiedy emocje opadły Laena zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, między innymi to jak widowiskowe obrażenia musiały boleć. O krwi nie wspominając.
Laena Vaelaros
Laena Vaelaros

Liczba postów : 119
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Nie Cze 20, 2021 1:28 pm

Nagrodę Rickard oczywiście dostał. Nawet większą niż za słynnego Białego Lwa, a to przy "odliczeniu" wydania mu truchła, na którego zagospodarowanie gospodarze mogli mieć jakieś plany. W geście przyjaźni organizatorzy walk zorganizowali również transport zwłok potwora do wskazanego przez Tartha miejsca. Czy mogli mu odmówić? Mogli. Ale czy było to w ich interesie? Prawdopodobnie nie. Rickard był wspaniałym wojownikiem, którego występy były niezwykle popularne, a tym samym przynosiły im zyski. Zniechęcanie go do siebie i popychanie by korzystał ze swoich talentów w innym miejscu mogłoby skończyć się dla nich mniejszymi dochodami. Nie mówiąc już o stratach w wizerunku, jeżeli popularny pośród ludu gladiator wszedłby z nimi na wojenną ścieżkę.
W kwestii medycznej rycerz liczyć mógł na czyste i dobrze przygotowane wcześniej przez swojego medyka pomieszczenie, gdzie natychmiast się nim zajęto. W dodatku po chwili pojawił się medyk Belaerysów - zielonowłosy Tyroshyjczyk, którego czasem widział z Aemionem - żeby sprawdzić czy wszystko odbywa się tak jak powinno i nie potrzeba w zabiegu żadnej pomocy. Pewne trudności były, acz koniec końców wszystko pójść miało sprawnie i rany Rickarda goić się będą bez problemów.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys Pon Cze 21, 2021 2:12 pm

- Ja na pewno mogę - stwierdził wzruszając ramionami i sięgnął po brzoskwinię, która leżała w stojącej przy gościach misie. - Przecież nie będziesz go dźgać kijem i męczyć, a jedynie pogratulujesz wspaniałego starcia - stwierdził. - Chodźmy.
Po tych słowach, nie czekając długo, ruszył w stronę wyjścia z loży. Rozkładu areny nie znał, więc jednemu z jej pracowników nakazał skierować się do Tartha. Oczywiście taką trasą żeby nie zaszła konieczność opuszczania z budynku, ponieważ byłoby to logistycznie wyzywające. W końcu stopy Triarchy nie mogły stąpać po ziemi. Głupie zasady...

- Przeżyje? - skierował pytanie do Trystane'a, kiedy tylko trafili do pokoju, w którym opatrywany był zwycięzca. Medyk skinął głową. - Dobrze to słyszeć - rzekł i stanął przed Rickardem. - Gratulacje są na miejscu, nie wydaje mi się żeby ktokolwiek w historii miasta dokonał podobnego czynu na arenie.
Tygrysy, cieniokoty, lwy, niedźwiedzie, a nawet słonie. Z tym na pewno gladiatorom i awanturnikom zdarzało się walczyć, aby wygrać. Bestie typu wiwern i ogromnych bazyliszków służyły jednak raczej do pokazów kończących się jedynie rozerwaniem wszystkich uczestników na strzępy.
- Kiedy medycy skończą z opatrunkami przyślemy kogoś o innym zestawie umiejętności, aby jeszcze raz to obejrzał i może poprawił efekty - zakomunikował, a Tarth najpewniej wiedział o co mu chodzi. - Tak czy inaczej, przyszliśmy jedynie złożyć wyrazu uznania dla wspaniałego czynu. Dłużej porozmawiamy, kiedy już wypoczniesz.
To było właściwie tyle, więcej nie miał do powiedzenia. Wysłuchał co chciał powiedzieć Rickard, zobaczył jak zachowa się Laena i jeżeli nie padło nic co wymagałoby jego odpowiedzi lub reakcji, to mogli wychodzić. Niech zwycięzca skorzysta z zasłużonego odpoczynku.
Aemion Belaerys
Aemion Belaerys

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Laena Vaelaros Wto Cze 22, 2021 1:39 am

