Przedpola Królewskiej Przystani

Nad ranem połączone siły Baratheonów i Blackfyreów zwinęły obozy i ruszyły ubezpieczaną kolumną w stronę miasta, od którego dzieliło ich nie więcej niż pięć godzin marszu. Odpowiednie grupy zwiadowców zostały rozesłane jeszcze przed zwinięciem obozów, toteż byli odpowiednio ubezpieczeni na wypadek niespodziewanego ataku.
Wkrótce byli już niedaleko Bramy Bogów i wojska poczęły odpowiednio się dzielić. Oddziały Lyonela miały zablokować bramy Lwią, Bogów i Starą, oddziały Aemona wspierane pięcioma setkami strzelców Jelenia zablokować miały bramy Smoczą i Żelazną, zaś dwie pozostałe - Brama Królewska i Błotnista już od dawna ostrzeliwane były i blokowane przez oddziały znajdujące się na okrętach blokujących port. Wszyscy ranni, którzy byli w stanie utrzymać broń, mieli stać z nią, robić groźne miny i tak też wyglądać. Może do walki i niezbyt się nadawali, ale wrażenie trzeba było robić. Oddziały Baratheonów podzieliły się na trzy armie i pomaszerowały w strony przydzielonych sobie bram, z czego najliczniejsza z nich wraz z księciem stanęła pod Bramą Bogów. Tutaj też znajdowali się wszyscy jeńcy powiązani ze sobą i pozbawieni wszelkich pancerzy, pod strażą około tysiąca strzelców. Lyonel zadbał o to, aby obie strony wiedziały, iż strzelcy mają zadanie wystrzelać jeńców, jeżeli ci zechcą zrobić coś głupiego. Oddziały nowo lojalnych Końcowi Burzy lordów Mootona i Hayforda stały w pierwszych szeregach jako doborowe jednostki mające przyjąć na siebie impet ewentualnego ataku wyprowadzonego z miasta. Pozostało czekać na reakcję Targaryenów, jak i mieszkańców miasta. W końcu z tego co wiedział, większość obrońców teraz stanowiły Złote Płaszcze i kto wie, może poddadzą miasto nawet wbrew woli Smokom..?