Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Dagoth Dayne. Wto Lut 04, 2020 4:40 pm

Mała, przytulna gospoda, w której pełno rozmaitych zapachów, najcześciej tych odrażających. Jedynym źródłem światła jest jedno dość małe okno i kominek, który w ciągu dnia pozostaje uśpiony, nie zapewniając przychodniom kolejnego źródła gorąca, jakie panuje w Dorne.
Dagoth Dayne.
Dagoth Dayne.

Liczba postów : 75
Data dołączenia : 24/04/2018

Powrót do góry Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Re: Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Dagoth Dayne. Wto Lut 04, 2020 9:48 pm

21/01/376AC


Gospoda żyła własnym tempem. Swąd potu utrzymywał się w całym pomieszczeniu, stary Dayne zaś przyzwyczaił się już do tego zapachu, zresztą jak większość tutaj ludzi. Siedział przy dość dużym okrągłym stole, umiejscowionym po boku, tak że przy wejściu nie rzuca się pierwszy w oczy, jednak jest zauważalny.
Dagoth miał przy sobie cały ekwipunek. Stalowy hełm leżał na stole zaraz obok kufla dornijskiego, zaś oparty o ścianę, blisko lewego ramienia mężczyzny spoczywał długi dwuręczny miecz, wyróżniający się swoją majestatyczną pochwą - kto był lepiej zaznajomiony, ten wiedział, iż był to Świt, legendarny miecz domostwa Daynów, przekazywany z pokolenia na pokolenie temu, kto wsławił się swoimi czynami i umiejętnościami walki i przyznano mu tytuł Miecza Poranka. Zaraz obok za to leżały torby z całym jego dobytkiem, czyli pancerzem, kocami i innymi niezbędnymi mu rzeczami. Wyglądał na starego, acz doświadczonego żołnierza, co lata świetności miał już za sobą, aczkolwiek wciąż był niezwykle niebezpieczny. Już mało kto kojarzył go z jego starym przydomkiem z młodości, łazikiem.
W takiej gospodzie nie trudno o sprzeczki i też tutaj ta szybko wyjawiła się, niszcząc atmosferę spokoju i nienaturalnego dla takich miejsc ładu. W tej sytuacji, jakiś wieśniak, z zardzewiałym mieczem się przyczepił do Dayne'a o właśnie jego miecz, że kradziony i żeby taki północnik spierdalał z mieściny, bo to jego ziemia. Dagoth nie pierwszy raz pomylony został z innym królestwem, albowiem jak się nie znało Daynów ze Starfall, można by się mocno przy nich pomylił - Dagoth, mimo starego wieku i długich białych pasm włosów, miał wciąż niezwykle żywe fiołkowe oczy, które zwykle są cechą valyriańskiej krwi, jakże mylne w jego przypadku, gdyż o smoczym pokrewieństwie nie ma w kronikach jego rodu żadnych zapisków.
Dagoth milczał i ignorował, popijając alkohol, nie reagując w żaden sposób, będąc jednak cały czas napięty, gotowy do reakcji. Ta też przyszła, gdy rycerzyk chciał chwycić miecz Dagotha, który jako że był przygotowany, pochwycił miecz i rzucił jedynie:
- Odejdź. - W młodych latach swego życia wieśniak pewnie pozbawiony byłby już głowy, na starość jednak Dayne stał się bardziej cierpliwy i skory do walki jedynie w ostateczności. Która jednak przyszła, gdyż jego przeciwnik wyzwał go na pojedynek, na który początkowo nie chciał się zgadzać, jednak padło pare obelg w stosunku jego i jego tytułu Miecza Poranka, czego nie mógł już zdzierżyć. Wyszli razem przed gospodę, Dayne założył jedynie hełm i wyjął miecz z pochwy, stając w pozycji. Pojedynek miał być do pierwszej krwi.
Dagoth Dayne.
Dagoth Dayne.

Liczba postów : 75
Data dołączenia : 24/04/2018

Powrót do góry Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Re: Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Lut 08, 2020 3:07 pm

- Karczmarzu piwa, bo mnie suszy! - zawołał mężczyzna, gdy okazało się, że jego kufel jest pusty.
- Najpierw daj pieniądze. Za dwa poprzednie jeszcze nie zapłaciłeś - zaczął awanturować się właściciel przybytku. Tamten tylko machnął ręką i wykręcił się od dalszej rozmowy. Siedział sam przy stoliku, acz stoliki obok były tłoczne, więc mogło się wydawać, że jest tu z innymi bywalcami karczmy.
Parę razy przechylał jeszcze pusty kufel, jakby licząc, że coś w nim zostało. Na próżno jednak. Wiedział też, że nie ma przy sobie ani miedziaka więcej, by zamówić kolejny napitek czy jadło. Był spłukany. Ale kto mógł o tym wiedzieć?
W pewnym momencie wyczuł jednak niepowtarzalną okazję. Pewnie większość z mieszczaństwa tu siedzącego nie zwróciła uwagi na pojawienie się starego Dayne’a ze Świtem przy boku. On jednak zauważył. W latach swej świetności walczył, rozpoznał więc od razu taki oręż. I od razu doszło do niego ile może być wart.
Okazało się też, że wszystko zaczęło układać się na jego korzyść, gdy siedzący obok wieśniak zaczepił Dayne’a. Gdy Dayne spojrzał w tą stronę zauważył mężczyznę o pomarszczonej twarzy, około trzydziestoletniego. Wyglądał na naprawdę silnego, jednak biorąc pod uwagę ,,fakt, że siedział wśród chłopstwa i miał tylko zardzewiały miecz, musiał być po prostu wioskowym tępakiem-osiłkiem. Za faktem tym przemawiało też to, że ciągle docinał Mieczowi Poranka jakby w ogóle nie wiedział, z kim przyszło mu się mierzyć.
I w końcu się zaczęło. Awanturnik zwietrzył okazję i spróbował sięgnąć po Świt.
- Takiemu staruszkowi jak Ty nie przyda się taka broń. Oddaj ją komuś, kto zrobi z niej użytek - rzucił tylko, a potem dalsza dyskusja przerodziła się w pojedynek przed karczmą.

Inicjatywę na początku przejął Dayne. Uderzył od niechcenia mieczem raz i drugi, przeciwnik z trudem sparował jednak oba ciosy. Zrobił krok w tył, zwiększając dystans między nimi i zaraz wykorzystał okazję, by uderzyć. Zrobił szybki wypad z pchnięciem, Dayne łatwo jednak odskoczył w bok, zbił broń przeciwnika i wyprowadził precyzyjne trafienie w odsłonięte przedramię wroga. Gdyby był to pojedynek na śmierć i życie Dagoth pewnie włożyłby w cios dość siły, by pozbawić wroga kończyny, ustalono jednak, że jest to walka tylko do pierwszej krwi. Miecz Poranka władał swym orężem z taką sprawnością, że lekko tylko skaleczył wroga, a następnie wytrącił mu broń z ręki, by ten nie zrobił żadnej głupoty.
Walka skończyła się prawie tak szybko jak się zaczęła i zebrana gawiedź zaczęła wiwatować na część zwycięzcy. Przegrany zaś spojrzał spode łba, zawiedziony, że nic nie udało mu się ugrać. Nie zrobił jednak nic niespodziewanego. Spokojnie odwrócił się i spróbował wmieszać się w tłum, odchodząc bez słowa.
Dagotha zaś zaczepiła jedna z grupek mieszczan pijących w karczmie oferując mu napitek i jadło na ich koszt. Pozostało tylko skorzystać z oferty, chyba że Dayne miał inne plany.



Pączęk
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Re: Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Quentyn Martell. Pon Lut 10, 2020 7:17 pm