Westchnęła tylko cicho na to stwierdzenie. No tak, on wszystko może, od wyborów słyszała to doprawdy często, a jeszcze częściej widziała. Obecnie należało przy nim inaczej dobierać słowa i częściej używać choćby "powinnam".... nie, bądźmy szczerzy, Aemion to człowiek niereformowalny, acz niezaprzeczalnie czasami miało to swoje zalety.
-No niby tak... - zgodziła się i wstała razem z nim, poprawiając jeszcze suknię nim ruszyła w jego ślady.
Osobiście miała wrażenie, że nieco nadrobili drogi, by tylko nie opuścić areny. Jednak bycie Triarchą miało swoje minusy, jeszcze większa ilość bezsensownych zasad i wytycznych była niby niegroźna, ale potrafiła uprzykrzyć codzienne życie.

Gdy przeszli do pomieszczeń przeznaczonych dla wojowników rozglądała się zaciekawiona, jak bowiem walk oglądała wiele, tak w takie miejsca nie zapuściła się ani razu. W końcu też podeszli bliżej bohatera dzisiejszego dnia, na którego widok w pierwszej chwili odrobinkę się skrzywiła przez multum opatrunków i widoczną krew. Już sam powgniatany pancerz dawał pole do wyobraźni, rzeczywisty widok był niewiele lepszy. Pozbierała się jednak dosyć szybko i po słowach Aemiona sama energicznie pokiwała głową.
-O tak, widowisko było wspaniałe. Oglądanie tego było naprawdę niesamowite - a kiedy mówił to ktoś, kto walk ogólnie nie lubił, było to tym większym komplementem. Merytorycznej oceny wydać nie potrafiła, ale taka emocjonalna też przecież coś znaczyła, prawda?
Chociaż nie poganiała kuzyna bezsprzecznie wolała już sobie iść. Za dużo krwi, za dużo ran i ogólnie... atmosfera była nie w jej guście. I tak ostatnimi czasy się wyrobiła i na takie widoki nie uskuteczniała natychmiastowej próby ucieczki, nie mogła jednak powiedzieć, by w podobnych warunkach czuła się komfortowo. No i jeszcze ubrudzi sukienkę, co wtedy będzie?
Laena Vaelaros
Laena Vaelaros

Liczba postów : 119
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Wto Cze 22, 2021 3:06 am

Wiedział, że spektakl oglądali naprawdę zacni goście. Ba, jednego sam osobiście zaprosił, ten zaś przybył w otoczeniu stosownej jego pozycji świty oraz innego godnego towarzystwa. Nie spodziewał się jednak, że zostanie odwiedzony w lecznicy. Skoro tak się jednak stało, to może i dobrze, zrazu wyłoży pewną sprawę a czas pewnie grał jakąś tam rolę. Gdyby znał się na alchemii, to by wiedział, ale się nie znał. Tak czy siak...

Wstał. Był opatrywany, ale i tak wstał. Chyba wypadało w obecności Triarchy, ogólnie w obecności możnego. Nie był pewien, ale zgadywał, że niezależnie od miejsca na świecie, wyżej urodzonym ludziom okazuje się szacunek niezależnie od sytuacji. Tak było w miejscu z którego pochodził i tak jest tutaj.
- Dziękuję. - Odparł i skłonił się lekko obu osobistościom, szybko wracając do wygodniejszej pozycji wyprostowanej. - Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że pójdzie tak dobrze. Ba, myślałem, że nawet jeśli się uda, to znów będę przez dzień lub dwa nieprzytomny. Ale jednak... - Dodał, uśmiechając się. Nie chodziło o to, żeby się puszyć a naprawdę sądził, że będzie z nim gorzej. W sumie pod koniec niewiele brakowało, by tak właśnie się stało.
Tarth rozumiał i skinął głową. - Jestem wdzięczny. - Zakomunikował, z ulgą przyjmując informację, że być może szybciej wróci do zdrowia. Nie lubił odpoczywać obwiązany bandażami - to żaden odpoczynek w sumie, a męka i nudy. Pozostawała zatem jedna jeszcze sprawa...
- Jeśli mogę... - Zaczął. - Martwe monstrum należy do mnie. Czy znalazłby się u was ktoś, kto potrafiłby je oprawić? Ponoć skóra jest cenionym surowcem rzemieślniczym a z pewnością nie pociąłem jej toporem całej. - Dodał. Dobrze by było, aby właściciel rezydencji wiedział, że przywiozą tam trupa ubitego bydlęcia. Może wyraził sprzeciw, jeśli tego sobie nie życzył. Jakby co to Tarth słówkiem o jadzie nie wspominał, tak sobie dumając, iż może nie tylko w Westeros są to drażliwe tematy z którymi lepiej nie być kojarzonym. No a jak będzie potrzebny, to i tak pewnie wezmą. - Byłbym wam wdzięczny. - Powiedział na koniec i już więcej nic do gadania nie miał. Opatrywanie czekało i jeszcze jedna wizyta. Potem wróci się na kwatery.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys Wto Cze 22, 2021 12:26 pm

- Wątpię żeby ktokolwiek ze służby posiadał odpowiednie zdolności, a kowala w rezydencji raczej to przerośnie - stwierdził, kiedy poruszona została kwestia oprawienia bazyliszka. - Niemniej jednak miasto jest ogromne i żyje w nim wielu ludzi o różnorodnych talentach. Sprowadzenie kogoś kto zdoła wyciągnąć ze zwłok wszystko co cenne nie powinno być problemem.
Oszczędnym gestem przywołał bliżej jednego ze swoich gwardzistów.
- Kaeten, dopilnuj żeby truchło trafiło bezpiecznie do miejsca docelowego i znajdź fachowców do oprawienia go - nakazał. - Niech wyciągną też jad, krew czy inne rzeczy jakie z bazyliszka mogą być przydatne. Jeżeli nie będziesz pewien co brać zapytaj maestera.
Rezydencja miała na tyłach, przy wewnętrznym podwórzu, część mniej reprezentacyjną i przeznaczoną na magazynowanie wszystkich zasobów oraz na warsztaty podręcznych rzemieślników, więc zwalenie tam zwłok nie przeszkadzało Aemionowi w żaden specjalny sposób. Zwłaszcza, że było to tylko na chwilę, aby pozyskać z nich cenne kawałki. Po załatwieniu tej sprawy, skoro była jedyną do poruszenia, Belaerys wraz ze swoją świtą rozpoczął podróż do domu.
- Co powiesz na udanie się do ogrodu? Chętnie posłucham o tych twoich wyspach - zwrócił się do Laeny. - Czy wolisz wracać do siebie?
Aemion Belaerys
Aemion Belaerys

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Laena Vaelaros Nie Lip 04, 2021 1:41 pm

Żeby aż taką uwagę poświęcać zwłokom... niewiarygodne. Jeszcze zrozumiałaby, gdyby chodziło o jakieś przepiękne futro czy inną wartość estetyczną, jednak pamiętając truchło zabitej bestii miała pewność, że na podobne aspekty nie było szans. Mężczyźni, kto ich zrozumie. Doprawdy dziwnie ułożony system wartości. Z tych rozmyślań wyrwał ją Aemion, którego propozycję już, już zamierzała przyjąć, kiedy jedna z jej służek cichutko szepnęła jej na ucho o zaplanowanych na dzisiaj czynnościach, skutecznie sprowadzając Laenę na ziemię.
-Nie dzisiaj niestety. Ale nie bój nic, niedługo wpadnę i będziesz mógł posłuchać o moich wspaniałych wyspach - zapewniła go gorąco.
Bo i opowiadać o czym było. Osobiście odczuwała niemałą dumę z przekształcenia dzikich wysp w coraz lepiej prosperujące włości. Za niedługo będzie można się nawet pokusić o nazwanie będących tam osad miastami, a jak obserwowała rozwój raczej przyspieszał niż zwalniał.
-Na tę chwilę więc was opuszczę. Jeszcze raz gratuluję walki i czekam na kolejne takie widowisko - pożegnała się i w towarzystwie swojej świty opuściła arenę.

zt
Laena Vaelaros
Laena Vaelaros

Liczba postów : 119
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis - Page 2 Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach