Przystań rybacka

To było prostsze od zabrania dziecku cukierka. Pomyślał Edric schodząc z kamiennym wyrazem twarzy z pokładu statku, który go tutaj podrzucił. Gdyby tak wszyscy pilnowali swojej kasy, to bym był bogatszy od samych Złotych Lannisterów. Myśląc tak, przenosił on ze swymi ludźmi "towary" do portu, żeby to móc już w spokoju udać się na rynek, ponieważ jak na kupca przystało, musiał kręcić groszem. Oczywiście samą sumkę za możliwość żeglugi zapłacił przed rejsem, więc z kapitanem nie musiał się żegnać. Niosąc tak różne pakunki, wypytywał on ludzi o jakąś porządną karczemkę, gdzie często przesiadują żołdacy oraz kupcy. Jeśli dowiedział się o takiej, ruszył w owym kierunku zameldować swój tyłek, porządnie zjeść i napić się porządnego Ciemnego Piwa, bo od białego Edric jak wiadomo dostaje nerwicy. Wynajął on dwa pokoje, jeden był dla niego, natomiast drugi dla jego "służby". Pozostało jedynie dowiedzieć się, czy są tu jakieś wolne stragany na wynajem, bo musiał opylić te żelastwo. Kości zostały rzucone...