Gospoda jak gospoda, pełna huku, rozmów, lejącego się piwa, co prawda nie była to najlepsza, nawet nie dobra, ale średni przybytek, lecz Quentyn i się tu pojawił. Dlaczego? Chciał nieco odpocząć od tej krzątaniny na dworze, ludzi, którzy ciągle patrzyli na niego i na to co zrobił, a może po prostu chciał poszukać wrażeń i posiedzieć w otoczeniu "zwykłych" ludzi, odmiennego otoczenia niż masy błękitnokrwistych. Siedział tutaj od godziny wraz ze swoim towarzyszem Colinem i paroma mniej znamienitymi osobami, gadając o pierdołach i śmiejąc się. Na szczęście nikt go najwyraźniej nie poznał póki co, nie dziwić się, większość życia spędził poza Miastem Cieni.
Jednak w ujrzał coś co go zaciekawiło, pewien jegomość przy stole na boku, zbrojny. Inni mogli nie widzieć w nim nic ciekawego, ot jakiś żołnierz, najemnik czy niżej urodzony rycerz odpoczywający w karczmie. Wyróżniała go broń, dobrze zrobiona, jego zdobienia wskazywały na jedno - Świt. Może to jedynie jakaś kopia, próba podrobienia tego miecza, ale był zbyt podobny do tego prawdziwego, identyczny.
Całą uwagę skierował na ową osobę, nie był do końca pewien czy to naprawdę Miecz Poranka, chociaż jego wygląd pasował na Kamiennego Dornijczyka, do tego oczy, fioletowe... Jego rozmyślania przerwała akcja jakiegoś mocno podchmielonego osobnika, który postanowił sobie zawłaszczyć ten oręż. Ostatecznie miało to się skończyć pojedynkiem. Ale teraz miał okazję zobaczyć czy ta osoba mogła dzierżyć owy tytuł.
Martell wyszedł razem z resztą gawiedzi zobaczyć jak potoczy się to dalej. A walka skończyła się szybciej niż zaczęła, dosłownie w dwa ruchy oponent człowieka ze zdobioną bronią został cięty i rozbrojony. Błękitnokrwisty ze Słonecznej Włóczni oparł się o ścianę karczmy i rzucił do zwycięzcy pojedynku.
- Ciekawi mnie co Miecz Poranka robi w tak podrzędnej knajpie? - zapytał krzyżując ręce na piersi. Quentyn w żaden sposób nie okazywał w ubiorze, że pochodzi z rodu Martellów, był lepiej ubrany, nawet bardzo dobrze, ale symbolika nie zdradzała kim tak naprawdę jest.
Quentyn Martell.
Quentyn Martell.

Liczba postów : 17
Data dołączenia : 15/10/2019

Powrót do góry Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Re: Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Dagoth Dayne. Nie Lut 16, 2020 6:52 pm

Wszystko zakończyło się równie szybko, co się rozpoczęło. Przepychanka słowna, związana z plebejskim zwyczajem wlewania w siebie każdą możliwą kroplą alkoholu i również z zwietrzeniem pieniądza w sprzedaniu jego drogocennego miecza. Dagoth naprawdę nie miał nastroju na wszelkie sprzeczki, dlatego też dał się szybko wchłonąć w burdę, aby szybko z niej wyjść i wrócić do swych myśli i zajęć, które ograniczały się do siedzenia, pierdzenia i picia niekoniecznie wysublimowanego smakowo wina. Do całego zajścia dołączył się jakiś kolejny wieśniak, który poszedł krok dalej, nie tylko gadał, ale też podjął się próby przejęcia broni Dayne'a, jednocześnie w oczach staruszka spisując się na straty. Jedną z niewielu rzeczy, jakie mogły wyprowadzić go z równowagi, była właśnie próba kradzieży jego drogocennego rodowego skarbu, o który musiał walczyć tyle lat.
Co by tu dużo mówić, zaczął się pojedynek, w którym nie było dwóch scenariuszy. Był jedyny właściwy, w którym Dayne rozgramia swojego przeciwnika i tak właśnie się stało. Pierwszymi atakami chciał ocenić umiejętności przeciwnika, bo jak co, to on nigdy nie lekceważy przeciwników. Szybko jednak zobaczył, że nie było czego się bać. Minęło pare wymian i chwilę potem Dayne przeciął delikatnie przedramię przeciwnika, uważając, by nie włożyć za dużo siły w uderzenie. Następnie rozbroił przeciwnika i tak pojedynek został rozstrzygnięty. W jednej chwili chętni na jego miecz się ulotnili, zaś reszta zaczęła skandować i wiwatować. Dayne nie szukał rozgłosu, więc chciał udać się ponownie do karczmy, kiedy nagle został zaczepiony przez kogoś odstającego od tłumu, nie jedynie ubiorem, ale też sposobem wymowy, ruchami. Fiołkowe oczy przejrzały nieznajomego na wylot, po czym Dagoth odpowiedział:
- To co każdy. Piję. Mnie za to ciekawi co taki... ktoś, kto wyraźnie tu nie pasuje tutaj robi, ma przecież możliwość napicia się w lepszym standardzie. Jeśli o mnie chodzi, to niestety sam tytuł nie daje mi stałego zarobku, muszę więc korzystać z tego co mi dają. - Odpowiedział, licząc na ciekawą rozmowę. Adrenalina już została zneutralizowana, Dayne ożywił się nieco dzięki temu pojedynkowi. Mógł dzięki niemu rozruszać kości, poczuć, że żyje.
Dagoth Dayne.
Dagoth Dayne.

Liczba postów : 75
Data dołączenia : 24/04/2018

Powrót do góry Go down

Gospoda "Na rozgrzanych węglach" Empty Re: Gospoda "Na rozgrzanych węglach"

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach